Marcin JARZĘBSKI: Czas na państwową aplikację randkową?

Czas na państwową aplikację randkową?

Photo of Klub Młodych Autorów

Klub Młodych Autorów

Platforma opinii prowadzona przez Instytut Nowych Mediów, przy redakcji miesięcznika „Wszystko co Najważniejsze".

Pogłębiające się poważne problemy demograficzne to poważny kryzys, który musi zostać zażegnany, jeżeli chcemy uniknąć katastrofy systemu społeczno-ekonomicznego – do tego zaś potrzebne są nietuzinkowe rozwiązania, takie jak państwowa aplikacja randkowa.

.W 2024 r. media obiegły informacje, iż w Japonii została uruchomiona rządowa aplikacja randkowa, której głównym celem miałoby być wspomożenie młodych samotnych ludzi w poznawaniu się i tworzeniu poważnych oraz stabilnych związków. W założeniu taka aplikacja miałaby być remedium na głęboki kryzys demograficzny, który od lat trapi Kraj Kwitnącej Wiśni, i to na dodatek bez widocznych perspektyw na poprawę tego stanu rzeczy.

Artykuły i teksty na ten temat nie były fake newsami, gdyż jak informowała japońska gazeta „The Asahi Shimbun”, lokalne władze liczącej 38-milionów mieszkańców megametropolii, jaką jest Tokio, latem tego samego roku udostępniły aplikację Tokyo Futari Story. Ta mająca oficjalną aprobatę ze strony władz Japonii aplikacja z samego założenia ma prowadzić tylko do powstawania stałych związków, które ostatecznie miałyby być cementowane ślubną przysięgą. Z tego też powodu serwis ten przy procesie rejestracji ma duże wymagania wobec swoich użytkowników i założenie konta nie obejdzie się tam bez podania danych z dowodu osobistego i zdjęcia.

Taka analogiczna państwowa aplikacja randkowa lub w gorszym wariancie prywatna strona dysponująca jednak oficjalnym wsparciem ze strony rządu, i tym samym niefunkcjonująca na bazie przesłanek komercyjnych, byłaby także świetnym pomysłem do wprowadzenia na gruncie polskim. Chociaż po dekadach Polska w rzeczy samej stała się „drugą Japonią”, to niestety nie wiąże się to tylko z historią naszego spektakularnego sukcesu gospodarczego, ale również z występowaniem analogicznego kryzysu demograficznego, objawiającego się skrajnie niskim współczynnikiem dzietności oraz spadającą liczbą zawieranych małżeństw, coraz późniejszym wiekiem ich zawierania oraz zakładania rodzin. To wszystko ma fatalne skutki dla systemu społeczno-ekonomicznego.

Nawet jeżeli zgodnie z przewidywaniami Elona Muska, najbogatszego człowieka na świecie, właściciela SpaceX, Tesli, portalu X, w przeciągu następnych dwóch dekad na skutek rewolucji sztucznej inteligencji, potężnego skoku w rozwoju robotyzacji i generalnie automatyzacji ludzie nie będą musieli już pracować, a zatem katastrofa na skutek braku rąk do pracy nie będzie nam groziła, to przy braku dzieci nieuchronnie i tak czekać nas będzie wymarcie. Pewnie właśnie dlatego ten sam Elon Musk przyklasnął japońskim władzom i uznał ideę państwowej aplikacji randkowej za świetny pomysł.

Dlaczego jednak potrzebujemy państwowej aplikacji randkowej, kiedy na rynku jest cały szereg „apek” – od Tindera poprzez Badoo, a skończywszy na Bumble’u i Yubo – które w teorii powinny służyć ludziom do poznawania się i tworzenia par? To tylko teoria, gdyż praktyka jest zupełnie odmienna. Przede wszystkim z uwagi na samą strukturę demograficzną bazy użytkowników tych aplikacji, w przypadku których występuje wielka dysproporcja płciowa w postaci znaczącej przewagi liczby kont mężczyzn w stosunku do liczby kont kobiet. Zazwyczaj jest to nierównowaga na poziomie 9 mężczyzn przypadających na 1 kobietę lub czasem nawet większa.

Tu należy postawić pytanie: skąd bierze się ta potężna nadwyżka użytkowników płci męskiej w stosunku do reprezentantek płci żeńskiej? Chociaż w społeczeństwie mamy więcej singli niż singielek, to nawet w przybliżeniu ta różnica nie jest tak duża, więc to nie ten czynnik odpowiada w głównej mierze za te statystyki. Gruntowna odpowiedź na to pytanie musiałaby być wielowarstwowa i uwzględniać cały szereg czynników, ale na pewno jednym z istotniejszych jest to, iż kobiety są mniej skłonne zakładać konta w tych aplikacjach, ponieważ nie postrzegają ich jako dobrego sposobu szukania stałego związku – ten sam powód dotyczy wielu mężczyzn.

Oprócz tego tradycyjnym, prywatnym aplikacjom randkowym z uwagi na to, iż są nastawione na zysk, wcale tak naprawdę nie zależy na tym, aby korzystający z nich użytkownicy odnosili sukces w poznawaniu osób tworzeniu związków, bo wówczas model biznesowy serwisu okazałby się nieefektywny, a wręcz przynoszący straty. Z tego powodu na portalach tych występuje zjawisko shadowbanningu, algorytmów ukrywających dane profile, które nie mają zakupionych wersji premium tych aplikacji itp. Państwowa aplikacja randkowa nie miałaby takich mankamentów.

Nie bez przyczyny Tinder zyskał z jednej strony miano „bagna dla kobiet”, a z drugiej „pustyni dla mężczyzn”. „Tinderowe” (cudzysłów nieprzypadkowy, gdyż nie chodzi tu wyłącznie o ten portal) randkowanie stało się synonimem niezobowiązujących luźnych relacji. Brak obecnie zatem na rynku aplikacji, która z założenia służyłaby wyłącznie powstawaniu poważnych związków, których ostatecznym celem byłoby małżeństwo i założenie rodziny, i to najlepiej takiej w modelu 2 + 2 lub 2 + 3. Tę lukę mogłaby i wręcz powinna wypełnić państwowa aplikacja randkowa.

.Aby taki serwis spełnił swoją rolę i zyskał dużą liczbę użytkowników, to, rzecz jasna, państwo powinno przeznaczyć na niego odpowiednie środki – w postaci co najmniej kilku mln zł, a najpewniej kilkudziesięciu mln. Aplikacja mObywatel pokazała, że państwo polskie potrafi tworzyć dobrze i sprawnie działające oprogramowanie, a więc pod względem technicznym na pewno bylibyśmy w stanie podołać temu wyzwaniu.

Marcin Jarzębski

Klub Młodych Autorów
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 grudnia 2025