
Groźna ideologia singli
Arcybiskup Marek Jędraszewski najbardziej uciszany jest przez tych, którzy najgłośniej domagają się prawa do wolności słowa i głoszenia własnych prawd. Jego słowa nie są miłe dla ucha. Ale on nie mówi ich po to, żeby było miło – pisze Marek KACPRZAK
Od wieków grę o rząd dusz wygrywali zazwyczaj ci, którzy potrafili przekonać innych do własnej interpretacji świętych pism. W radykalnym podejściu religia to wręcz nic innego, niż gromadzenie ludzi wokół tej interpretacji i przekonanie ich do postępowania zgodnie z zasadami wypracowanymi na ich podstawie. Takie podejście do tej kwestii proponuje chociażby popularny w ostatnich latach Yuval Noah Harari w „21 lekcjach na XXI wiek”. Cytat: „gdy tysiąc ludzi przez miesiąc wierzy w jakąś zmyśloną opowieść, jest to fake news. Gdy miliard ludzi wierzy w nią przez tysiąc lat, jest to religia”.
Nie wchodząc w spór, czy istnienie Boga to wiara w inny wymiar naszego życia i stworzenia świata, czy wiara w opowieść, która jest tylko historią porządkującą istnienie świata, ważne jest, że wciąż ludzie Kościoła, szczególnie jej przywódcy, muszą zmagać się z tłumaczeniem współczesnej rzeczywistości poprzez interpretację Pisma Świętego. Jak by nie patrzeć, Biblia ma około dwóch tysięcy lat i była pisana w czasach, które obecnych problemów przewidzieć nie mogło. Co oznacza, że precyzyjnych odpowiedzi w księgach ani Starego, ani Nowego Testamentu, znaleźć się nie da. Tymczasem interpretować je trzeba tu i teraz.
Nie inaczej robi abp Marek Jędraszewski, który znów narzucił temat debaty publicznej swoimi słowami o „ideologii singli”. Obserwując to, z czym zmaga się nasze społeczeństwo, z pewnością szuka własnych interpretacji rozwiązań, które zakorzenione będą w tekstach biblijnych. A tam bez problemu można napotkać wiele wskazówek, jak postrzegać rolę człowieka, którego rolą jest służyć, a nie być nastawionym na samego siebie. Znajdziemy bez liku fragmentów o człowieczeństwie wyrażającym się w odpowiedzialności za innych. Za to nie da się tam znaleźć pochwały dla powszechnie chwalonego dziś egoizmu pod płaszczykiem przekonywania, że nasze potrzeby są najważniejsze.
Abp Jędraszewski rozumie z pewnością, że jednym z największych wyzwań naszej cywilizacji (nie tylko realiów polskich, ale całego zachodniego świata) jest starzejące się i wymierające społeczeństwo.
Bez względu na to, czy ktoś jest osobą wierzącą i wsłuchuje się w słowa kapłanów, czy też takimi drogowskazami się nie kieruje, musi przyznać, że instytucja trwałego małżeństwa przeżywa ogromny kryzys. Samo pojęcie dozgonnej odpowiedzialności za drugiego człowieka, z którym jest się w związku, praktycznie wychodzi z powszechnego użycia jako zbyt zobowiązujące, niepotrzebne, czy w końcu niemodne i staroświeckie.
Nastawienie na własne szczęście, które realizuje się w zaspokajaniu własnych potrzeb, dbaniu o własny rozwój i nastawieniu na własne potrzeby sprawia, że współczesny człowiek ulega przekonaniu, że do szczęścia drugi człowiek mu potrzebny nie jest, a często wręcz mu w tym szczęściu przeszkadza. A wszystko w przekonaniu, że ma prawo do stanowienia o samym sobie.
Stąd całkowita zmiana społecznego nastawienia. Niedawne wykluczające pojęcia staropanieństwa i starokawalerstwa zostały zastąpione pojęciem singli, w którym zawiera się pełen szacunek, czasem podziw, a niekiedy wręcz zazdrość świadomie wybranej drogi życiowej pozbawionej zobowiązań, ustępstw i konieczności zawierania kompromisów. Głębsza analiza tego zjawiska, może prowadzić do tego, że kościelny hierarcha nazywa ją „ideologią singli”. Ideologią, rozumianą jako „ogólny system pojęć i postaw, który charakteryzuje społeczeństwo w danej epoce” lub jako „fałszywą świadomość, czyli zbiór poglądów, których funkcją jest afirmowanie aktualnego układu ekonomiczno-politycznego; poglądy te są przyjmowane za prawdziwe przez ludzi żyjących w tym układzie, choć w istocie powstały one dzięki niemu, a poza nim tracą swoją iluzję prawdziwości”.
Obie przytoczone definicje „ideologii” pochodzą ze słownika języka polskiego PWN, który zwraca uwagę, że termin „ideologia” miał pierwotnie inne znaczenie, niż to, którym dziś posługujemy się powszechnie. Pojęcie to wprowadził A.L. Destutt de Tracy, który w „Les éléments d’idéologie” określił ideologię jako naukę o ideach (rozumianych jako zmysłowe percepcje), mającą opisywać związki zachodzące między nimi, pokazując w jaki sposób z pierwotnych danych zmysłowych powstaje ludzka wiedza i moralność.
Nic dziwnego zatem, że arcybiskup przypomina wiernym zgromadzonym na nabożeństwie o wartościach związanych z rolą mężczyzn i kobiet, którzy wedłub biblijnego zamysłu Stwórcy są stworzeni do tego, by być razem i wychować w wierze swoje potomstwo.
Nie może dziwić, że arcybiskup przypomina, że wczytując się w Ewangelie człowiek powinien pamiętać, że jest stworzony do tego, by służyć innym. Tak jak nie może zaskakiwać, że kapłan daje proste odpowiedzi na najbardziej zawiłe socjologiczne dylematy.
Każdy czas miał w Kościele swój język. Za czasów Chrystusa były to przypowieści, dziś jest to skondensowany i skrótowy opis rzeczywistości. Idealny do powtórzenia w social mediach, czy w krótkiej wypowiedzi telewizyjnej.
Jeśli coś może budzić zdziwienie, to to, że najbardziej słowa arcybiskupa rezonują wśród tych, do których ich nie kierował. Nie oburzają się tymi słowami ludzie zgromadzeni na nabożeństwie, a ci, którzy ich wysłuchali za pośrednictwem mediów, wcale nie mając zamiaru w te słowa się wsłuchiwać. Arcybiskup Jędraszewski najbardziej uciszany jest teraz przez tych, którzy najgłośniej domagają się prawa do wolności słowa i głoszenia własnych prawd.
.Słowa arcybiskupa nie są słowami popularnymi i miłymi dla ucha. I dobrze. Kapłan nie ma mówić po to, żeby było miło. Kapłan ma mówić, tak, by budzić sumienia z letargu. Arcybiskup Jędraszewski robi to wyjątkowo skutecznie.
Marek Kacprzak