Newsletter Wspólny Świat. Inwazja na Ukrainę - "Multilateralizm leży na łożu śmierci"
Zapraszam Państwa do osobistej podróży przez najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia, łącząc informację i naukę, szukając zrozumienia w rzeczywistości współczesnych, globalnych wyzwań.
Dobrej lektury,
Mateusz Krawczyk
Przegląd tygodnia:
Etiopia: Parlament Etiopii przegłosował 15 lutego wcześniejsze zakończenie sześciomiesięcznego stanu wyjątkowego. Środek ten – wprowadzony, gdy siły rebeliantów z TPLF zagroziły Addis Abebie w listopadzie – zapewnił rządowi prawo do zatrzymywania obywateli bez postawienia zarzutów.
Brazylia: Co najmniej 117 osób zginęło w wyniku lawin błotnych zasypujących domy i ulice w Petrópolis, mieście położonym na górzystym terenie na północ od Rio de Janeiro. Katastrofa była ostatnią z serii śmiertelnych powodzi, które od grudnia nawiedziły północno-wschodnią i południową Brazylię.
Liban: Norweska Rada ds. Uchodźców (NRC) ostrzegła, że uchodźcom syryjskim w Libanie grozi eksmisja, ponieważ nie są w stanie płacić czynszu w obliczu zapaści gospodarczej kraju. NRC poinformowała, że otrzymała 56 próśb o pomoc od uchodźców, którym groziła eksmisja w samym styczniu, oraz 800 przypadków eksmisji w 2021 r. Rzeczywiste liczby są prawdopodobnie wyższe.
Mali: Francja wycofuje się z Mali po prawie dekadzie walki z dżihadystami. Francuskie i europejskie operacje będą teraz miały swoją siedzibę w Nigrze. Obecność Francji stała się coraz bardziej niepopularna, a stosunki dyplomatyczne między Paryżem a rządzącą Mali juntą wojskową uległa pogorszeniu.
Madagaskar: Szef Światowego Programu Żywnościowego (WFP), David Beasley, porównał trudną sytuację głodujących na Madagaskarze do „horroru”. Około 14 000 osób osiągnęło już poziom, który WFP definiuje jako piąty: „katastrofa, w której ludzie nie mają już absolutnie nic do jedzenia”, powiedział przedstawiciel organizacji, Moumini Ouedraogo. We wtorek wieczorem w wyspę ma uderzyć Cyklon Emnati. Według tamtejszego departamentu meteorologicznego, w chwili zejścia na ląd porywy wiatru mogą rozpędzać się do 170 kilometrów na godzinę.
„Multilateralizm leży na łożu śmierci”
„Kenia, jak prawie każdy kraj afrykański odzyskał swoją niepodległość w wyniku rozpadu imperiów. Nie my wyznaczaliśmy granice naszego kraju. Zostały one narysowane w stolicach odległych mocarstw kolonialnych, w Londynie, Paryżu i Lizbonie, bez uwzględnienia historycznych i kulturowych granic społecznych. Dziś na pograniczu każdego afrykańskiego kraju żyją nasi współplemieńcy, z którymi łączą nas głębokie więzi historyczne, kulturowe i językowe. Jeśli wybralibyśmy drogę niepodległości motywowaną osiągnięciem jednorodności etnicznej, rasowej lub religijnej, to sprowadzilibyśmy na siebie dekady krwawych wojen. Zamiast tego dążymy do politycznej i prawnej integracji kontynentalnej – powiedział podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ poświęconego Ukrainie Stały Przedstawiciel przy ONZ, Ambasador Kenii Martin Kimani.
Fot: Rada Bezpieczeństwa ONZ
Dalej kontynuował: „Zamiast tworzyć naród, który spogląda w historię z niebezpieczną nostalgia, zdecydowaliśmy się zaakceptować granice, które odziedziczyliśmy. Wybraliśmy przestrzeganie zasad prawa określonych u podwalin Unii Afrykańskiej i Organizacji Narodów Zjednoczonych. Nie dlatego, że narzucone nam granice nas satysfakcjonują, ale dlatego, że chcemy wykuć coś wspanialszego w pokoju. Wiemy, że we wszystkich państwach powstałych z rozpadu imperiów jest wielu ludzi, którzy chcą się zintegrować z mieszkańcami sąsiednich państw. To normalne. W końcu, kto nie chce być złączony wspólnotą losów ze swoimi bliźnimi i wspólnie z nimi budować swoją przyszłość? Jednak Kenia odrzuca osiąganie tego stanu z wykorzystaniem siły i przemocy. Musimy dokończyć proces naszej odbudowy z rozpadu imperiów w sposób, który nie rozpocznie nowej ery dominacji i opresji. Odrzuciliśmy ekspansjonizm motywowany rasowo, etniczne lub kulturowo; odrzucamy go dzisiaj ponownie”.
W mocno sformułowanym oświadczeniu Kimani stwierdził, że multilateralizm leży na łożu śmierci.
Niespodziewany głos wsparcia
Ambasador Martin Kimani, stały przedstawiciel Kenii przy ONZ, przedstawił stanowisko tego kraju w sprawie konfliktu ukraińsko-rosyjskiego podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa w poniedziałek, 21 lutego. Kimani zapewnił, że Kenia zdecydowanie sprzeciwia się podważaniu przez Rosję suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Kimani potępił panującą w ostatnich dziesięcioleciach tendencję potężnych państw, w tym członków Rady Bezpieczeństwa, do łamania prawa międzynarodowego.
Kenia, niestały członek Rady Bezpieczeństwa, wcześniej wstrzymała się od głosowania w sprawie konfliktu między Ukrainą i Rosją. Początkowo, jak wyjaśnił Kimani, Nairobi trzymała się z dala od konfliktu, chcąc pozwolić na debatę i dać „szansę dyplomacji”. Kenia zmieniła swoją politykę po decyzji Władimira Putina o ogłoszeniu niepodległości ukraińskich regionów Doniecka i Ługańska oraz wysłania tam sił zbrojnych celem „utrzymania pokoju”.
W ciągu ostatnich dekad doszło do upodmiotowienia państw Afrykańskich. Dzisiaj, coraz częściej możemy słyszeć wypowiedzi takie jak te Kimaniego, które abstrahując od geopolitycznej perspektywy, przypominają nam o długoterminowych konsekwencjach konfliktów, agresji i wojen.
Jak podkreśla Kimani, Afryka „pamięta konsekwencje dążenia do całkowitego zwycięstwa, która doprowadziło do zimnej wojny”. Jak zauważa to, co Europa doświadczyła jako „zimną wojnę” dla Afryki, było „serią gorących wojen i interwencji, które głęboko zniszczyły nasze marzenia o pokoju, rozwoju i kompetentnym, inkluzywnym rządzie”.
Kimani w Radzie Bezpieczeństwa ONZ wypowiada się reprezentując tych, których głosu często nie słyszymy. Kenia spogląda na trwający konflikt między Ukrainą i Rosją, jako na nową odsłonę zimnej wojny, w której Ukraina stała się polem bitwy między Rosją a Zachodem. Ukraina w perspektywie Kenijczyków jest terenem wojny zastępczej, wojny „gorącej”, tak jak niektóre afrykańskie państwa przed nią.Ambasador Martin Kimani, stały przedstawiciel Kenii przy ONZ, przedstawił stanowisko tego kraju w sprawie konfliktu ukraińsko-rosyjskiego podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa w poniedziałek, 21 lutego. Kimani zapewnił, że Kenia zdecydowanie sprzeciwia się podważaniu przez Rosję suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Kimani potępił panującą w ostatnich dziesięcioleciach tendencję potężnych państw, w tym członków Rady Bezpieczeństwa, do łamania prawa międzynarodowego.
Kenia, niestały członek Rady Bezpieczeństwa, wcześniej wstrzymała się od głosowania w sprawie konfliktu między Ukrainą i Rosją. Początkowo, jak wyjaśnił Kimani, Nairobi trzymała się z dala od konfliktu, chcąc pozwolić na debatę i dać „szansę dyplomacji”. Kenia zmieniła swoją politykę po decyzji Władimira Putina o ogłoszeniu niepodległości ukraińskich regionów Doniecka i Ługańska oraz wysłania tam sił zbrojnych celem „utrzymania pokoju”.
W ciągu ostatnich dekad doszło do upodmiotowienia państw Afrykańskich. Dzisiaj, coraz częściej możemy słyszeć wypowiedzi takie jak te Kimaniego, które abstrahując od geopolitycznej perspektywy, przypominają nam o długoterminowych konsekwencjach konfliktów, agresji i wojen.
Jak podkreśla Kimani, Afryka „pamięta konsekwencje dążenia do całkowitego zwycięstwa, która doprowadziło do zimnej wojny”. Jak zauważa to, co Europa doświadczyła jako „zimną wojnę” dla Afryki, było „serią gorących wojen i interwencji, które głęboko zniszczyły nasze marzenia o pokoju, rozwoju i kompetentnym, inkluzywnym rządzie”.
Kimani w Radzie Bezpieczeństwa ONZ wypowiada się reprezentując tych, których głosu często nie słyszymy. Kenia spogląda na trwający konflikt między Ukrainą i Rosją, jako na nową odsłonę zimnej wojny, w której Ukraina stała się polem bitwy między Rosją a Zachodem. Ukraina w perspektywie Kenijczyków jest terenem wojny zastępczej, wojny „gorącej”, tak jak niektóre afrykańskie państwa przed nią.
Dekolonizacja granic, pamięci i czasu
Kimani wie o czym mówi. Od konferencji berlińskiej (1884–85), do początku XX wieku europejscy kolonizatorzy podzielili Afrykę na strefy wpływów, kolonie. Oddzielili ziemie, mając ograniczoną wiedzę na temat geografii, historii i składu etnicznego Afryki. W wielu krajach afrykańskich znaczna część ich populacji należy do grup podzielonych przez zabory kolonialne. Dobrze ilustrują to słowa brytyjskiego premiera Lorda Salisbury w 1890 r. „Oddawaliśmy sobie nawzajem góry, rzeki i jeziora (…) Tylko przeszkadzały nam małe przeszkody, których nigdy nie wiedzieliśmy: góry, rzeki i jeziora”. 30 lat zajęło ustalenie granicy między Kongo a Ugandą po tym, jak Belgowie dwukrotnie zamulili rzeki.
Podział Afryki przez imperia europejskie miał niszczycielskie skutki społeczne, gospodarcze, polityczne i psychologiczne, których do dzisiaj w pełni nie pojmujemy. Miliony istnień zostało straconych w trakcie odzyskiwania niepodległości i w długich latach postkolonialnych. Afryka, właściwie po dziś dzień, jest kontynentem rywalizacji wielkich mocarstw.
Współcześnie, jak wykazali autorzy, Stelios Michalopoulos i Elias Papaioannou w The Long-Run Effects of the Scramble for Africa te obszary, które zostały podzielone przez kolonizatorów doświadczają większej niestabilności i przemocy niż obszary etniczne, które uniknęły podziału w epoce kolonialnej i są nadal w całości zawarte w jednym współczesnym państwie afrykańskim. Dlatego, kiedy ponownie obserwujemy tak nierozważne i brutalne majstrowanie przy tkance społecznej, kulturowej, historycznej wiemy,że robiąc to, Władimir Putin naraża miliony istnień na dekady cierpień. Dlatego trzeba zrobić wszystko, co możliwe, aby go powstrzymać.
Podcast tygodnia