Karolina Wanda OLSZOWSKA: Turcja - między Rosją a Europą

Turcja - między Rosją a Europą

Photo of Karolina Wanda OLSZOWSKA

Karolina Wanda OLSZOWSKA

Historyk, turkolog. Doktorantka na Wydziale Historycznym UJ oraz Wydziale Filologicznym UJ, koordynatorka Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej w Krakowie.

zobacz inne teksty Autorki

Jeśli Turcja się zaangażuje i popsuje swoje relacje z Rosją, to będzie oczekiwała lepszego traktowania w ramach NATO i respektowania również jej interesów – pisze Karolina Wanda OLSZOWSKA

W ostatnich tygodniach turecka polityka „grania na wielu fortepianach” wystawiona została na próbę. Konflikt między Ukrainą i Rosją oraz na linii Rosja–świat zachodni sprawiają, że Turcja zaangażowana w obydwóch państwach stanęła przed trudnym zadaniem politycznego lawirowania. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan zaproponował nawet, że Ankara może wystąpić w roli mediatora pomiędzy Moskwą i Kijowem. Przyczyną wysunięcia takiej propozycji jest to, że Turcji bardzo zależy na zachowaniu status quo. Potencjalny konflikt z Rosją byłby zaś zaprzeczeniem planów prezydenta Erdoğana, który ma ambicje budowania państwa niezależnego, strategicznie autonomicznego. Jednak to balansowanie dotyczy jedynie Ukrainy i Rosji.

Pamiętajmy, że to wszystko rozgrywa się w znacznie szerszym kontekście: tureckiego członkostwa w NATO, relacji z Chinami czy konfliktów na Bliskim Wschodzie i Kaukazie, w które Turcja jest zaangażowana. Składa się to na skomplikowaną mozaikę wpływów, interesów i relacji. Wyjściem do tych rozważań niech będzie cytat z wypowiedzi İsmeta İnönü, drugiego prezydenta Republiki Turcji:

„Prowadzenie polityki wobec dużych państw jest jak dzielenie łóżka z tygrysem”

.Pytanie o to, czy Moskwa zaatakuje Kijów zadawano sobie w Ankarze od dawna, i to z kilku powodów. Relacje turecko-rosyjskie poprawiły się w 2016 roku i od tego czasu, pomimo licznych sprzecznych interesów, rozwijają się. Zakup rosyjskich systemów rakietowych S-400, który był jednym z głównych czynników ochłodzenia relacji między USA a Turcją, to temat powszechnie znany. Interesy Ankary i Moskwy przecinają się również w strefach wpływów, zarówno w tych, gdzie zaangażowane są militarnie Syria, Libia i Kaukaz, ale również w tych, gdzie w grę wchodzi raczej soft power, jak Bałkany czy Afryka.

Wbrew pozorom nie jest to tylko kwestia zwiększania swojej strefy wpływów, ale tak jak w przypadku Syrii jest to realna forma nacisku na Turcję, szczególnie jeśli chodzi o kolejne fale migracji, lecz również ze względów propagandowych. Przecież po tylu latach zaangażowania militarnego i tak dużych poniesionych stratach prezydent Erdoğan nie może po prostu wycofać się z Syrii. Byłby to wizerunkowy i propagandowy blamaż.

Relacje turecko-rosyjskie to również korzyści ekonomiczne, w końcu do Turcji trafia ok. 1/8 eksportu rosyjskiego uzbrojenia, a Rosjanie stanowią najliczniejszą grupę turystów odwiedzających Turcję. Przez Turcję biegnie gazociąg TürkStream, który minimalizuje możliwości Ukrainy, jeśli chodzi o szantażowanie Rosji zablokowaniem przepływu jej gazu do Europy. Do tego Ankara prowadziła rozmowy z Moskwą dotyczące współpracy przy budowie myśliwców i okrętów podwodnych. Możliwości współdziałania oraz potencjalnych konfliktów jest więc wiele.

Ukraina jest dla Turcji ważnym partnerem, w szczególności gospodarczym. Podczas ostatniej wizyty prezydenta Erdoğana w Kijowie (3 lutego 2022 roku) została podpisana umowa o wolnym handlu. Turcja jest również jednym z największych zagranicznych inwestorów na Ukrainie. Do tego dochodzą umowy w sektorze obronnym. Ukraina zakupiła tureckie bezzałogowe statki powietrzne Bayraktar TB2, które zostały już użyte m.in. podczas wojny w Donbasie, co wywołało szybką reakcję Rosji – wstrzymanie lotów turystycznych do Turcji.

To jednak nie koniec. Pod Kijowem powstać ma fabryka dronów i centrum szkoleniowe dla ich operatorów; oba państwa wspólnie mają produkować ciężkie drony bojowe Bayraktar Akıncı. Strona ukraińska ma być odpowiedzialna za budowanie silników. To spotkanie prezydentów Turcji i Ukrainy również wywołało natychmiastową odpowiedź Moskwy w postaci wznowienia walk w Syrii (po blisko trzech tygodniach przerwy). Nie były to jednak znaczące reperkusje, lecz jedynie preludium do pokazania, że Ankara może dużo stracić, stając po stronie Kijowa.

Należy tutaj zaznaczyć, że Turcja wcale nie opowiedziała się za Ukrainą. Wizyta była zaplanowana wcześniej, z okazji 30-lecia nawiązania relacji, a prezydent Erdoğan, chcąc być mediatorem, zaprosił do Ankary również prezydenta Putina. Ten jednak dyplomatycznie odmówił, uzależniając potencjalny przyjazd od warunków epidemiologicznych oraz odraczając ustalenie terminu do czasu zakończenia olimpiady. Rosja nie traktuje Turcji jako równorzędnego partnera. Ankara jest jej potrzebna m.in. do osłabiania NATO, ale nie z nią chce siadać do stołu negocjacyjnego, szczególnie w tak istotnej sprawie.

Dla Turcji zachowanie dotychczasowej równowagi istotne jest także z innych powodów. Mianowicie zależy jej na zachowaniu podziału wpływów i równowagi sił w basenie Morza Czarnego. W końcu to Turcja na mocy traktatu z Montreux sprawuje kontrolę nad cieśninami Bosfor i Dardanele, ma również interesy na Morzu Czarnym i nie potrzebuje wzrostu roli Moskwy. Tym bardziej że cały czas upomina się o prawa Tatarów Krymskich, udzielając wielu z nich azylu. Jednak obserwując choćby kwestię Ujgurów, należy mieć na uwadze, że w momencie, gdy upominanie się o prawa ludów turkijskich będzie znacząco zagrażać interesom tureckim, to Turcja przestanie być orędownikiem sprawy Tatarów Krymskich. W końcu mają już miejsce deportacje Ujgurów z Turcji do Chin, jednak za pośrednictwem państw trzecich, żeby nie wywoływać zbytniego oburzenia.

W kontekście Turcji warto podkreślić, że jej „gra na wielu fortepianach” nie dotyczy jedynie Kijowa i Moskwy, na potencjalne zachowanie Turcji względem tego konfliktu duży wpływ mają również inni gracze, jak Stany Zjednoczone czy w mniejszym stopniu Chiny.

Turcja od kilku lat szantażuje NATO i Stany Zjednoczone swoim zbliżeniem z Rosją oraz stworzeniem wyłomu w Sojuszu. Możliwości tureckiego manewrowania zostały jednak znacznie ograniczone ze względu na ogromny kryzys gospodarczy, z jakim boryka się Turcja. W końcu inflacja sięgnęła rekordowej granicy 48,7 proc., ceny rosną w bardzo szybkim tempie, a lira cały czas traci w stosunku do dolara. Według ostatnich raportów coraz więcej młodych Turków nie widzi już dla siebie przyszłości w kraju, chce wyjechać. Coraz częściej pojawiają się również informacje, że swoją przyszłość za granicą widzą osoby dobrze wykształcone, w tym lekarze. Najczęściej wskazywaną destynacją są oczywiście Niemcy.

Te wszystkie czynniki sprawiają, że Ankara musi szukać sojuszników w państwach, które są w stanie uratować jej gospodarkę, a w tym wypadku są to jedynie państwa zachodnie. Oczywiście pojawiają się głosy, że może z pomocą przyjdzie kapitał chiński. W końcu w okresie od 2013 r. do 2021 tureccy i chińscy przywódcy spotykali się sześciokrotnie. Turcja pozytywnie odnosi się również do chińskiej inicjatywy nowego Jedwabnego Szlaku. Dwa lata po ogłoszeniu przez Pekin Inicjatywy Pasa i Szlaku Ankara wyszła z własnym projektem rozwoju połączeń infrastrukturalnych w regionie Kaukazu i Azji Środkowej. Jednak pomimo rozwijającej się współpracy ekonomicznej Chiny ze swoim wsparciem gospodarczym nie są i raczej nie będą (przynajmniej w najbliższej przyszłości) alternatywą dla krajów zachodnich. Warto przytoczyć tutaj wielkość tureckiego eksportu – jedynie 2 proc. kierowane jest do Chin, a do państw Unii Europejskiej ponad 40 proc.

Turcja nie ma więc alternatywy gospodarczej innej niż państwa zachodnie. Tylko ich pomoc może poprawić stan tureckiej gospodarki. Inaczej niż w poprzednich latach prezydent Erdoğan prowadzi teraz politykę unikającą konfrontacji, próbuje wręcz załagodzić relacje zarówno z państwami NATO, jak i Bliskiego Wschodu.

Kraj koncentruje się aktualnie na problemach gospodarczych i na przypadających na przyszły rok wyborach. Wydaje się, że jedynym realnym sojusznikiem dla Turcji są państwa NATO. Jeśli w obliczu napięcia w relacjach ukraińsko-rosyjskich opowiedzą się one jednoznacznie po stronie Ukrainy, to Turcja zrobi to samo. Jeśli jednak ta odpowiedź nie będzie jednoznaczna, to Ankara będzie starała się balansować, żeby nie zepsuć relacji z Moskwą. Pozostaje tutaj oczywiście otwarta kwestia tego, czy takie rozwiązanie będzie możliwe, bo Turcja nie będzie chciała zerwać kontaktów również z Ukrainą.

.Lawirowanie Turcji może być odbierane przez Rosję jako opowiedzenie się przeciwko niej (a nie neutralność). Bardzo dużo będzie zależało od postawy Stanów Zjednoczonych oraz innych państw zachodnich. Jeśli wszyscy będą zgodni, to Ankara opowie się po ich stronie. Jednak jeśli Turcja się zaangażuje i popsuje swoje relacje z Rosją, to będzie oczekiwała lepszego traktowania w ramach NATO i respektowania również jej interesów. Niezwykle ważne jest, aby państwa Sojuszu mówiły jednym głosem, a Turcja była częścią tego chóru.

Karolina Wanda Olszowska

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 lutego 2022