Reakcja na działania Putina jest bardziej jednolita niż kiedykolwiek wcześniej w historii
To początek końca imperialnego marzenia Putina – pisze Rasa JUKNEVIČIENĖ
.Na eskalację na granicy rosyjsko-ukraińskiej nie należy patrzeć jedynie przez pryzmat napięcia na linii Moskwa-Kijów.
Rosja nie koncentruje sił w pasie granicznym tylko po to, by wywrzeć presję na Ukrainę; ona wykorzystuje Ukrainę jako narzędzie do eskalacji konfliktu z państwami NATO, Unii Europejskiej, z całym demokratycznym, wolnym światem. W podobnym celu zresztą wykorzystuje również Białoruś, generując tam kryzys. W jakim celu Kreml dokonuje tych działań? Chce w ten sposób przebudować obecnie istniejący system bezpieczeństwa w Europie.
Do tego typu działań Moskwa przygotowuje się od kilkunastu lat. Gdy kierowałam pracami litewskiego ministerstwa obrony w latach 2008–2012, Rosja rozpoczynała modernizację swoich sił zbrojnych i wzmacnianie swoich pozycji przy wschodniej flance NATO – przede wszystkim rozbudowując swoje siły w Obwodzie Kaliningradzkim i Zachodnim Okręgu Wojskowym. W tym samym czasie wiele krajów Paktu Północnoatlantyckiego obniżało swoje wydatki na obronność, gdyż musiały ścinać wydatki budżetowe po kryzysie finansowym lat 2008–2012. Już w tamtym okresie słyszałam od amerykańskich ekspertów, że wzmacniająca się militarnie Rosja będzie próbowała testować NATO, wykorzystując fakt, że państwa Sojuszu nie będą w stanie wypracować wspólnych decyzji. Teraz Putin sięgnął po tę strategię. Zależy mu na tym, by wypchnąć Stany Zjednoczone z Europy. Obecne napięcie na granicy ukraińsko-rosyjskiej to tylko jeden z elementów gry, która ma pozwolić osiągnąć ten cel.
Kreml skutecznie generuje napięcie przygraniczne, jednak należy też pamiętać o naturze całego państwa, którym kieruje Putin. Współczesna Rosja to podręcznikowa autokracja rządzona przez kleptokratyczny reżim. Dla niej przykład odnoszącej sukcesy Ukrainy byłby groźny – bo efektywne przemiany nad Dnieprem dowiodłyby niezbicie, że istnieje alternatywa dla obecnych standardów obowiązujących w Moskwie.
Gdyby Ukraina stała się państwem demokratycznym, otwartym, o wyższym poziomie życia i lepszych zarobkach, to ten przykład działałby na wyobraźnię Rosjan, a dla obecnych włodarzy na Kremlu stałby się bardzo groźny. Właśnie dlatego Putin chce pogrążyć Ukrainę w chaosie i stosuje kolejne działania hybrydowe, które mają temu służyć. Próbuje w ten sposób zablokować Kijowowi wejście na ścieżkę europejskich przemian. Z tego samego powodu blokuje przemiany na Białorusi oraz zatrzymał przemiany w Kazachstanie. I dlatego również tak ważnym partnerem dla Moskwy jest Pekin. Te dwa autorytaryzmy wspólnie chcą stawiać czoła demokracjom, uważając je za słabe.
Demonstracja możliwości militarnych Rosji przy ukraińskiej granicy nie może przysłonić faktu, że pozycja Putina sukcesywnie słabnie. Widać, jak mieszkańcy kolejnych krajów przestają traktować Rosję jako punkt odniesienia. Tak się stało na Litwie, która przecież była częścią Związku Radzieckiego. Ten proces jest też widoczny teraz na Ukrainie, a także na Białorusi.
Zmienia się nastawienie świata do Kremla. Jeszcze kilka lat temu wydawało się niemożliwe, żeby kolejne kraje wysyłały do Kijowa uzbrojenie, tymczasem od początku 2022 r. jesteśmy świadkami takich sytuacji. Reakcja na działania Putina jest bardziej jednolita niż kiedykolwiek wcześniej w historii. Jeszcze kilka lat temu tak spójne stanowisko krajów europejskich nie byłoby możliwe. Do tej pory Rosja miała możliwość dzielenia krajów europejskich, gdyż część z nich była uzależniona od dostaw surowców energetycznych ze Wschodu. To konsekwencja polityki prowadzonej w Europie Zachodniej po upadku Muru Berlińskiego.
Wielu polityków uznało wtedy, że historia się skończyła, więc można budować z Rosją partnerskie stosunki oparte na współpracy gospodarczej. Zapisy o strategicznym partnerstwie z Moskwą znalazły się nawet w konkluzjach szczytu NATO z 2010 r. Teraz to podejście się zmieniło, ale ciągle można spotkać w Europie polityków przekonanych, że można zmienić politykę Putina poprzez dialog.
Konflikt na granicy rosyjsko-ukraińskiej traktuję jako kolejną fazę rozpadu moskiewskiego imperium. Ten proces obserwujemy od XX wieku, gdyż Związek Radziecki rozpadał się etapami. O przyszłości Rosji przesądzą sami Rosjanie. Putin prowadzi wobec nich bardzo agresywną politykę. Jak długo będą to akceptować? Jak zareagują na nią nowe pokolenia? Tym bardziej że powoli w przeszłość odchodzą ropa i gaz, które stanowią fundament dochodów własnych rosyjskiego państwa. Putin to widzi.
.Nie można wykluczyć, że obecne napięcie na granicy jest tego konsekwencją – bo na Kremlu mają pełną świadomość, że to być może jest ostatni moment, kiedy prowadzenie tego typu polityki jest możliwe. Przyglądając się sytuacji na granicy Rosji i Ukrainy, obserwujemy początek końca imperialnego marzenia Putina.
Rasa Juknevičienė