Ukraina nie potrzebuje czołgów. Potrzebuje Patriotów
Rosyjska inwazja prawdopodobnie rozpoczęłaby się od bombardowania, którego celem byłoby wymuszenie szybkiej kapitulacji. Dlatego Ukraina potrzebuje wzmocnienia obrony przeciwlotniczej – pisze Dara MASSICOT
Większość zachodnich dyskusji na temat pomocy Ukrainie w obliczu rosyjskiej przewagi militarnej koncentruje się na taktyce i broni krótkiego zasięgu, które mają wplątać siły inwazyjne w „następny Afganistan” lub „niemal pewne piekło”. Dlatego mówi się na przykład o dostarczeniu większej ilości broni przeciwczołgowej Javelin, rakiet przeciwlotniczych Stinger i uzbrojonych dronów lub szkoleniu ukraińskich sił w zakresie produkcji improwizowanych ładunków wybuchowych. Choć takie działania wiązałyby się z kosztami, to jednak stanowiłyby przeszkodę dla sił rosyjskich. Podejścia te nie uwzględniają jednak decydującej roli, jaką mogą odegrać rosyjskie uderzenia lotnicze i rakietowe typu standoff.
Jeśli Kreml zarządzi zakrojony na szeroką skalę atak na Ukrainę, prawdopodobnie przyjmie on formę wielokierunkowej operacji, rozpoczynającej się od uderzeń lotniczych i rakietowych, które mogą okazać się decydujące na długo przed tym, jak w grę wejdzie obrona krótkiego zasięgu.
Lepiej przyjrzeć się obecnej strategii i doktrynie rosyjskiej armii, siłom, które Rosja zgromadziła w pobliżu Ukrainy, oraz możliwościom, jakie zademonstrowała w ostatnich konfliktach.
Wiele rosyjskich koncepcji operacyjnych kładzie nacisk na krótki i intensywny „początkowy okres wojny”, który może przynieść decydujące efekty nawet przed pełnym zaangażowaniem sił lądowych. Broń dystansowa (bomby, precyzyjne pociski kierowane) jest wykorzystywana przeciwko siłom wroga i infrastrukturze, która służy podtrzymaniu zdolności bojowych i którą stanowią bazy wojskowe, punkty obrony przeciwlotniczej, lotniska, kluczowe węzły transportowe, składy paliwa, punkty dowodzenia i kontroli, elektrownie, a nawet lokalne organizacje informacyjne. Cel jest prosty: zmuszenie rządu przeciwnika do szybkiej kapitulacji.
Rosyjska operacja przeciwko Ukrainie na dużą skalę prawdopodobnie różniłaby się od poprzednich z kilku powodów. Rosyjskie wojsko spędziło ostatnią dekadę na doskonaleniu doktryny, reorganizacji sił i unowocześnianiu swojego arsenału. Nie opiera się już na dużej liczbie słabo wyszkolonych poborowych i źle wyposażonych siłach lądowych, jak to miało miejsce w Czeczenii na przełomie XX i XXI wieku. Jej program modernizacji został zaprojektowany tak, aby uniknąć tego rodzaju zdezorganizowanej, rozproszonej, zdominowanej przez siły lądowe operacji, jaką można było zaobserwować w Gruzji w 2008 roku. Nawet „hybrydowe” wtargnięcia Rosji do Donbasu i na Krym w 2014 roku mogą być w najlepszym razie tylko częściowo poglądowe.
Najbardziej pouczającą ilustracją obecnej taktyki rosyjskiej są prawdopodobnie jawne działania w Syrii. Jednak tamte siły ekspedycyjne były znacznie mniejsze, zaprojektowane jedynie do wspierania operacji, która według Moskwy była operacją antyrebeliancką i antyterrorystyczną. W szczytowym momencie siły rosyjskie w Syrii stanowiły jedynie niewielki ułamek siły uderzeniowej, która dziś jest tymczasowo rozmieszczona w pobliżu Ukrainy.
Zmodernizowane i potężne rosyjskie siły wojskowe, otaczające obecnie Ukrainę z trzech stron, mogą przeprowadzić uderzenia lotnicze i rakietowe, które prawdopodobnie przytłoczyłyby ukraińskie siły powietrzne i obronę przeciwlotniczą oraz poważnie uszkodziłyby obiekty wojskowe i inne.
W szczególności rosyjskie Siły Powietrzno-Kosmiczne (VKS) są zupełnie inne niż dekadę temu. Dysponują nowymi i zmodernizowanymi samolotami, lepszymi radarami, lepszym sprzętem komunikacyjnym i celowniczym. Piloci wylatali więcej godzin i przeszli szkolenie w zakresie bliskiego wsparcia powietrznego i operacji nocnych. I choć mają niewielkie doświadczenie w przelotach przez wrogą obronę powietrzną, 92 proc. pilotów VKS ma doświadczenie bojowe zdobyte niedawno w Syrii. VKS mają również skuteczniejszą broń przeciw np. pociskom Stinger.
Rosja posiada również rakiety precyzyjnego rażenia typu stand-off, które mogą uderzyć w dowolne miejsce na Ukrainie z terytorium Rosji lub z Morza Czarnego. Broń taka jak system rakietowy krótkiego zasięgu SS-26, o zasięgu 250–350 km, jest już prawdopodobnie rozmieszczona w pobliżu Ukrainy. Rosja może uderzyć z jeszcze większej odległości za pomocą rakiet SSC-7 (400–500 km), morskich SS-N-30A Kalibr (ponad 1500 km) lub bombowców strategicznych Kh-555 lub Kh-101 (2000–4000 km).
Przeciwko tej sile uderzeniowej Ukraina może wystąpić jedynie z siłami powietrznymi i systemami obrony powietrznej pochodzącymi z czasów ZSRR, rozmieszczonymi w niewielkiej liczbie obiektów. Rosyjskie uderzenia lotnicze lub rakietowe mogłyby szybko pozbawić je skuteczności bojowej, nawet jeśli nie zostałyby całkowicie zniszczone.
Własne zintegrowane systemy obrony powietrznej VKS towarzyszyłyby wojskom rosyjskim na ziemi, chroniąc je za pomocą systemów obrony powietrznej krótkiego, średniego i dalekiego zasięgu. Rosja mogłaby również przerzucić swój zaawansowany system SA-21 na pewne obszary przygraniczne, aby skomplikować przestrzeń powietrzną wschodniej Ukrainy i powstrzymać lub utrudnić transfer zachodniej broni. Na przykład systemy SA-21 wyposażone w nowy pocisk przechwytujący 40N6 mogą uderzać w cele znajdujące się w odległości do 400 km – a odległość między Kijowem a granicą rosyjską w okolicach Kurska wynosi około 300 km. Takie rozmieszczenie zagroziłoby wojskowym i cywilnym samolotom na obszarach wschodniej Ukrainy i Morza Czarnego (z Krymu).
Jest bardzo mało prawdopodobne, aby sojusznicy Kijowa byli w stanie zapewnić wystarczające wsparcie materiałowe, by zniwelować różnicę między ukraińskim i rosyjskim potencjałem wojskowym w sposób, który powstrzymałby rosyjską agresję w bliższej lub dalszej perspektywie. Rosyjskie pociski czy samoloty mogą po prostu przelecieć nad wieloma rodzajami broni taktycznej lub krótkiego zasięgu, takimi jak Stingery czy systemy Javelin, lub prześcignąć je na ziemi. Niemniej jednak w najbliższym czasie istnieją możliwości wsparcia Kijowa i ograniczenia skutków tych uderzeń.
W nadchodzących tygodniach partnerzy Kijowa mogą pomóc ukraińskiemu wojsku i rządowi w jak najlepszym „przeczekaniu” uderzeń lotniczych i rakietowych, konsultując plany rozproszenia ukraińskiej obrony przeciwlotniczej (jak ostatnio uczyniły zespoły amerykańskie) lub wzmacniając inne kluczowe obiekty, gdyż te miejsca niemal na pewno będą głównymi i wczesnymi celami rosyjskich uderzeń. Partnerzy Ukrainy mogą dzielić się wiedzą o rosyjskiej strategii, aby pomóc Ukrainie w budowie fortyfikacji lub tworzeniu planów dla krytycznych centrów dowodzenia i kontroli lub jednostek wojskowych, a także w wykrywaniu rosyjskich ataków cybernetycznych. Wreszcie sojusznicy Ukrainy mogliby dzielić się w czasie rzeczywistym informacjami wywiadowczymi na temat rosyjskich operacji lotniczych lub startów rakiet. Takie informacje mogą mieć kluczowe znaczenie, gdy liczą się minuty.
Należy również zintensyfikować wysiłki w celu zapewnienia systemów obrony powietrznej krótkiego i średniego zasięgu. W istocie Ukraina poprosiła o pomoc w obronie powietrznej i już rozpoczęła fortyfikowanie krytycznych obiektów przed atakami lotniczymi. Stany Zjednoczone oraz inni sojusznicy i partnerzy rozpoczęli już konsultacje dotyczące dostarczenia na Ukrainę systemów Patriot i izraelskich systemów Iron Dome. Byłyby to systemy obrony powietrznej o charakterze defensywnym i Moskwie trudno byłoby twierdzić, że destabilizują one sytuację w regionie. Nie należy jednak liczyć na taką pomoc w najbliższym czasie. Zatwierdzenie, rozmieszczenie elementów systemu, stworzenie infrastruktury i przeszkolenie lokalnych sił zajęłoby w najlepszym wypadku kilka miesięcy.
.Rosyjska operacja wielokierunkowa na dużą skalę byłaby druzgocąca dla ukraińskiego wojska i narodu, dlatego Ukraina powinna starać się temu zapobiec. Ale można też podjąć kroki w celu zmniejszenia skutków ataków lotniczych i rakietowych. Kijów i jego sojusznicy muszą pilnie podjąć takie kroki.
Dara Massicot
Tekst w jęz. angielskim ukazał się na portalu Defense One [LINK].