Wrocławskie okno na Rzym
Są miasta, które z Kościołem łączą niemalże oficjalne relacje dyplomatyczne, jak Kraków czy Paryż. I są miasta, które łączy z nim coś nie mniej poważnego: duchowy most, budowany przez stulecia rękami ludzi, którzy wierzyli, że piękno jest jedną z dróg prowadzących do Boga. Wrocław niewątpliwie należy do tych drugich – pisze Michał KŁOSOWSKI
.Świt na Ostrowie Tumskim. Wystarczy przejść się wówczas przez tę najstarszą część miasta, gdzie mgła jak dym z kadzidła unosi się nad Odrą, by zrozumieć, że jest to przestrzeń, w której lokalność spotyka się z uniwersalnością, a teraźniejszość z odległą nawet historią. Ten brzeg Odry od wieków bowiem patrzy bardziej na Rzym niż na Berlin czy Kraków. Pulsuje tu głęboka linia tradycji, której źródeł trzeba szukać właśnie w Watykanie i przynależności tej części świata do cywilizacji spod znaku krzyża.
Wrocławska katedra
.Katedra św. Jana Chrzciciela nie należy do najbardziej okazałych w Polsce czy w tej części Europy. Jest jednak znakiem przynależności Wrocławia (i Śląska) do cywilizacji łacińskiej, do uniwersum, które stworzyło Europę taką, jaką obecnie znamy. To też znak wpisania tej ziemi w porządek Rzymu, który przez wieki nadawał rytm całemu kontynentowi.
Nieprzypadkowo w końcu to papieskie bulle decydowały zarówno o losach Europy, jak i Wrocławia; o granicach diecezji, powoływaniu biskupów, pojednaniu, wojnie, a nawet historii Polski. Archidiecezja wrocławska powstała bowiem jako diecezja w roku 1000, podczas zjazdu gnieźnieńskiego, podporządkowana na samym początku metropolii gnieźnieńskiej, najważniejszej jednostce kościelnej w ówczesnym państwie polskim. I choć wkrótce upadła w wyniku reakcji pogańskiej i najazdu Brzetysława I, odbudowana została w połowie XI wieku z inicjatywy Kazimierza Odnowiciela, początkowo z siedzibą poza Wrocławiem, ostatecznie jednak ponownie w mieście. W kolejnych stuleciach rozwijała struktury kościelne, zakony i szkolnictwo na tych ziemiach, a jej terytorium kształtowały zmiany polityczne, zwłaszcza podporządkowanie Czechom (XIV w.) i późniejsze włączenie Śląska do Prus (1740). W 1821 roku papież Pius VII podporządkował diecezję bezpośrednio Stolicy Apostolskiej, a w 1930 Pius XI podniósł ją do rangi archidiecezji i ustanowił metropolią, zdając sobie sprawę z wyjątkowości tego miejsca.
Po II wojnie światowej rozpoczęto jej reorganizację na ziemiach przyłączonych do Polski, a kolejne reformy terytorialne przeprowadzali papieże Paweł VI (1972) i Jan Paweł II (1992, 2004). Nieprzypadkowo też właśnie tu, a nie gdzie indziej, duchowość rzymska zapuściła korzenie tak głęboko, że przetrwały one zarówno pogańskie retorsje, reformacje, pruski kulturkampf i powojenne migracje. Kościół rzymskokatolicki, a zwłaszcza jego katedra to ciągłość w barwach witraży, w ciężarze cegły, w chłodzie kamienia, w śladach po zniszczeniach i odbudowach, które przypominają, że sakralna architektura wciąż stawia opór czasowi i wszystkiemu, co chce wywrócić porządek, by zastąpić go chaosem.
Sacrum i profanum
.Filozof Romano Guardini pisał, że architektura sakralna jest „uprzestrzennioną modlitwą”, formą duchowości, która potrafi przybrać ciało i trwać dłużej niż ludzkie pokolenia. Tak też jest z pierwszym z wrocławskich kościołów, odbudowywanym po zniszczeniach, a mimo to wiernym swojemu pierwszemu gestowi ku niebu, będącym sposobem istnienia wspólnoty, wywodzącym się właśnie znad Morza Śródziemnego. Mało kto zdaje sobie sprawę, jak wiele wrocławskich skarbów sztuki sakralnej ma swoje korzenie właśnie w Rzymie. To tam wytwarzano relikwiarze, które później trafiały na Śląsk, prowadzone przez kupców, pielgrzymów i duchownych od czasu, kiedy Cyryl i Metody dotarli na Morawy. To stamtąd przyjeżdżały rzeźby i obrazy, których styl zdradza włoskie pochodzenie: żywy ruch dłuta, dramatyzm światłocienia, zmysłowa delikatność twarzy świętych w kontrze do monumentalizmu i statyczności Wschodu. Choć i jego tu nie brak, również dzięki ostatnim migracjom do stolicy Dolnego Śląska.
Tu, długo na końcu europejskiego Zachodu, wrocławianie przez wieki patrzyli na te dzieła jak na zaproszenie do świata, który był większy niż ich własne miasto. A jednocześnie jakoś bliższy, bardziej osobisty, bo uświęcony. Relikwie sprowadzane z Rzymu były zaś dla Wrocławia tym, czym w dyplomacji są traktaty: potwierdzeniem przynależności, pieczęcią, symboliczną nicią łączącą peryferie z centrum chrześcijańskiego świata. W ich obecności zawierała się obietnica: że nawet jeśli zmieniają się granice, języki i imperia, to duchowe dziedzictwo pozostaje nienaruszalne. Spacerując po Ostrowie Tumskim, łatwo zauważyć, że wiele elementów miejscowej architektury sakralnej nosi znamiona inspiracji włoskimi mistrzami, a czasem może po prostu tęsknoty za tym, co południowe, światłe, pełne harmonii i radości.
Wrocławscy budowniczowie potrafili też łączyć gotycką strzelistość z renesansowym umiarem, a barokową zmysłowość z powagą północnej Europy. To tak, jakby sama przestrzeń domagała się dialogu między północą a południem, między surowością a ekstazą, ascetyczną ciszą a radością włoskich ołtarzy, sacrum a profanum.
Włoskie wpływy były we Wrocławiu zawsze czymś więcej niż dekoracją. Były wyznaniem wiary w porządek, w sens historii, w piękno jako drogę do transcendencji. Można powiedzieć, że dzięki nim Wrocław nie tylko patrzył na Rzym, ale się do niego zbliżał. Dlatego też, kiedy Europa znów prowadzi spór o własną duszę – spór fundamentalny, w którym miesza się zmęczenie sekularyzmem, lęk przed bylejakością kulturową i pragnienie powrotu do źródeł – Ostrów Tumski i ten duchowy brzeg stolicy Dolnego Śląska wydają się miejscem szczególnie symbolicznym. Pokazują bowiem, że tradycja to nie tyle więzy, ile wolność: zakorzenienia, uczestnictwa w czymś większym niż jednostkowe życie, wolność dialogu z przeszłością, która nie znika, tylko zmienia formę.
.Może właśnie dlatego warto czasem o świcie stanąć na którymś z wrocławskich mostów, spojrzeć na katedrę odbitą w wodzie i pomyśleć, że Rzym nie jest tylko kierunkiem podróży, ale także kierunkiem myślenia; pewnym sposobem widzenia świata, w którym piękno, miłość i nadzieja, a także wiara oraz rozum nie są wrogami, lecz współpracownikami. Wrocław jest tego jednym z najpiękniejszych dowodów.





