Paulina MATYSIAK: SLAPP-y a sprawa polska

SLAPP-y a sprawa polska

Photo of Paulina MATYSIAK

Paulina MATYSIAK

Filolożka i filozofka. Posłanka na Sejm IX i X kadencji. Przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Walki z Wykluczeniem Transportowym. Autorka felietonów "Pisane lewą ręką", które ukazują się w każdą sobotę we "Wszystko co Najważniejsze".

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autorki

SLAPP-y są znane na całym świecie. Stosują je potężne korporacje, ale i znane osoby (słynna sprawa Streisand v. Adelman). Ale stosowanie ich w Polsce uważam za szczególnie perfidne. Ta strategia żeruje bowiem na jednym z największych problemów polskiego sądownictwa, jednocześnie go pogłębiając: to przewlekłość procesów sądowych – pisze Paulina MATYSIAK

.Są takie firmy, które chętnie pozywają tych, którzy interesują się ich poczynaniami, którzy chcą pewne sprawy doprowadzić do końca i wyjaśnić. Którzy niewygodne dla korporacji sprawy nagłaśniają, nie pozwalają o pewnych tematach zapomnieć, przypominają o problemach do rozwiązania.

Taka praktyka celowych pozwów ma swoją nazwę. To SLAPP (ang. Strategic Lawsuit Against Public Participation – strategiczne powództwo tłumiące debatę publiczną). To metoda firm i korporacji na zastraszanie i uciszanie tych wszystkich, którzy informują o nieprawidłowościach, działaniach niezgodnych z prawem lub interesem publicznym. Wielkie firmy dysponujące pieniędzmi i działami prawnymi chcą w ten sposób wywołać efekt mrożący, zmuszając aktywistów i sygnalistów do uczestniczenia w procesach, marnowania na nie czasu i pieniędzy.

SLAPP-y stosuje się nawet w sytuacji, gdy nie ma perspektyw na wygranie procesu. Podstawowym celem nie jest bowiem to, żeby wygrać, tylko to, żeby ten proces się toczył i angażował przeciwnika. Inaczej rzecz ujmując – chodzi o to, żeby króliczka gonić, a nie o to, żeby go złapać.

SLAPP-y są znane na całym świecie. Stosują je potężne korporacje, ale i znane osoby (słynna sprawa Streisand v. Adelman). Ale stosowanie ich w Polsce uważam za szczególnie perfidne. Ta strategia żeruje bowiem na jednym z największych problemów polskiego sądownictwa, jednocześnie go pogłębiając: to przewlekłość procesów sądowych. Zapewne każda firma dwa razy zastanowiłaby się, gdyby po zgłoszeniu pozwu musiała kilka tygodni później rozpoczynać sprawę. Jednak w naszych realiach między medialnymi zapowiedziami, że się kogoś pozwie, a pierwszą rozprawą mijają długie miesiące. Podobnie wygląda kwestia długiej przerwy między jedną a kolejną rozprawą. Wystarczający czas, żeby wszyscy, którzy nie są bezpośrednio zainteresowani, dawno zapomnieli, o co w ogóle chodziło. Jednocześnie każda taka sztuczna rozprawa zajmuje sądowi termin, który mógłby zająć ktoś, kto ma prawdziwą sprawę w sądzie. Politycy zajmują się sporami o Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, neo- i paleosędziów, a tymczasem dla zwykłego Polaka to jest największy problem z sądownictwem.

W kwietniu tego roku w życie weszła unijna dyrektywa antyslappowa, która właśnie odpowiada na zjawisko pozywania aktywistów, działaczy, dziennikarzy za krytykę władzy i pokazywanie jej nadużyć (zarówno jeśli chodzi o władzę w wydaniu rządowym, jak i korporacyjnym). Polska ma dwa lata na jej implementację do swojego systemu prawnego.

Organizacje pozarządowe, aktywiści, dziennikarze, naukowcy podkreślają, że potrzebna jest ambitna rewizja polskiego prawa, by problemem SLAPP-ów realnie się zająć. Samo wdrożenie unijnej dyrektywy to tylko minimum i początek drogi.

Ktoś może powiedzieć: a co mnie to obchodzi? Co do tego mam? Musicie – to zmieniajcie kodeksy. Tylko to nie o prawo chodzi, ale o wolność. SLAPP-y podważają nasze prawa do wolności wypowiedzi i informacji. Bo każdy z nas ma prawo wolności opinii i jej wyrażania: możemy poszukiwać, otrzymywać i rozpowszechniać informacje i poglądy wszelkimi środkami. Wolność informacji to prawo obywateli do dostępu do informacji leżących w interesie publicznym, jeżeli są one w posiadaniu państwa. Częścią tych informacji państwo samo się dzieli ze swoimi obywatelami, informując o swojej działalności, prowadzonej polityce i budżecie, drugą część obywatele, aktywiści, organizacje pozarządowe muszą wyciągać, dopytując, składając zapytania czy wnioski o udzielenie informacji bądź po prostu o dostęp do dokumentów.

SLAPP właśnie takim wolnościom zagraża. Duży podmiot mówi obywatelowi: nie interesuj się, daj sobie spokój, po co ci to. I część być może odpuści: bo nie ma czasu, bo nie ma pieniędzy, bo nie ma wsparcia (prawnego, instytucjonalnego, a czasem nawet emocjonalnego). Na pierwszy rzut oka to przecież walka Dawida z Goliatem. Ale pamiętajmy, jak to starotestamentowe starcie się skończyło. I jakie jest nasze zadanie. Jako społeczeństwo musimy stanąć po tej stronie, która potrzebuje naszego wsparcia i instytucjonalnej ochrony państwa.

SLAPP-y to nie tylko narzędzie do uciszania jednostek – to test na dojrzałość społeczeństwa obywatelskiego i zdolność państwa do zagwarantowania każdemu podstawowych wolności. Jeśli dziś damy się zastraszyć pozwami, to jutro strach będzie zadać komukolwiek nawet najprostsze pytanie. Wolność słowa stanie się wtedy wyłącznie pustym frazesem.

***

.Kończąc pracę nad tym felietonem, dowiedziałam się, że Newag złożył pozew przeciwko mnie w Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu. Jak Państwo wiedzą, koleją jeździć lubię, w Nowym Sączu nigdy nie byłam, a teraz będę miała okazję to miasto odwiedzić. Mam tylko nadzieję, że w czasie przejazdu pociąg nie stanie w środku pola z powodu jakiejś tajemniczej awarii.

Paulina Matysiak

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 grudnia 2024