Andrew Michta przedstawia prawdziwy powód ataku na Ukrainę

W Stanach Zjednoczonych cały czas trwa debata na temat tego, kto ponosi ostateczną odpowiedzialność za konflikt. Koniec wojny rosyjsko-ukraińskiej, który zdaniem wielu jest coraz bliżej, tym bardziej wzmaga te dyskusje. Jakie jest prawdziwy powód tego konfliktu – takie pytanie zadaje też Andrew Michta w swoim artykule.
Odpowiedzialność za inwazję i rzeź ponosi jednoznacznie prezydent Rosji Władimir Putin
.Politolog zaznacza, że prezydent USA Donald Trump wielokrotnie twierdził, że wojna wybuchła głównie z powodu niekompetencji demokratycznej administracji Joe Bidena. Z kolei inni twierdzili, że Stany Zjednoczone jako ogół ponoszą ostateczną odpowiedzialność za inwazję Rosji na Ukrainę. Powodem ma być rzekome złamanie obietnicy złożonej Moskwie w ostatnich miesiącach zimnej wojny, że jeśli Sowieci zgodzą się na zjednoczenie Niemiec, NATO nie będzie obecne w żadnym kraju na wschód od niemieckiej granicy.
Andrew Michta przypomina, jednak że zgodnie z tą logiką nawet pierwsza runda rozszerzenia NATO w 1999 r., która wprowadziła do Sojuszu Polskę, Czechy i Węgry, powinna być postrzegana jako przyczyna późniejszej dewastacji wywołanej przez Rosję na Ukrainie. „Ostatnio akademicy o nienagannych kwalifikacjach powtarzają ten argument w wykładach i podcastach, a wiele publicznych debat na temat wojny na Ukrainie wydaje się coraz bardziej oderwanych od rzeczywistości” – zaznacza, opisując prawdziwy powód wojny za naszą wschodnią granicą.
Odpowiedzialność za inwazję i rzeź ponosi jednoznacznie prezydent Rosji Władimir Putin, a ten prosty fakt powinien być punktem wyjścia dla każdej racjonalnej ścieżki do zakończenia konfliktu.
„Oto fakty” – pisze Andrew Michta, politolog i autor Wszystko co Najważniejsze. „W 1991 roku Związek Radziecki przegrał zimną wojnę, ponieważ nie mógł już konkurować ani w sferze gospodarczej, politycznej, ani militarnej. Imperium Lenina-Stalina po prostu implodowało, zapadając się pod własnym ciężarem, rozdarte przez te same sprzeczności, które według marksistowskich ideologów miały być ostatecznym upadkiem Zachodu’ – opisuje.
Zachód zwyciężył i w ten sposób był w stanie kształtować porządek po zimnej wojnie w sposób sprzyjający jego interesom i priorytetom.
W jego ocenie nie ma nic niestosownego i niemoralnego w tym, że to zwycięzcy dyktowali później warunki. Gdyby to Moskwa zwyciężyła zimną wojnę, to teraz Rosjanie rościliby sobie prawo do zrobienia tego samego, czyli ukształtowania porządku po zimnej wojnie zgodnie ze swoimi interesami i priorytetami.
Oczywiście, jedną z kluczowych różnic w 1999 r. i później w porównaniu do takiego domniemanego scenariusza zwycięstwa Związku Radzieckiego było to, że rozszerzenie NATO odzwierciedlało życzenia i pragnienia narodów ostatecznie wyzwolonych spod radzieckiego jarzma.
To co wydarzyło się po zimnej wojnie, nie było podstępnym spiskiem USA mającym na celu zdradę prezydenta Rosji Borysa Jelcyna i jego następców, ale prostą konsekwencją porażki Związku Radzieckiego. Zwycięstwo w wojnie ma swoje konsekwencje — tak zawsze wyglądał realizm w sprawach międzynarodowych. „I logikę tego doskonale rozumieli Jelcyn i Putin, pomimo faktu, że ten drugi później opłakiwał rozpad imperium radzieckiego jako największą tragedię geopolityczną XX wieku. Po 1991 r. Stany Zjednoczone skorzystały ze swojej prerogatywy zwycięzcy, wspólnie ze swoimi demokratycznymi sojusznikami, aby ustrukturyzować przestrzeń postsowiecką w Europie Środkowej i krajach bałtyckich w sposób, który ustabilizowałby region i służył interesom Stanów Zjednoczonych i ich europejskich sojuszników” – dodaje Andrew MICHTA.
„Co zatem tłumaczy dzisiejsze załamywanie rąk nad rzekomą odpowiedzialnością Zachodu za wywołanie rosyjskiej inwazji na Ukrainę? Przyznam, że Zachód jest częściowo odpowiedzialny za to, co się stało, ale nie z powodów, które sugeruje obecnie preferowana narracja. Zachód jest odpowiedzialny nie dlatego, że starał się zdefiniować na nowo architekturę bezpieczeństwa historycznej strefy miażdżenia Europy w sposób sprzyjający jego interesom oraz stabilności i bezpieczeństwu regionu, ale raczej dlatego, że nie podjął drugiego fundamentalnego kroku: Zachód nie wsparł nowej architektury bezpieczeństwa twardą siłą: – zaznacza politolog.
Autor uważa, że w przeciwieństwie do sytuacji po II wojnie światowej, kiedy Stany Zjednoczone wniosły ogromną siłę, aby ustabilizować i odbudować Europę oraz powstrzymać wszelkie próby radzieckiej agresji na wolny świat, powojennemu rozwiązaniu towarzyszył oszałamiający stopień rozbrojenia całego Zachodu.
Co więcej, rozszerzenie NATO traktowano jako ćwiczenie polityczne, podczas gdy tłum „końca historii” skręcał w lewo, realizując swój neoliberalny globalny program gospodarczy. A podczas gdy Europa rozbrajała się szybko i na dużą skalę, Stany Zjednoczone rozpoczęły globalną wojnę z terroryzmem po atakach z 11 września, wydając biliony dolarów na projekty budowy demokracji i narodu, które miały praktycznie zerowe szanse na powodzenie.
„Jeśli Zachód jest odpowiedzialny za rosyjską inwazję na Ukrainę, to nie z powodów, które teraz wysuwają jego krytycy, tj. z powodu jego rzekomo agresywnego zachowania, ale z powodu jego niezdolności do zrozumienia podstaw polityki siły, gdy pływał w ideologicznej zupie własnej roboty, która nie miała nic wspólnego z tym, jak naprawdę działa świat” – zaznacza Andrew Michta, opisując prawdziwy powód ataku na Ukrainę.
Prawdziwy powód, dla którego Europa powinna się zbroić
.Może być, ale to za mało – te słowa najlepiej podsumowują nadzwyczajny szczyt europejski, który odbył się w stolicy Wielkiej Brytanii. W przeciwieństwie do francuskich wysiłków sprzed dwóch tygodni nie zakończył się on fiaskiem. Największą wpadką był brak zaproszenia na spotkanie Estonii, Łotwy i Litwy. Kraje, które przez cały czas miały rację co do Rosji, a teraz znalazły się na pierwszej linii ognia, są wściekłe z powodu tego wykluczenia (za które jedni zwalają winę na drugich, a wszyscy zasłaniają się wymówkami rodem z podstawówki).
Przywódcy państw bałtyckich przynajmniej jako pierwsi otrzymali streszczenie omawianych kwestii. Keir Starmer przedstawił im swój czteroetapowy plan pokojowy, niejako przeciwstawiając się amerykańskim próbom bezpośredniego porozumienia się z Rosją z pominięciem Ukraińców i byłych europejskich sojuszników Ameryki.
Strategia ta wygląda obiecująco. Jej kluczowym elementem jest zwiększenie funduszy i dostaw broni dla Ukrainy, co da jej przewagę militarną i przysporzy kłopotów Putinowi. Gdyby Europejczycy od początku okazali hojność i zdecydowanie, wojna byłaby już zakończona.
Mniej jasne jest, w jakim stopniu „koalicja chętnych” – składająca się nie tylko z państw europejskich – wspomoże obronę Ukrainy po zawieszeniu broni. Bez przytłaczającego potencjału bojowego Stanów Zjednoczonych innym krajom brakuje siły militarnej, aby wesprzeć ją jak należy. To oznacza postawienie przede wszystkim na odstraszanie. Plan, który wkrótce zostanie wdrożony, został opracowany przez ekspertów lotnictwa wojskowego. Ma na celu przekonanie rządów europejskich do zaangażowania swoich sił powietrznych w obronę zachodnich i południowych części Ukrainy przed rosyjskimi atakami rakietowymi. Połączenie sił powietrznych, pocisków dalekiego zasięgu i artylerii oraz niezłomnej gotowości polityków do użycia tego arsenału, jeśli zajdzie taka potrzeba, może zniechęcić Władimira Putina do sięgnięcia po dokładkę.
Niesie to jednak ogromne ryzyko. Jeśli gwarancje okażą się puste, zginie nie tylko Ukraina, ale także wiarygodność całej Europy. Jakiekolwiek wsparcie ze strony USA, które pomogłoby nam temu zapobiec, będzie bardzo mile widziane, ale w obecnym klimacie raczej trudno na nie liczyć. Wroga retoryka administracji Donalda Trumpa niepokoi europejskich przywódców – martwią się, że będą zmuszeni traktować Stany Zjednoczone jako przeciwnika, a nie sojusznika.
Nawet w najlepszym przypadku budowa silnego potencjału obronnego i skutecznych form odstraszania oznaczać będzie ogromne wydatki. Cieszy zatem postawa Rachel Reeves, która poprosiła swoich polityków o przyjrzenie się koncepcji Banku Obronnego. Pomysł ten – pierwotnie przedstawiony przez polskiego urzędnika kilka miesięcy temu – ma na celu zmobilizowanie co najmniej 100 miliardów funtów na obronność za pośrednictwem publicznego banku zasilanego z funduszy krajów spoza UE, takich jak Wielka Brytania czy Norwegia. Istnieje szansa, że projekt banku zdoła uniknąć ugrzęźnięcia w bagnie niekończących się sporów i niezdecydowania Europy.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/edward-lucas-czas-wojny-nie-paplaniny-europejczycy/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB