
Nowy Bank Zbrojeniowy. Pomysł szybkiego zwiększenia naszego bezpieczeństwa
Czy Donald Trump poszedłby na wojnę w obronie Europy? Czy europejscy członkowie NATO są w stanie odstraszyć Rosję bez Amerykanów? Czy Putin zatrzyma się na Ukrainie? Realna odpowiedź na każde z tych pytań brzmi: „nie”. Jeśli więc nie podejmiemy natychmiastowych działań, katastrofa czeka zarówno naszych sojuszników na kontynencie, jak i nas, Brytyjczyków – pisze Edward LUCAS
.Najnowsza, pospiesznie wydana analiza duńskiego wywiadu wojskowego, oparta na wspomnianych trzech założeniach, przewiduje, że Rosja może zaatakować kolejnego sąsiada w ciągu sześciu miesięcy od zawieszenia broni w Ukrainie. W ciągu dwóch lat stałaby się realnym zagrożeniem dla krajów NATO w regionie Bałtyku. W pięć lat mogłaby rozpętać „pełnoskalową wojnę” w Europie.
W obecnym układzie Rosja wygrywa. Europejskie armie dysponują zaawansowanymi technologicznie systemami uzbrojenia, ale bez wsparcia Stanów Zjednoczonych brakuje im ludzi, zaplecza logistycznego i amunicji. Szczególnie skandaliczne jest zubożenie brytyjskich sił zbrojnych. H.R. McMaster, błyskotliwy generał i doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego w latach 2017–2018, powiedział mi w zeszłym tygodniu, że na widok brytyjskiej armii „chce mu się płakać”. Jest profesjonalna i sprawna, ale zdecydowanie za mała. „Nie ma dziś wydolności niezbędnej do prowadzenia operacji na dużą skalę”. Bez Ameryki skumulowana potęga militarna Europy nie jest w stanie nawet wymusić zawieszenia broni w Ukrainie, a co dopiero zapewnić skuteczną obronę.
.Europejskie kraje muszą więc zwiększyć wydatki wojskowe, by zatrzymać machinę wojenną Putina. Państwa frontowe – Polska i kraje bałtyckie – rozumieją to doskonale. Zwiększają budżety obronne do 4 proc. PKB i więcej – do poziomów, jakich nie widziano od lat 80. Kraje skandynawskie, zwłaszcza Finlandia, również dokonują dużych poświęceń. Tymczasem resztę Europy paraliżuje strach przed stanem finansów publicznych. Francja i Włochy są pogrążone w długach. Niemcy tkwią w pułapce „hamulca zadłużenia”, który drastycznie ogranicza możliwość zaciągania nowych zobowiązań. Wielka Brytania nominalnie wydaje 2,3 proc. PKB na obronność, ale ogromną część tej kwoty pochłaniają nowe głowice nuklearne i utrzymanie starego arsenału odstraszania.
Krótko mówiąc, podatnicy nie chcą płacić więcej, a wyborcy karzą polityków za cięcia w usługach publicznych. Ale musimy skądś wziąć pieniądze.
Podczas środowego spotkania przedstawicieli NATO Amerykański sekretarz obrony Pete Hegseth dał jasno do zrozumienia, że jeśli chodzi o konwencjonalną obronę, Europa jest zdana na siebie. Dlatego wspólnie z kilkoma osobami opracowujemy plan, który pozwoli zgromadzić 100 miliardów funtów (lub więcej) na obronność. Roboczo nazywamy go Bankiem Zbrojeniowym. Jego model opiera się na Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR), instytucji państwowej, która udzieliła ponad 180 miliardów funtów kredytów w sektorze publicznym i prywatnym w Europie Wschodniej.
.Właścicielem naszego banku byłaby koalicja kilkunastu krajów gotowych działać szybciej i skuteczniej. Państwa te subskrybowałyby kapitał banku – powiedzmy 100 miliardów euro – ale faktycznie wpłaciłyby tylko jedną dziesiątą tej kwoty. Dzięki wysokiemu ratingowi kredytowemu bank mógłby tanio i długoterminowo pozyskiwać fundusze na rynkach finansowych, zwiększając wydolność do ponad 100 miliardów euro. Każde euro z budżetu państwa zamieniłoby się w dziesięć dostępnych do pożyczenia.
Założycielami banku są Guy de Selliers, angielsko-belgijski finansista, który pomógł stworzyć EBOR, oraz generał sir Nick Carter, były szef sztabu obrony Wielkiej Brytanii. Naszym celem jest szybkie, tymczasowe i skuteczne rozwiązanie kryzysu obronnego.
Bank udzielałby dwóch rodzajów pożyczek: rządom krajów członkowskich, by mogły natychmiast składać zamówienia na amunicję i sprzęt wojskowy, oraz firmom zbrojeniowym, by mogły zwiększyć moce produkcyjne – jest to obecnie wąskie gardło. Instytucjonalni inwestorzy unikają finansowania obronności z (absurdalnie nadętych) powodów etycznych. Pożyczkodawcy uważają produkcję broni za ryzykowną politycznie – co się stanie, jeśli rząd anuluje zamówienie? Mniejsze firmy mają największe trudności z zaciągnięciem pożyczki. Kevin Craven z organizacji branżowej ADS ubolewa nad brakiem „siły finansowej”.
Dzięki specjalizacji w inwestycjach obronnych Bank Zbrojeniowy zdobędzie wiedzę i wpływy, jakich nie mają inni pożyczkodawcy. Kredyty mogłyby być wyłączone z unijnych reguł zadłużeniowych. Jeśli rząd odwoła zamówienie, to on – a nie producent – będzie zobowiązany do spłaty kredytu. Kolejna zaleta: bank mógłby wymusić lepsze praktyki zamówień publicznych na europejskim, skostniałym i egoistycznym sektorze obronnym, zwiększając efektywność i interoperacyjność. Czy to zadziała? Reakcje są obiecujące. Polski minister spraw zagranicznych Radek Sikorski publicznie poparł nasz projekt. Jego kraj będzie przewodniczyć Radzie UE przez najbliższe sześć miesięcy. Pozytywne sygnały płyną także z Komisji Europejskiej.
.Nasza inicjatywa nie jest jedyna. Europejski Bank Inwestycyjny, wewnętrzna instytucja kredytowa UE, podwoił w tym roku pożyczki na obronność. Ale nadal mówimy o zaledwie 2 miliardach euro – kropli w morzu wobec 20-bilionowej gospodarki Europy. Potrzebujemy setki razy więcej, niż obecnie jest wydawane. Unia Europejska ma swój niewielki budżet obronny, ale projekty prowadzone przez Brukselę są wetowane przez państwa takie jak Węgry czy Słowacja, które pozostają pod wpływem Kremla. Nasza koalicja mogłaby obejmować również kraje spoza UE – Wielką Brytanię i bogatą Norwegię.
Chcemy zacząć szybko i równie szybko zakończyć. EBOR powstał w mniej niż rok – na fali euforii po upadku komunizmu. Dziś strach powinien działać równie mobilizująco. Gdy kryzys obronny minie, państwa będą mogły wrócić do tradycyjnego finansowania zbrojeń. W ciągu maksymalnie 15 lat bank przestanie udzielać pożyczek i powoli się rozwiąże.
Owszem, pożyczki trzeba będzie kiedyś spłacić. Ale jest to niewielka cena w porównaniu z kosztem kapitulacji.