"Bez-wybory" na Białorusi. Łukaszenka zmierza po 7 kadencję

26 stycznia na Białorusi odbędzie się zorganizowane przez reżim głosowanie (tzw. bez-wybory), w którym rządzący od 31 lat Alaksandr Łukaszenka zamierza sięgnąć po siódmą kadencję rządów. Opozycja nazywa to głosowanie „bez-wyborami” – bo nie ma w nim realnych oponentów ani szans na demokratyczny proces.
Opozycyjnych kandydatów nie ma w ogóle
.Formalnie do walki o urząd prezydenta ma stanąć pięcioro kandydatów, jednak wszyscy oprócz niezmiennego od trzech dekad lidera pełnią w nich funkcję formalną. Wśród „kandydatów” są liderzy proreżimowych partii oraz Hanna Kanapacka, była członkini opozycyjnej (zlikwidowanej już) Zjednoczonej Partii Obywatelskiej (AHP).
„Ta kampania elektoralna jest anormalna i wyjątkowa nawet dla Białorusi, gdzie do wyborów zawsze były zastrzeżenia. Jednak, mimo wszystko, w poprzednich kampaniach brali udział kandydaci opozycji i chociaż nie mieli oni szansy na wygraną, to przynajmniej w trakcie kampanii można było usłyszeć alternatywne opinie i programy” – ocenił w rozmowie z Alaksandr Kłaskouski, analityk związany z działającym na emigracji niezależnym portalem Pozirk.
„Teraz opozycyjnych kandydatów nie ma w ogóle. W ostatnich latach – na falach represji po sfałszowanych wyborach w 2020 r. całkowicie zlikwidowano wszystkie partie opozycyjne i organizacje społeczne. To samo spotkało niezależne media” – przypomniał rozmówca.
„Te tzw. bez-wybory odbywają się jak operacja specjalna. Przestrzeni dla alternatywnych wobec reżimu sił nie ma, za to trwają szkolenia policji i wojsk wewnętrznych, które mają przygotowywać się na ewentualne zakłócenia procesu wyborczego w komisjach” – zauważył Kłaskouski.
Właśnie dlatego, jak dodał, „zewnętrznie te bez-wybory będą przebiegać gładko”. „Nie można sobie wyobrazić, że dojdzie do jakichkolwiek protestów czy innych przejawów sprzeciwu społecznego. Przewidziane są też kary za fotografowanie kart wyborczych, bo w 2020 r. takie zdjęcia wykorzystano w ramach alternatywnego liczenia głosów. Jego wyniki wskazywały na to, że Łukaszenka przegrał wybory ze swoją oponentką Swiatłaną Cichanouską (dzisiejszą liderką opozycji na emigracji)” – dodał.
Zgodnie z białoruskim prawem wyborczym głosowanie przedterminowe zaczęło się na kilka dni przed głównym dniem głosowania, a media reżimowe raportują o niezwykłej aktywności obywateli, którzy „uzyskali odporność na destrukcyjne wpływy” i „są zgodni co do kierunku, w którym powinien pójść kraj”.
„To plebiscyt jednego kandydata i myślę, że aby potwierdzić ten propagandowy przekaz, że społeczeństwo otrząsnęło się z błędów 2020 r., często powtarzanego przez Łukaszenkę – ten kandydat zdobędzie wynik na poziomie 85-90 proc.” – prognozuje Kłaskouski.
Co oznaczają kolejne bez-wybory na Białorusi?
.W 2020 r., pomimo wyeliminowania poprzez aresztowania i sfingowane sprawy karne głównych pretendentów po stronie opozycji – Siarhieja Cichanouskiego i Wiktara Babaryki (dzisiaj odsiadują wyroki), wybory stały się okazją do zademonstrowania masowego protestu przeciwko Łukaszence.
Pięć lat temu białoruski lider, zdaniem ekspertów – nie doceniając skali niezadowolenia społecznego, dopuścił do wyborów Swiatłanę Cichanouską. Propaganda nazywała ją „kurą domową” i „kotletową wróżką”, próbując ośmieszać w oczach wyborców. Pomimo tego, według opozycji i niezależnych podliczeń (realne wyniki nigdy nie były ujawnione), to właśnie Cichanouska wygrała wybory, a po tym, gdy Łukaszenka został ogłoszony zwycięzcą z wynikiem 81 proc., Białorusini masowo wyszli na ulicę.
Brutalne tłumienie protestów i gwałtowne fale represji politycznych, które były bezprecedensowe nawet dla Białorusi, doprowadziły do zniszczenia lub emigracji opozycji politycznej, mediów, organizacji i aktywistów społecznych, a do więzień wpędziły tysiące ludzi. Po pięciu latach, jak informują obrońcy praw człowieka, represje stale trwają, a w więzieniach „za politykę” przebywa obecnie 1256 osób (co jednak nie jest pełną liczbą).
Po kampanii i brutalnych represjach 2020 r. kraje zachodnie podjęły decyzję o nieuznaniu ogłoszonych oficjalnie wyników wyborów, a Łukaszenka nie jest od tego czasu uznawany za prawowitą głowę państwa. Zachód utrzymuje kontakty z białoruską opozycją na emigracji, jednak jej realny wpływ i przełożenie na sytuację na Białorusi są znikome.
„Obecna kampania, której elementem jest demonstracja pełnej kontroli politycznej i społecznej, ma być dla Łukaszenki terapią po traumie 2020 r.” – ocenił Kłaskouski. „Ceną” za utrzymanie się u władzy jest, jak ocenia ekspert, „oddawanie po kawałku białoruskiej suwerenności Rosji, która stała się ostatecznym gwarantem władzy Łukaszenki”.
„Jednocześnie chciałby on wykorzystać te wybory siebie samego jako próbę przewrócenia strony, zamknięcia rozdziału w relacjach z Zachodem i sygnalizuje, choć niezbyt aktywnie, gotowość do targów” – dodał Kłaskouski. Chodzi m.in. o uwalnianych od lipca niewielkimi grupami więźniów politycznych (w sumie około 200 osób) czy pokazanie przez reżimowe media więźniów politycznych, trzymanych wcześniej w całkowitej izolacji.
„Nie przeceniałbym jednak tych gestów. Najważniejsze jest dla niego utrzymanie kontroli i pełni władzy. Pewne nadzieje Łukaszenka pokłada w Donaldzie Trumpie i jego transakcyjnym podejściu. Wydaje się jednak, że jest pogodzony z tym, że kosztem w tym ewentualnym targu będzie podległość wobec Rosji i że nie może liczyć na powrót do realnej podmiotowości na arenie międzynarodowej” – ocenił rozmówca.
Atak ze Wschodu
.Nathaniel GARSTECKA: Czy Europa Środkowa, a w szczególności Polska jest zagrożona atakiem ze Wschodu?
Frédéric PETIT: Polska nie jest zagrożona atakiem ze Wschodu, ona już została zaatakowanaPolska nie jest zagrożona atakiem ze Wschodu, ona już została zaatakowana. Nie armatami, ale przy użyciu migrantów na granicy z Białorusią. Co więcej, zaatakowano nie tylko Polskę, ale całą Unię Europejską. To atak zorganizowany przez Kreml i przygotowany dawno temu.
Polacy przyjęli dwa miliony Ukraińców. Czy nie jest to dowód na to, że potrafią odłożyć na bok rany z przeszłości? Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak wyglądają spory historyczne między Ukraińcami i Polakami.
Tak, oczywiście. Polska ma wielką europejską tradycję solidarności; ma dokładnie takie samo pragnienie przyjmowania ludzi i podtrzymywania wartości humanistycznych, jak inne kraje europejskie. To tak jak z Francją i Niemcami, z traktatami o przyjaźni, z których najnowszym jest traktat z Akwizgranu. To oczywiste i to jest nasz model.
Jak opisałby Pan dzisiejszą mentalność Rosji?
Nie lubię mówić Rosja, wolę mówić Federacja Rosyjska. Tak jak nie mówię o rosyjskim imperializmie, tylko o moskiewskim imperializmie. Należy zrozumieć, że w tym kraju wciąż jest dużo sowietyzmu i nie jest to zaskakujące. Nie da się w ciągu kilku lat wyjść z 80 lat leninizmu i stalinizmu, biurokracji i nomenklatury. Potrzeba dwóch lub trzech pokoleń, aby naprawdę z tego się wydobyć. Takie pokolenia szybko pojawiły się w Polsce i krajach bałtyckich, ale jest to mniej oczywiste w Federacji Rosyjskiej.
Chciałbym przypomnieć o jeszcze jednym fakcie, który nie został wystarczająco opisany w zachodnich mediach: na oficjalnym spotkaniu w kwietniu lub maju 2022 r., aby uzasadnić inwazję na Ukrainę, Ławrow powiedział: „Gdyby Walonowie mieli problem z Flamandami, wszyscy zrozumieliby, gdyby Francja chwyciła za broń w obronie mniejszości francuskiej w Belgii!”. Dla niego język jest determinizmem politycznym. Nie chcę, by moje dzieci żyły w takim świecie.
Musi Pan być jednym z niewielu polityków we Francji, którzy naprawdę znają historię Federacji Rosyjskiej. Przez lata musiało być Panu bardzo trudno dojść do głosu.
W przeciwieństwie do Federacji Rosyjskiej mamy we Francji bardzo dobrych historyków. We Francji historia jest nauką, narzędziem i przedmiotem badań. Po stronie moskiewskiej historia jest bronią. Dwa tygodnie przed kontratakiem, dzięki któremu udało się odbić Chersoń, byłem na Ukrainie. Było to tydzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Rosjanie mieli problemy z dostarczeniem posiłków do Chersonia. Wszyscy wiedzą, że nie mają wystarczającej ilości broni i personelu, że mają problemy logistyczne. Czy wie Pan, co Rosjanie przynoszą do wszystkich szkół na tydzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego? Nowe podręczniki do historii, po rosyjsku! Dowiadujemy się z nich, że Donbas jest „sercem Rosji”! Na Kremlu zdecydowano, że wysyłanie nowych książek historycznych jest tak samo ważne jak wysyłanie armat.
To, co Pan mówi, słyszymy od bardzo niewielu ludzi.
Robimy postępy. Sam prezydent Emmanuel Macron poruszył tę kwestię. Podczas swojej podróży do Polski wysłuchał nas. Jeśli prezydent mówi „nie bójcie się” młodym Polakom w Krakowie…
To przypomina słowa Jana Pawła II…
… to dlatego, że ktoś mu powiedział, że to będzie dobrze brzmiało. Myślę, że jednym z wyzwań, przed którymi stoimy na Zachodzie, jest uznanie, że ta historia jest również naszą własną. „Od Bałtyku do Morza Czarnego”. To powinno przemawiać nawet do ludzi, którzy mieszkają w Portugalii.
Opinia publiczna we Francji wydaje się obecnie dość podzielona w kwestii rozwiązania konfliktu między Rosją a Ukrainą. Jakie byłoby najlepsze rozwiązanie dla Francji?
Prawdziwy konflikt dotyczy modelu społeczeństwa. Tego, jak będziemy zarządzać naszą przyszłością i co zostawimy naszym dzieciom i wnukom. Tutaj mówię jasno: Unia Europejska jest wojowniczą ziemią. Zawsze byliśmy skłóceni. Najbardziej skuteczną odpowiedzią na tę wojowniczą naturę jest budowa Europy, w ramach której zachowaliśmy naszą różnorodność językową. Z drugiej strony mamy do czynienia z imperializmem, w którym mówi się tylko po rosyjsku.
Jest jeszcze jedna kwestia: czym jest żołnierz? W krajach Unii Europejskiej żołnierz jest przede wszystkim obywatelem. Żaden z naszych krajów nie ma armii, która zatrudnia prywatne firmy, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych czy Federacji Rosyjskiej, z Grupą Wagnera robiącą objazdy przez kopalnie wokół Bachmutu lub w Republice Środkowoafrykańskiej. Legalność naszych sił zbrojnych leży przede wszystkim w ich obywatelstwie. Żołnierze znajdują się pod kontrolą krajowego parlamentu.
I to jest odpowiedź na pytanie, jakiego modelu chcę dla moich dzieci i wnuków: świata, w którym na ulicy mówi się kilkoma językami, w którym siła żołnierzy jest przede wszystkim obywatelska, w którym historia jest nauką… Dlatego nie wchodzi w rachubę negocjowanie tych elementów.
Wywiad dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/frederic-petit-polska-rosja-budowa-europy/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB