Boże Narodzenie 2024 we Lwowie

Boże Narodzenie 2024

W święta Bożego Narodzenia chcielibyśmy zapomnieć o wojnie chociażby na trzy dni – mówili Polacy we Lwowie, w którym, mimo że leży daleko od frontu też wyją alarmy, ostrzegające przed rosyjskimi rakietami i dronami uderzeniowymi.

Boże Narodzenie 2024 we Lwowie

.W polskim Liceum nr 10 im. św. Marii Magdaleny dzieci uczą się na przemian to w klasach, to w schronie. Przed świętami próby, na których wprawiały się w śpiewaniu kolęd, odbywały się to na górze, to na dole, gdzie bezpiecznie – wyjaśniła dyrektorka szkoły, Wira Szerszniowa.

„Schodzimy do schronu przy każdym alarmie i tam odbywają się też lekcje. Wojnę odczuwamy na każdym kroku. Mamy dzieci, których rodzice walczą na froncie. Te dzieci to odczuwają, bo ich rodziny każdego dnia żyją w napięciu i strachu o bliskich. Ale pracują z nimi psychologowie, a i my staramy się jakoś te dzieci podtrzymywać, żeby nie zabierać im dzieciństwa” – powiedziała.

Okres przedświąteczny w liceum to czas przypominania dawnych tradycji, przyozdabiania klas i ubierania choinki, pisania listów do świętego Mikołaja. Jest to także okazja do pielęgnowania polskości.

„Właśnie to jest jedną z misji naszej szkoły; uczymy dzieci w języku ojczystym, ale równocześnie dużo uwagi poświęcamy pielęgnowaniu tradycji. Te tradycje muszą żyć w narodzie i jeżeli człowiek jest świadomy pochodzenia polskiego, to te tradycje musi znać i musi nieść je dalej” – podkreśliła Szerszniowa.

W Wigilię polskie rodziny we Lwowie zasiadają do suto zastawionych stołów, a wieczorem wszyscy idą razem na Pasterkę.

„Tak, jak w Polsce, mamy na stole wigilijnym 12 potraw oraz miejsce dla niespodziewanego przybysza. To są dla nas ważne święta, bo to przecież narodziny naszego Zbawiciela. To czas przygotowania do czegoś nowego, jeszcze nieznanego i dlatego jest to dla nas tak istotne” – powiedziała Weronika Musińska, która w przyszłym roku będzie zdawała w polskiej szkole maturę.

„Nikt jednak nie może być do końca szczęśliwy, nawet w tak radosnym okresie świątecznym. W wielu rodzinach giną ludzie, ojcowie, synowie. Jest to dla nas bolesne, ale musimy z tym żyć. Każdy, kto ma obywatelstwo ukraińskie, kto ma siłę, musi iść walczyć” – dodała.

Po maturze Weronika zamierza studiować w Polsce. Dyrektor Szerszniowa podkreśla, że w jej szkole, która liczy 215 uczniów, maturzyści zawsze są najważniejszą grupą uczniów.

„Próbujemy żyć tak, jak żyliśmy przed tą wojną. Nie odbierać dzieciom dzieciństwa. Dlatego w drugim roku wojny zorganizowaliśmy maturzystom tradycyjną studniówkę, chociaż niektórzy mówili: oj, tutaj wojna, a tu bal. Ale to jest ostatni szkolny bal dla tych dzieci. One tego nigdy nie będą już miały” – powiedziała.

Sytuacje we Lwowie

.Lwów przed świętami wygląda tak, jak każde miasto w Europie. Migające światełka choinek, ozdobione świeczkami i gałązkami witryny sklepów, płynące z głośników kolędy i smutni, choć próbujący uśmiechać się ludzie. Niemal każdego dnia w południe miasto jednak zamiera.

O tej porze z kościoła garnizonowego ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego, dawnego kościoła jezuitów, wychodzą kondukty żałobne. Prawie codziennie we Lwowie uroczyście żegnani są kolejni polegli na wojnie z Rosją żołnierze. Takie pożegnania odbywają się także w katedrze łacińskiej, gdy chowani są zabici przez Rosjan wierni Kościoła rzymskokatolickiego i obywatele Ukrainy polskiego pochodzenia.

Rodowici lwowianie po cichu narzekają, że przez wojnę na ulicach miasta słychać o wiele więcej języka rosyjskiego niż wcześniej. „Przyjechali do nas uchodźcy ze wschodu i ich język trochę nas razi, bo dla nas jest on wspomnieniem sowietyzacji” – powiedział pan Stanisław, spotkany na Cmentarzu Orląt Lwowskich.

„Znacznie mniej jest za to polskiego, bo przez wojnę nie przyjeżdżają grupy turystyczne z Polski, a przecież wielu z nas, lwowskich Polaków, żyło między innymi z oprowadzania polskich wycieczek” – dodaje pan Adam.

Tegoroczne Boże Narodzenie to jednak okazja do pewnego zjednoczenia mieszkańców miasta. W tym roku rzymscy katolicy i grekokatolicy, którzy dotychczas obchodzili święta według różnych kalendarzy religijnych, po raz pierwszy będą świętować razem. Kościół greckokatolicki zrezygnował z tzw. starego stylu, według którego święta religijne obchodzone w nim były dwa tygodnie później.

„We Lwowie jest wiele rodzin mieszanych, dlatego wcześniej obchodziło się razem i pierwsze święta, które nazywamy polskimi i te drugie, które nazywaliśmy ukraińskimi. Teraz wszyscy się cieszą, że będzie to inaczej wyglądało, że będziemy razem, nie będzie już tego podziału i będziemy kolędowali wszyscy wspólnie” – powiedziała Natalia Andruszczyszyn z komitetu rodzicielskiego Liceum im. św. Marii Magdaleny.

Niech się stanie światłość…

.Dyplomowany coach chrześcijański i doradca filozoficzny, Katarzyna DOMAŃSKA, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” twierdzi, że: „Powiedzieć miło to stanowczo za mało. Betlejemska Grota Narodzenia to miejsce wyjątkowe, tak pod względem historycznym, jak i przeżyć oraz duchowych uniesień, które tam właśnie się dokonują. Pod ołtarzem groty znajduje się srebrna gwiazda z czternastoma promieniami i napisem Hic de Virgine Maria Jesus Christus natus Est (Tu narodził się z Maryi Dziewicy Jezus Chrystus). W samym jej centrum widnieje okrągłe wycięcie odsłaniające litą skałę groty. W grocie, gdzie nie ma światła dziennego, palą się pięćdziesiąt trzy lampy oliwne. Płomienie ją oświetlają i ogrzewają. Światło staje się symbolem przejścia. Oto w ciemności i kamiennym chłodzie rodzi się Zbawiciel, który przez tysiąclecia swoją miłością miłosierną będzie przebijał się przez mroki ludzkiego grzechu, wypełniając nadzieją poranione ludzkie serca.

„Mała i ciasna Grota Narodzenia jest najważniejszą częścią Bazyliki Narodzenia Pańskiego, jednej z najstarszych świątyń chrześcijańskich na świecie. Jej układ znamy dzięki odkryciom z 1934 roku, a mozaikowe posadzki z czasów Konstantyna można dziś oglądać w wycięciach podłogi w głównej nawie świątyni. Choć Bazylika posiada jedynie małe okna umieszczone wysoko ponad kolumnami, a wewnątrz panuje półmrok, to nazywa się ją często Świątynią Światła. Przez niewielkie okna silne i gorące promienie słońca wdzierają się do Bazyliki i rozpraszają świątynne ciemności. Świetliste smugi przywodzą na pamięć blade promienie z obrazu Jezusa Miłosiernego. Można powtórzyć za św. Janem Ewangelistą: „(…) światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło; bo złe były ich uczynki” (J 3,19). Światło wzmocnione wiarą i ufnością w Bożą miłość połyskuje jeszcze jaśniej. Przebija się przez ciemności grzechu i ludzkiej nieprawości, rozpraszając mroki ludzkiego serca”.

„Gdy David Roberts, wybitny angielski pejzażysta, odwiedzał Ziemię Świętą, zanotował w swoim dzienniku z 1839 roku, że kiedy szkicował wnętrze świątyni, nagle zjawił się mężczyzna z Jerozolimy niosący święty płomień. Zgromadzeni tam wyznawcy prawosławia natychmiast otoczyli go, by od płomienia zapalić własne lampki. Na rysunku Robertsa widać wyraźnie mnóstwo lampek oliwnych. Czy ich blask miał wyłącznie łagodzić ascetyczną surowość wnętrza? Czy może światło miało przypominać o wieczności, świętości, objawieniu, właściwym porządku rzeczy?” – pisze Katarzyna DOMAŃSKA w tekście „Niech się stanie światłość…” – cały artykuł [LINK]

PAP/Jarosław Junko/WszystkocoNajważniejsze/eg

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 grudnia 2024