Brak strategii i zarządzanie eskalacją - Andrew A. MICHTA krytykuje zachodnie podejście do wojny na Ukrainie

Mantra „Rosja nie może wygrać, Ukraina nie może przegrać” to wyraz strategicznej krótkowzroczności i kompletnego niezrozumienia stawki tej wojny. Zamiast opracować jasną strategię, administracja Bidena postawiła na zarządzanie eskalacją „tak długo, jak będzie to konieczne” – pisze na portalu X Andrew A. MICHTA.
Andrew A. MICHTA krytykuje zachodnie podejście do wsparcia Ukrainy
.Andrew A. MICHTA, amerykański politolog, dziekan Kolegium Studiów Międzynarodowych i Bezpieczeństwa w Europejskim Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem im. George’a C. Marshalla w Garmisch w Niemczech, w swojej „nitce” na portalu X przedstawia krytyczną analizę dotychczasowego wsparcia Zachodu dla Ukrainy w wojnie przeciwko Rosji. Podkreśla, że choć przez trzy lata dostarczano broń, amunicję i fundusze, to zabrakło spójnej strategii, która poprowadziłaby Ukrainę do zwycięstwa.
Wskazuje, że dominująca w zachodnich kręgach politycznych narracja – „Rosja nie może wygrać, Ukraina nie może przegrać” – jest wyrazem strategicznej krótkowzroczności. Administracja Bidena, zamiast opracować klarowną strategię, skupiła się na „zarządzaniu eskalacją”, co w praktyce doprowadziło do wyniszczającej wojny, osłabiającej Ukrainę zarówno pod względem demograficznym, jak i morale jej obywateli.
Andrew A. MICHTA przytacza dramatyczne dane dotyczące ukraińskiej populacji, która od 1991 roku zmniejszyła się z 51 do prawdopodobnie mniej niż 30 milionów, co oznacza, że Rosja ma obecnie czterokrotną przewagę demograficzną. Autor wpisu krytykuje zachodnich przywódców za to, że nie dostrzegli, iż „zarządzanie eskalacją” było w rzeczywistości formą ustępstw wobec Rosji, co tylko zachęciło Moskwę do kontynuowania agresji.
Zdaniem Andrew A. MICHTY, Zachód wielokrotnie pokazał, że choć ma zdolność do przeciwstawienia się Rosji, brakuje mu woli działania. Politolog podkreśla, że polityka appeasementu tylko ośmiela agresorów, a świat nie wróci do czasów „globalizacji i dywidendy pokoju”.
Nie istnieją wojny „na tak długo, jak to konieczne”. Każdy kraj ma swój punkt załamania. Wciąż zadaję sobie pytanie, ile czasu #Ukraina jeszcze ma, i mam nadzieję, że w końcu zostanie opracowana i wdrożona strategia, która zakończy tę rzeź i pozwoli Ukrainie się odbudować.
Potrzebna jest strategia, która sprawi, że Putin zrozumie, iż nie może wygrać po akceptowalnym dla siebie koszcie. Koniec z faktycznym appeasementem. To oznacza bezpośrednią presję na reżim Putina w kraju. Bez tego będzie kontynuował swoje działania, przekonany, że Zachód jest słaby. Czy ma rację? Zastanawiam się…
pisze Andrew A. MICHTA.
Wybory prezydenckie w USA w 2024 roku – różne wyniki, te same wyzwania
.Od czasu zakończenia wojny w Wietnamie Stany Zjednoczone nie były jeszcze tak bardzo spolaryzowane i podzielone jak dziś. Mimo że granice partyjne pozostają ostro zarysowane, wewnątrzpartyjne podziały i walki dotyczące wszelkich możliwych kwestii – od polityki gospodarczej, przez migrację, po wojny kulturowe – nękają oba ugrupowania, wprowadzając na amerykańską scenę polityczną nieprzewidywalność i zawirowania rodem z późnych lat 60. i wczesnych lat 70. – pisał na łamach German Council on Foreign Relations Andrew A. MICHTA, komentując przebieg kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych w czerwcu 2024 r.
Wynik tych wyborów nie spowoduje zmiany wyzwań stojących przed Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami, wiążą się one bowiem z zasadniczym problemem: jak przywrócić NATO jego główne role w zakresie zbiorowego odstraszania i obrony przed neoimperialną Rosją, jednocześnie uwalniając zasoby Waszyngtonu do radzenia sobie ze wzbierającą burzą w innych obszarach, zwłaszcza na Indo-Pacyfiku? Innymi słowy, czy przywódcy europejscy zdobędą się na determinację, by zintensyfikować działania i odbudować siły zbrojne w takim stopniu, aby zapewnić większość konwencjonalnych zdolności NATO, a tym samym przezwyciężyć obecny kryzys i ustabilizować wschodnią flankę? Czy raczej będą kontynuować politykę zaniedbywania obronności prowadzoną przez ostatnie 30 lat? Odpowiedź Europy na to pytanie jest prawdopodobnie ważniejsza niż to, kto stanie na czele Stanów Zjednoczonych w 2025 roku.
Dwiema największymi niewiadomymi w przypadku kolejnej prezydentury Trumpa byłyby polityka Stanów Zjednoczonych wobec Ukrainy oraz siła nacisku na europejskich sojuszników NATO – zwłaszcza Niemcy – w zakresie zwiększenia wydatków na obronę, a tym samym zapewnienia większości sił konwencjonalnych sojuszu. Jeśli chodzi o tę pierwszą kwestię, niedawne deklaracje Trumpa, że „rozstrzygnie wojnę w ciągu 24 godzin”, sugerują, iż jego administracja nadałaby priorytet negocjowanemu zakończeniu wojny. Jeśli chodzi o drugą kwestię – prawdopodobnie wywarłaby znaczną presję na europejskich członków NATO, aby wydawali więcej na obronę. Doniesienia sugerują, że jeśli Donald Trump zostanie wybrany na prezydenta, zaproponuje Władimirowi Putinowi porozumienie w sprawie zakończenia wojny w zamian za terytorium – jest to perspektywa, którą prezydent Ukrainy Zełenski jak dotąd odrzuca. Niezależnie od tego, czy Trump będzie prowadził taką politykę oraz jakie byłyby szczegóły takiej oferty, istnieje prawdopodobieństwo, że będzie ona zgodna z poglądem Berlina na realne możliwości rozstrzygnięcia wojny. Może to stworzyć okazję dla niemieckiego rządu do współpracy w tej kwestii z administracją republikańską w 2025 r., nawet jeśli potencjalnie zwiększy to tarcia między Niemcami a innymi sojusznikami NATO na wschodniej flance.
Cały tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze pod linkiem: Andrew A. MICHTA: Wybory prezydenckie w USA w 2024 roku – różne wyniki, te same wyzwania.
Oprac. RB