Ferdynand Magellan. W 36 miesięcy dookoła świata
6 września 1522 roku załoga statku „Victoria” pod wodzą Juana Sebastiána Elcano zawinęła do portu Sanlúcar de Barrameda w pobliżu Kadyksu. Byli to pierwsi ludzie, którzy przemierzyli Ziemię dookoła – ze wschodu na zachód. Ferdynand Magellan, inicjator podróży, nie był już wówczas obecny na pokładzie – zginął 27 kwietnia 1521 roku na Filipinach. To jego nazwisko najczęściej kojarzone jest jednak z wielkim przedsięwzięciem, jakim było okrążenie globu. Pytanie tylko – czy słusznie?
Ferdynand Magellan: życie i działalność przed 1519
.Ferdynand Magellan był z pochodzenia Portugalczykiem. Urodził się w 1480 roku w Ponte de Barca, przy północnej granicy kraju. Wywodził się z niezbyt zamożnej rodziny szlacheckiej, a jego rodzice zmarli, gdy był jeszcze dzieckiem. Niebawem zyskał jednak możliwość znaczącego polepszenia swojego statusu społecznego. Został bowiem paziem królowej Eleonory. Podczas pobytu na monarszym dworze zainteresował się historią i geografią. Być może pod wpływem tych pasji w 1505 roku wstąpił do marynarki i wyruszył do Azji wraz z wielką flotą Francisco de Almeidy, wicekróla Indii z portugalskiej nominacji. W rejonie współczesnych Indii oraz Indonezji pozostał przez osiem lat, zdobywając doświadczenie i wzbogacając się. Przy okazji miał okazję dowiedzieć się o leżącym jeszcze dalej na wschód archipelagu Moluków. Zmotywowany opowieściami o bogactwach naturalnych tego regionu, zapragnął poprowadzić ekspedycję w jego kierunku.
Po powrocie do Europy początkowo napotkał na spore trudności w realizacji swojego zamierzenia. Król Portugalii Manuel I nie był mu przychylny, ale jednocześnie zezwolił mu na zmianę obywatelstwa. Magellan udał się wobec tego do Hiszpanii, gdzie poszukiwanie nowej drogi wiodącej do Azji wynikało akurat z racji stanu. Otóż w 1494 roku oba państwa iberyjskie zawarły traktat w Tordesillas, który zawierał rozgraniczenie ich stref wpływów poza Europą. Na jego mocy ustanowiona została linia demarkacyjna biegnąca wzdłuż południka oddalonego o 370 lig (nieco ponad 2000 km) na zachód od Wysp Zielonego Przylądka. Wszystko, co znajdowało się na zachód od tej linii (a więc prawie cały kontynent amerykański), miało przypaść Hiszpanii. Na wschód od niej rozciągać się zaś miała portugalska strefa wpływów.
Hiszpańscy władcy widzieli w zawartym układzie poważne ograniczenie, tym bardziej, że niebawem jasne stało się, iż na przypadłym Portugalii Dalekim Wschodzie znajdują się potężne źródła korzennych przypraw. Młody król Karol I postanowił zatem poszukać sposobu na obejście postanowień z Tordesillas. Znalezienie dogodnego wytrycha nie było trudne. Porozumienie z Portugalią nie wytyczało bowiem żadnej granicy wpływów po przeciwległej stronie globu, tak zwanego „antypołudnika”. Wiadomo było, że strefy obu państw rozpoczynają się na linii przebiegającej przez środek Oceanu Atlantyckiego – nikt nie mógł jednak wskazać, gdzie spotykają się one ponownie od drugiej strony. Hiszpanie mogli zatem założyć, że płynąc na zachód i w ten sposób docierając na półkulę wschodnią, będą oni mogli potwierdzić swoje prawa do nowo odkrytych ziem.
Ponadto, wciąż panowało przeświadczenie, że Ziemia jest znacznie mniejsza niż w rzeczywistości. W 1492 roku odkrywający Amerykę Krzysztof Kolumb był przekonany, że dopłynął do Indii. Później udowodnione zostało, że jest to zupełnie inny kontynent. Nadal jednak wierzono, iż Azja jest ukryta tuż za nim. Zadaniem kolejnych podróżników było zatem odnalezienie szlaku, który pozwoliłby okrążyć nowy ląd – tak jak w 1497 roku udało się opłynąć Afrykę. Wszystkie te czynniki sprawiły, że Ferdynand Magellan otrzymał w 1519 roku zgodę na realizację swojego planu. Warto zaznaczyć, iż plan ów powstał we współpracy z astronomem Ruiem Faleiro, który również miał wziąć udział w misji, ale na krótko przed jej początkiem zachorował i pozostał w Europie.
Przebieg wyprawy dookoła świata
.20 września 1519 roku pięć okrętów z około 250 ludźmi na pokładzie wypłynęło z Sanlúcar. Plan Ferdynanda Magellana był prosty: dotrzeć do Ameryki Południowej, znaleźć jakąś cieśninę lub dopłynąć do krańca kontynentu, a następnie ruszyć w dalszą – zapewne niezbyt długą – drogę do Archipelagu Malajskiego. Rzeczywistość okazała się dużo bardziej skomplikowana. Wbrew nadziejom w rejonie ujścia rzeki La Platy do Atlantyku (dzisiejsza granica Argentyny i Urugwaju) nie istniał żaden przesmyk. Załoga została wobec tego zmuszona do spędzenia zimy w mroźnej Patagonii. W międzyczasie część uczestników wyprawy poróżniła się z dowódcą i na jednym ze statków odpłynęła z powrotem do Europy. Kolejny okręt został zaś utracony podczas sztormu.
W październiku 1520 roku doszło do pierwszego przełomu, gdy odkryto wiodącą na Ocean Spokojny cieśninę, nazwaną nazwiskiem samego Magellana. Trudnościom nie było jednak końca. Pacyfik nie był tak mały, jak się spodziewano. Podróż przez jego wody miała potrwać dobrych kilka miesięcy. Załodze zaczął doskwierać szkorbut. Pojawiło się także ryzyko, że zabraknie wody. Z dzisiejszej perspektywy wiemy, że podróżni zwyczajnie nie mieli szczęścia – błądząc ślepo po wielkich przestworach oceanu nieznacznie omijali kolejne archipelagi: Markizy, Wyspy Towarzystwa czy Wyspy Marshalla. Ostatecznie udało im się jednak wylądować na Guam, a później stosunkowo szybko dotarli do Filipin.
Na nowo odkrytych wyspach Magellan i jego załoga zatrzymali się na dłużej. Spędzili tam łącznie półtorej miesiąca. Na samym początku zapewnili sobie dobre relacje z rdzenną ludnością, później jednak zaangażowali się w spory lokalnych władców. Walcząc przeciwko wodzowi Lapu-Lapu z niewielkiej wyspy Mactan śmierć poniósł Magellan. Nie dane mu więc było dokończyć wyprawy. Od tego momentu dalsze losy uczestników ekspedycji przypominały drogę przez mękę. Trapieni przez szkorbut, egzotyczne choroby, nieprzychylną pogodę i inne przeciwności losu, dotarli wreszcie do Moluków, gdzie wzięli na pokład spore zapasy przypraw. Do Hiszpanii powrócił jednak zaledwie jeden statek – wspomniana wcześniej „Victoria” – z osiemnastoma osobami na pokładzie. Ich dowódca nie był nawet następcą następcy Magellana. Juan Sebastián Elcano rozpoczynał podróż w roli bosmana statku „Victoria”, kończył jako przywódca garstki ocalałych.
Znaczenie wyprawy było ogromne. W 1529 roku Portugalia i Hiszpania zawarły traktat w Saragossie, uzupełniający postanowienia z Tordesillas o nową linię graniczną, przebiegającą na wschód od Filipin, przecinającą Nową Gwineę i Australię (z czego wówczas nie do końca zdawano sobie jeszcze sprawę). Szybko okazało się jednak, że odkryte przez Magellana Filipiny trafią wbrew układowi do hiszpańskiej strefy wpływów. Wyprawa z lat 1519–1522 była więc ważnym etapem w umacnianiu europejskich wpływów na Dalekim Wschodzie. Ponadto, uczestnicy ekspedycji poczynili szereg bardziej naukowych spostrzeżeń – prawdopodobnie jako pierwsi Europejczycy zobaczyli i opisali pingwiny oraz gwanako – krewniaka lamy. Podróżnicy spostrzegli także, że płynąc ze wschodu na zachód „stracili” jeden dzień, co położyło grunt pod późniejsze wprowadzenie przebiegającej przez środek Pacyfiku linii zmiany daty.
Ferdynand Magellan: prawdziwe motywacje portugalskiego odkrywcy
.Ferdynand Magellan uznawany jest współcześnie za odkrywcę, dowódcę wielkiej wyprawy będącej symbolem ludzkiego dążenia do przełamywania barier. Razem z Krzysztofem Kolumbem czy Vasco da Gamą należy do tej bardziej „pozytywnej” grupy liderów europejskiej eksploracji świata, przeciwstawianej krwiożerczym konkwistadorom Hernána Cortésa i Francisco Pizarro. W zbiorowej pamięci bliżej mu być może nawet do znacznie późniejszych podróżników: Jamesa Cooka, Davida Livingstone’a czy Roalda Amundsena. Takie spojrzenie jest jednak źródłem licznych kontrowersji. Magellanowi zapewne nie chodziło bowiem ani o rozwój wiedzy o świecie, ani o ustanawianie wyidealizowanych rekordów.
Przyczyny wyprawy dookoła świata były dużo bardziej pragmatyczne. Hiszpania szukała w niej okazji do zdobycia panowania nad nowymi ziemiami i źródła bogactw, Magellan – szansy na pomnożenie własnego majątku i prestiżu. Dowodem na to jest umowa zawarta przez niego i Ruiego Faleiro z Karolem I. Na jej mocy w przypadku sukcesu przywódca wyprawy miał otrzymać dziesięcioletni monopol na podróż wytyczonym szlakiem, tytuł gubernatora nowo odkrytych ziem, wymierne korzyści finansowe z handlu z nimi oraz piątą część zysków z wyprawy. Ponadto, gdyby członkowie ekspedycji odkryli przynajmniej sześć nowych wysp, Magellan miał wybrać dwie z nich, z których otrzyma jedną piętnastą przychodów.
Realizacja ostatniego z wymienionych punktów była zapewne tym, co zatrzymało Magellana tak długo na Filipinach i ostatecznie doprowadziło do jego śmierci. Portugalczyk wiedział już wówczas, że ustanowiony limit sześciu nowo odkrytych wysp został przez jego wyprawę wypełniony. Wiele wskazuje na to, że zamierzał wskazać jako jedną ze „swoich” dwóch wysp położoną na Filipinach Cebu – w jego interesie było zatem jak największe umocnienie hiszpańskiej administracji w tym rejonie. Wielką ulgą musiały być zatem dla niego przyjazne stosunki z tamtejszymi władcami, wielkim zagrożeniem natomiast – ryzyko konfliktu z przywódcą pobliskiego Mactanu. To właśnie dlatego zdecydował się on na zbrojne starcie z Lapu-Lapu, które ostatecznie przekreśliło wszystkie jego plany.
Magellan kierował się zatem podczas swojej wyprawy pragnieniem maksymalizacji własnych zysków. Być może trzeba w nim widzieć właśnie pragmatyka i materialistę, a przy tym realizatora imperialnych idei państw europejskich. Dziś taki obraz Portugalczyka wspierany jest przez niektórych historyków, między innymi przez Antonio Baraybara Fernándeza. Postać Magellana zupełnie inaczej niż w Europie odbierana jest także w innych częściach świata. Na Filipinach na przykład bohaterem narodowym za walkę z przyszłymi kolonizatorami pozostaje, być może niezbyt słusznie, Lapu-Lapu. Dla mieszkańców archipelagu odkrycie Filipin przez Magellana nie było wielkim osiągnięciem – ich przodkowie byli tam już znacznie wcześniej.
Historia wciąż uczy nas życia tu i teraz
.O dziedzictwie europejskiego kolonializmu pisze dla „Wszystko co Najważniejsze” brytyjski etyk i teolog PROF. Nigel BIGGAR.
„W odniesieniu do kolonializmu często mówi się, że nie powinniśmy oceniać przeszłości miarą teraźniejszości. Uważam, że jest to zarówno prawda, jak i fałsz. Jest to nieprawda, jeśli oznacza, że nie powinniśmy w ogóle dokonywać osądów. Ludzie to istoty moralne i nie jest możliwe, byśmy nie dokonywali osądów moralnych lub nie reagowali na historyczne przypadki nadmiernej przemocy. Udając, że nie osądzamy, wcale tego nie unikamy – nadal dokonujemy osądów, choć nie wprost. Z drugiej strony twierdzenie, że nie powinniśmy oceniać przeszłości przez pryzmat teraźniejszości, jest prawdą, jeśli oznacza jedną z dwóch rzeczy. Pierwszą z nich jest to, że ludzie nieustannie uczą się moralności i niektóre oczywiste dziś dla nas prawdy moralne nie były oczywiste dla naszych przodków.” – pisze PROF. Nigel BIGGAR.
„Po drugie, prawdą jest, że nie powinniśmy oceniać przeszłości na podstawie teraźniejszości w takim sensie, że przeszłe okoliczności często bardzo różniły się od naszych, co uwzględniają dobre oceny moralne. Pokój i bezpieczeństwo uważane za normalne przez większość społeczeństw u początku XXI wieku są historycznie dość niezwykłe. Możemy na przykład trzymać się moralnej zasady, że przemoc jest dopuszczalna tylko wtedy, gdy jest konieczna, i powinna być ograniczona do minimum. Jednak przemoc, która byłaby nadmierna w pokojowych warunkach współczesnej Wielkiej Brytanii oraz w świecie rządzonym przez międzynarodowy porządek prawny ustanowiony po 1945 roku, mogła nie być nadmierna w niestabilnym XIX wieku lub na początku wieku XX, kiedy państwa były słabe, czy też w czasach konfliktów między narodami, które reprezentowały skrajnie różne kultury i nie podlegały ograniczeniom wynikającym z powszechnie uznanych konwencji.” – zauważa PROF. Nigel BIGGAR.
Swoją wypowiedź podsumowuje on: „Z kart historii wylewa się morze krzywd, z których większość nie została naprawiona i których dziś już naprawić się nie da. Nawet w przypadku niedawnych zbrodni próby zaprowadzenia ludzkiej sprawiedliwości okazują się chaotyczne, a ich sukces jest fragmentaryczny. Te otrzeźwiające fakty zobowiązują do realizmu. Jednak ludzie wydają się mieć głęboki instynkt sprawiedliwości, który nie pozwala nam zadowalać się szczątkowością, zobowiązuje nas do trzymania się ostatnich strzępków nadziei i rzuca nas na kolana. Wynikającą z tego postawę, sytuującą się pomiędzy cynizmem a utopią, dobrze oddaje słynna modlitwa Reinholda Niebuhra: «Boże, obdarz nas pogodą ducha, byśmy godzili się z tym, czego nie można zmienić, odwagą, byśmy zmieniali to, co zmienić należy, i mądrość, byśmy umieli odróżnić jedno od drugiego».”