Francuzi popierają ochronę środowiska, ale nie zgadzają się z dyskursem ekologicznym [Dominique REYNIÉ w „Le Figaro”]

Dominique Reynié jest francuskim politologiem, profesorem na uniwersytecie Sciences Po i dyrektorem think tanku Fondation pour l’innovation politique (Fondapol). W tekście opinii w dzienniku „Le Figaro” zwraca uwagę na rozbieżności między postrzeganiem we Francji ekologii a dyskursu ekologicznego.
.„Francuzi nie pozostają obojętni wobec kwestii środowiskowych, jednak odrzucają sposób, w jaki zajmują się nimi działacze ekologiczni. Jeśli ekologizm wydaje się cieszyć znacznym poparciem w społeczeństwie, to jest tak dzięki przywilejom medialnym i instytucjonalnym, które nie mają przełożenia na jego siłę wyborczą. Od 1965 r. w wyborach prezydenckich pojawiło się łącznie osiem kandydatur osób, reprezentujących ruch ekologiczny. Ich średni wynik to 3,2 proc. poparcia. Ekologizm pozostaje czymś marginalnym. Nieliczne miasta, w których udało mu się odnieść zwycięstwo, tego nie zmienią” – stwierdza Dominique Reynié w „Le Figaro”.
Jak zauważa politolog, „pod wieloma względami ekologizm przypomina problemy naszego zbiurokratyzowanego państwa: mnożenie przepisów, biurokratyzację życia, tworzenie nowych podatków w postaci tzw. podatków ekologicznych, a także etatyzm, a nawet autorytaryzm, który głoszą niektórzy działacze ekologiczni”. „Państwo francuskie odnajduje się w tej ideologii. Stąd skłonność przenoszenia jej kultury i idei do polityk publicznych, niestety, bez oczekiwania na mandat wyborczy. Badanie pokazuje, że 84 proc. Francuzów zgadza się z opinią, że ruchy ekologiczne próbują narzucić swoje przekonania za pomocą presji medialnej i sądowej, z pominięciem debaty demokratycznej” – zaznacza.
Zgodnie z sondażem opinii, przeprowadzonym przez firmę badawczą Verian, 87 proc. Francuzów ocenia, że ruchy ekologiczne „czasami są oderwane od rzeczywistości, zajmując zbyt ideologiczne stanowiska”. Jednocześnie, 57 proc. respondentów deklaruje, że ma dobre zdanie o proekologicznych ugrupowaniach politycznych i stowarzyszeniach. „Z jednej strony, Francuzi są zaniepokojeni wyzwaniami, związanymi z ochroną środowiska, co tłumaczy ich pozytywną opinię o stowarzyszeniach i ruchach, działających w tym obszarze; z drugiej strony, gdy ruch ekologiczny mówi o środowisku, jego przekaz nie znajduje odzwierciedlenia ani w interesach, ani w aspiracjach większości wyborców” – analizuje Dominique Reynié.
„W debacie publicznej ruchy ekologiczne często piętnują sceptycyzm klimatyczny, jednak to nie w tym spoczywa główny problem. Jest nim fakt, że nie doświadczymy ustąpienia skutków ocieplenia klimatu jeszcze przez całe stulecia, jeśli wierzyć informacjom o opóźnionym efekcie nagrzewania się oceanów. W ustroju politycznym opartym na demokratycznej odpowiedzialności rządzących nie da się uzasadnić wyboru danej polityki obietnicą pozytywnych efektów, których nikt nigdy nie zobaczy” – stwierdza.
.„Brakuje ekologii pozytywnej, ekologii innowacji, rynku, przedsiębiorczości i wzrostu gospodarczego, ekologii będącej źródłem zatrudnienia i korzyści, mogącej przyczynić się do dobrobytu Francji i Francuzów. W tym tkwi wielki paradoks współczesnego ekologizmu. Promuje on kurczenie się gospodarki i ograniczenie konsumpcji, jednocześnie odrzucając konieczność oszczędności wynikających z katastrofalnego stanu finansów publicznych. Wrogi wobec rynku, przedsiębiorstw, zysków, rentowności – zarówno tej przemysłowej, jak i rolniczej – ekologizm godzi się na podważanie fundamentów państwa opiekuńczego. Tymczasem lewica nie uratuje socjaldemokracji bez kapitalizmu i rynku. A bez państwa opiekuńczego lewicy nie pozostaje nic innego, jak zniknąć ze sceny politycznej albo ponownie próbować uciekać się do rozwiązań autorytarnych” – ocenia Dominique Reynié w “Le Figaro”.
oprac. JD