Czy wyliczyłeś już swój ślad węglowy?
Wystarczy przyjrzeć się klęsce, jaką było Energiewende – niemiecki program transformacji energetycznej – aby zrozumieć, że nie tędy droga. Niemcy zainwestowały w OZE ponad 500 mld euro po to, żeby stać się całkowicie zależne od gazu rosyjskiego – pisze Jean-Paul OURY
.Ten filmik miał dużą oglądalność w czasie ostatniego forum w Davos. Michael Evans z Alibaba Group opowiada w tym materiale o aplikacji, która ma pozwolić konsumentom mierzyć indywidualny ślad węglowy. Słuchając go, można było odnieść wrażenie, że to wynalazek zupełnie dotąd nieznany. Tymczasem szwedzka spółka Doconomy od kilku już lat pracuje nad rozwojem karty bankowej obliczającej ślad węglowy w oparciu o zakupy opłacane za jej pomocą. Istnieją dwa warianty: karta „black” o określonym limicie śladu węglowego, po którego przekroczeniu uniemożliwia jej użytkownikowi dalsze zakupy, oraz karta „white”, która jedynie dostarcza informacji[1]. Na stronie internetowej Doconomy.com możemy przeczytać: „Pojmujemy oddziaływanie na środowisko jako odzwierciedlenie wszelkiej aktywności handlowej na świecie. Doconomy dostarcza najwyższej jakości usługi, aby edukować obywateli i firmy oraz angażować ich w działania na rzecz redukcji negatywnego wpływu na środowisko”. Mowa jest o czterech wymiarach tego oddziaływania: na sposób życia (lifestyle impact), na transakcje, na instytucje oraz na produkty.
Na stronie internetowej Doconomy możemy przetestować Lifestyle Calculator 2.0, narzędzie zbudowane zgodnie z Ramową konwencją Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC). Kalkulator ten jest przedstawiany jako „łatwe w użyciu narzędzie ustalania indywidualnego śladu węglowego”. Firma uzasadnia, że „gdy zrozumiemy oddziaływanie naszych decyzji, dużo łatwiej będziemy mogli zmienić nasze zachowanie i dokonać w nim pozytywnych zmian. Kalkulator jest częścią oferty Doconomy i mogą z niego korzystać wszyscy ci, których ambicją jest przekonanie jak największej liczby osób do bardziej zrównoważonego sposobu życia”.
Odpowiadając na kilkanaście pytań, otrzymujemy informacje na temat swojego śladu węglowego. Pierwszym parametrem, który należy podać, jest zamieszkiwane państwo. Jeśli przebywasz we Francji, twój ślad wynosi 0,34 tony CO₂e (w Afganistanie będzie to 0,11, w Stanach Zjednoczonych 0,45 tony CO₂e, a w Polsce 0.22 tony CO₂e). Odpowiedź na drugie pytanie, dotyczące wykorzystania energii odnawialnych, polega na wybraniu jednej z czterech opcji: „tak”, „nie”, „tak, produkuję własną energię odnawialną” oraz „nie wiem”. Pierwsza i trzecia odpowiedź nie powiększa śladu węglowego, natomiast po zaznaczeniu którejś z dwóch pozostałych przybywa ci 0,24 tony CO₂e. Trzecie pytanie odnosi się do systemu ogrzewania w twoim mieszkaniu czy domu: prąd (+0,53), olej opałowy (+1,49), ciepło sieciowe (+1,21), gaz ziemny (+1,08), energia solarna (+0), brak ogrzewania (+0), „nie wiem” (+1,49) oraz „inne” (+1,49). Kolejne pytanie dotyczy korzystania z gazu w przygotowywaniu posiłków (+0,7). Pytanie 5. i 6. odnoszą się do samochodu. Sam fakt jego posiadania nie zmienia nic w bilansie, natomiast rodzaj napędu już tak, i to radykalnie. Samochód napędzany benzyną powiększy twoje oddziaływanie o 1,74 tony CO₂e, a olejem napędowym – o 1,69 tony CO₂e.
Przecierałem oczy ze zdumienia, gdy dowiedziałem się, że biopaliwa i biogazy powiększają oddziaływanie jedynie o 1,17, a samochody napędzane prądem nie robią tego w ogóle! Siódme pytanie dotyczy liczby lotów odbytych w celach prywatnych (te służbowe nie liczą się w obliczeniach), z podziałem na trzy kategorie: loty na krótkim, średnim i dalekim dystansie. Odbycie jednego lotu w każdej z tych trzech kategorii to 2,54 tony CO₂e więcej. Ósme pytanie odnosi się do liczby minut spędzonych w środkach transportu zbiorowego; dziewiąte – do sum wydawanych na meble do mieszkania/domu oraz na artykuły sportowe; dziesiąte – do sum wydawanych na artykuły AGD i elektronikę; jedenaste – do kupowanych ubrań nowych i używanych (im więcej kupujesz, tym bardziej powiększa się twoje oddziaływanie). Ostatnie, dwunaste pytanie dotyczy upodobań żywieniowych i podpowiada następujące odpowiedzi: „jem wszystko” (+1,33), „jeden dzień bezmięsny” (+1,26), „staram się unikać mięsa czerwonego” (+1,14), „nie jem mięsa czerwonego” (+0,66), „jem ryby” (+0,66), „jestem wegetarianinem” (+0,83), „jestem weganinem” (+0).
Odpowiedź na te dwanaście pytań pozwala otrzymać ocenę końcową. W moim przypadku („rezydent francuski, który nie wie, czy korzysta z energii odnawialnych, posiada inne źródło ogrzewania – pompę ciepła – nie używa gazu w kuchni, jeździ samochodem z silnikiem Diesla, w ostatnim roku odbył jeden lot na krótkim dystansie, nigdy nie korzysta z komunikacji zbiorowej, wydał 1000 euro na meble, 700 euro na aktywność sportową i kulturalną, 500 euro na kosmetyki i zabiegi upiększające, kupił jedną sztukę dużego AGD, jedno urządzenie elektroniczne średniej większości i jedno małe, jedną nową sztukę ubrania i jedną parę butów, je wszystko…”) wynik to 8,07 ton CO₂e. Z tabeli, w której wyświetla się wynik, można się dowiedzieć, w jaki sposób, odpowiadając na dodatkowe pytania dotyczące innych typów zachowań i praktyk segregacji odpadów, da się uściślić osiągnięty rezultat. Następnie można ocenić swój sposób życia przez pryzmat „wyzwań zdefiniowanych przez COP 21”, zgodnie z umieszczonym tam następującym wyjaśnieniem: „To cel 1,5 stopnia, przyjęty przez światowych przywódców w 2015 roku. Chodzi o ograniczenie ocieplenia klimatu do wielkości poniżej 1,5 stopnia w perspektywie do 2050 roku. Cel ten zwany jest także porozumieniem paryskim. Aby go osiągnąć w skali planety, pierwszym ważnym etapem jest to, aby do 2030 roku emisja każdej osoby nie przekraczała rocznie 2,5 tony równowartości dwutlenku węgla”. W tym momencie uświadamiamy sobie, jak długa czeka nas droga, aby zejść z 8,07 do 2,5 tony CO₂e.
Ten symulator jest bez wątpienia świetnym narzędziem do uwrażliwiania ludzi na ich ślad węglowy. Jednakże pobieżna analiza pytań dowodzi, że skrywają mnóstwo poprawności ideologicznej. Już przy drugim wyzbywamy się wszelkich złudzeń: „energia solarna” jest najmniej obciążona śladem węglowym ze wszystkich proponowanych źródeł energii. A przecież dobrze wiemy, że wytwarzanie tego rodzaju niestabilnej energii wiąże się z koniecznością wytwarzania energii kontrolowalnej, inaczej mówiąc, implikuje ciągłe funkcjonowanie w systemie elektrowni gazowych, węglowych czy nawet atomowych.
Wystarczy przyjrzeć się klęsce, jaką było Energiewende – niemiecki program transformacji energetycznej – aby zrozumieć, że nie tędy droga. Niemcy zainwestowały w OZE ponad 500 mld euro po to, żeby stać się całkowicie zależne od gazu rosyjskiego. Niestabilność OZE wymusza bowiem wykorzystywanie tego surowca, ale także węgla do produkcji energii[2]. Jeżeli konsument energii odnawialnej otrzymuje systematycznie lepszą ocenę, niech sobie czerpie korzyści z OZE, ale także ponosi wszelkie negatywne konsekwencje, to znaczy w przypadku braku wiatru i/lub słońca nie korzysta w ogóle z energii… Kalkulator Doconomy w ogóle przemilcza tę informację, co całkowicie zaburza obliczenia. Jego pomysłodawcy mogli sobie zadać trud i powiadomić użytkowników strony, że energią o najmniejszym śladzie węglowym jest energia atomowa – lecz tego nie zrobili.
Ale to nie wszystko! Widzieliśmy także, że używanie samochodu elektrycznego nie zwiększa śladu węglowego. Tymczasem w obecnym stanie technologii takie stwierdzenie jest nadużyciem. Należy wziąć pod uwagę szarą energię, czyli emisję CO₂ w całym łańcuchu produkcyjnym samochodu, a także pochodzenie źródła energii niezbędnej do jego poruszania się. W tej ostatniej kwestii istnieje pewna fundamentalna zasada: „Samochód elektryczny jest równie czysty, jak sposób produkcji prądu do jego zasilania”. W sytuacji gdy na przykład 40 proc. energii zużytej przez samochód elektryczny jest wytwarzane przez elektrownię węglową (jak w Chinach), produkuje on o 20 proc. CO₂ mniej niż model termiczny. W sytuacji natomiast, gdy prąd jest bardziej zdekarbonizowany (jak we Francji), samochód elektryczny wytwarza 80 proc. CO₂ mniej[3].
Kalkulator Lifestyle zaproponowany przez Doconomy weryfikuje więc również nasz schemat cybernetyczny typu 2. Konsument otrzymuje poprzez cenę produktu informację, która pozwala mu podjąć decyzję zakupową, natomiast nadmiar informacji związanych z ograniczaniem śladu węglowego jest wypadkową modelowania odzwierciedlającego scenariusz wymyślony przez planistów, których ideologiczne skrzywienie wykazaliśmy. Za tym algorytmem kryje się więc prawdziwa ideologia polityczna – ideologia, która wmawia nam, że rozwiązania spod znaku „made in Nature” (OZE, samochody elektryczne) pozwalają wywierać mniejsze oddziaływanie na środowisko. Ale przecież nie zawsze tak się dzieje.
Jeszcze lepiej siłę oddziaływania tej ideologii widać na przykładzie zaleceń w zakresie diety, których celem jest odwiedzenie jak największej liczby konsumentów od jedzenia mięsa. Według przedstawianych badań dieta wegańska jest rzekomo jedyną, która nie zostawia śladu węglowego. Tymczasem kalkulator nie podaje żadnych szczegółów, jeśli chodzi o stosowane sposoby upraw. A tę informację powinniśmy poznać jako pierwszą. Wbrew bowiem twierdzeniom niektórych rolnictwo konwencjonalne może mieć dużo mniejsze oddziaływanie niż rolnictwo ekologiczne, przy takiej samej wielkości produkcji. Dodajmy, że ten rodzaj obliczeń nie uwzględnia w ogóle konsekwencji przejścia na taką dietę dla zdrowia ludzi[4].
Jest jeszcze coś gorszego. Przesłanie, które zapadnie w pamięć użytkownikowi tego algorytmu – nawet temu, który potraktuje go rozrywkowo – będzie następujące: tylko postawa antywzrostowa pozwoli mu osiągnąć zamierzony cel. I taki właśnie jest zamysł twórców kalkulatora Lifestyle Calculator 2.0. Droga do celu ma być jednym wielkim wyrzeczeniem.
Nie znajdziemy tam pytań o skuteczność czy wręcz o realistyczność tego nowego sposobu postępowania, nie mówiąc już o tym, czy obecne pokolenia są w stanie taką rewolucję wytrzymać (przypomnijmy, że jednym z zastosowań tego algorytmu ma być blokowanie konsumentów w ich zakupach via karta kredytowa Doconomy[5]).
Tymczasem indywidualne postawy wyrzeczenia okazują się całkowicie nieskuteczne, by nie powiedzieć – zbędne. Pokazał to także casus rodziny, która wzięła udział w programie BBC „Ethical Man”: zmniejszywszy swój ślad węglowy o 20 proc., za zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wyjechała w podróż na koniec świata. Zaoszczędzone kwoty pozwalają na zakup innego dobra, co niweczy podjęty wcześniej wysiłek.
Za problemem skuteczności kalkulatora kryje się inne doniosłe pytanie: czy powinniśmy sprzyjać ograniczaniu się ludzi, czy jednak ich adaptacji do nowych okoliczności? Pierwsza opcja nieodwołalnie prowadzić będzie do „dewzrostu”, a druga wzrostu nie wyklucza. Gdybyśmy przenieśli dane z Lifestyle Calculator 2.0 na kartę kredytową w wersji hard, czyli nie tylko pełniącej funkcję informującą, ale także blokującej użytkownika, gdy ten wyczerpie limit punktów, moglibyśmy – wymuszając postawę oszczędnościową u konsumentów – przyspieszyć dewzrost. To w sumie byłoby nic nowego – ot, elektroniczna wersja kartek zaopatrzeniowych – jednakże stawiałoby nam zasadnicze pytanie: „Czy społeczeństwo działające bez pobudek ekonomicznych jest w stanie przetrwać?”.
Raymond Ruyer w książce Éloge de la société de consommation jeden rozdział poświęca „wstrętowi do pobudek ekonomicznych”[6], ujmując go w ten sposób: „»ekonomofobia« często przybiera formę słownej pogardy dla działań nakierowanych na zysk, dokonywanych z pobudek ekonomicznych. Marzymy o społeczeństwie działającym z bardziej szlachetnych pobudek”. Ten problem wciąż nie został rozwiązany: nie udało nam się znaleźć innego modelu w zamian. Analiza Ruyera nie zestarzała się mimo upływu ponad 50 lat. Ówczesne analizy odnosiły się do radzieckich planistów i do utopistów, ale śmiało możemy zastosować je dzisiaj do owych „kolapsokratów” i innych „dewzrostowców”, którzy nawołują do stworzenia nowego społeczeństwa, odrzucającego motywacje ekonomiczne. Tymczasem jak przypomina Ruyer, „zanik motywacji nakierowanej na zysk nie będzie równoznaczny z nastaniem wszechobecnej bezinteresowności; wręcz przeciwnie, przyniesie nawrót wszechobecnej przemocy i politycznego przymusu przystrojonych w pióra udzielającego się wszystkim entuzjazmu”. I choć w historii ludzkości bywały już takie społeczeństwa, „jakkolwiek może się to wydać paradoksalne, faktem jest, że nikt jeszcze nie znalazł innego sposobu na zarządzanie społeczeństwem ekonomicznym czy też infrastrukturą ekonomiczną społeczeństwa chcącego wybić się ponad ekonomię niż poprzez czynnik czysto ekonomiczny, według reguł ekonomii, a nie polityki, religii czy twórczości artystycznej”. I nawet jeśli, jak analizował to Joseph Schumpeter, społeczeństwo socjalistyczne „czerpie satysfakcję z sytuacji przynoszących pewne zyski w kategoriach prestiżu społecznego, łechtających próżność i pragnienie afirmacji […], jego funkcjonowanie ekonomiczne nie będzie mogło opierać się w nieskończoność wyłącznie na motywacjach pozaekonomicznych”.
Co zatem z „zawodami bezinteresownymi”? Ruyer twierdzi, że zawód bezinteresowny to nie taki, który obywa się bez pieniędzy, ale taki, który ma tyle pieniędzy, że nie musi się nimi przejmować. Tymczasem nawet w fazie prekapitalistycznej ten rodzaj klas czy grup kosztował najwięcej (arystokracja dworska, wojskowa, sędziowie, parlamentarzyści…). Więc tak, jak najbardziej można wyobrazić sobie społeczeństwa z gruntu polityczne, militarne, religijne czy kulturowe (historia notuje wiele takich przypadków) – dodajmy jeszcze do kompletu to „dewzrostowe” – ale jeśli chcemy społeczeństwa bogatego, nie może ono obejść się bez motywacji ekonomicznych. One mają być główną troską większości społeczeństwa. Wizjonerski filozof dorzuca jeszcze taką uwagę: „Mimo dostrzegalnego dziś u wielu ludzi wstrętu do ekonomii jako takiej, a w szczególności do ekonomii wolnego rynku, wydaje się mało prawdopodobne, aby społeczeństwo przetrwało próbę ograniczonej konsumpcji i spadku poziomu życia, które przyniósłby świadomy wybór „szlachetnego ubóstwa”, czy też – co sprowadza się do tego samego – świadomej rezygnacji z konsumpcji z jakichkolwiek pobudek ekonomicznych. Co nie oznacza, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Istnieje wiele historycznych przykładów społeczeństw, które same siebie niemalże całkowicie świadomie zubożyły. Powiedzmy dobitniej: to wręcz przypadek powszechny, gdyż okresy „kapitalistycznego” bogacenia się – czasy renesansu, a przede wszystkim ostatnie bez mała trzysta lat na Zachodzie – jawią się jako wyjątek, któremu wielu chciałoby położyć kres”. Ruyer ilustruje tę myśl przykładem Hiszpanii, która świadomie wybrała „honor kasty” i powszechne ubóstwo, odrzucając rodzący się wówczas w Europie kapitalizm.
Można zatem wyobrazić sobie społeczeństwo, które odrzuca wzrost i wybiera drogę w przeciwnym kierunku. Rezygnacja wszakże z motywacji ekonomicznych będzie miała poważne konsekwencje. Wyobraźmy sobie reżim polityczny narzucający swoim obywatelom kartę kredytową Doconomy. Pchnęłoby ich to niechybnie w stronę dewzrostu. Gdy już wszyscy staną się biedni, wyłoni się kasta – algorytmokracja – która przyzna sobie ekskluzywne prawa, gdyż nie będzie musiała powodować się motywacjami ekonomicznymi (i będzie na przykład latać prywatnymi odrzutowcami na różne konferencje i „szczyty Ziemi” odbywające się na rajskich wyspach).
Kończąc wątek kalkulatora śladu węglowego, postanowiłem sprawdzić wynik Etiopczyka, który nie jeździ komunikacją zbiorową, nie posiada samochodu, ogrzewa się w inny niewskazany sposób (brak w podpowiedziach węgla drzewnego), nie kupuje ubrań, AGD, kosmetyków, ale okazjonalnie spożywa mięso (odwrotnie, niż sugeruje pytanie)… Jego ślad węglowy wpisywałby się doskonale w kryteria z paryskiego porozumienia klimatycznego, gdyż wyniósłby jedynie 1,04 tony CO₂e (i to przy założeniu, że będzie miał to szczęście, że od czasu do czasu spożyje porcję mięsa – jeśli nie, jego wynik będzie jeszcze lepszy!). Oto przykład, który doskonale ilustruje przeznaczenie, jakie dla społeczeństw szykują algorytmokraci. Oto przyszłość wymarzona przez kolapsokratów.
.Na szczęście to tylko symulacja… Ale nie miejmy złudzeń – jest jak najbardziej możliwe, że ten rodzaj narzędzi przejmą państwa, wymuszając ich stosowanie przez obywateli. To nie będzie zresztą pierwszy raz, gdy państwo narzuci obywatelom kartki zaopatrzeniowe. Dostrzec można w tym ideę głoszoną niegdyś przez Renana i scjentystów, a mianowicie, że nauka może organizować społeczeństwo. Pewnego dnia niektórzy rządzący zrobią krok do przodu i wprowadzą obowiązkowe sposoby płatności, pozwalające kontrolować obywateli i narzucać im wzorce do naśladowania. To tym bardziej prawdopodobne, że jak zdążyliśmy zauważyć, po części już się dzieje.
Jean Paul-Oury
Tekst ukazał się w nr 54 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]
[1] https://www.novethic.fr/actualite/environnement/pollution/isr-rse/bonne-nouvelle-la-premiere-carte-de-credit-qui-plafonne-votre-empreinte-carbone-147333.html [2] Po więcej informacji i analiz odsyłam do mojej książki Greta a tué Einstein (VA Éditions, 2021), a zwłaszcza do rozdz. 7. i 16. (Éoliennes : l’hélice qui cache la centrale à charbon, s. 69–73; À l’ère du « décarboné », le Nucléaire se refait une santé, s.126–132. [3] Więcej na ten temat piszę w cytowanej książce (rozdz. 8., Véhicule électrique : les terres rares sous le tapis, s. 73–79). [4] Czy trzeba przypominać, że był już przypadek wyroku dla matki za zabicie swojego osiemnastomiesięcznego dziecka poprzez narzucenie mu diety wegańskiej? Murder by malnutrition: Vegan mother is found guilty over death of 18-month-old son who weighed just 17lb when he died after being fed diet of only raw fruit and vegetables https://www.dailymail.co.uk/news/article-10973883/Vegan-mother-39-guilty-murdering-18-month-old-son-weighed-just-17lb.html [5] Patrząc na tempo wzrostu inflacji i kosmiczne niemal ceny energii, można przypuszczać, że owa karta, zanim jeszcze znajdzie zastosowanie, będzie zbyteczna, gdyż rynek sam zadba o to, by ograniczyć decyzje zakupowe konsumentów. [6] Raymond Ruyer, Éloge de la société de consommation, Collection liberté de l’esprit dirigée par Raymond Aron, Calmann-Lévy, 1969, s. 174–185.