Amerykanie pracują, Europejczycy popadli w bezsilność i fatalizm - Giuseppe Sarcina w „Corriere della Sera”

Włochy

„Ostatni pociąg dla Europy”- tak Giuseppe Sarcina publicysta włoskiego dziennika „Corriere della Sera” określa podejmowane przez jej przywódców próby włączenia się do rozmów w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie. Jak zauważył autor, we Włoszech i nie tylko szerzy się „brak ufności w zdolności polityczno- dyplomatyczne Europy”.

Świat ucieka Europie – Giuseppe Sarcina w „Corriere della Sera”

.Komentarz Giuseppe Sarcina ukazał się w środę, czyli w przeddzień szczytu szefów europejskich państw i rządów w Paryżu, zwołanego przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Włoski publicysta Giuseppe Sarcina ocenia, że należy wspierać wszelkie takie inicjatywy. – Europejscy liderzy – dodaje- próbują na serio przyłączyć się do negocjacji w sprawie wojny na Ukrainie. Być może jest to ostatnia próba, ostatni pociąg, jaki mamy do dyspozycji – twierdzi.

„Konfrontacja między rządami sama w sobie nie jest nigdy prosta. Ale teraz wszystkie hipotezy, wszystkie scenariusze są uwarunkowane przez czynnik T, czyli mniej lub bardziej kapryśne decyzje Donalda Trumpa. Właśnie dlatego adwersarzem numerem jeden Europy jest dzisiaj klimat fatalizmu, bezsilność, jaka się wytworzyła”- zaznacza włoski komentator.

Przypomina: „Do tej pory Europejczycy są wykluczeni ze stołu rokowań. Amerykanie prowadzą równoległe rozmowy z Rosjanami i Ukraińcami w Rijadzie; także z pewnym rezultatem”. Odnotowuje, że we wtorek Biały Dom poinformował o tym, że strony zgodziły się na rozejm na Morzu Czarnym.

Ale – stwierdza Sarcina- dwie istotne kwestie nie zostały nawet poruszone.

Pokój na Ukrainie

.Jako pierwszą wymienia sprawę granic ukraińskich, czyli to, „ile terytorium zdobytego siłą zostanie odstąpione Moskwie”. Drugi aspekt to gwarancja, że Ukraina będzie wolna od następnych ataków. Na łamach dziennika zaznacza się, że Putin chce obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego. 

„Europejczycy, nie zważając na to, co zrobi Trump, nie uznają oficjalnie przejścia tych ziem do Federacji Rosyjskiej”- pisze komentator. Wyraża przekonanie, że w drugiej sprawie, czyli gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy Europa może odegrać bardziej decydującą rolę.  Jak przypomina, rządy analizowały różne scenariusze, jak uniemożliwić Putinowi dokonanie nowego ataku na Ukrainę w najbliższych latach.

Następnie w dzienniku opisano kolejne propozycje rozwiązań począwszy od projektu premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera i prezydenta Emmanuela Macrona , by wysłać siły pod dowództwem brytyjsko-francuskim, z udziałem innych państw europejskich albo bez nich. Odrzucił go Kreml. Potem – relacjonuje- projekt ten utknął w miejscu „z powodu wątpliwości Niemiec, braku gotowości Włoch i , co zaskakujące, także Polski”. 

Siły pokojowe na Ukrainie?

Ale nie przebiła się też propozycja premier Włoch Giorgii Meloni, by zapewnić Ukrainie „parasol Artykułu 5 NATO”, ale bez jej formalnego przyjęcia do Sojuszu; odrzucili to Amerykanie. Teraz, stwierdza publicysta, rozważa się trzecie rozwiązanie: „nakłonić Trumpa, by zaakceptował zaangażowanie ONZ i narzucić to także Putinowi”. Według tego scenariusza porozumienie pokojowe ustalone przez Ukraińców, Rosjan, Amerykanów i , o ile to będzie możliwe, Europejczyków mogłoby się przekształcić w rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ. – Wtedy – wyjaśnia autor w dzienniku „Corriere della Sera”- łatwiej byłoby uzgodnić wysłanie misji pokojowej na Ukrainę, bo nie byłoby to kojarzone jako jednostronny akt państw europejskich czy NATO – uważa.

Łatwiej też byłoby jego zdaniem utworzyć kontyngent z sił krajów oddalonych od konfliktu. Przypomniał, że gotowość zadeklarowały już Australia i Nowa Zelandia. Nie można też, zaznacza, wykluczyć wkładu ze strony Chin, co jest o tyle ważne, że są stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ale „opcja ONZ, gorąco popierana przez Włochy, Hiszpanię i inne państwa, nie jest jednak wystarczająca, aby uspokoić wchodnią flankę NATO”- przyznaje Giuseppe Sarcina.

Następnie stwierdza: „Oto dlaczego początkowo rozważana misja angielsko – brytyjska licząca około 20 tysięcy żołnierzy, mogłaby wzmocnić garnizony NATO w Polsce, Estonii, na Łotwie i na Litwie”.

Giuseppe Sarcina a europejski sceptycyzm

.Ponad trzy lata po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, europejskie podejście do tego konfliktu coraz wyraźniej ujawnia swoje ograniczenia. Choć Unia Europejska pozostaje jednym z kluczowych filarów wsparcia dla Kijowa — zarówno w wymiarze finansowym, wojskowym, jak i politycznym — to jedność kontynentu wystawiana jest na coraz większe próby. Państwa członkowskie różnią się w ocenie priorytetów: dla Europy Środkowo-Wschodniej zagrożenie rosyjskim imperializmem pozostaje egzystencjalne, podczas gdy w krajach Europy Zachodniej, zmęczonych inflacją, kryzysem energetycznym i presją społeczną, coraz częściej słychać głosy nawołujące do „realizmu” i „poszukiwania drogi do pokoju”, nawet za cenę ustępstw wobec Moskwy. Te różnice przekładają się na trudności w podejmowaniu wspólnych decyzji, zwłaszcza w zakresie dostaw broni i sankcji.

Społeczne poparcie dla dalszej pomocy Ukrainie także ulega erozji. Coraz więcej Europejczyków — szczególnie we Francji, Niemczech i Włoszech — zaczyna postrzegać wojnę jako „zamrożony” konflikt, który nie ma szybkiego rozwiązania, a koszt jego przedłużania zaczyna przewyższać moralne zobowiązania wobec zaatakowanego sąsiada. W wielu sondażach rośnie liczba respondentów, którzy opowiadają się za zakończeniem wojny „na drodze negocjacji” – co często bywa eufemizmem dla akceptacji rosyjskich warunków. Brakuje wyraźnej europejskiej narracji, która tłumaczyłaby obywatelom, dlaczego wsparcie Ukrainy nie jest tylko kwestią solidarności, ale strategicznego bezpieczeństwa całego kontynentu.

Europa, choć deklaruje pragnienie suwerenności strategicznej, w praktyce pozostaje w dużej mierze zależna od polityki Waszyngtonu – to Stany Zjednoczone nadają ton wojskowej i geopolitycznej odpowiedzi Zachodu. W tej sytuacji Unia Europejska często występuje bardziej jako „menedżer kryzysu” niż jego geopolityczny rozgrywający. Zamiast spójnej wizji zakończenia wojny na warunkach sprawiedliwych dla Ukrainy, Bruksela dryfuje między doraźnym zarządzaniem kryzysem a wewnętrznymi podziałami. W efekcie powstaje coraz silniejsze wrażenie, że Europa nie tylko traci zdolność do kształtowania biegu wydarzeń, ale także z wolna traci zaufanie tych, którzy jeszcze niedawno widzieli w niej gwaranta stabilności i wartości demokratycznych.

PAP / WcN / MK

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 26 marca 2025