Ilu więźniów politycznych jest w Rosji?

Oleg Orłow

Nikt nie wie, ile osób przebywa w rosyjskich więzieniach z powodów politycznych – mówił Oleg Orłow, współzałożyciel zdelegalizowanego w Rosji Stowarzyszenia Memoriał, organizacji broniącej praw człowieka i badającej zbrodnie stalinowskie, która w 2022 r. otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla.

Mieszko CZARNECKI: Jak wyglądał moment, gdy dowiedział się Pan, że wychodzi z więzienia w ramach wymiany więźniów między Zachodem a Rosją?

Oleg ORŁOW: Pamiętam to doskonale. Kilka dni wcześniej nagle wywieziono mnie z więzienia w Syzraniu (ok. 300 km na południe od Kazania) do (moskiewskiego więzienia) Lefortowo, gdzie FSB przetrzymuje większość zatrzymanych. Trafiłem do izolatki, nie mając pojęcia, co się ze mną będzie działo dalej. Jak się potem dowiedziałem, każdy, kto miał zostać wymieniony na rosyjskich szpiegów, lądował w podobnych warunkach w Lefortowie. Byłem przekonany, że czeka mnie kolejny akt oskarżenia. Nagle drzwi do mojej celi otworzyły się i stanął przede mną oficer FSB. Nie przedstawił się, tylko wręczył dokument o ułaskawieniu, podpisany przez prezydenta Federacji Rosyjskiej. Tyle że ja o żadne ułaskawienie nie wnioskowałem. Nie podpisałem wręczonej kartki, bo to oznaczałoby przyznanie się do wcześniejszych zarzutów. Oficer odparł, że to i tak nie ma znaczenia. Miałem przebrać się w cywilne ubranie i czekać. Wtedy zrozumiałem, że może chodzić o wymianę, bo na pewno nie o wyjście na wolność.

Wiedziałeś, gdzie trafisz?

Oleg ORŁOW: Wsadzono nas do eskortowanego przez wojsko autobusu. Przed odjazdem wsiadł do niego mężczyzna, kolejny oficer FSB. Zapowiedział, że za chwilę z podmoskiewskiego lotniska polecimy za granicę. Dokąd dokładnie? Nie chciał odpowiedzieć.

Wymieniono cię na morderców, kryminalistów, szpiegów. Można pomyśleć, że jesteś im równy.

Oleg ORŁOW: W tej wymianie bynajmniej nie chodziło o uwolnienie w pierwszej kolejności rosyjskich opozycjonistów. Najważniejsi byli obywatele USA, ponieważ (prezydent Stanów Zjednoczonych) Joe Biden chciał ich mieć z powrotem; najważniejsi byli zatrzymani w Rosji Niemcy, którzy też mieli trafić do domu. My, więźniowie polityczni z kolonii karnych czy więzień, byliśmy resztką, dodatkiem do spektakularnej wymiany.

Zupełnie mnie nie interesuje, w jakim świetle stawiać nas będzie Putin i jego propagandziści. Dla nich na pewno jesteśmy zdrajcami.

Ilu więźniów politycznych pozostało w rosyjskich więzieniach?

Oleg ORŁOW: Nikt nie wie. Najbardziej zachowawcze szacunki Memoriału mówią o 800 osadzonych – tylu znamy z imienia i nazwiska. Możemy jednak sądzić, że władze Rosji zamknęły tysiące ludzi. Zaliczyłem kilka więzień i w każdym z nich próbowałem dowiedzieć się o innych osadzonych z powodów politycznych. Wszędzie trafiałem na więźniów, o których Memoriał wiedział, ale też co najmniej na tylu samo zamkniętych z powodów politycznych, o których nie mieliśmy pojęcia.

Prawda jest dziś taka, że jakakolwiek niezależna inicjatywa to dla władz wroga działalność polityczna. Stąd naprawdę nie wiadomo, ile tysięcy więźniów sumienia siedzi w tej chwili za kratami w Rosji.

Czy da się być dziś dumnym z bycia Rosjaninem?

Oleg ORŁOW: Bycie dumnym z bycia Rosjaninem, Żydem, Polakiem, Ukraińcem zawsze było dla mnie głupotą. Każdy z nas musiał się gdzieś urodzić i nie mieliśmy na to żadnego wpływu. Dlaczego zatem mielibyśmy z tego powodu być szczególnie dumni? W najmniejszym stopniu nie wypieram się tego, że jestem Rosjaninem ze wszystkimi tego zaletami i powodami do wstydu. Jestem częścią mojego kraju podobnie jak inni zamknięci w więzieniach przez dzisiejszy reżim. Nucę sobie czasem zakazaną dziś przez władze rockową piosenkę: „Moja Rosja siedzi dziś w więzieniu, ale to się niedługo już skończy”.

Podobno zamknięci z przyczyn politycznych Rosjanie pozdrawiają się słowami “Bądź zdrów i nie trać nadziei”. Jak dziś w Rosji nie tracić nadziei?

Oleg ORŁOW: Ani przez chwilę jej nie straciłem, nawet na chwilę. Dziś nie ma żadnych wiarygodnych badań, nawet prowadzonych przez Centrum Lewady, które wskazywałyby realne poparcie dla Putina i jego rządów, bo w totalitarnych reżimach są one po prostu niemożliwe. Na tym opiera się moja nadzieja.

Rozmawiał: Mieszko Czarnecki/PAP

Rosyjski imperializm

Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.

„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.

”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.

Czy Rosja może się rozpaść?

Na temat tego, czy Rosji grozi rozpad z powodu dążeń niepodległościowych mniejszości etnicznych, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Władimir MIŁOW w tekście „Czy Rosja może się rozpaść?„.

„Wielu komentatorów opiera teorie o możliwym rozpadzie terytorialnym Rosji na porównaniach z upadkiem Związku Radzieckiego. Porównania te są jednak kompletnie nietrafione. Sytuacja we współczesnej Rosji radykalnie różni się od tej z ostatnich lat istnienia ZSRR. Spójrzmy na przykład na strukturę etniczną – w późnym Związku Radzieckim etniczni Rosjanie stanowili tylko 50 proc. populacji, a rozpad kraju miał swoje podłoże w tym, że w jego skład wchodziły zdominowane przez narodowości tytularne republiki narodowe, w których Rosjanie stanowili mniejszość. Żadna z byłych republik radzieckich nie była zdominowana etnicznie przez Rosjan – Rosjanie zawsze należeli do znaczącej mniejszości”.

„Obecna Rosja wygląda pod tym względem zupełnie inaczej. Etniczni Rosjanie stanowią aż 81 proc. populacji, co oznacza, że kraj jest etnicznie znacznie bardziej jednorodny niż dawny Związek Radziecki. Większość rosyjskich terytoriów – zwłaszcza tych rozwiniętych przemysłowo – to obszary zdominowane przez etnicznych Rosjan, którzy raczej nie opowiadają się za separatyzmem. Co więcej, udział mniejszości etnicznych w całej populacji Rosji pozostaje zdecydowanie niższy niż nieetnicznych Rosjan, których udział w całej populacji wynosi 19 proc. Około 5 proc. całkowitej populacji stanowią grupy etniczne posiadające odrębną państwowość poza granicami Rosji: Ukraińcy, Białorusini, Ormianie, Azerowie, Gruzini, Tadżycy, Kirgizi, Koreańczycy itp. Narody te w większości nie żyją na ograniczonych obszarach, ale są rozproszone po całym terytorium Rosji, dlatego nie można ich uważać za grupy etniczne, które mogłyby domagać się niepodległości. Pozostaje więc niecałe 15 proc. rosyjskiej populacji, które można zakwalifikować jako mniejszości etniczne zamieszkujące określone terytoria Rosji. Nawet jeśli założymy, że wszystkie one oddzielą się od kraju, nie będzie to oznaczać jego rozpadu, ponieważ lwia część terytorium, zdominowana przez etnicznych Rosjan, pozostanie nienaruszona”.

”Większość z 21 rosyjskich republik etnicznych i czterech obwodów autonomicznych jest nimi tylko z nazwy i w rzeczywistości przeważają w nich etniczni Rosjanie. Udział etnicznych Rosjan w całkowitej populacji wynosi aż 98 proc. w Żydowskim Obwodzie Autonomicznym, 82 proc. w Karelii, 80 proc. w Chakasji, 68 proc. w Chanty-Mansyjskim Okręgu Autonomicznym, 66 proc. w Nienieckim Okręgu Autonomicznym, 65 proc. w Komi, 64 proc. w Adygei i Buriacji, 62 proc. w Udmurcji i Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym, 57 proc. w Ałtaju, 54 proc. w Czukockim Okręgu Autonomicznym i 53 proc. w Mordowii” – pisze Władimir MIŁOW.

PAP/Mieszko Czarnecki/WszystkocoNajważniejsze/eg

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 października 2024