Jak przyroda wpływa na dobrostan człowieka? Badania naukowców z SGGW

Prof. Emilia Janeczko z Katedry Użytkowania Lasu Instytutu Nauk Leśnych SGGW przypomina, że dopiero od niedawna w Polsce na szerszą skalę mówi się o pozytywnym wpływie przyrody na dobrostan człowieka. „Coraz więcej jest konferencji naukowych i sympozjów, z których płynie jasny komunikat o bardzo dużym znaczeniu lasu dla jakości naszego życia” - mówi badaczka, cytowana w komunikacie uczelni.

Prof. Emilia Janeczko z Katedry Użytkowania Lasu Instytutu Nauk Leśnych SGGW przypomina, że dopiero od niedawna w Polsce na szerszą skalę mówi się o pozytywnym wpływie przyrody na dobrostan człowieka. „Coraz więcej jest konferencji naukowych i sympozjów, z których płynie jasny komunikat o bardzo dużym znaczeniu lasu dla jakości naszego życia” – mówi badaczka, cytowana w komunikacie uczelni.

Prof. Emilia Janeczko o „terapii lasem” i wpływie przyrody na dobrostan człowieka

.Lasy w Polsce stanowią około 30 proc. powierzchni. Zdecydowana większość z nich, bo aż 80 proc., to ogólnodostępne lasy publiczne.

Prof. Emilia Janeczko twierdzi, że istnieje wiele dowodów naukowych wskazujących, iż kontakt z przyrodą, przede wszystkim z lasem, pomaga w walce ze stresem, poprawia samopoczucie, pozwala chronić zdrowie psychiczne człowieka. I o ile z termin „terapia lasem” jest akceptowany w środowisku naukowym, o tyle określenie „kąpiele leśne” i zagadnienia z nim związane są traktowane nie do końca poważnie. Badaczka podkreśla, że oba terminy są poprawne. Zauważa przy tym, że współcześnie rośnie znaczenie przyrody jako czynnika wspomagającego dobrostan, a nie czynnika leczącego, uzdrawiającego człowieka. Dlatego, jak podkreśla, znacznie lepszym określeniem niż „leczenie lasem” czy „terapia lasem” byłyby „kąpiele leśne” (japońskie „shinrin-yoku”).

„W moim odczuciu stosując określenia takie jak «leczenie», a priori zakładamy, że mamy do czynienia z kimś, kto wymaga pomocy, leczenia, interwencji medycznej. A przecież nie zawsze tak właśnie jest” – zauważa.

Kąpiele leśne mogą być przydatne w walce z depresją, lękiem, zespołem nadpobudliwości psychoruchowej oraz z deficytem uwagi – wymienia badaczka.

Badania naukowców ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego

.Badania, które od kilku lat prowadzone są w Instytucie Nauk Leśnych SGGW dowodzą, że istnieje pozytywny wpływ lasu na samopoczucie ludzi. „Nawet krótki pobyt w lesie poprawia nastrój, dostarcza więcej energii, pozwala zmniejszyć napięcie emocjonalne, powoduje, że wzrastają uczucia pozytywne” – wymienia prof. Emilia Janeczko.

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że 10-minutowy pobyt w lesie obniża ciśnienie krwi, 20 minut – poprawia nastrój, 60 minut – wyostrza uwagę. „Jednak nie potrafimy jeszcze jednoznacznie odpowiedzieć, jak długo utrzymują się uzyskane korzyści zdrowotne” – informuje prof. Emilia Janeczko.

Badacze prowadzili również badania nad wpływem martwego drewna w lesie na samopoczucie człowieka. Ustalili, że „właściwości relaksacyjne lasu z naturalnymi, powolnymi procesami zamierania drzew są dużo wyższe, niż te uzyskane w lasach zagospodarowanych, w których widoczne są ślady pozyskania drewna”.

Istnieje związek pomiędzy pobytem w lesie a korzystnymi reakcjami immunologicznymi, w tym ekspresją białek antynowotworowych. Jak wyjaśnia prof. Emilia Janeczko, „dla ludzkiego organizmu szkodliwe są te składniki aerozoli, które wywołują infekcje, czyli bakterie i wirusy, lub przyczyniają się do powstawania alergii – grzyby, pleśnie, pyłki”.

Okazuje się, że w 1 m3 powietrza w zbiorowisku leśnym znajduje się 200-500 bakterii, podczas gdy w 1 m3 powietrza miejskiego jest ich znacznie więcej, bo aż 4000-8000. „W dużej mierze za niski poziom bakterii w powietrzu w lesie odpowiadają fitoncydy, czyli substancje lotne wydzielane przez rośliny” – tłumaczy prof. Emilia Janeczko.

Jak podaje, szacuje się, że 1 hektar lasu liściastego wytwarza w okresie letnim 2 kg fitoncydów, hektar iglastego – aż 5 kg. „Zdolność wytwarzania tych korzystnych substancji ma ok. 80 gatunków drzew i krzewów, m.in. jałowiec pospolity, czeremcha zwyczajna, świerk pospolity, jodła pospolita, sosna pospolita czy brzoza brodawkowata” – wymienia prof. Emilia Janeczko. Ponadto poziom zanieczyszczeń w lesie jest znacznie niższy od tego, który występuje w miastach czy w okolicy tras o dużym natężeniu ruchu samochodowego.

Lasy i wszystkie inne formacje roślinne skutecznie tłumią również hałas, zapewniając korzyści dla zdrowia. „W lesie poziom dźwięków związanych z ruchem drogowym czy przemysłem jest znacznie niższy niż poza nim” – podkreśla prof. Janeczko. „Szacuje się, że wewnątrz lasu w odległości 150 m od granicy lasu hałas zmniejsza się o 18-25 dB” – dodaje.

Zdaniem badaczki nie warto rezygnować z rekreacji i wypoczynku w lesie nawet z obawy przed pewnymi zagrożeniami dla zdrowia, np. chorobami przenoszonymi głównie przez kleszcze (np. kleszczowe zapalenie mózgu, borelioza).

Co prawda, liczba zachorowań na boreliozę wzrosła w Europie w XXI wieku, co wiązać można m.in. ze zwiększoną populacją zwierząt-żywicieli, a także ze zmianą klimatu, w tym łagodniejszymi zimami, ale „ogólne ryzyko zachorowania na boreliozę wynosi około 4 proc.” Poza tym ryzyko to można zminimalizować, przestrzegając podstawowych zasad związanych z właściwym ubiorem (ubranie zakrywające dużą część ciała, w jasnych kolorach), stosowaniem repelentów ochronnych oraz przez unikanie miejsc z bujną roślinnością krzewiastą, zarośli, wysokich traw, itp. – podkreśla prof. Emilia Janeczko.

W jaki sposób najpełniej korzystać z lasu? Jak zaznacza badaczka, dotychczasowe badania w większości przypadków bazowały na dwóch typach aktywności w lesie – spacerach oraz obserwowaniu przyrody z określonego miejsca. W obu przypadkach ustalono pozytywny wpływ lasu na wybrane zmienne fizjologiczne i psychologiczne.

„Nasze ostanie badania pokazują, że profity wynikające ze spacerowania w lesie są bardziej wszechstronne, niż te uzyskiwane dzięki np. jeździe rowerem po lesie” – podaje prof. Emilia Janeczko. Dodaje, że chcąc uzyskać korzyści zdrowotne z pobytu w środowisku przyrodniczym wcale nie trzeba przytulać się do drzew, czy stąpać boso po mchu; wystarczy spacer i chwila wyciszenia. „Możemy też znaleźć dogodne dla nas miejsce i poobserwować przez dłuższą chwilę otaczającą przyrodę” – mówi.

Jest sposób na korzystanie z „kąpieli leśnych” nawet dla osób, które mają problem z dostępem do lasu, np. pacjentów szpitali, ludzi unieruchomionych, obłożnie chorych, a także zamkniętych w ośrodkach penitencjarnych. Naukowcy badają jak można zastosować terapię lasem z zastosowaniem sztucznej inteligencji. Od niedawna w Instytucie Nauk Leśnych SGGW prowadzone są badania, których celem jest porównanie efektu naprawczego uzyskanego w wyniku fizycznego kontaktu z lasem i w rezultacie oglądania lasu nagranego kamerą 360 stopni.

„Włączenie programów wirtualnej terapii lasem do codzienności osób, które mają ograniczony dostęp do lasu może mieć pozytywne społecznie konsekwencje w postaci łagodzenia dolegliwości, przyspieszenia procesu rekonwalescencji i lepszej resocjalizacji” – zauważa prof. Emilia Janeczko. Dodaje, że w planach jest dalszy rozwój tego kierunku badań.

Co ciekawe, właściwości odbudowujące ma nie tylko las. „Wyniki naszych badań wykazały na przykład, że zarówno przebywanie w środowisku miejskim z występującą zielenią, jak i pobyt w lesie wpływa pozytywnie na relaksację fizjologiczną i psychologiczną badanych” – podkreśla prof. Janeczko.

Spacer w środowisku miejskim z zieloną pokrywą roślinności gwarantuje podobne korzyści do tych uzyskiwanych w wyniku spaceru w lesie.

Badacze porównywali ze sobą również różne poziomy otwartości przestrzeni. „Wykazaliśmy na przykład, że kontakt z wodą ma korzystny wpływ na człowieka. Krótki spacer wśród otwartych miejskich terenów zielonych, które zapewniają więcej możliwości obserwacji z uwagi na obecność zbiorników wodnych, czy rozległych powierzchni trawiastych jest korzystniejszy dla naszego samopoczucia” – uważa prof. Emilia Janeczko.

W badaniach tych sięgano po narzędzia, którymi od dawna, z dużym powodzeniem posługują się psychologowie czy socjologowie. „Poza tym szczegółowo kontrolujemy parametry fizjologiczne badanych, np. ciśnienie, tętno, oraz cechy środowiska – takie jak poziom hałasu, warunki pogodowe, poziom światła” – podkreśla. „Za każdym razem odnosimy uzyskane wyniki do tych uzyskanych dla próby kontrolnej – którą może być bądź inny wariant otoczenia (np. park w mieście, przestrzeń pozbawiona zieleni, itp.) lub odmienny typ aktywności fizycznej do tej, którą uwzględniamy w badaniu. Dzięki temu nasze badania są w pełni replikowane” – podkreśla prof. Janeczko.

Złap oddech na pastwisku

.„Ciszę należy rozumieć nie jako zupełny brak dźwięków, ale ich delikatność. Szum wiatru, spadające krople deszczu, kumkanie żab, beczenie owiec, no i ptasie kwilenie. To właśnie w ciszy podejmuje się najważniejsze życiowe decyzje” – pisze prof. Piotr TRYJANOWSKI, dyrektor Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Jak podkreśla, „bliska naszym sercom, jedna z licznych teorii dotyczących genezy muzyki – i nie jest to wcale naturalistyczne skrzywienie – jako pierwotne źródło muzyki wskazuje przyrodę. Szum drzew, kapiąca woda, śpiewające ptaki, ryczące jelenie, a nawet – beczące owce. Człowiek widział, słyszał i podziwiał zwierzęta. Próbował gwizdać, mlaskać, naśladować i czasem się to udawało. Informacje o śpiewach, odgłosach, wokalnych popisach fauny trafiły do dziesiątek przysłów i podań ludowych. Ich znajomość pozwalała na przeżycie, to survival w najprawdziwszym stylu. Muzyka oddziałuje na nas rytmem, melodią, dodaje energii i motywuje do działania. Z drugiej strony odpowiednie dźwięki zapewniają relaks i pozwalają ukoić skołatane nerwy. Zapewnia nawet poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa, przykładem tego są chóry, mające same w sobie spory potencjał terapeutyczny”.

„Owce co prawda chórów nie tworzą, ale także beczą stadnie. Jednak to nie jedyne dźwięki, jakie wydają na pastwisku. Pasterze chcą wiedzieć, gdzie znajdują się ich owce, dzięki czemu otrzymujemy coś zupełnie nowego – genialną muzykę powstającą z dźwięku dzwonków i dzwoneczków, którymi wypełniają się choćby karpackie połoniny. To coś niesamowitego, niemalże nieziemskiego. Są turyści, którzy jeżdżą do Rumunii wyłącznie po to, by siedzieć i słuchać owczej muzyki. Dzyń-dzyń, nieregularne, zmienne w zależności od pogody i od akompaniamentu ptaków, tworzących razem wielką orkiestrę natury. Inaczej, znaczy się precyzyjniej, jest w Szwajcarii. Tamtejsze alpejskie krajobrazy kojarzą nam się raczej z fioletowo-białą krową, znaną z reklamy pewnej czekolady, niż z owcami. Tymczasem właściciele owiec wybierają dzwoneczki bardzo starannie, ich dźwięk nie tylko wskazuje, gdzie znajduje się dobytek, ale służy również do identyfikacji. Dzwonki są najrozmaitsze, różnią się wielkością płaszcza, serca dzwonu i grubością ścianek, co w konsekwencji daje różnorodne dźwięki. Tworzą one niezwykłą harmonię i niekiedy są tak zgrane jak orkiestra symfoniczna pod batutą najlepszego dyrygenta. Stanowią dziedzictwo kulturowe i choć dzwoneczek jest dziełem człowieka założonym owcy, zresztą niespecjalnie wyszukanym i niezaawansowanym technologicznie, przestaje to mieć znaczenie, gdy poruszające się owce wprawiają swoje dzwonki w ruch, a wiatr unosi owczą muzykę w górskie hale” – pisze prof. Piotr TRYJANOWSKI.

Dodaje, że „wyłącznie otwarcie się na ciszę i kojące dźwięki natury to właściwy krok do odstresowania się i rzeczywistej psychologicznej rekonwalescencji”. Podkreśla, że cisza to delikatne dźwięki – „nienachalne, niemalże niewyczuwalne, docierające do naszego mózgu bez potrzeby specjalnego nastawiania się czy treningu. To właśnie w ciszy podejmuje się najważniejsze życiowe decyzje. Odbiorca przede wszystkim musi się wyciszyć. Bywają jednak wyjątki. William Szekspir pisał w Wieczorze Trzech Króli: «Jeśli muzyka jest pokarmem miłości, graj dalej»”.

PAP/WszystkoCoNajważniejsze/SN

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 22 września 2023