Karol Tchorek – rzeźbiarz upamiętniający walki Polaków w czasie II wojny światowej
Rzeźbiarz Karol Tchorek stworzył w Warszawie pracownię, w której przez lata tworzył tablice upamiętniające miejsca walki Polaków w czasie II wojny światowej. Opiekujące się nią Muzeum Warszawy planuje otworzyć ją dla zwiedzających oraz uczynić z niej miejsce działań artystycznych, badawczych i edukacyjnych.
Karol Tchorek – rzeźbiarz, marszand, kolekcjoner sztuki
.„Karol Tchorek, rzeźbiarz, medalier, kolekcjoner, mieszkańcom Warszawy jest chyba najbardziej znany z wykonanych z piaskowca tablic upamiętniających miejsca walki i męczeństwa Polaków w czasie II wojny. Jest również autorem innych prac znajdujących się w przestrzeni miasta, m.in. przedstawiającej matkę i dziecko na MDM-ie, dekoracji rzeźbiarskiej w Domu Kultury na Targówku i rzeźby Warszawska jesień stojącej na tyłach Akademii Muzycznej” – opowiada Lena Wicherkiewicz, kustosz w Muzeum Warszawy, koordynatorka Pracowni Karola Tchorka.
Artysta pracą rzeźbiarską zajmował się jeszcze przed II wojną. Kształcił się w stołecznej Miejskiej Szkole Sztuk Zdobniczych i Malarstwa oraz Szkole Sztuk Pięknych. „Podczas wojny do wybuchu Powstania prowadził przy ul. Marszałkowskiej Salon Sztuki Nike, gdzie organizował wystawy i zajmował się handlem sztuką. Po wyzwoleniu miasta reaktywował działalność, którą prowadził do 1951 r., kiedy po decyzji o budowie MDM-u kamienicę zburzono, i w zastępstwie otrzymał miejsce przy ul. Smolnej” – relacjonowała.
Pracownia Karola Tchorka
.Pracownia, w której przez wiele kolejnych lat tworzył, znajduje się w oficynie kamienicy. „To niezwykłe miejsce, które stworzył w zasadzie z ruin. Oficyna nie została po wojnie w pełni odbudowana, w zasadzie ogranicza się do parteru i rodzaju poddasza, antresoli. Dostał ją od miasta w stanie powojennej ruiny i dostosował do swoich potrzeb. Składa się z gabinetu i pracowni właściwej z dużym oknem, świetlikiem, antresolą, piwnicą i strychem. Znalazły się tam też elementy z Salonu Nike, np. XIX-wieczne płytki podłogowe oraz kafle z huculskiego pieca” – podkreśliła Wicherkiewicz.
W pracowni zachowało się ponad 250 realizacji artysty: rzeźb, medali, rysunków, projektów, modeli gipsowych. „Są także modele – tablica i monument, wykonane na ogłoszony w 1949 r. konkurs Stowarzyszenia Architektów Rzeczypospolitej Polskiej na tablice upamiętniające miejsca męczeństwa, który wygrał. W przechowywanym w Pracowni archiwum artysty znajduje się cała dokumentacja konkursowa oraz projekty konkretnych tablic i monumentów. Karol Tchorek był twórcą koncepcji formy i liternictwa. Natomiast dane do konkretnej realizacji opracowywał na podstawie dostarczanych informacji historycznych” – mówiła.
W Pracowni Karola Tchorka znajdują się również realizacje, które artysta tworzył później. „Głównie rzeźby portretowe, ale też pomnikowe czy nagrobne, np. model tej, którą stworzył na grób Władysława Strzemińskiego. Są tam także prace innych twórców. Jest np. kolekcja rzeźb Leona Kudły, rzeźbiarza związanego z kulturą ludową, którego prace Tchorek systematycznie kolekcjonował, jak również różne elementy wyposażenia, niektóre będące bardzo ciekawymi przykładami rzemiosła artystycznego” – oceniła Wicherkiewicz.
„Pracownia jest także miejscem związanym z jego synem Mariuszem, krytykiem sztuki i terapeutą, twórcą Galerii Foksal, który pracował tutaj po śmierci ojca w 1985 r. Wrócił wówczas z zagranicy i zajął się ocaleniem pracowni, uważając ją za ważny element dziedzictwa, które warto zachować. I doprowadził do tego, że została wpisana do rejestru zabytków, najpierw sam jej zasób, czyli prace Tchorka oraz wyposażenie, a w 1991 r. pracownia jako pomieszczenie” – mówiła.
Po śmierci Mariusza Tchorka od 2004 r. pracownią opiekowała się wdowa po nim, artystka Katy Bentall. „To było też miejsce jej pracy, a także prezentacji innych artystów. Przeprowadziła remont pracowni, a jej marzeniem było, by stała się ona miejscem otwartym, żywym, gdzie odbywają się spotkania ze sztuką i z jej twórcami. W pewnym momencie niestety jej utrzymanie stało się dla Bentall dosyć trudne, głównie z powodów finansowych i organizacyjnych. Dlatego w 2021 r. postanowiła przekazać ją pod opiekę miastu, które w roku ubiegłym zaprosiło do współpracy Muzeum Warszawy” – relacjonowała Wicherkiewicz.
„Od jesieni aktywnie się nią zajmujemy. Zaczęliśmy od przeprowadzenia inwentaryzacji, by wiedzieć dokładnie, co się tam znajduje, w czym pomagają studentki i studenci historii sztuki UKSW. Niemniej proces będzie dosyć żmudny, bo zasoby pracowni są spore. Oprócz rzeźb Tchorka i wyposażenia, które w zasadzie już spisaliśmy, częścią pracowni jest duże archiwum, które artysta skrupulatnie prowadził, dotyczące historii pracowni, ale też okresu przedwojennego. Obecnie zaczęliśmy je inwentaryzować. Mamy nadzieję, że uda nam się do końca roku ten proces zakończyć” – zaznaczyła.
Jak podkreśliła, starają się też wypracować model postępowania przy przejmowaniu pod opiekę pracowni historycznych, który mógłby w przyszłości pomóc także innym organizacjom, instytucjom czy artystom. „Kiedy zakończymy proces inwentaryzacji, podejmiemy się aranżacji pracowni. Planujemy na początku współpracować z Katy Bentall, która to miejsce zna i przekaże nam również swoje prace, które stworzyła w Pracowni. Chcielibyśmy je też wyeksponować. I oczywiście zamierzamy podzielić się urodą i historią pracowni ze zwiedzającymi. W pewnym ograniczonym wymiarze, ponieważ nie jest to duża przestrzeń, ale świetnie nadaje się na kameralne zwiedzanie” – zauważyła Wicherkiewicz.
„Planujemy pokazywać prace Karola Tchorka i Katy Bentall, ale także zapraszać do współpracy innych artystów, co byłoby szansą na powstanie prac, być może instalacyjnych, audio lub wideo, które by trwale nie ingerowały w to miejsce, ale w pewien sposób też się do niego odnosiły. Myślę, że pracownia ma również potencjał, jeżeli chodzi o działalność merytoryczną, prace badawcze, działania edukacyjne, seminaria naukowe, spotkania, a przede wszystkim możliwość poznania tego miejsca – wyjątkowego dla kultury i historii naszego miasta” – dodała.
Karol Tchorek i tablice upamiętniające walki Polaków podczas II wojny światowej
.W związku z zawartością tekstową tablic tworzonych przez Karola Tchorka doszło do kontrowersji. „Jeśli chodzi o ich treść, to rzeczywiście IPN uważa, że może wzbudzać ona pewne wątpliwości w kontekście użycia słowa hitlerowcy. Oczywiście należy mieć na uwadze, że tablice powstały w określonym czasie, czyli w momencie, kiedy nastąpił podział Niemiec na NRD i RFN, i wprowadzenie tego słowa miało pokazać tych złych Niemców z RFN i w ten sposób chciano jakby zdjąć odium z Niemców z NRD” – powiedział naczelnik Wydziału Upamiętnień Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN Artur Zawadka.
„Obecnie jeżeli jako IPN dostajemy wnioski o zaopiniowanie remontu pomników i jest to określenie hitlerowcy, siepacze hitlerowscy, takie sformułowania typowe dla okresu Polski Ludowej, apelujemy o zmianę, o jasne wskazanie Niemców jako odpowiedzialnych za dane zbrodnie. W przypadku tablic Tchorka już powyżej 100 z nich doczekało się towarzyszących im tablic informacyjnych umieszczonych przez Fundację PGE, których treść jest opracowywana we współpracy z Instytutem” – wyjaśnił.
„Te tablice zawierają podstawową dawkę informacji o tym, jakie wydarzenie dana tablica Tchorka upamiętnia, są zarówno w języku polskim, jak i angielskim, tak by dla turystów także było zrozumiałe, czego upamiętnienie dotyczy i kto odpowiada za daną zbrodnię” – zaznaczył. Zawierają też kody QR, dzięki którym można ściągnąć na telefon specjalną aplikację mobilną umożliwiającą zlokalizowanie istniejących tablic, a także poznanie historii każdego z miejsc, które upamiętniają. Docelowo tablice informacyjne mają towarzyszyć wszystkim tablicom Karola Tchorka.
„Uważamy, że to właściwy kierunek, by te tablice z jednej strony dostosować do obecnej wiedzy historycznej, a z drugiej nie ingerować w tę wartość historyczną, jaką posiadają. Przy czym zauważyć należy, że znajdujące się na nich określenie miejsce uświęcone krwią Polaków poległych za wolność ojczyzny występuje w szeregu miejsc pamięci na terenie całego kraju. Ta treść przyjęła się już w wielu miejscach jako takie godne upamiętnienie naszych rodaków pomordowanych w czasie II wojny” – podkreślił Artur Zawadka.
„Dodać należy, że w przypadku wszystkich tablic Tchorka na terenie Warszawy toczy się postępowanie w sprawie wpisania ich do rejestru zabytków ruchomych, by objąć je ochroną przewidzianą w Ustawie o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami” – wskazał.
„Muzea – świeckie kaplice spraw najważniejszych”
.„Umiejętność tworzenia narracji wokół własnej działalności to być albo nie być współczesnych placówek muzealnych i ogólniej – kulturalnych. Narracji, czyli opowieści, które w świadomości odwiedzających placówkę gości budują poczucie współudziału w prezentowanych wydarzeniach czy treściach” – pisze we „Wszystko co Najważniejsze” Jan OŁDAKOWSKI, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Jak podkreśla, „nowoczesne muzea to nie tylko ciekawe ekspozycje i wystawy. To przede wszystkim instytucje, którym udało się przekonać odwiedzających, że mają im do zaoferowania znacznie więcej niż tylko zbiory milczących eksponatów. (…) Trawestując znane powiedzenie – informacje o śmierci tradycyjnych muzeów w epoce cyfrowej są mocno przesadzone. W rzeczywistości dobre muzea niezmiennie mają wysoką liczbę zwiedzających, jak na przykład Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, które jest pierwszą narracyjną placówką muzealną na świecie”.
„W Polsce prekursorem trendu muzeów narracyjnych jest Muzeum Powstania Warszawskiego. Stworzone zostało na wzór placówek amerykańskich, a projektując je kładliśmy nacisk na utrzymanie zainteresowania wokół tej instytucji poprzez dwa aspekty jej działalności. (…) W epoce nowych mediów, nowych form obcowania widzów z kulturą, historią i informacją, tworzenie muzeów przekazujących widzowi znacznie więcej niż tylko udostępnienie kolekcji, jest wymogiem czasów. Nie myślę tu wyłącznie o interaktywności ekspozycji. Wychodzimy z założenia, że każda wysyłana przez nas informacja powinna mówić, dlaczego warto nas odwiedzić i zapoznać się z opowiadaną przez nas historią. Nasza komunikacja ze światem zewnętrznym ma dwojaką funkcję: po pierwsze – informujemy, że właśnie ruszyliśmy z pracami nad nową książką lub nowym warsztatem. Po drugie – utrwalamy świadomość naszej obecności na mapie kulturalnej Warszawy i utwierdzamy ludzi w przekonaniu, że warto nas odwiedzić. Po raz pierwszy lub, w wielu przypadkach kolejny raz” – pisze Jan OŁDAKOWSKI.
Jego zdaniem „według popularnej i od dawna znanej tezy, zgodnie z którą jeden produkt nie może istnieć dla wszystkich grup konsumentów (powszechnie wiadomo, że jeśli coś jest dla każdego, to tak naprawdę dla nikogo), marketingowy sukces muzeum nie jest możliwy. Na szczęście istnieją wyjątki i od tej reguły – a są to właśnie muzea narracyjne, które istnieją w pełni dla wszystkich”.
„O Muzeum Powstania Warszawskiego mówi się, że gloryfikuje Powstanie. Autorami tych wypowiedzi są zazwyczaj ci, którzy nigdy nas nie odwiedzili – nie wiedzą zatem, że niemal 1/3 ekspozycji, którą oferujemy zwiedzającym, poświęcona jest klęsce Powstania. Spotykaliśmy się również z wątpliwościami, czy młodzi ludzie, którzy wychodzą od nas, mają świadomość wygranej, czy też przegranej Powstania Warszawskiego; kontrowersja taka (w sposób niezamierzony) pomaga nam jednak w komunikacji, osadza się w narracji, którą tworzymy, a fakt, że ludzie dyskutują o nas i o naszej działalności, pozwala mieć pewność, że Muzeum Powstania Warszawskiego ma sens i swoją misję w świecie” – twierdzi Jan OŁDAKOWSKI.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/SN