Kazimierz Prószyński i jego pleograf - wynalazek, który zapoczątkował polskie kino
Na przełomie listopada i grudnia 1894 r. Kazimierz Prószyński zaprezentował swój wynalazek, mający cechy kamery filmowej. Był to pleograf – aparat służący do kręcenia i wyświetlania filmów. Urządzenie fotografowało ok. 50 klatek na sekundę, co powodowało na zachowanie płynność ruchu podczas wyświetlania.
Kazimierz Prószyński – wynalazca pleografa
.”Możemy uznać Kazimierza Prószyńskiego za pierwszego człowieka, zarówno światowej, jak i polskiej kinematografii. Jego wynalazki były absolutnie kluczowe, jeśli chodzi o rozwój kinematografii i otworzyły przed filmowcami zupełnie nowe możliwości kręcenia filmów” – powiedziała Judyta Pawlak, kierownik działu zbiorów Muzeum Kinematografii w Łodzi.
„Prószyński zaczął swoją przygodę z konstruowaniem aparatów kinematograficznych od pleografu, urządzenia, które pozwalało zarówno rejestrować ruchome obrazy, jak i je wyświetlać. Pracował nad tym wynalazkiem jeszcze bardzo długi czas i właściwie jego finalną wersją był biopleograf, czyli urządzenie, w którym Prószyński poradził sobie z jednym z głównych ograniczeń technicznych ówczesnej kinematografii, czyli redukcją migotania” – tłumaczyła Pawlak. „Dzięki temu można też było kręcić o wiele dłuższe filmy. Kręcone przez Prószyńskiego pleografem migawki z życia Warszawy były tak naprawdę początkiem historii reportaży filmowych i filmów dokumentalnych” – dodała.
Na przełomie listopada i grudnia 1894 r. Kazimierz Prószyński zaprezentował swój wynalazek, mający cechy kamery filmowej. Był to pleograf – aparat służący do kręcenia i wyświetlania filmów. Urządzenie fotografowało ok. 50 klatek na sekundę, co pozwalało na zachowanie płynności ruchu podczas wyświetlania. Dopiero kilka miesięcy po prezentacji pleografu Prószyńskiego bracia Lumiere zaprezentowali swój wynalazek. Pleograf nie działał idealnie, ale był ważnym etapem w drodze do przyszłej kamery filmowej. Był to też początek działalności konstruktorskiej Prószyńskiego. Kolejne aparaty dały mu międzynarodową sławę.
Przełomowe znaczenie pleografu dla historii kinematografii doceniła Filmoteka Narodowa. Nazwę tej pierwszej kamery Prószyńskiego nadano historyczno-filmowemu kwartalnikowi FN, który ukazuje się od 2016 r. W artykule opublikowanym w 1929 r. w tygodniku „Kinoświat” Prószyński wspominał inspiracje, które zaowocowały stworzenie pleografu: „Praktykę mechaniczną miałem już za sobą, gdyż od dziesiątego roku życia najmilszą rozrywką dla mnie było obmyślanie i konstruowanie różnych maszyn. Pewnego dnia, przechodząc Nowym Światem, zauważyłem na niedawno zburzonym domu narożnym, reklamę żywej fotografii Anschutza z Berlina. Wejście kosztowało 20 kopiejek. Pokazywano w zupełnie ciemnej salce obraz na kliszy wielkości 9×12 cm silnie naświetlony z tyłu za pomocą rurki Geisslera. Widziałem np. jeźdźca konnego, biorącego przeszkodę. Jeden ruch powtarzał się tam i z powrotem, a składały się nań 24 klisze umieszczone na obwodzie koła i przechodzące kolejno przed oświetloną ramką. Pokaz ten nasunął mi od razu myśl o poważniejszej fotografii żywej, o kinematografie”.
Pionier polskiej kinematografii
.Cztery lat po pleografie, na który Prószyński otrzymał prawa patentowe, zaprezentował kolejny wynalazek – biopleograf. Było to urządzenie ulepszone, konstruktor zastosował dwie taśmy filmowe i dwa obiektywy, rzucające na przemian obrazy na ekran tak, aby nie powstawały przerwy w wyświetlaniu filmu. Dzięki temu ruch był płynny, a migotanie, powodujące ból oczu i głowy, zmniejszyło się. W następnych kilkunastu latach Prószyński ulepszał swoją kamerę i opracowywał kilka nowych wariantów tego urządzenia. W Europie był uznawany za jednego z pionierów tej dziedziny, co nie uszło uwadze koronowanych głów. Biorąc dokonania Prószyńskiego za gwarant najwyższej jakości, w 1911 r. zlecono mu utrwalenie na filmie koronacji brytyjskiego monarchy – króla Jerzego V.
Poza konstrukcją kamer Prószyński był też pionierem polskiej kinematografii. Pierwsze kilkunastosekundowe filmy nakręcił w latach 1895–1896. Za pierwszy polski film uznawany jest obraz „Ślizgawka w Łazienkach” nakręcony przez Prószyńskiego pleografem. Kolejnymi były filmy dokumentalne m.in. „Ulica Franciszkańska”, „Aleje Ujazdowskie”, „Przed pomnikiem Mickiewicza w Warszawie” czy „Kurier Warszawski”, pokazujący ruch uliczny przez redakcją stołecznego dziennika. W 1901 r. Kazimierz Prószyński założył wytwórnię filmową – Towarzystwo Udziałowe Pleograf – i rozpoczął kręcenie krótkich filmów fabularnych. Najbardziej znanymi jego dziełami z tego okresu są: „Podlewanie kwiatów przez ogrodnika”, „Pan Twardowski”, „Powrót birbanta”, pokazujący przyjazd pijanego mężczyzny do domu. Postać tytułowego lekkoducha zagrał w tym filmie Kazimierz Junosza-Stępowski. W 1913 r. Prószyński nakręcił pierwsze filmy dźwiękowe, dzięki wynalezionemu przez siebie urządzeniu – kinofonowi, który umożliwiał synchronizację dźwięku z obrazem filmowym. Pierwszymi jego obrazami z dźwiękiem były: „Ave Maria” i „Łagodzący wpływ muzyki na nerwy”.
Towarzystwo Udziałowe Pleograf organizowało pokazy filmowe oraz prezentacje urządzeń Prószyńskiego. Pierwsze pokazy filmów odbyły się między 31 marca a 2 kwietnia 1902 r. w Teatrze Letnim w Ogrodzie Saskim w Warszawie. Widzowie mogli zobaczyć wówczas program składający się z filmów dokumentujących codzienne życie w Warszawie, które zostały wykonane przez samego wynalazcę.
W 1909 r. Prószyński otrzymał patent na aeroskop – pierwszą na świecie ręczną kamerę filmową, wyposażoną w automatyczny napęd na sprężone powietrze. Tym urządzeniem filmował koronację Jerzego V. Kolejnym krokiem było „Oko” – tania i łatwa w obsłudze ręczna kamera filmowa, mająca za zadanie popularyzację tworzenia amatorskich filmów. Została ona zaprezentowana w 1912 r. Kilka lat później, w ówczesnych mediach, nazywano ją „kamerą śmierci”, gdyż kręcono nią reportaże z walk podczas I wojny światowej.
„Posiadamy zrekonstruowaną kamerę «Oko» Prószyńskiego. Jest to obecnie jedyna taka, w pełni działająca, kamera na świecie. W 2019 r. Muzeum Kinematografii w Łodzi nakręciło nawet film tą kamerą” – podkreśliła Judyta Pawlak z Muzeum Kinematografii w Łodzi. Prószyński skonstruował również Telefot – urządzenie pozwalające przesyłać obraz na odległość, działające na zasadzie dzisiejszej emisji telewizyjnej.
Rodzi się pytanie, dlaczego sukcesy konstruktorskie Prószyńskiego nie przełożyły się na komercyjne. Tę kwestie wyjaśniła specjalistka z Muzeum Kinematografii w Łodzi: „Prószyński rozpoczął swoją działalność jeszcze przez braćmi Lumiere, ale nie dysponował majątkiem i nie miał tak dużych możliwości finansowych jak oni. Jemu też nie zależało nigdy na sukcesie finansowym, to było szczególne dla Prószyńskiego. To był człowiek, któremu zależało na tym, aby dostęp do jego urządzeń był bardzo szeroki i powszechny. Aby idea kinematografii trafiała pod strzechy. Żeby każdy mógł sobie pozwolić na posiadanie takiego urządzenia. Próbował to zrealizować w dwudziestoleciu międzywojennym”.
Prószyński był wybitnie uzdolnionym konstruktorem – idealistą, dysponującym bardzo ograniczonymi środkami finansowymi. Całą uwagę skupiał na udoskonalaniu swoich wynalazków i tworzeniu nowych, zaniedbując kwestie marketingowe. Jego konkurenci dysponowali o wiele większymi środkami a konstruując swoje wynalazki od razu zastanawiali się, jak przełożyć je na sukces komercyjny. Posiadane fundusze pozwalały im na reklamowanie swoich wynalazków, czym zajmowała się sieć agentów. Dzięki tym działaniom 18 lipca 1896 r. w Warszawie zaprezentowano pierwszy film, wyświetlony aparatem skonstruowany przez Thomasa Edisona. Cztery miesiące później, 14 listopada 1896 r. w Teatrze Miejskim w Krakowie odbył się pierwszy w Polsce pokaz filmowy z użyciem aparatury filmowej braci Lumiere. Pierwszym zaprezentowanym wówczas filmem była trwająca 41 sekund produkcja zatytułowana „Śniadanie dziecka”.
Kazimierz Prószyński urodził się 4 kwietnia 1875 r. w Warszawie. Jego ojcem był Konrad Prószyński, działacz oświatowy używający pseudonimu „Kazimierz Promyk”, wydawca „Gazety Świątecznej” i twórca elementarza języka polskiego. Rodzice, widząc zainteresowanie naukami ścisłymi, wysłali Kazimierza Prószyńskiego na politechnikę w Liege w Belgii. Tam, już jako student, dał się poznać jako utalentowany wynalazca, konstruując w 1894 r. pleograf. Przez kolejne lata Prószyński modernizował i udoskonalał swój wynalazek i tworzył kolejne.
Śmierć w KL Mauthausen-Gusen
.Po wybuchu I wojny światowej Prószyński wyjechała do Stanów Zjednoczonych, wrócił do kraju jesienią 1919 r. W wolnej Polsce rozwijał swoje wynalazki i dążył do uruchomienia produkcji seryjnej swoich aparatów. W 1922 r. założył spółkę akcyjną „OKO” Centralna Europejska Wytwórnia Kinematografu Amatorskiego inż. Prószyńskiego. Kapitał spółki w 1922 r. wynosił 350 mln marek polskich podzielony na 350 000 akcji o wartości nominalnej 1000 mkp. W obliczu galopującej wówczas inflacji ta imponująca cyfrowo kwota szybko okazała się niewielką realnie wartością.
Celem spółki miało być rozpoczęcie produkcji amatorskich aparatów kinematograficznych, czyli mówiąc dzisiejszym językiem – kamer filmowych, oraz rozpowszechnienie ich używania. Wiązało się to jednak z wieloma problemami, z których największym była niechęć społeczeństwa do nowych wynalazków. Innymi problemami była galopująca inflacja, zubożenie społeczeństwa niedawno zakończoną wojna i panującym po niej kryzysem ekonomicznym, a na początku lat 30. skutki wielkiego światowego kryzysu. Założonego celu nie udało się Prószyńskiemu zrealizować. W 1929 r. w „Roczniku Informacyjnym o Spółkach Akcyjnych” napisano: „Fabryka nieczynna”.
Po wybuchu II wojny światowej Prószyński podjął działalność konspiracyjną. W czasie Powstania Warszawskiego został aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, a następnie do KL Mauthausen-Gusen. Zmarł tam 13 marca 1945 r. W chwili śmierci miał 70 lat.
Kto i jak podjął decyzję o wybuchu powstania warszawskiego?
.Na łamach „Wszystko co Najważniejsze” ukazał się fragment książki „W cieniu wyroku na miasto. Pułkownik dyplomowany Józef Szostak Filip (1897-1984). Biografia szefa Oddziału III i szefa operacji KG AK” autorstwa Daniela KORESIA, historyka związanego z wrocławskim oddziałem IPN. Autor pisze, że „25 lipca 1944 r. stanowił silną cezurę na drodze do powstania. Ustalenia, które zapadły na odprawie w lokalu na Tamce (lub na Chłodnej), były kamieniem rzuconym na zbocze górskie, który, tocząc się konsekwentnie w dół, wzbudził lawinę, nad którą dowódca AK i jego najbliżsi współpracownicy przestali panować”.
„»Monter«, piekielnie ambitny i zamknięty w sobie oficer, który otrzymał placet na rozpoczęcie walki bez oglądania się na KG AK, tak bardzo dążył do wykorzystania tej władzy, że dwa dni po jej otrzymaniu postanowił zrobić z niej pożytek, nawet wbrew stanowczej opinii swojego szefa sztabu mjr. dypl. „Chirurga”, który niemal wprost napisał, że ogłoszenie pogotowia 27 lipca faktycznie przerodziło się w powstanie 1 sierpnia. Szef wywiadu KG AK, którego relacja jest jednym z najważniejszych świadectw na temat ostatnich dni lipca 1944 r., ocenił to wydarzenie bardzo celnie: »Głównym wydarzeniem tego czwartku, 27 lipca, była nagła decyzja Montera o zarządzeniu mobilizacji wojsk. Było to w tym oszałamiającym okresie jedno z najważniejszych i najbardziej decydujących pociągnięć, z których narodziło się Powstanie Warszawskie«” – pisze Daniel KOREŚ.
Zaznacza również, że „dalej »Heller« wysuwa hipotezę, która wydaje się bardzo prawdopodobna: »Monter nie był człowiekiem, który by sam powziął taką decyzję. Ktoś musiał go niewątpliwie zachęcać. Ponieważ między 21 a 31 lipca spotykał się codziennie z Rzepeckim, można przypuszczać […] że to on go do tego pchnął«. Świeżo upieczony szef operacji (Szostak) był nie tylko zaskoczony, ale i zbulwersowany samowolną próbą wywołania powstania, uzasadnioną później zarządzeniem gubernatora Ludwiga Fischera wzywającego młodych mężczyzn do stawienia się do prac przy umocnieniach polowych: »Nagle, któregoś dnia dowiaduję się, że Monter zarządził pogotowie. Natychmiast wysłałem meldunek do Grzegorza, nie rozumiejąc, kto go do tego upoważnił”.
.„»Okazało się, że wobec ogłoszenia przez Niemców zbiórki 100 tys. ludzi do kopania okopów »Monter« uznał to za sygnał do wystąpienia do walki, a będąc upoważniony przez Bora do wystąpienia bez rozkazu, o ile Komenda Główna nie zdąży takiego wydać, zarządził pogotowie. Nie wiem, czy na skutek mojego meldunku, czy może Grzegorz wcześniej sam się dowiedział, ale pogotowie zostało odwołane. Oczywiście, miało to ujemny wpływ na nastroje naszych żołnierzy. Monter zrozumiał, że zrobił wielkie głupstwo, nie wytrzymując nerwowo i zarządzając pogotowie«. Czy tak by się wypowiadał człowiek dążący do walki za każdą cenę? Myślę, że tego dnia tak Szostak, jak i Iranek-Osmecki zrozumieli, że powierzenie komendantowi Warszawskiego Okręgu AK możliwości rozpoczęcia walki bez zgody dowódcy AK – do czego sami przyłożyli rękę, nie zgłaszając wobec tego zastrzeżeń – było wielkim błędem” – twierdzi Daniel KOREŚ.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/Tomasz Szczerbicki