Kto wygra wybory w Niemczech?

Partie chadeckie CDU/CSU po trzech latach w opozycji są o krok od powrotu do władzy w Niemczech. Ich kandydat na kanclerza Friedrich Merz zapowiada zwrot w polityce migracyjnej i gospodarczej. Kto wygra wybory w Niemczech? Kto będzie koalicjantem chadeków w przyszłym rządzie? Czy Merzowi uda się powstrzymać skrajnie prawicową AfD?
Kto wygra wybory w Niemczech?
Na dwa dni przed wyborami do Bundestagu, zwycięstwo chrześcijańskich demokratów wydaje się niemal pewne. Ani kampania wyborcza w terenie, ani debaty telewizyjne nie zmieniły dotychczasowego układu sił. CDU i jej siostrzana partia z Bawarii CSU, tworzące w parlamencie jeden klub poselski, zdecydowanie prowadzą w sondażach z wynikiem około 30 proc. Ich główny rywal, rządząca obecnie SPD z kanclerzem Olafem Scholzem może liczyć na poparcie o połowę mniejsze. Kto wygra wybory w Niemczech?
Nadzieje Scholza, że tak jak w poprzednich wyborach w 2021 r., na finiszu kampanii wyborczej zdoła wyprzedzić chadeków, nie spełniły się. Jego taktyka polegająca na przedstawianiu Merza jako awanturnika będącego zagrożeniem dla pokoju oraz nieczułego na sprawy socjalne technokraty, spaliła na panewce.
Co prawda utrzymująca się trzeci rok z rzędu recesja, wpływająca negatywnie zarówno na domowe budżety jak i na całą gospodarkę, pozostała ważnym tematem kampanii. Wysoka jak na warunki niemieckie inflacja, niskie emerytury, brak mieszkań i rosnąca liczba bankructw niepokoi wielu wyborców. Po niedawnych atakach, w tym w Bawarii, gdzie nożownik rzucił się na dzieci, uwaga skupiła się jednak na bezpieczeństwie i polityce migracyjnej. Poza tym na wschodzie Niemiec silne są obawy przed wybuchem nowej wojny w Europie.
Dwa dramatyczne wydarzenia z ostatnich miesięcy – śmierć sześciu osób w zamachu terrorystycznym dokonanym przez obywatela Arabii Saudyjskiej za pomocą samochodu na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu w grudniu ubiegłego roku i atak nożownika z Afganistanu w Aschaffenburgu w styczniu, w którym zginął dwuletni chłopiec oraz interweniujący 41-letni mężczyzna – spowodowały, że polityka migracyjna ponownie stała się najważniejszym tematem kampanii wyborczej. Z najnowszego sondażu platformy Statista wynika, że obecnie sądzi tak 40 proc. Niemców.
Niedawne wydarzenia w Monachium, gdzie na 10 dni przed wyborami, działając z pobudek islamistycznych, uchodźca z Afganistanu wjechał samochodem w uczestników demonstracji, pogłębiły lęk przed zamachami. 37-letnia kobieta i jej dwuletnie dziecko zmarły w szpitalu wskutek doznanych obrażeń.
23 lutego 2025 – kto wygra wybory w Niemczech?
.Nowy Bundestag zostanie wybrany w niedzielę, 23 lutego 2025, pół roku przed pierwotnym terminem. Przyspieszone wybory są następstwem rozpadu rządzącej od 2021 r. trójpartyjnej koalicji (SPD, Zieloni, FDP) kanclerza Scholza. Wyrzucenie z rządu ministra finansów Christiana Lindnera z FDP doprowadziło do upadku koalicji. Rząd, w którym pozostali socjaldemokraci i Zieloni, utracił większość. Prezydent Frank-Walter Steinmeier rozwiązał parlament i rozpisał przyspieszone wybory.
Partie chadeckie CDU i CSU, obecnie największa siła opozycyjna, od dawna prowadzą w sondażach i są uważane za zdecydowanego faworyta. Chadecy mogą liczyć na poparcie od 28 do 34 proc. wyborców. Partia Scholza – SPD cieszy się o połowę mniejszym poparciem – od 15 do 18 proc. Zieloni dostają w sondażach 12–15 proc., a FDP balansuje na granicy pięcioprocentowego progu wyborczego.
Przekroczenie go jest dużym wyzwaniem także dla niemieckiej lewicy, osłabionej niedawnymi podziałami. Istniejąca od 2007 r. Lewica (Die Linke) i nowa formacja, Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW), domagają się zaprzestania dostaw broni dla Ukrainy, podjęcia rozmów z Rosją i jak najszybszego zakończenia wojny. Skrajna lewica trafia w czuły punkt: z raportu koncernu Shell wynika, że 81 proc. młodych ludzi boi się wybuchu nowej wojny w Europie.
Największym wyzwaniem dla pozostałych partii jest Alternatywa dla Niemiec (AfD) – ugrupowanie prawicowo-populistyczne, które zdaniem niemieckich służb ma częściowo profil skrajnie prawicowy. Kandydatka AfD na kanclerza Alice Weidel domaga się zamknięcia granic dla imigrantów i deportowania wszystkich cudzoziemców, którzy przebywają w kraju nielegalnie. Od ostatnich wyborów poparcie dla tego prorosyjskiego i eurosceptycznego ugrupowania wzrosło dwukrotnie i wynosi obecnie 20-22 proc. Poparcia dla AfD nie kryje amerykański miliarder Elon Musk. Stratedzy innych partii zastanawiają się, jak zahamować wzrost poparcia dla prawicowych radykałów. Taktyka izolowania tej partii poprzez odmowę współpracy z nią nie przynosi rezultatów, a w wyborach lokalnych w Turyngii w zeszłym roku, AfD stała się najsilniejszym ugrupowaniem. Wśród wyborców tej partii zwraca uwagę wysoki odsetek młodych ludzi.
Merz postanowił wykorzystać oburzenie społeczeństwa po zamachu w Aschaffenburgu do przeforsowania ostrzejszych przepisów imigracyjnych. Jego parlamentarna inicjatywa spaliła jednak na panewce nie tylko ze względu na sprzeciw SPD i Zielonych, ale także na absencję w głosowaniu części posłów samej chadecji. Wcześniejsze uchwalenie dzięki głosom AfD rezolucji chadeków w sprawie migracji pozostałe partie uznały za „niedotrzymanie słowa” i „naruszenie tabu”, co spowodowało masowe protesty przeciwko Merzowi. Z sondaży wynika jednak, że ryzykowna zagrywka Merza nie miała negatywnego wpływu na jego popularność.
O ile zwycięstwo CDU/CSU zdaje się nie podlegać dyskusji, to kwestia powyborczej koalicji pozostaje sprawą otwartą. Wynik znacznie powyżej 30 proc. zapewniłby Merzowi duże pole manewru przy wyborze koalicjanta. W rachubę wchodzą SPD i Zieloni. Z tymi ostatnimi łączy chadeków bardzo dużo w polityce zagranicznej, między innymi twarda postawa wobec Rosji. Przeszkodą może okazać się natomiast liberalne stanowisko Zielonych w polityce migracyjnej oraz ich pomysły dotyczące ochrony klimatu. Niechęć do Zielonych demonstruje bawarska CSU oskarżając ich kandydata na kanclerza Roberta Habecka, w obecnym rządzie ministra gospodarki, o jej zrujnowanie.
Koalicja z SPD byłaby powrotem do przeszłości. Taki rząd istniał w latach 2005-2009 oraz 2013–2021 i ma na swoim koncie sporo sukcesów, jednak raczej trudno byłoby spodziewać się po nim zwrotu. Forsowana przez socjaldemokratów rozbudowa państwa socjalnego oraz propozycja podniesienia podatków dla najbogatszych koliduje z liberalną wizją państwa Merza, w której dyscyplina budżetowa jest niepodważalną zasadą polityki finansowej, a każdy kto może, ale nie chce pracować, nie ma prawa do świadczeń.
Upadek rządu spowodowany sporami?
.Zmorą Merza jest ewentualna konieczność współpracy jego bloku CDU/CSU z dwiema partiami – SPD i Zielonymi. Rząd trzech partii o tak różnych profilach mógłby się skończyć podobnie jak obecna koalicja – upadkiem spowodowanym wewnętrznymi sporami. Ostatni sondaż telewizji ZDF, opublikowany w czwartek, wskazuje na nieznaczny spadek poparcia dla chadeków do 28 proc., co zwiększa prawdopodobieństwo niechcianej przez Merza trójpartyjnej koalicji.
SPD po trzech latach kierowania rządem znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Socjaldemokraci obarczani są odpowiedzialnością za złą sytuację gospodarczą kraju i błędy w polityce migracyjnej. SPD, partia wywodząca się z ruchu robotniczego, tradycyjnie eksponuje tematy socjalne, prezentując się jako gwarancja bezpieczeństwa socjalnego „zwykłych ludzi”. Postulat podniesienia stawki minimalnej do 15 euro za godzinę wpisuje się w ten program.
Udział w niepopularnym rządzie ciąży także na Zielonych. Partia utrzymuje, co prawda, stan posiadania sprzed trzech lat, gdy uzyskała 14,8 proc., ale w oczach wielu wyborców próbowała narzucać społeczeństwu rozwiązania wynikające z zielonej ideologii. Kandydatowi ugrupowania na kanclerza Robertowi Habeckowi bardzo zaszkodziła ustawa z 2023 r. o ogrzewaniu budynków, przewidująca, że nowe urządzenia grzewcze mają wykorzystywać w co najmniej 65 proc. odnawialne źródła energii. Przepisy stały się symbolem narzucania obywatelom drogich rozwiązań.
Zwycięstwo Merza może doprowadzić do ożywienia relacji polsko-niemieckich. Pomimo obiecujących początków po zmianie rządu w Polsce w 2023 r., stosunki między Warszawą a Berlinem utknęły w martwym punkcie. Nie ma postępu w rozmowach o odszkodowaniach dla żyjących ofiar III Rzeszy, ani też o wkładzie Niemiec w projekty służące bezpieczeństwu Polski. Realizacja Miejsca pamięci i spotkań w Berlinie, poświęconego polskim ofiarom wojny i okupacji, czeka na ukonstytuowanie się nowego parlamentu. Merz zapowiedział odbudowę zaniedbanej przez Scholza współpracy z Polską, m.in. w sprawach dotyczących Ukrainy. Z drugiej strony postulowane przez kandydata CDU/CSU stałe kontrole graniczne oraz odsyłanie uchodźców z niemieckiej granicy mogą doprowadzić do nowych konfliktów.
Obserwatorzy niemieckiej sceny politycznej ostrzegają, że jeśli podczas nadchodzącej kadencji Bundestagu partiom demokratycznego centrum nie uda się ożywić gospodarki i rozwiązać problemu nielegalnej migracji, to na czele rządu po wyborach w 2029 r. może stanąć polityk skrajnej AfD.
Epoka poczucia winy w Niemczech dobiega końca
.”Wypracowana przez Niemców wizja winy oraz wizja radzenia sobie z winą doprowadziły do powstania nowej wersji niemieckiej pychy. Niemcy dziś są dumni z tego, że są najlepszymi grzesznikami” – stwierdził czołowy niemiecki historyk, prof. Andreas RÖDDER, w rozmowie z Agatonem KOZIŃSKIM dla „Wszystko co Najważniejsze”.
Jak przekonuje prof. Andreas RÖDDER, „dzisiejszy wzrost poparcia dla AfD najbardziej przypomina to, co się działo z Wolnościową Partią Austrii (FPÖ) na początku tego wieku. Ta partia osiąga świetne wyniki w wyborach, później je traci, by znów je odzyskać. Jest od wielu lat w grze o władzę – ale nigdy nie zdominowała systemu politycznego w taki sposób, w jaki dokonała tego NSDAP w latach 30. XX wieku. Dlatego z dystansem podchodziłbym do wszelkich prób tego typu uogólnień, bo teraz w dyskusjach politycznych dominują emocje, podbudowane wykładniami moralnymi. Niemiecka opinia publiczna próbuje wykluczyć ze swego grona AfD, stosując metodę zapory, kordonu sanitarnego. Tyle że zamiast doprowadzić w ten sposób do marginalizacji tej partii, tylko wzmacnia jej solidarność z wyborcami”.
Prof. Andreas RÖDDER zauważa, że „w Niemczech narasta niezadowolenie z obecnej polityki głównych sił politycznych. Zresztą to zjawisko widać w wielu krajach europejskich. Jego wzrost nastąpił w 2015 r., po wybuchu kryzysu migracyjnego, na który partie głównego nurtu nie umiały odpowiednio zareagować – i tego problemu nie rozwiązały do dzisiaj. Na to nakłada się jeszcze sytuacja ekonomiczna Niemiec – nasza gospodarka wyraźnie utraciła swoją dynamikę. W Niemczech narasta przekonanie, że nadchodzi kryzys, a rządzące elity nie są w stanie opanować sytuacji. To może być jedna z przyczyn, dla której CDU/CSU nie zyskała mocniej w eurowyborach – mimo że rządzące obecnie trzy partie wyraźnie w nich straciły. Na pewno niezadowolenie z partii głównego nurtu to wiatr w żagle AfD”.
Jak podkreśla historyk, „niemiecki wizerunek najlepszego grzesznika podszyty jest pychą i hipokryzją. Sam bardzo często przywołuję słowa polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który przemawiając w 2011 r., podkreślił, że bardziej od niemieckiej siły boi się niemieckiej bezczynności. Rolę Niemiec we współczesnej Europie określiłbym jako życzliwego hegemona. Z tym że nie chodzi mi tu o dążenie Niemiec do dominacji, lecz raczej o to, że są przywódcą, który stara się innych inspirować własnym przykładem i moderować dyskusje wokół drażliwych kwestii. Ale takie przywództwo wymaga dużej dozy życzliwości wobec innych”.
Rozmowa Agatona KOZIŃSKIEGO z prof. Andreasem RÖDDEREM dostępna jest w całości na łamach „Wszystko co Najważniejsze”: [CZYTAJ]
PAP/ Jacek Lepiarz/ WszystkocoNajważniejsze/ LW