Marian Banaś przestanie pełnić funkcję prezesa NIK

Obecny prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś kończy swoją sześcioletnią kadencję 30 sierpnia 2025 roku. Do tego czasu parlament będzie musiał wskazać jego następcę.

Obecny prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś kończy swoją sześcioletnią kadencję 30 sierpnia 2025 roku. Do tego czasu parlament będzie musiał wskazać jego następcę.

Marian Banaś – kto będzie jego następcą?

.O tym, kto zostanie nowym prezesem NIK, zadecyduje parlament. Zgodnie z ustawą z 23 grudnia 1994 r. o Najwyższej Izbie Kontroli prezesa – na wniosek marszałka Sejmu lub grupy co najmniej 35 posłów – powołuje Sejm bezwzględną większością głosów za zgodą Senatu. Marian Banaś dokładnie 30 sierpnia zakończy swoją sześcioletnią kadencję.

Jeżeli Senat odmówi wyrażenia zgody na powołanie prezesa NIK lub nie podejmie uchwały w ciągu miesiąca od dnia otrzymania jej od Sejmu, izba niższa zmuszona zostaje do wyboru kolejnego kandydata i procedura zaczyna się od nowa.

Kadencja prezesa Najwyższej Izby Kontroli trwa 6 lat licząc od dnia złożenia przysięgi. Jedna osoba może pełnić tę funkcję nie więcej niż dwie kadencje. Po jej upływie pełni on obowiązki do czasu objęcia stanowiska przez nowego prezesa.

Decyzję podejmie Sejm

.Sejm ma również prawo odwołać prezesa NIK, ale tylko w określonych sytuacjach wskazanych przez ustawę. Odwołanie następuje wtedy, gdy: prezes NIK zrzeknie się stanowiska; uzna, że stał się trwale niezdolny do pełnienia obowiązków wskutek choroby; został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za popełnienie przestępstwa; złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, stwierdzone prawomocnym oświadczeniem sądu; Trybunał Stanu orzekł w stosunku do niego zakaz zajmowania kierowniczych stanowisk lub pełnienia funkcji związanych ze szczególną odpowiedzialnością w organach państwowych.

Inna procedura dotyczy wyboru wiceprezesów NIK, którzy są powoływani i odwoływani przez marszałka Sejmu, po zasięgnięciu opinii właściwej komisji sejmowej, na wniosek prezesa NIK. Czas pełnienia przez nich funkcji nie jest określony.

Najważniejszy cel działalności NIK to opisywanie stanu państwa. Izba kontroluje wszystkie urzędy, instytucje, przedsiębiorstwa, w których pojawiają się pieniądze publiczne, a także sprawdza, czy te jednostki wykonują swoje zadania na rzecz obywateli w sposób najbardziej efektywny i oszczędny. Znowelizowana ustawa o NIK stanowi, że Izba może podjąć kontrole na zlecenie Sejmu lub jego organów, na wniosek Prezydenta RP, Prezesa Rady Ministrów oraz z własnej inicjatywy.

Pierwszym prezesem Najwyższej Izby Kontroli został w 1919 roku Józef Higersberger. Jak czytamy na stronie Izby, do tej pory funkcję szefa NIK sprawowało 28 osób – wliczając w to prezesów NIK na uchodźstwie i kierujących instytucjami kontrolnymi w PRL.

Walka to esencja. I polityki, i życia

.W polityce i w życiu nie ma miejsca dla tych, którzy nie są gotowi walczyć. Władza nie jest bowiem statycznym stanem, ale dynamicznym procesem – nieustannym zwarciem, w którym nie wystarczy reagować. Trzeba atakować. Wydarzenia ostatnich miesięcy oczywiście pokazują, że walka może mieć różne przejawy. Ale faktem jest, że tym, co lubią się bić, łatwiej się żyje – pisze Michał KŁOSOWSKI na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.

Jeśli nie jesteś przygotowany, zostaniesz zmieciony – można powiedzieć, patrząc na to, co dzieje się w ostatnich miesiącach. Historia nie zna przykładów liderów, którzy przetrwali, unikając konfliktu. A jeśli spojrzymy na obecną administrację Białego Domu, bo to o niej oczywiście jest ten tekst, widzimy, że w tej grze nie mają sobie równych.

Może to dlatego, że prezydentura w Stanach Zjednoczonych nigdy nie była rolą dla pasywnych obserwatorów. Ci, którzy osiągali sukces, robili to poprzez wywieranie presji, eskalację, czasem wręcz prowokację, a nawet konflikt. Współczesna polityka wymaga bezustannej gotowości do zwarcia, a prezydentura Donalda J. Trumpa jest tego doskonałym przykładem. Podobnie jak postać z opowiadania Stephena Crane’a – człowiek, który snuł się po mieście w poszukiwaniu walki, wymachując rewolwerem i wyzywając wszystkich wokół – zachowuje się obecny gospodarz Białego Domu. Donald Trump szuka konfrontacji, wywołuje napięcia i wymusza przez to decyzje na większości nieprzygotowanych i spacyfikowanych partnerów czy konkurentów. I choć można kwestionować jego metody, jedno było pewne: przeciwnicy nie mają komfortu uniknięcia walki. I na tym polega główna przewaga Donalda Trumpa: to on wybiera czas i miejsce, zupełnie jak w amerykańskim westernie.

Ma w tym bowiem doświadczenie. Zanim jeszcze został zaprzysiężony, wdawał się w konflikty – zarówno z sąsiednimi krajami, jak i z wielkimi mocarstwami. 25-procentowe cła nałożone na Kanadę i Meksyk, groźby aneksji terytoriów, presja na Chiny – to tylko początek. Każde z tych posunięć miało na celu jedno: zmuszenie przeciwników do odpowiedzi, przyjęcia narzuconych reguł gry. I jak się okazało, wielu z nich ustąpiło niemal natychmiast. Meksyk wysłał 10 tysięcy żołnierzy na granicę, Kanada powołała specjalnego „cara fentanylowego” i zwiększyła budżet bezpieczeństwa granicznego o 1,3 mld dolarów. Cel nowego amerykańskiego prezydenta został osiągnięty.

Nie jest to jednak jedynie taktyka siłowego nacisku. To próba redefinicji światowej polityki. Stara szkoła dyplomacji zakłada w końcu kompromis, powolne negocjacje, unikanie otwartych konfrontacji. Donald Trump w nowej, cyfrowej epoce postawił na bezpośredniość i zastraszanie, co w wielu przypadkach przyniosło mu sukces. Nawet Chiny, początkowo próbujące grać twardo, ostatecznie ugięły się pod amerykańską presją – cały tekst [LINK].

PAP/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 czerwca 2025