Obecny kryzys służy Marine Le Pen - „Le Monde”

Le Monde -

Liberalno-lewicowy dziennik „Le Monde” 11 września ocenił, że kryzys polityczny we Francji, trwający od rozwiązania parlamentu, oznacza kolejny etap „oddemonizowania” skrajnie prawicowej partii Zjednoczenie Narodowe (RN), dawnego Frontu Narodowego Marine Le Pen.

Marine Le Pen nigdy nie była tak blisko władzy – „Le Monde”

.Kryzys ten sprawił, że RN zyskało rolę arbitra, jeśli chodzi o wybór premiera i jego przetrwanie na stanowisku – przypomina gazeta. Wyraża przypuszczenie, że los nowego premiera Michela Barniera będzie teraz w rękach RN i partia ta będzie uciekać się do szantażu w faworyzowanych przez nią sferach – imigracji i bezpieczeństwa. Przypominając o wynikach wyborczych RN, „Le Monde” podkreśla, że partia „nigdy nie była tak blisko władzy”. Jednak wciąż stoją przed nią przeszkody na tej drodze, „jeśli tylko prawica nie będzie nadal służyć jej za stopień, a lewica za straszak” – podkreśla dziennik.

Dziennik „Le Monde” przypomina, że w sondażu Ipsos po wyborach parlamentarnych 69 proc. badanych uznało skrajnie lewicową partię Francja Nieujarzmiona (LFI), której szefem jest Jean-Luc Melenchon, za zagrożenie dla demokracji. O RN powiedziało tak 53 proc. respondentów. Ponadto 48 proc. ankietowanych uznało, że RN jest „niesprawiedliwie demonizowane”, a o skrajnej lewicy mówiła tak jedna czwarta badanych. „Prowokacje Melenchona ocierające się o antysemityzm pomogły Marine Le Pen występować w roli obrończyni Żydów we Francji, co sprawiło, że zapomina się o toksycznych początkach” RN i „zakorzenionym antysemityzmie ojca” Marine Le Pen, Jean-Marie Le Pena – ocenia dziennik.

Poprawa wizerunku RN wiąże się, zdaniem „Le Monde”, nie tylko ze strategią „normalizowania” partii i zręcznością Le Pen w „występowaniu jako filar demokracji i laickości w obliczu radykalnego islamizmu”. Wpływ ma również „przychylność, jaką jej ideom okazują prawicowi macroniści (prawicowa część obozu politycznego prezydenta Emmanuela Macrona) i Republikanie (konserwatywna prawica). Do tego dochodzi „odpychający efekt, jaki wywiera radykalizacja Melenchona i jego ruchu” – wskazuje „Le Monde”.

Zastrzega, że „nie należy przeceniać” poparcia dla skrajnej prawicy. W pierwszej turze wyborów parlamentarnych RN zdobyło 29 proc. głosów, w drugiej – 32 proc. Jednak „Francja, która głosuje, nie jest wiernym zwierciadłem społeczeństwa” – pisze „Le Monde” – bo na przykład 8 proc. populacji to cudzoziemcy, którzy nie mają prawa głosu, a 6 proc. Francuzów nie zarejestrowało się na listach wyborczych. Jeśli od zarejestrowanych wyborców odliczyć tych, którzy nie poszli do urn, to poparcie dla RN w wyborach należy szacować na 20 procent. Skrajna prawica „wyprzedza na pewno inne partie, ale daleko jej do większości” – ocenia „Le Monde”. Tak więc „wpływ partii Marine Le Pen i Jordana Bardelli bezsprzecznie rośnie”, jednak „może zostać wyhamowany pod warunkiem, że inni aktorzy polityczni zmienią własną strategię” – reasumuje dziennik.

Problemy multikulturalizmu

.Na temat problemów wiążących się z multikulturalizmem oraz masową migracją do krajów europejskich na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Éric ZEMMOUR w tekście “Francuska rekonkwista“. Autor zwraca w nim również uwagę na problem wzrostu przestępczości we Francji, którą interpretuje jako “wojnę cywilizacyjną”.

“Demografia jest naszym losem. Dajmy Francji i jej narodowi środki pozwalające na wzięcie swojego losu we własne ręce. Nasz lud powinien w referendum zdecydować, jak ma wyglądać jego skład i przyszłość. Powinien zdecydować o położeniu kresu zasadzie łączenia rodzin oraz prawu ziemi. Powinien wprowadzić ścisłe uregulowanie prawa azylu, tak aby francuska i europejska oligarchia sędziowska nie mogła go w tym powstrzymać. Tylko w ten sposób przywrócimy porządek i pokój społeczny. Bezpieczeństwo nie jest wyłącznie kwestią sił i środków. Jest przede wszystkim kwestią stanu ducha i filozofii. Musimy przestać powtarzać za nieprzyjaciółmi Francji, że policja „przekracza swoje uprawnienia”, „stosuje dyskryminację”, „legitymuje wyłącznie ze względu na kolor skóry”. Przeciwnie, musimy zrozumieć, że policjanci atakowani na naszych ulicach powinni móc powoływać się na zasadę domniemania obrony koniecznej. To nie oni mają się bać”.

.”Musimy przywrócić moc prawu. Ale to nie wystarczy. Musimy przemyśleć głęboki sens przemocy, której doświadczamy. Nie są to przestępstwa pospolite; nie jest to także bunt nastolatków pozbawionych psychologicznej więzi z ojcem, nie jest to tym bardziej chciwość nędzarzy. Dilerzy narkotykowi i sprawcy rozbojów na starszych ludziach mają określone pochodzenie etniczne i wyznaniowe. Ich zdziczenie jest przejawem powrotu „barbarzyńców” na naszą ziemię. To, co nazywamy eufemistycznie „przestępczością”, jest coraz wyraźniejszym śladem wojny cywilizacyjnej. Ci, co kradną telefony komórkowe, handlują narkotykami, mordują ludzi w teatrze Bataclan, odcinają głowę Samuelowi Paty’emu lub podrzynają gardło księdzu w czasie mszy, są tymi samymi „młodymi”, tymi samymi bandami, mają te same motywacje, tę samą nienawiść do Francji i niewiernych, tę samą ochotę przemienić „świat wojny” w „świat islamu”. Prowadzą ten sam dżihad” – pisze Éric ZEMMOUR.

PAP/Anna Wróbel/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 września 2024