Olga Boznańska w Muzeum Narodowym w Krakowie

Boznańska. Kameralnie

Ponad 60 obrazów Olgi Boznańskiej – portrety, martwe natury i pejzaże – prezentuje na wystawie pt. „Boznańska. Kameralnie” Muzeum Narodowe w Krakowie. Obok prac plastycznych na ekspozycji można oglądać pamiątki po artystce z paryskiej pracowni, dokumenty i stroje.

„Boznańska. Kameralnie”

.Wystawa „Boznańska. Kameralnie” wpisuje się w obchody ogłoszonego przez Sejm roku Olgi Boznańskiej oraz 160. rocznicy jej urodzin. Podczas czwartkowej konferencji prasowej poprzedzającej otwarcie ekspozycji, zastępca dyrektora MNK Tomasz Ostrowski przypomniał, że to kolejny w muzeum, po 10 latach, pokaz poświęcony słynnej portrecistce. – Tym razem przyjmujemy inną perspektywę, bardziej osobistą, intymną – zaznaczył.

Na ekspozycji zgromadzono 192 przedmiotów, wśród których znalazło się ponad 60 obrazów. To przede wszystkim portrety, a także martwe natury i pejzaże, które na co dzień znajdują się w muzealnych magazynach. Wśród prac jest m.in. „Autoportret z kwiatami” i „Ze spaceru”.

Kuratorka wystawy Urszula Kozakowska-Zaucha zwróciła uwagę, że obrazy zostały wyeksponowane w sposób, w jaki artystka tworzyła własne galerie ścienne. Prace można oglądać chronologiczne, śledząc poszukiwania przez malarkę własnego stylu, a następnie konsekwentne tworzenie „portretów za mgłą”.

– Boznańska jest niesamowitą portrecistką, która najpierw wzbudza obawy. Tylko jedna z prezentowanych postaci jest uśmiechnięta, pozostałe postacie są smutne, zadumane, natomiast każda z tych postaci jest niesłychanie prawdziwa. Widać charakter, nastrój. Warto popatrzeć na ich twarze, a przede wszystkim na oczy, bo w oczach jest – jak Boznańska mówiła – prawda o modelu – wskazała kuratorka wystawy.

Muzeum wyeksponowało także szkicowniki, dziecięce prace artystki, a także liczny zbiór pamiątek, na który składają się książki, listy i dokumenty, portfele, karty do gry i stroje.

– Proponujemy spojrzenie z jednej strony na artystkę, ale z drugiej strony również na kobietę. Zapraszamy na cichą, kameralną wizytę u niej, żeby zobaczyć to, czym na co dzień się otaczała, to, jak tworzyła, jak myślała o kolejnych swoich dziełach sztuki – zaznaczyła Urszula Kozakowska-Zaucha. Przypomniała, że muzeum dysponuje liczną kolekcją nie tylko sztuki, ale również pamiątek po Boznańskiej, które zgodnie z jej wolą po śmierci zostały przetransportowane z Paryża do Krakowa. – Po wojnie wagonami towarowymi dotarły obrazy, stroje, listy, zdjęcia, księgozbiór artystki, szkice, szkicowniki – i to wszystko pokazujemy – dodała kuratorka wystawy.

Wystawa pt. „Boznańska. Kameralnie” będzie czynna w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie od piątku do 2 listopada. Obchodom Roku Olgi Boznańskiej w muzeum będą towarzyszyły wykłady, spacery, oprowadzania i wieczory taneczne inspirowane epoką.

Olga Helena Karolina Boznańska urodziła się 15 kwietnia 1865 r. w Krakowie. Umiejętności warsztatowe doskonaliła, kopiując dzieła dawnych mistrzów w monachijskiej Pinakotece i obrazy Velázqueza w Wiedniu. Po debiucie w roku 1886 w krakowskim Towarzystwie Sztuk Pięknych prezentowała prace na wystawach w kraju, w Europie i Stanach Zjednoczonych. W październiku 1898 roku Boznańska przeniosła się do Paryża, w którym pozostała do końca życia. W pracowni, w której malowała przez 30 lat, bywali m.in. Zofia Stryjeńska, Mela Muter, Wojciech Kossak, Artur Rubinstein. Zmarła 26 października 1940 roku.

W 2014 i 2015 roku wystawę obrazów Olgi Boznańskiej prezentowaną w Muzeum Narodowym w Krakowie i Warszawie obejrzało blisko 170 tysięcy osób.

Olga Boznańska – dlaczego jej obrazy przyciągają?

.Tworząca na przełomie XIX i XX w. Olga Boznańska – autorka takich słynnych obrazów jak „Dziewczynka z chryzantemami”, „Portret Paula Nauena”, „Bretonka” – to przykład wielkiej kariery polskiego artysty nie tylko w Polsce, ale i na świecie.

„Obrazy Boznańskiej należą do najważniejszych dzieł polskiego malarstwa modernistycznego i kanonu historii sztuki, a jej kariera stanowi przykład jednego z najwybitniejszych polskich sukcesów artystycznych na arenie międzynarodowej” – uzasadnili posłowie, ustanawiając 2025 Rokiem Boznańskiej.

Naprawdę wielka artystka – tak o Oldze Boznańskiej i magnetycznym uroku jej malarstwa mówiła kustosz Urszula Kozakowska-Zaucha, współautorka wielkiej wystawy z lat 2014-2015 prezentującej w muzeach narodowych w Krakowie i Warszawie twórczość artystki. Styl jej obrazów, jak to bywa w przypadku wybitnych artystów, od razu jest rozpoznawalny.

Twórczość Boznańskiej ceniono już za życia artystki. „Jakże tu teraz malować, kiedy pani Boznańska robi takie cudne obrazy?” – pytał malarz, dramaturg Stanisław Wyspiański, recenzując dzieła malarki słynącej z oryginalnego stylu.

Na jej obrazach pojawiały się często widoki z okna i wnętrza pracowni. Jednak największą sławę przyniosły jej portrety, które intrygowały, niepokoiły, odsłaniały duszę malowanej osoby. Nazywana była „malarką dusz”.

„Pośród portretów są wizerunki osób bliskich, przyjaciół, również mężczyzn, z którymi Boznańską łączyły bliskie, acz platoniczne więzy, owych, jak ich nazywano, amitié amoureuse. Są również portrety dzieci, a w dalszej kolejności osób, które po prostu swoje wizerunki u artystki zamawiały” – mówi Renata Higersberger, kustosz, kuratorka Zbiorów Malarstwa Polskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie.

„Dziewczynka z chryzantemami” – najsłynniejsze dzieło Boznańskiej

Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie

.O najsłynniejszym chyba obrazie Boznańskiej, bardzo pięknym, nastrojowym, o stonowanej kolorystyce „Dziewczynka z chryzantemami” z 1894 roku, krytyk William Ritter pisał: „Stworzyła ona właśnie w portrecie jasnej dziewczynki o dziwnych niepokojących oczach, jakby kroplach atramentu, które zdają się wylewać na chorobliwie bladą twarz, współczesny ideał postaci znanej z poezji Maeterlincka. Jest to dziecko enigmatyczne, które doprowadza do szaleństwa tych, co mu się zanadto przypatrują”. Krytycy odnajdywali w tym obrazie wyraźną inspirację klimatem charakterystycznym dla twórczości Jamesa Whistlera.

„Boznańska nie maluje oczu, tylko spojrzenie, nie maluje ust, ale uśmiech lub łkanie, jakie je wykrzywia, skurcz okrucieństwa lub wyraz twarzy naiwnej i szczerej. (…) Malarka posiada cudowny dar wydobywania duchowości (…), wszędzie potrafi wytropić pełną niepokoju duszę, która się ukrywa, czując, że jest obserwowana. Panna de Boznańska jest sędzią śledczym nadzwyczaj przenikliwym” – pisał Max Goth w „Art et les Artistes” w 1913 roku.

Sama Boznańska z kolei tak charakteryzowała swoje prace: „Obrazy moje wspaniale wyglądają, bo są prawdą, są uczciwe, pańskie. Nie ma w nich blagi. Są ciche i żywe i jakby je lekka zasłona od patrzących dzieliła”.

Olga Helena Karolina Boznańska urodziła się 15 kwietnia 1865 r. w Krakowie. Jej matka, Francuzka Eugenia Mondan, była dyplomowaną nauczycielką rysunku i właśnie ona spostrzegła u córki zdolności artystyczne i zaszczepiła w niej zainteresowanie, które wkrótce przerodziło się w zamiłowanie do sztuki. Ojciec Adam Boznański herbu Nowina był inżynierem. W domu często mówiono po francusku i młoda Olga szybko się nauczyła tego języka. Lekcje rysunku pobierała m.in. na kursach organizowanych przy ówczesnym Muzeum Techniczno-Przemysłowym. Wśród jej nauczycieli byli Kazimierz Pochwalski, wybitny portrecista, oraz kolekcjoner sztuki i malarz Józef Siedlecki.

Młoda artystka postanowiła zgłębiać dalsze tajniki sztuki w Monachium, gdzie istniało już środowisko polskich malarzy, tzw. kolonia artystyczna. Niektórych artystów Boznańska znała osobiście jeszcze z Krakowa. Otworzyła własną pracownię, pozostając pod opieką Józefa Brandta i Alfreda Wierusz-Kowalskiego. Kształciła się u prywatnych nauczycieli, ponieważ jako kobiecie trudno jej było studiować na tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych.

Umiejętności warsztatowe doskonaliła, kopiując dzieła dawnych mistrzów w Pinakotece monachijskiej i obrazy Velázqueza w Wiedniu.

Po debiucie w roku 1886 w krakowskim Towarzystwie Sztuk Pięknych prezentowała prace na wystawach w kraju, w Europie i Stanach Zjednoczonych. Przez całe dalsze artystyczne życie była obecna ze swoją twórczością na wystawach w Berlinie, Monachium, Wiedniu, Pradze, Londynie, Paryżu, a także za oceanem, m.in. w Pittsburghu. Jej dzieła były kupowane przez europejskie rządy i instytucje narodowe. Co ciekawe, jej pierwszy obraz zakupiony za publiczne pieniądze, „Portret malarza Pawła Naumena” z 1893 r., trafił do Muzeum Narodowego w Krakowie.

Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie

Międzynarodowa kariera

.Obrazy powstałe w okresie monachijskim były często wielkoformatowe, np. „Portret chłopca w gimnazjalnym mundurku” czy „W oranżerii” (oba z roku 1890). Zarówno te obrazy, jak i portrety, martwe natury, studia wnętrz utrzymywane były w ciemnej tonacji, w której przeważały szarości, brązy, czerń z pojawiającymi się na zasadzie kontrapunktu plamami bieli, różu i zieleni. Z tych barw składała się paleta artystki.

W 1898 r. została członkinią Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”. Wraz z Zofią Kamińską były jedynymi kobietami w tej grupie. Dwa lata później przyjęto malarkę do Société Nationale des Beaux-Arts.

W październiku 1898 roku Boznańska przeniosła się do Paryża, w którym pozostała do końca życia. Swoje obrazy wystawiła w Galerii Georgesa Thomasa. Zamieszkała przy rue 17 Campagne Premiere, później przeniosła się do pracowni na Montparnasse przy rue de Vaugirard. W pracowni, w której malowała przez 30 lat, bywali m.in. Zofia Stryjeńska, Mela Muter, Wojciech Kossak, Artur Rubinstein. Mimo wystaw i sprzedaży obrazów nie była w stanie się utrzymać ze swojej twórczości; była zdana na pomoc finansową ojca. Po jego śmierci w 1906 r. głównym źródłem utrzymania malarki była odziedziczona po nim krakowska kamienica, a także wsparcie przyjaciół. Sytuacja stawała się jednak coraz trudniejsza. Na palecie artystki pojawiła się jeszcze ciemniejsza tonacja barw.

Dzięki opracowanej przez siebie metodzie polegającej na delikatnym nakładaniu farby i oczekiwaniu, aż wyschnie, jej dzieła nie sprawiają wrażenia zbyt mrocznych i nieuporządkowanych, o co łatwo w wypadku posługiwania się ciemnymi barwami z przewagą brązów i szarości.

Boznańska nigdy nie rozstawiała sztalug w plenerze, nawet widoki miejskie czy pejzaże powstawały z okna pracowni. Pracownie to był rodzaj kokonu, którym Boznańska odgradzała się od świata. Panowała w nich dość szczególna atmosfera, spowijał je mrok. Pod sufitem rozwieszona była zasłona, która regulowała dostęp światła. We wnętrzu pracowni dawał się zauważyć pewien nieład artystyczny, by nie powiedzieć: chaos. Malarka wstawała późno, a malować zaczynała dopiero o godz. 14. Właściwe światło utrzymywało się krótko, więc przy malowaniu portretu koniecznych było wiele sesji; niekiedy 40. Jeśli jednak malowała dzieci lub zwierzęta, starała się te sesje skracać, przyspieszać.

„Po otwarciu drzwi gości atakował zapach gnijących kwiatów i papierosów, których Boznańska paliła półtorej paczki dziennie. Okna nie otwierano, bo przeciągi szkodziły kanarkom, poza tym mogła uciec wrzaskliwa papuga (…). W cukiernicy urzędowały chronione przez malarkę mrówki, na stole stał wypchany gruby, czarny ratler Bobik. Boznańska miała też zaprzyjaźnione stado myszy, które karmiła makaronem – na sygnał zbiegały się do niej i po sukni wspinały na ręce” – opisuje pracownię na Montparnasse Angelika Kuźniak, autorka książki „Boznańska. Non finito” (Wydawnictwo Literackie, 2019)

Była zawsze bardziej doceniana za granicą niż w rodzinnym Krakowie. Wyspiański, Boy-Żeleński dostrzegali wartość jej obrazów, ale np. Jacek Malczewski nazywał je „zakopconymi”. Uznanie w ojczyźnie przyszło z czasem.

W Paryżu jej dobra passa artystyczna trwała. Była honorowana i wyróżniana, m.in. złotym medalem w londyńskiej New Gallery, w 1937 r. na Wystawie Światowej w Paryżu otrzymała Grand Prix. W 1912 r. na wystawie w Pittsburghu, wraz z Claude’em Monetem i Augustem Renoirem, reprezentowała Francję. W 1937 r. na Wystawie Światowej w Paryżu otrzymała Grand Prix.

Nie wiodło się artystce w życiu prywatnym: w 1900 roku zerwała długoletnie, korespondencyjne narzeczeństwo z malarzem Józefem Czajkowskim. „To on swoim listem po 10 latach tę znajomość zamknął, twierdząc, że nigdy nie była dla niego kobietą, a o tym marzy” – zauważa Renata Higersberger. Boznańska nigdy nie wyszła za mąż. W zbiorach pozostał portret narzeczonego.

Pod koniec życia doświadczyła tragicznych wydarzeń – jej siostra zginęła śmiercią samobójczą, a wybuch II wojny światowej odciął ją od mieszkających w Polsce bliskich. Wychodziła z pracowni coraz rzadziej, miewała zaniki pamięci i narastające poczucie zagrożenia. „P. Olga Boznańska to jedna już dziś wielka życia tragedia” – wspominał Jan Szymański, radca ambasady polskiej w Paryżu, który opiekował się malarką. W 1940 roku dużo chorowała, spała w kapeluszu na twarzy. Jej piesek Kwi-Kwi kładł się w nogach łóżka, obok świnka morska. U wezgłowia papuga, nad nią fruwał kanarek Maciuś. Wkoło harcowały myszki” – wspominał Szymański, który 25 października 1940 roku przeniósł chorą artystkę do paryskiego Szpitala Sióstr Miłosierdzia, gdzie dzień później zmarła.

Boznańska – jak przypomina w swojej książce Angelika Kuźniak – w testamencie zapisała cały swój majątek nieruchomy Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Dopiero kilkanaście lat po śmierci obrazy i rzeczy z paryskiej pracowni wysłano do Polski. Po otworzeniu skrzyń okazało się, że wilgoć i gryzonie zniszczyły wiele prac.

Malarstwo. Wszędzie malarstwo

.Malarz, kurator, członek wrocławskiej Akademii Młodych Uczonych i Artystów, prof. Łukasz HUCULAK, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” twierdzi, że: „Może być idealistyczne i mistyczne, jak El Greco. Może być estetyczne i efektowne, jak Hartung. Może też być też naturalistyczne i transgresyjne, jak Toulouse-Lautrec, Caravaggio XIX wieku. Karłowaty dandys uwielbiany przez kobiety, mieszkaniec burdeli i wielbiciel cross dressingu w czasach wielkiej popularności Gry o tron, redefinicji relacji kultury z naturą i indywiduum ze zbiorowością, rozważań wokół płci w kontekście społecznym, zdaje się wołać: udawać – to misja moich bohaterów. Udawać – to misja malarstwa”.

„Kiedy oglądamy jego obrazy, nonszalanckie w wykonaniu, jak u Matejki, a jednak tak inne w problematyce, której dotyczą, osobiste, intymne, nie narodowe, ahistoryczne, możemy mieć wrażenie, że zostały zrobione wczoraj, dotyczą nie tego, co było lub co będzie, ale tego, co jest właśnie teraz”.

„Kilka paryskich muzeów zderza prace autora Kamieniarzy i Stworzenia świata z wielkoformatowymi obrazami Yana Pei-Minga, korespondującymi realizmem i surowością z bezkompromisowymi obrazami Francuza. W Orsay, gdzie pokazane są płótna nawiązujące do Pogrzebu w Ornans, podobnie jak w Luwrze nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy w kulturalnym fast foodzie i połykamy, zamiast smakować, zaspokajamy jakieś fizjologiczne potrzeby, nie doznając duchowych sublimacji. Prezentowana tam wystawa Degas w operze łączy się z 350. rocznicą ufundowania opery przez Ludwika XIV. Oprócz baletnic prezentowane są wczesne obrazy Degasa, dowodzące jego akademickich ambicji. Nad grobem kazał o sobie powiedzieć tylko jedno – „kochałem rysunek”, a ten zawsze był w przeciwieństwie do koloru domeną akademizmu”.

„Jeśli oceniać po galeryjnych parytetach i muzealnej frekwencji – sztuki wizualne, a szczególnie obraz malarski mają się świetnie. Obraz pozostaje medium uniwersalnym i elastycznym, użytecznym dla artystów i pożądanym przez odbiorców, tym bardziej może, im więcej w życiu codziennym obrazów syntetycznych i cyfrowych. Obraz pozostaje również obiektem najbardziej „poręcznym” w obiegu galeryjnym” – pisze prof. Łukasz HUCULAK, w tekście „Malarstwo. Wszędzie malarstwo” – cały artykuł [LINK]

PAP/Anna Bernat/eg

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 września 2025