Niektóre elity polityczne i intelektualne szybko wolały zapomnieć o emocjach, wywołanych przez zamach na Charlie Hebdo - Philippe Val

W wywiadzie dla „Le Figaro”, Philippe Val, były dyrektor „Charlie Hebdo”, wspomina zamach z 7 stycznia 2015 r. i sprzeciwia się postawie części francuskiej inteligencji, którą ocenia jako zbyt pobłażliwą względem islamizmu.

.Dziesięć lat temu, 7 stycznia 2015 r., zamach na redakcję czasopisma „Charlie Hebdo” w Paryżu zapoczątkował serię krwawych zamachów we Francji. Następnego dnia w podparyskim Montrouge została zamordowana policjantka, a 9 stycznia wzięto zakładników podczas ataku na sklep Hyper Cacher. Łącznie terroryści zamordowali przez trzy dni 17 osób.

Jak wspomina Philippe Val, po zamachu na „Charlie Hebdo”, „szok rozpraszał wszelkie refleksje; w tego typu momentach nie myśli się o wyciąganiu z tego wielkich zasad moralnych”. „Staramy się wówczas wytrwać, zadajemy sobie pytanie, dlaczego my wciąż żyjemy. Przeczuwamy, że nie będzie się dało tego naprawić i że będziemy nieść ten ciężar przez całe życie, że będziemy musieli z tym jakoś żyć. Cabu, Wolinski i inni, ci ludzie z którymi przez długi czas pracowałem, dyskutowałem z nimi setki razy o pomysłach na poprawienie świata. Radość życia była ich moralną zasadą działania. Co nie oznacza, że nie doświadczali niepokoju czy smutku, ale trzeba zrozumieć, że radość z życia jest konieczna do tworzenia tygodnika satyrycznego. Teraz, kiedy nie żyją, nie mamy prawa do spędzania czasu na płaczu, to oznaczałoby zdradę względem nich” – stwierdza w wywiadzie dla „Le Figaro”. Jak podkreśla, obecny zespół „Charlie Hebdo” jest „odważny”. “Tak trudno jest utrzymywać przy życiu dziennik, który stał się symbolem, w pewnej formie tajności. Kiedy byłem dyrektorem Charlie, przechodziło tam wiele osób, kolegów, pisarzy, artystów wszelkiego rodzaju. Gazeta żywi się również tą towarzyskością, ludźmi którzy są jej bliscy i którzy czynią z niej rodzinę. Dziś nie jest to już możliwe z powodów bezpieczeństwa, ale oni trwają i za to mają wszelki mój szacunek” – stwierdza.

Jak ocenia Philippe Val, w ciągu dziesięciu lat, które upłynęły od tragedii, część prasy ewoluowała w kwestii nazywania zagrożenia, płynącego z islamizmu, „uświadamiając sobie ryzyko, jakie pociąga za sobą islam polityczny w Europie, a szczególnie we Francji”. „Kanały informacyjne, tytuły takie jak Le Figaro, Le Parisien, Le Point, L’Express, by przywołać tylko niektóre, wykonują prawdziwą pracę śledczą. Jest jednak również prasa, strzegąca porządku moralnego, która nigdy tego nie zrobiła i nie zamierza zrobić. Mówię o Le Monde, o jego propalestyńskiej linii redakcyjnej, dziwnej dla dziennika, który uważa się za referencyjny. Nie podważam wolności słowa prasy, ale wpływ, jaki ten tytuł wywiera na świat polityczny, medialny i uniwersytecki” – stwierdza. 

.Po zamachach z początku stycznia 2015 r., 4 miliony Francuzów wyszło na ulicę z hasłem „Je suis Charlie” („Jestem Charlie”). „Nie możemy oddzielić tego hasła od jego wariantów, Je suis juif (Jestem żydem) i Je suis flic (Jestem policjantem), bo nie możemy zapominać o wzięciu zakładników w Hyper Cacher, dwa dni po zamachu na Charlie, 9 stycznia. Nie chodziło o wyrażenie przyłączenia ideologicznego do Charlie, ale o obronę wartości europejskich, które niosą judaizm, chrześcijaństwo i filozofia grecka” – zaznacza Philippe Val. 

„Poza kręgiem polityczno-medialnym, ludzie uświadomili sobie przy tej okazji wojnę, wymierzoną przeciw nam. 50 reprezentantów państw z całego świata, zebranych na marszu, to nieuchronnie coś znaczy. Niektóre elity polityczne i intelektualne szybko wolały jednak zapomnieć o ich emocjach ze stycznia 2015 r. Przez tchórzostwo. Świadczy o tym kampania prezydencka, rok później, podczas której żaden z kandydatów nie raczył przywołać tych manifestacji, które zjednoczyły więcej Francuzów niż po wyzwoleniu Paryża. Wszyscy milczeli o tym wydarzeniu, choć było ono niewiarygodne, poruszające bez wątpienia problemy, będące zbyt niewygodne i trudne do rozwiązania. Lepiej mówić o wysokości VAT” – przypomina. 

.Jak twierdzi Philippe Val, obecnie we Francji „fundamentalne wolności są chronione, mimo że wspólnie zaadaptowaliśmy się do otwierania toreb przy wejściu do muzeów i przyzwyczailiśmy się do obecności żołnierzy na dworcach”, a francuskie służby wywiadowcze udaremniają zamachy i rozbijają niebezpieczne grupy. “Panująca atmosfera czujności, sama w sobie godna pożałowania, stanowi stan przejściowy. Moim zdaniem porażka kulturowa spoczywa raczej we współczesnych brakach przekazywania. W tym, że podważa się wiedzę, którą dzielą się nauczyciele, właśnie to musi nas poważnie martwić. Kiedy nauczyciele boją się nauczać o Darwinie czy Shoah, to strach zwycięża. Otóż to właśnie strach jest głównym wektorem islamistycznego terroru” – stwierdza. 

oprac. Julia Delanne
Paryż

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 stycznia 2025