Premier Autonomii Palestyńskiej złożył dymisję

Premier Autonomii Palestyńskiej Mohammad Sztajeh złożył w poniedziałek dymisję na ręce prezydenta Mahmuda Abbasa. Jego rezygnacja - jak twierdzą lokalne źródła - ma utorować drogę do tzw. technokratycznego rządu Autonomii.

Premier Autonomii Palestyńskiej Mohammad Sztajeh złożył w poniedziałek dymisję na ręce prezydenta Mahmuda Abbasa. Jego rezygnacja – jak twierdzą lokalne źródła – ma utorować drogę do tzw. technokratycznego rządu Autonomii.

Premier Mohammad Sztajeh złożył dymisję

.Pogłoski o spodziewanej rezygnacji premiera pojawiały się od kilku dni. Postrzegano je jako część negocjacji z terrorystycznym Hamasem, który miał wyrazić poparcie dla utworzenia rządu niezależnego od partii i kierowanego przez ekspertów.

Nowy rząd miałby sprawować władzę w fazie przejściowej, prowadzącej do wyborów. Wyborcy ze Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu mieli okazję oddać głosy blisko dwie dekady temu: w 2005 roku w wyborach prezydenckich zwyciężył Abbas reprezentujący Fatah, a rok później Hamas wygrał nieznacznie wybory parlamentarne.

USA chcą, by władza w Strefie Gazy przeszła w ręce „zreformowanej” Autonomii Palestyńskiej.

Czy jest przyszłość dla Palestyny współistniejącej z Izraelem?

.Na pytania odnośnie dalszych losów dwóch narodów, pogrążonych w krwawej wojnie próbuje znaleźć odpowiedź profesor Jacek HOŁÓWKA, profesor nauk humanistycznych, który w swoim artykule na łamach Wszystko co Najważniejsze analizuje obecną sytuacje w Palestynie.

Według profesora, wiele nieszczęść w tej wojnie wynika z faktu, że w Strefie Gazy nie wiadomo, kto z kim walczy, kto podejmuje decyzje i kto nadzoruje ich wykonanie. Nie można powiedzieć, że wojna toczy się między Izraelem i Palestyną, ponieważ państwo palestyńskie nie istnieje. Nie jest to też wojna pomiędzy ugrupowaniem militarnym Hamas i siłami zbrojnymi Izraela, ponieważ ani Hamas, ani armia izraelska nie są autonomicznymi podmiotami prawa międzynarodowego. Czyli jest to wojna widmo lub wojna, której nie ma, co utrudnia negocjacje na temat pokoju. Z obu stron prowadzą ją ludzie uzbrojeni, którzy kierują swe pistolety maszynowe przeciw nieuzbrojonej ludności. Czyli masakra w biały dzień.

„Argument, że każda wojna jest tak okrutna i nieprzewidywalna, to pusty wykręt. Nie każda wojna wynika z celowego gmatwania relacji politycznych i administracyjnych przez wiele lat. To nie jest jedna z tych wojen, której w zasadzie nikt nie chce, ale których efekty dadzą się przewidzieć i ścierpieć. Większość tradycyjnych starć militarnych to wojny na odstraszenie i wyczerpanie przeciwnika. Od czasów generała von Clausewitza taka walka uznawana jest wprawdzie za działanie budzące lęk, ale pozostające na jakimś poziomie racjonalności. Ktoś coś traci, ktoś coś zyskuje, później następuje pokój. Obecne starcie na Bliskim Wschodzie to zupełnie coś innego. To nie wojna na przechytrzenie, usidlenie i zniechęcenie przeciwnika do walki. Ta wojna ma wyzerować przeciwnika, odciąć go od sojuszników i zadeptać jak pustynną żmiję” – dodaje ekspert.

Jego zdaniem tworzenie stanów splątanych i mętnych pod względem prawnym uznawane jest czasem za sprytny zabieg polityczny, podobny w stylu do misternej partii szachowej. Mnożenie wątpliwości, tworzenie sytuacji niezwykłych i niedających się rozplątać daje nadzieję na znalezienie nieznanych wcześniej rozwiązań, może lepszych niż wszystkie inne dotąd.

.„Czym zatem może się skończyć starcie między Izraelem a Hamasem? Tego dziś nikt nie wie. Ale teoretycznie możliwe są trzy rozwiązania. Albo Izrael wie, czego chce, i zastosuje koncepcję wojny von Clausewitza, czyli po osiągnięciu celów militarnych zaprowadzi trwały pokój, zdobywając sobie uznanie sąsiadów, Stanów Zjednoczonych i całego świata. Tak byłoby najlepiej. Albo Izrael pójdzie na całość i za van Creveldem ustali swą trwałą zwierzchność nad Palestyńczykami. Nie wiadomo, na jak długo. Albo – i to jest chyba najgorsze wyjście – Izrael przemieni wszystkich mieszkańców wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego w narody wiecznie wojujące. Czwartej możliwości już chyba nie ma. Chociaż – przepraszam – może niepotrzebnie pominąłem bombę atomową” – podsumowuje autor.

PAP/ Wszystko co Najważniejsze/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 26 lutego 2024