Premiera pierwszego polskiego musicalu politycznego «1989».

Musical

Musical „1989” w reżyserii Katarzyny Szyngiery od piątku będzie można oglądać w Krakowie. Po gdańskiej prapremierze spektakl pojawi się na Dużej Scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego.

Twórcy spektaklu „1989” chcą pokazać upadek komunizmu z nowej perspektywy. Wielka historia przeplata się w widowisku z życiowymi decyzjami, a wydarzenia znane z podręczników i kronik filmowych pojawią się na scenie widziane oczami trzech par – Frasyniuków, Wałęsów i Kuroniów. „Ten spektakl jest bardzo silnie fabularny. Śledzimy w nim losy trzech małżeństw oraz kilku postaci drugoplanowych, obserwujemy ich wybory polityczne, decyzje o tym, żeby do ruchu oporu się przyłączyć, obserwujemy cenę, jaką za to zapłacili” – mówi Marcin Napiórkowski, pomysłodawca i jeden z autorów scenariusza.

Reżyserka spektaklu Katarzyna Szyngiera zaznacza, że zależało jej, by sztuka nie tylko przypominała wydarzenia z 1989 roku, ale również opowiadała je na nowo, nowym językiem. „Bardzo chcieliśmy, żeby ten spektakl trafił do jak najszerszego grona odbiorców, stąd pomysł na musical. Rap jako konwencja pojawił się w trakcie pracy, kiedy to wspólnie z dyrektorem, kolegami, z którymi pisaliśmy scenariusz, dyskutując o możliwych formach, zdecydowaliśmy, że ta będzie najciekawsza i też najlepiej trafiająca do młodych odbiorców” – przyznaje reżyserka spektaklu.

Musical „1989” – pierwszy polityczny musical w Polsce

.”Im dłużej w tym siedzieliśmy, tym bardziej się okazywało, że język rapu, który jest prowokujący, pojedynkowy, trochę z przymrużeniem oka, a trochę bardzo na poważnie o wartościach był idealnym nośnikiem, idealnym językiem do opowiedzenia o konflikcie politycznym, tak żeby to opowiedzieć i w przestrzeni publicznej, i w przestrzeni osobistej” – dodaje Marcin Napiórkowski.

Formą „1989” nawiązuje do słynnego musicalu „Hamilton”, który wprowadził rap na Broadway, proponując świeży język opowiadania o historii, atrakcyjny zarówno dla młodych, jak i starszych odbiorców. Scenariusz do spektaklu został napisany w oparciu o m.in. wywiady i dokumenty archiwalne. W ten sposób powstało kilkadziesiąt scen, które twórcy zamieniali na piosenki. Za brzmienie musicalu odpowiada producent rapowy – Andrzej Mikosz „Webber”, znany m.in. z wieloletniej współpracy z „Łoną”.

Musical o 1989 roku w rytmie rapu

.Twórcy podkreślają przy tym, że zależy im na zbudowaniu „pozytywnego mitu”. „Za mało pamiętamy o naszych wspólnych sukcesach, które mogą pomóc stworzyć nasz pozytywny mit” – zaznacza Katarzyna Szyngiera. Marcin Napiórkowski dodaje natomiast, że twórcy nie mieli na myśli mitu „pomnikowego” czy „polukrowanego”.

„Nam chodziło o coś zupełnie innego. O to rozumienie mitu czy opowieści, jakie pojawia się czasem w psychoterapii. Musimy potrafić opowiedzieć o naszej przeszłości tak, żeby zamknąć pewne doświadczenia, żeby odbić się od tego do budowy lepszej teraźniejszości i przyszłości” – podkreśla.

Musical „1989” jest efektem koprodukcji Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie i Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Reżyseria: Katarzyna Szyngiera, pomysł: Marcin Napiórkowski, muzyka: Andrzej „Webber” Mikosz.

Co nam tak właściwie pozostało z „Solidarności”?

.”We wszystkich zaangażowanych w Solidarność ludziach kołacze się wspomnienie siły, którą daje uczestnictwo w wielkiej wspólnocie przekonanej do swej racji i zakorzenionej w szerszej jeszcze więzi idącej przez wieki, ponad granicami środowiskowymi, państwowymi, a nawet narodowymi. Wartości i antywartości rozkładały się wyjątkowo klarownie: wolność i zniewolenie, brak przemocy i przemoc, prawda i oszustwo, bezinteresowność i cynizm” – ocenia krakowski polityk, poseł Platformy Obywatelskiej, poseł do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji oraz do Sejmu VIII i IX kadencji, Bogusław SONIK we „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Ruch solidarnościowy był czymś więcej niż zrywem. Pretendował do tytułu rewolucji duchowej i często w istocie takim był – poświęcenie, gigantyczny, bezinteresowny wysiłek setek tysięcy ludzi ze wszystkich środowisk próbujących przeorganizować funkcjonowanie społeczeństwa przy rezygnacji z przemocy na rzecz podtrzymywania nadziei. Solidarność czerpała z czytelnego dla wszystkich – robotników i intelektualistów – gotowego zestawu archetypów chrześcijańskich, co wynikało zarówno z polskiej historii, jak i postawy Kościoła z emblematyczną postacią Jana Pawła II na czele.

„Czy to się udało? Czy żarliwi, pełni poświęcenia idealiści z wielkiej Solidarności stali się „zjadaczami chleba”? Nie do końca. Na dobre i złe, nie do końca. Wciąż tkwi w nas potencjał buntu, a cnoty mieszczańskie wciąż wymagają ugruntowania” – konkluduje autor.

PAP/Julia Kalęba/AJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 listopada 2022