
Ciągłość i tożsamość
Wszelkie cywilizacyjne i materialne osiągnięcia mogą zostać zabrane lub unicestwione, a jedynym trwałym spoiwem ciągłości oraz tożsamości jest tworzenie kultury i pielęgnowanie pamięci – pisze o. Maciej ZIĘBA OP
Wyraźnie zapisało się w mej pamięci seminarium Identity in Change w Castel Gandolfo w 1994 roku, gdy przyszło mi – młodemu wówczas dominikaninowi – debatować z tak wybitnymi myślicielami, jak Charles Taylor, Paul Ricoeur, Leszek Kołakowski czy Ralf Dahrendorf. Seminarium otwierał referat Paula Ricoeura Pamięć – zapomnienie – historia, w którym francuski filozof ukazywał znaczenie procesów pamięci i zapominania jako dwóch przeciwstawnych sił, bezustannie działających w indywidualnej historii człowieka oraz w dziejach społeczeństw. To pamięć – dowodził wybitny hermeneutyk – jest siłą, która buduje ludzką tożsamość i tworzy poczucie ciągłości. Tak na płaszczyźnie osobowej, jak i wspólnoty.
***
.Dobrze też pamiętam uczucie zadziwienia, a nawet szoku moich przyjaciół cudzoziemców, gdy wybierałem się z nimi, by nawiedzić cmentarze 1 listopada we Wszystkich Świętych. Światło niezliczonych świeczek, lampek i kaganków przez całą noc rozlewało się jasną łuną nad każdą z nekropolii. A na cmentarzach setki tysięcy, miliony odwiedzających, którzy niekiedy jechali wiele godzin, by uporządkować grób, zapalić świecę i pomodlić się w miejscu spoczynku bliskich im osób. Było to (i nadal pozostaje) zjawisko całkowicie spontaniczne, wypływające z indywidualnej, wewnętrznej potrzeby każdego i wszystkich tam obecnych. Dopiero z czasem dostrzegłem, że jest to jeden z przejawów poczucia ciągłości z minionymi generacjami, element budujący wspólną tożsamość pośród pokoleń aktualnych następców. Zrozumiałem, że w „polskim genotypie” historia silnie wzmocniła geny odpowiedzialne za pamięć.
***
.Z jednej bowiem strony polskie dzieje toczyły się paralelnie do innych krajów zachodniej cywilizacji w okresie, gdy formowała się nowożytna tożsamość narodowa. Ze strony drugiej, nieco później, gdy kształtowała się nowoczesna państwowość i dokonywała się rewolucja przemysłowa, terytorium Rzeczypospolitej było rozdarte i podzielone między trzech zaborców. Nawet w józefińskiej Austrii, tym bardziej w Prusach epoki Kulturkampf, a zwłaszcza pod carskim samodzierżawiem, istniały jedynie kadłubowe polskie instytucje, cenzura hamowała rozwój wolnej myśli, a wrogie regulacje prawne tworzenie przemysłu i handlu. Przekaz polskiej tożsamości i kultury dokonywał się więc głównie w sposób nieformalny, w rodzinie oraz w Kościele. Co pewien czas był cementowany krwią ofiar nieudanych powstańczych zrywów.
Paręnaście lat niepodległości po I wojnie światowej, które upłynęło na walce o granice oraz na zszywaniu w jeden organizm trzech zaborczych doświadczeń, mocno ugruntowało tę tożsamość. Okazało się to niezwykle ważne w czasie okupacji hitlerowskiej i potem w okresie stalinizmu.
***
.Polskie Państwo Podziemne było fenomenem niezwykłym. Był to bowiem efekt samoorganizacji społeczeństwa, które w warunkach niesłychanej grozy i zagrożenia życia dla wszystkich obywateli potrafiło stworzyć potężną podziemną armię sięgającą prawie 400 tysięcy członków (mającą wojskowe uczelnie, fabryki broni, świetnie rozbudowaną siatkę wywiadowczą, a także komórki dywersji psychologicznej), z niezależnym sądownictwem i podziemnym parlamentem oraz administracją cywilną wszystkich szczebli. Co jednak jeszcze bardziej godne podziwu, to ogólnopolska sieć edukacji na średnim i wyższym poziomie.
W Generalnej Guberni (tej części polskiego terytorium, które nie zostało formalnie wcielone do III Rzeszy) istniało ok. 2000 tajnych szkół średnich, a każda z nich angażowała co najmniej kilkadziesiąt, a zazwyczaj kilkaset osób. Istniały też podziemna służba zdrowia, niezależne media (głównie periodyki w liczbie ok. 1500 tytułów) i niezwykły fenomen różnorodnego i bogatego życia kulturalnego z podziemnymi teatrami, koncertami i wernisażami. Każda z tych form zaangażowania, a dotyczyło to milionów osób, w najlepszym wypadku karana była zesłaniem do obozu koncentracyjnego, zazwyczaj jednak była karana śmiercią (w sześcioletnim okresie okupacji śmierć poniosła prawie 1/5 polskich obywateli – połowa z nich była pochodzenia żydowskiego). Pierwszych paręnaście lat po II wojnie też było czasem tragicznym; kara śmierci i wieloletnie więzienie za nawiązywanie do polskości nadal pozostały doświadczeniem powszechnym.
Wobec braku własnych instytucji, wszechobecnej cenzury oraz grozy terroru społeczeństwo odbierało niepisaną lekcję, że tylko poprzez przekaz pamięci i kultywowanie wolności ducha można tworzyć i przedłużać wspólną tożsamość. Umacniało się też przekonanie, że dla budowania owej tożsamości mniej istotne są struktury polityczne i ekonomiczne, a jej rdzeniem jest tworzenie przestrzeni wspólnej kultury.
***
.Takiemu polskiemu doświadczeniu w 1980 r. w siedzibie UNESCO Jan Paweł II nadał wymiar uniwersalny: „Jestem synem narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, który wielokrotnie był przez sąsiadów skazywany na śmierć – a on pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród – nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturę, która okazała się w tym wypadku potęgą większą od tamtych potęg. I dlatego też to, co tutaj mówię na temat praw narodu u podstaw kultury i jej przyszłości, nie jest echem żadnego »nacjonalizmu«, ale pozostaje trwałym elementem ludzkiego doświadczenia i humanistycznych perspektyw człowieka. Istnieje podstawowa suwerenność społeczeństwa, która wyraża się w kulturze narodu. Jest to ta zarazem suwerenność, przez którą równocześnie najbardziej suwerenny jest człowiek”.
***
.To doświadczenie długu wobec ofiary minionych pokoleń oraz obowiązek twórczej kontynuacji i przekazania depozytu następcom były też silnie obecne w okresie „Solidarności”. Jedynie bowiem wtórnie był to związek zawodowy. Przede wszystkim był to ruch społeczny w obronie praw człowieka oraz prąd kulturowy umacniający – ponad wszelkimi podziałami – poczucie wspólnej tożsamości. Dominowało też wśród milionów jego członków, zwłaszcza wobec realiów stanu wojennego i groźby sowieckiej interwencji, wspólne poczucie tragizmu. Codzienność przekonująco uczyła, że wszelkie cywilizacyjne i materialne osiągnięcia mogą zostać zabrane lub unicestwione, a jedynym trwałym spoiwem ciągłości oraz tożsamości jest tworzenie kultury i pielęgnowanie pamięci.
To trudne, wspólne doświadczenie zakończył w jakiejś mierze annus mirabilis 1989 – rok „jesieni ludów” – który przyniósł wolność narodom Europy Środkowej i Wschodniej.
***
.Obecny czas nie sprzyja takiej refleksji. Nie sprzyja wspólnej tożsamości. Ostatnimi laty rozwinął się nade wszystko kult tożsamości odrębnych i partykularnych. Nie sprzyja też kultywowaniu pamięci. Wręcz przeciwnie, dominuje dziś naiwnie anachroniczny, pogardliwy i pełen wyższości stosunek do czasów minionych. Zgadzam się jednak z Paulem Ricoeurem, że pamięć i zapominanie to dwie przeciwstawne siły, które nie znają spoczynku. Zatem rozpowszechniająca się amnezja nieuchronnie spowoduje erozję wspólnoty i tożsamości społeczeństw Zachodu oraz osłabi poczucie ciągłości.
Czy przyszłe potencjalnie trudne doświadczenia, których COVID-19 jest być może preludium, odwrócą tę dominującą tendencję? Czy „gen pamięci” w „polskim genotypie” przetrwa kolejne perturbacje historii? Nikt nie zna odpowiedzi na te pytania.
Przekonają się o tym dopiero ci, którzy za parę czy paręnaście lat pójdą dniu Wszystkich Świętych, by nawiedzić groby swych najbliższych.
O. Maciej Zięba OP
Tekst ukazał się w nr 24 miesięcznika opinii „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK]