Czesław BIELECKI: Czy można budować inteligentne państwo bez projektu?

Czy można budować inteligentne państwo bez projektu?

Photo of Czesław BIELECKI

Czesław BIELECKI

Architekt, polityk. Autor m.in. "Wizja Polski", "Głowa", "Scenarzysta", "Wolność zrób to sam".

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Nie pomoże sztuczna inteligencja tam, gdzie braknie naszej – ludzkiej. Bez inteligentnych pomysłów, idei, projektów żaden wehikuł czasu nie przeniesie nas z półperyferii do tworzących się centrów cywilizacji – pisze Czesław BIELECKI

Gdzie jest dzisiaj polska inteligencja? Czasem spotyka się na premierach filmowych czy teatralnych. W filharmonii. W księgarniach-kawiarniach. Ci, którzy przesiadują z laptopami wśród półek „Czułego Barbarzyńcy” czy „Wrzenia Świata”, to następcy inteligentów umawiających się niegdyś w „Ujazdowskiej” czy „Na Rozdrożu”. Ale nie mam złudzeń. Na warszawskim szlaku między Wiejską (stołówka „Czytelnika”, nie Sejm przecież!) a opustoszałym PEN Clubem na Krakowskim Przedmieściu trudno dostrzec obyczaje i kulturę, które łączyły niegdyś intelektualistę, inżyniera i urzędnika. Można narzekać na Lewiatana konsumeryzmu. Zrobił swoje. Ale to nie tylko kwestia pieniędzy. Nasz powrót na Zachód oznaczał jakże potrzebny awans profesjonalistów i przedsiębiorców. To ma swoje zalety i konsekwencje.

Znikła „inteligencja” jako spoiwo słowne między nienadzwyczajnym profesorem (choćby i docentem marcowym) a akuratną i kulturalną właścicielką biura podróży. Demokracja zniosła typowy dla komunizmu, stygmatyzujący podział na pracę fizyczną i umysłową.

Istotna przyczyna upadku inteligenckiego etosu tkwi jednak gdzie indziej. Jeśli przyjmiemy, że inteligencja jest zdolnością reagowania na nowe sytuacje i umiejętnością odnajdywania się w nich, to pytanie to trzeba odwrócić.

Czy intelektualiści pochlebiający Wałęsie zachowywali się inteligentnie? Czy późniejszy start Mazowieckiego w wyborach prezydenckich nie był spóźnioną korektą wcześniejszych złudzeń? Czy inteligentne było przejmowanie pokomunistycznej administracji jako tworzywa nowego państwa? Czy można było traktować peerelowskich urzędników jak tych z C.K. Galicji, na których oparła się Druga Rzeczpospolita? Czy funkcjonariusz niesuwerennego państwa i donosiciel powinni być w Trzeciej Rzeczpospolitej traktowani na równi? Wreszcie, czy można budować inteligentne państwo bez projektu?

Często mówimy o inteligencji, talencie, twórczości, a zapominamy o mądrości. Pieniądz nie ma narodowości. Ale ci, którzy kontrolują przepływy kapitału, już ją mają. Czy było mądrą decyzją oddać w obce ręce większość naszych banków? I czy nie jest demagogią nazywanie renacjonalizacją ich powrotu w polskie ręce?

W żadnym kraju wysoka kultura nie utrzymuje się bez dotacji: państwa i mecenasów prywatnych.

Właśnie polska kultura jest tą dziedziną, której nawet komuna nie zdołała wykończyć. I oto w wolnym kraju farsy wypierają dramaty, krzykliwa reklama – grafikę użytkową i plakat, tabloidy żyjące sensacją – informację o faktach. Polacy, którzy zawsze mieli skłonność do rzucania słów na wiatr, mogą serfować do woli w sieci niepotrzebnych słów i obrazów.

Nikt nie odpowiedział za katastrofę smoleńską. Nikt – poza małżeństwem „słupów” – nie odpowiada za aferę Amber Gold. Przedtem niezawisłe sądy nie potrafiły osądzić ani komunistycznych zbrodniarzy, ani komunistycznych polityków. Czy nieodpowiedzialność może być podstawą praworządności? Czy – wczoraj lub dzisiaj – konformizm i lęk o karierę można pogodzić z sędziowską niezawisłością? Czy po niejednej „hańbie domowej” polski inteligent ma jeszcze czelność walczyć o prawo do strachu o siebie?

Zbudowaliśmy dopiero 1500 kilometrów autostrad. To około 100 km rocznie, odkąd weszliśmy do Unii Europejskiej. Nie mamy dość wiaduktów nad szlakami kolejowymi i mostów, a budujemy przejścia dla dużych zwierząt nie za pół miliona czy milion złotych (a tyle powinny kosztować), lecz nawet za kilkanaście. Czy te liczby nie uwłaczają inteligencji ekonomistów i inżynierów?

Nowe trasy przecinające Polskę są wielką szansą pokazania naszych zróżnicowanych, pięknych krajobrazów. Także – rozwoju otaczających terenów. Polskie pejzaże zasłaniają bezsensowne ekrany, a chaos nowej zabudowy jest obrazą nadużywanych terminów: „smart city” i „architektura inteligentna”. Czy lekceważenie piękna i powszechne przyzwolenie na – zawsze zgodną z przepisami – brzydotę nie obraża naszej inteligencji?

Spójrzmy na polską politykę, polskie sądownictwo, polskie prawodawstwo, polską administrację i polskie wojsko po blisko trzydziestu latach niepodległości. W sferze publicznej większość faktów, wydarzeń i decyzji jest nieinteligentnie pomyślana. Niezdarnie i nie w terminie zrealizowana. Tam, gdzie przestaje działać pieniądz, wpadamy w próżnię czasową. Obietnice – tak, ale rozliczenia już nie. A przecież, powtarzam od lat, to czas jest pieniądzem polityki.

.Nie pomoże sztuczna inteligencja tam, gdzie braknie naszej – ludzkiej. Bez inteligentnych pomysłów, idei, projektów żaden wehikuł czasu nie przeniesie nas z półperyferii do tworzących się centrów cywilizacji. Ilu polskich inteligentów ma przy łóżku „Myśli nieuczesane” Stanisława Jerzego Leca? W dwóch słowach aforyzmu UPOWSZECHNIAJMY ELITARYZM! mieści się to, czego tak potrzebujemy. Inteligentnych przedsięwzięć, za którymi stoi pozytywna energia i wytrwałość.

Czesław Bielecki

Tekst opublikowany w nr 7 miesięcznika opinii “Wszystko Co Najważniejsze” w bloku tekstów “Co się stało z polską inteligencją?” z tekstami Prof. Wojciecha ROSZKOWSKIEGO, Marcina ROSZKOWSKIEGO, Jana ROKITY, Małgorzaty WANKE-JAKUBOWSKIEJ, Piotra LEGUTKO, Jana MACIEJEWSKIEGO, Jarosława OBREMSKIEGO, Prof. Michała KLEIBERA, Eryka MISTEWICZA oraz rozmową Piotra ZAREMBY z Krzysztofem ZANUSSIM [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 kwietnia 2019