Prof. Wojciech ROSZKOWSKI: Upadek polskiej inteligencji

Upadek polskiej inteligencji

Photo of Prof. Wojciech ROSZKOWSKI

Prof. Wojciech ROSZKOWSKI

Profesor zwyczajny nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki, profesor Instytutu Studiów Politycznych PAN. Autor publikacji na temat historii Polski XX wieku. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Jeśli inteligencja pragnęła swego czasu zastąpić rolę szlachty w polskim społeczeństwie, to dziś wyraźnie zapomina ona o zasadzie „szlachectwo zobowiązuje” – pisze Prof. Wojciech ROSZKOWSKI

Określenie „inteligencja” kojarzy się z wyższym niż przeciętna poziomem wiedzy i umiejętności. W społeczeństwie polskim taką rolę odgrywali tradycyjnie ludzie wywodzący się z warstw uprzywilejowanych materialnie, czyli posiadający korzenie szlacheckie lub mieszczańskie. Sprawowali oni swego rodzaju „rząd dusz” szczególnie w warunkach braku państwowości. Tradycyjna rola inteligencji polskiej kończy się jednak na naszych oczach.

Rolą osób o wyższym niż przeciętna wykształceniu jest bowiem myślenie i wyjaśnianie świata. Rolą polskiej inteligencji było oczywiście także kontestowanie rzeczywistości, co było specyfiką Polaków jako narodu o szczególnej historii. Inteligencja odgrywała więc w Polsce także rolę przewodnika w życiu politycznym. Robiła to lepiej lub gorzej aż do początku rządów komunistycznych, gdy nastąpiła jej rewolucyjna wymiana.

Stara inteligencja zasiliła szeregi „wrogów ludu” i musiała, z niewielkimi wyjątkami, albo wesprzeć nowy system, albo wyginąć. Pochodząca z awansu społecznego nowa inteligencja („inteligencja pracująca”) tylko pozornie wypełniła lukę, początkowo ochoczo współuczestnicząc w „budownictwie socjalistycznym” PRL. Dopiero po wielu latach część jej przedstawicieli podzieliła wątpliwości niedobitków starej inteligencji wobec rajskich cech komunizmu. Przez to jej najbardziej wygadani rzecznicy zyskali, głównie w swoich oczach, prawo do przewodzenia narodowi w Polsce postkomunistycznej.

Krytyczny stosunek do rzeczywistości ma swoją wartość, gdy wiadomo, czemu służy, gdy jest logiczny. Od autorytetu umysłowego oczekuje się przekonującego tłumaczenia wartości i sposobów ich realizowania. Mogą to być wartości różne i nie zawsze ze sobą korespondujące, więc spór między inteligentami nie jest czymś niezwykłym. Będzie to jednak spór między inteligentami tylko wtedy, gdy będą oni zdolni wyartykułować wartości, którym służą, i przekonać do swych racji argumentami rozumowymi oraz językiem w miarę literackim. W przeciwnym razie jest to spór między politykami, którzy chcą jedynie wygrać walkę z przeciwnikiem, lub spór między półinteligentami, którzy nie odróżniają tego, co jest ważne, od tego, co nie jest ważne, i stosują przy tym chwyty poniżej pasa z argumentami ad personam i wyzwiskami na czele. Niestety, w ostatnim czasie inteligenci polscy, niezależnie od pochodzenia, coraz częściej tracą zdolność precyzyjnego myślenia, nagminnie stosując argumentację pars pro toto, używając powierzchownych sloganów jak cepów, którymi młócą adwersarzy na wszelkie sposoby znane z erystyki.

Jest też rolą inteligencji wypracowywanie i podtrzymywanie wzorów debaty publicznej, opartej na argumentach merytorycznych, a nie osobistych połajankach.

Tymczasem w pewnej audycji telewizyjnej popularny profesor, nie znalazłszy lepszych argumentów, rzucił adwersarzowi: „Jak na pana patrzę, to mi się niedobrze robi”. Jeśli inteligencja pragnęła swego czasu zastąpić rolę szlachty w polskim społeczeństwie, to na tym przykładzie widać wyraźnie, że dziś zapomina ona o zasadzie „szlachectwo zobowiązuje”. W jednym inteligencja dzisiejsza przypomina dawną szlachtę, a właściwie jej najgorsze obyczaje: w pieniactwie. Najgorsze epitety rzucane publicznie mogą niektórym intelektualistom ujść bezkarnie, a z drugiej strony zdarza się, że nawet polemika na argumenty kończy się pozwem sądowym, jeśli dany „inteligent” ma stosowne „dojścia”. A więc wolność tylko dla wybranych. Inną cechą zanikającej dziś inteligencji, będącej pozostałością „inteligencji pracującej” z PRL, jest myślenie stadne.

.Wydaje się, że społeczna rola inteligencji, która zatraca poczucie rzeczywistości, która ma wygórowane mniemanie o swej nieomylności, ale nie dorasta do swej roli umysłowego przewodnika narodu i daje często jak najgorszy przykład, przemija tak samo jak dawniej rola szlachty. Nie tylko zawodzi intelektualnie, ale brakuje jej najczęściej zdolności organizacyjnych i żyje ze środków publicznych. A w tej postaci po prostu przestaje być Polakom potrzebna.

Wojciech Roszkowski

Tekst opublikowany w nr 7 miesięcznika opinii „Wszystko Co Najważniejsze” w bloku tekstów „Co się stało z polską inteligencją?” z tekstami Czesława BIELECKIEGO, Jana ROKITY, Małgorzaty WANKE-JAKUBOWSKIEJ, Piotra LEGUTKO, Marcina ROSZKOWSKIEGO, Jana MACIEJEWSKIEGO, Jarosława OBREMSKIEGO, Prof. Michała KLEIBERA, Eryka MISTEWICZA oraz rozmową Piotra ZAREMBY z Krzysztofem ZANUSSIM [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 marca 2019
Ilustr: Theodor Aman (1831-1891), "Wieczór".