Rosyjska ropa nie trafi do Europy - Donald Trump podjął decyzje

Źródła w waszyngtonie informują, że na mocy decyzji prezydenta Donalda Trumpa, rosyjska ropa nie będzie mogła być kupowana przez kraje Europy.

Źródła w waszyngtonie informują, że na mocy decyzji prezydenta Donalda Trumpa, rosyjska ropa nie będzie mogła być kupowana przez kraje Europy.

Twarda dyplomacja Waszyngtonu – czy osłabiona rosyjska ropa skłoni Władymira Putina do ustępstw?

.Administracja republikańskiego prezydenta ma zakończyć prawny wyjątek, na który pozwolił podczas swoich rzadów Joe Biden. Mowa o zezwoleniu dla sankcjonowanych rosyjskich bankom na przetwarzanie europejskich płatności za sprzedaż ropy. 

Na mocy nowej decyzji Donalda Trumpa, nikt w Europie ma nie mieć możliwości zakupy rosyjskiej ropy. Przepis pozwalający na ten proceder miał trwać do 12 marca, i do ostatniej chwili nie było wiadome, czy prezydent Stanów Zjednoczonych zdecyduje się na jego przedłużenie. Eksperci uważają, że jest to element politycznej gry Donalda Trumpa, który za pomocą taki narzędzi chce zmusić Rosję do zaakceptowania propozycji zawieszenia broni na Ukrainie. 

Wsród firm objętych sankcjami znalazły się m.in: 

  • Sovcombank
  • Sberbank
  • VTB Bank
  • Bank Zenit
  • Centralny Bank Rosji
  • Bank Saint Petersburg

Podejrzewa się, że takie uderzenie w rosyjski handel ropą może srogo kosztować Władymira Putina. Według szacunków, cena za baryłkę ropy wzrośnie o przynajmniej 5 dolarów.  Wszystko to jest elementem szerszej gry Donalda Trumpa, który 13 marca wysłał do Moskwy swojego przedstawiciela, by ten negocjował z Władymirem Putinem. Sam prezydent Trump podkreślał, że „oświadczenie Władimira Putina o zawieszeniu broni było obiecujące, ale niekompletne”.

Pytany o wywarcie nacisku na Rosję, by doprowadzić do zawieszenia broni, prezydent USA odparł, że ma środki nacisku, lecz nie chce o nich rozmawiać, bo rozmowy wciąż trwają. Wyraził przy tym chęć rozmowy z Putinem, lecz zaznaczył, że chce, by sprawy postępowały szybko.

Stanom Zjednoczonym zależy przede wszystkim na zabezpieczeniu wschodniej flanki NATO

.Donald Trump w kampanii wyraźnie mówił, że Putin powinien zaatakować kraje w Europie niewydające przynajmniej 2 proc. PKB na obronność. Jasna sugestia, że jego stosunek do NATO ulegnie zmianie.

Tylko co to znaczy w rzeczywistości? Kanada nie wydaje 2 proc. PKB na obronność. Czy gdyby Rosja ją zaatakowała, to USA nie pomogłyby swojemu sąsiadowi? Oczywiście, że Amerykanie broniliby Kanady. Reakcje na tamte słowa Trumpa pokazują, jak banalna jest większość analiz polityki międzynarodowej. Przede wszystkim abstrahują one od jednej zasadniczej zmiennej: że Trump już był prezydentem i dobrze wiemy, co zrobił przez cztery lata. W tym czasie nigdy nie zostawił Europy, nie wycofał się z NATO. Takie są fakty. A jednocześnie jego krytyka wobec innych członków Sojuszu jest jak najbardziej uzasadniona, bo przecież wielu z nich cały czas nie wydaje odpowiednio dużo na obronność. W tej kwestii Trump miał absolutną rację. Zresztą potwierdziło to życie – przecież po jego słowach większość państw europejskich zwiększyła swoje budżety wojskowe. Trump powtarzał też, że budowę Nord Stream 2 należy wstrzymać, i w tej kwestii miał rację, bo dziś głównym problemem wielu krajów europejskich jest znalezienie sposobu na zagwarantowanie sobie bezpieczeństwa energetycznego. On wreszcie był pierwszym prezydentem USA, który pomógł uzbroić Ukrainę.

W 2018 r. podjął decyzję o sprzedaży Kijowowi systemów przeciwpancernych Javelin.

Bez tej decyzji Ukraina nie byłaby w stanie odeprzeć rosyjskiego ataku w lutym 2022 r. Poza tym Trump był jednym z pierwszych światowych liderów, którzy zaczęli pracować nad Finlandią i Szwecją, by te dołączyły do NATO.

Jednak mnożą się wątpliwości dotyczące tego, czy Trump będzie skłonny dalej wspierać Ukrainę.

Gdyby nie chciał jej pomagać, toby powiedział republikańskim kongresmenom, by po prostu głosowali przeciw pakietowi pomocy dla Kijowa. Naprawdę nie ma żadnego dowodu na to, że Trump jako prezydent będzie chciał pozostawić Ukrainę samej sobie czy wycofać się z NATO. Proszę zwrócić uwagę, że każdy kraj tworzący zewnętrzną granicę Sojuszu wydaje na obronność co najmniej 2 proc. PKB. To jak Rosjanie mieliby zaatakować państwa leżące dalej? Przelecą nad Polską, by uderzyć w Niemcy? Przecież to bez sensu. Rozumiem tamtą wypowiedź Trumpa inaczej – jako wezwanie, by kraje należące do NATO zaczęły rzeczywiście traktować je poważnie. Każdy powinien wydawać tyle, ile się zobowiązał, ale też każdy powinien wzmacniać te obszary, które wzmacniają cały Sojusz. Problem w tym, że zwraca się uwagę na wypowiedzi prezydenta dopiero wtedy, gdy powie coś ostro, dosadnie.

W lipcu Robert O’Brien, specjalista ds. bezpieczeństwa w otoczeniu Trumpa, napisał artykuł w „Foreign Affairs”, w którym przedstawił koncepcję polityki zagranicznej nazwanej „pokój poprzez siłę”. Donald Trump będzie działał zgodnie z tą doktryną?

Rzeczywiście, ten artykuł był dość precyzyjną wizją tego, czego należy się spodziewać po administracji Trumpa w zakresie polityki zagranicznej. Warto pamiętać, że Trump polityczną pełnoletność osiągnął w latach 80. Pod wieloma względami jego wzorem stał się Ronald Reagan. To właśnie wtedy dostrzegł on ideę pokoju poprzez siłę – rozumianą jako koncepcja, która dopuszcza użycie siły w obronie własnych interesów. Pod tym względem to tradycyjna polityka polegająca na demonstrowaniu chęci ochrony własnych interesów, ale także obrony własnych sojuszników.

Stany Zjednoczone mają obecnie trzy krytyczne teatry działań: Europę Zachodnią, Bliski Wschód i obszar Indo-Pacyfiku. USA zależy na utrzymaniu pokoju we wszystkich tych trzech obszarach, ale nie mamy potencjału militarnego, by być silnym we wszystkich trzech częściach świata jednocześnie. Jak więc osiągnąć ten główny cel? Trzeba ustalić priorytety. W przypadku Europy granica NATO na wschodniej flance jest dziś w lepszym stanie niż w czasach zimnej wojny. Ma większą głębię strategiczną. Do tego dochodzi Ukraina ze swoją silną armią. Rosja nie mogłaby zaatakować kraju należącego do NATO i po prostu przejechać obok, ignorując ukraińskie wojsko. To poważna przeszkoda. Dziś korelacja sił jest korzystniejsza dla Zachodu, niż była w czasie zimnej wojny. Ameryka nie zamierza porzucić żadnego teatru działań. Odwrotnie, musi zapewnić stabilność w Europie i na Bliskim Wschodzie, ponieważ jest to naprawdę jedyna rzecz, która pozwoli im zbudować więcej dodatkowych zdolności w regionie Indo-Pacyfiku. Myślę więc, że taki będzie cel prezydenta.

Jak będzie wyglądać współpraca USA z Polską w trakcie kadencji Donalda Trumpa?

Polska jest dzisiaj dla USA najważniejszym partnerem w Europie. Z prostej przyczyny – bo jej rola jest absolutnie fundamentalna w obronie granic NATO. Stanom Zjednoczonym dziś zależy przede wszystkim na zabezpieczeniu wschodniej flanki NATO. Jeśli Polska to zapewni, to będzie to najbardziej jej znaczący wkład w stabilność Europy. Z tego powodu stosunki polsko-amerykańskie są najważniejszą relacją w Europie.

Owszem, dziś najważniejszym krajem Europy są Niemcy, to najsilniejsza gospodarka regionu. Rozumiem to. Ale rzeczywistość jest taka, że Niemcy przestały już być motorem wzrostu w Europie. Nie są też na pierwszej linii frontu jak w czasach zimnej wojny. To sprawia, że dziś Polska staje się środkiem ciężkości Europy Zachodniej – podobnie była nim RFN w czasach zimnej wojny. Taka jest po prostu rzeczywistość. A współpraca Polski i Stanów Zjednoczonych pod rządami Trumpa będzie się układać bardzo pomyślnie.

W czasie swojej pierwszej kadencji Trumpa mieliśmy wiele pięknych słów o wspólnych projektach, na przykład o inicjatywie Trójmorza. Nic jednak w tej kwestii się nie wydarzyło, nie pojawiły się w Polsce amerykańskie inwestycje, o których dużo się mówiło. Czy teraz uda się te zapowiedzi zamienić w konkretne działania?

Wtedy nic się nie wydarzyło, ponieważ Trump przestał być prezydentem. Ale teraz zacznie się budowa współpracy gospodarczej z Europą Środkowo-Wschodnią. Amerykańskie poparcie dla inicjatywy Trójmorza nie upadło z powodu Trumpa, tylko dlatego, że urząd objął Joe Biden. Bądźmy szczerzy. Joe Biden był stosunkowo obojętny wobec Europy. Jego plan zakładał jak najmniejsze zaangażowanie się w sprawy europejskie. Świetnie to widać na przykładzie wojny na Ukrainie. Gdy wybuchła wojna, jego reakcją była propozycja wywiezienia z Kijowa prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Nie chodziło o obronę Ukrainy, na to pomysłu nie było. Do dziś demokraci nie przedstawili planu, jak zakończyć wojnę na Ukrainie, jak stworzyć wolną i niezależną Ukrainę w przyszłości. Nie ma żadnej koncepcji w tym zakresie. Podobnie zresztą było w czasach Baracka Obamy. On nigdy nie rozczarował Europy, bo nic nie zrobił. Za to, że nic nie zrobił, dostał nawet Nagrodę Nobla. Pod tym względem Donald Trump jest inny. Można go lubić albo nie, ale on przynajmniej ma wizję. Chce więcej tańszej energii na rynku. Chce, by wojna na Ukrainie się skończyła. Chce, by Rosjanie przestali najeżdżać inne kraje. Chce, by Bliski Wschód się uspokoił. I chce poradzić sobie z Chinami, które postrzega jako strategiczne zagrożenie.

Cała rozmowa dostępna na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/james-carafano-polska-jest-dzis-dla-usa-najwazniejszym-partnerem-w-europie/

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 marca 2025