Rząd Indii zadecydował o misjach na Księżyc i Wenus
Rząd Indii zatwierdził misję Chandrayaan-4, której celem jest eksploracja Księżyca, w tym pobranie i transport próbek na Ziemię – podała anglojęzyczna gazeta „The Hindu”. Przyjęto także plany misji Venus Orbiter oraz budowę pierwszego modułu stacji kosmicznej Bharatiya Antariksh (BAS).
Rząd Indii zatwierdził misje kosmiczne na Księżyc i Wenus
.Chandrayaan-4, z budżetem wynoszącym ok. 253 mln dol., będzie kontynuacją misji Chandrayaan-3, która z sukcesem wylądowała na powierzchni Księżyca w 2023 r. Nowa misja skupi się na opracowaniu technologii niezbędnej dla przyszłych lotów na Księżyc, w tym m.in. na dokowaniu satelitów na orbicie księżycowej oraz pobieraniu i analizie próbek księżycowych.
Jak podają indyjskie media, zakończenie misji spodziewane jest w ciągu 36 miesięcy od momentu zatwierdzenia. Pracami będzie kierować będzie Indyjska Organizacja Badań Kosmicznych (ISRO). Misja ta wpisuje się w indyjski program kosmiczny, którego celem jest załogowe lądowanie na Księżycu do 2040 r.
Rząd przeznaczył ok. 149 mln dol. na misję Venus Orbiter (VOM), której start zaplanowano na marzec 2028 r. Jej głównym celem jest zbadanie procesów zachodzących na powierzchni i pod powierzchnią Wenus oraz w atmosferze, a także wpływu Słońca na atmosferę Wenus.
Rada Ministrów zatwierdziła rozbudowę pierwszego modułu stacji kosmicznej Bharatiya Antariksh (BAS-1) i jego start do 2028 r. Całkowite finansowanie programu Gaganyaan, którego celem jest budowa statku orbitalnego dla astronautów, zostało zwiększone do kwoty ponad 358 mln dol.
Indie nowym liderem Azji?
.Na temat gospodarczego i demograficznego potencjału Indii do stania się nowym liderem Azji, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Tomasz ŁUKASZUK w tekście „Indie mogą stać się liderem„.
„Można zadać pytanie, czy z powodu regresu gospodarczego w Chinach Indie mogą zastąpić ten kraj w funkcji lidera azjatyckiego. Można też się zastanawiać, jak taka rywalizacja będzie wyglądać. Można to analizować jakościowo lub ilościowo. Pod względem ilościowym przewagę mają Chiny. Sami Hindusi przyznają, że aby osiągnąć poziom rozwoju gospodarczego Chin, muszą minąć przynajmniej cztery dekady. Choć w ostatnim 30-leciu udało się Indiom rozwinąć infrastrukturalnie, to wciąż wyzwaniem jest dla nich rozwój społeczno-gospodarczy. Nadal ponad sto milionów ludzi funkcjonuje tam na granicy ubóstwa lub poniżej niej, a 30 proc. społeczeństwa stanowią analfabeci. Zastanawiając się zatem nad możliwością przejęcia przez Indie przywództwa w regionie, trzeba zauważyć, że sprawa ta jest dla nich największym wyzwaniem, które nie zajmie dekady czy dwóch, lecz raczej dłuższy okres”.
”Z punktu widzenia filozofii indyjskiej, rozwijającej się od 5 tysięcy lat, cztery czy pięć dekad to naprawdę nie jest dużo. Hindusi mogą cierpliwie budować swoją przewagę konkurencyjną. Zdają sobie z tego sprawę, że są lub niebawem będą najludniejszym krajem świata. Wówczas wyprzedzą Chiny nie tylko pod względem liczby ludności, ale również pod względem młodości społeczeństwa, ze średnią wieku produkcyjnego między 25 a 30 lat. Ta dywidenda demograficzna da im więcej przewag konkurencyjnych i pozwoli na to, że będą mogły wyprzedzić Chiny już w połowie naszego wieku. Stoi to oczywiście w kontrze do zapowiedzi Xi Jinpinga, głoszącego, że Chiny staną się światowym przywódcą już w roku 2049 – w stulecie powstania Chińskiej Republiki Ludowej” – pisze Tomasz ŁUKASZUK.
Indie – kolejne supermocarstwo
.Na temat tego, iż w przeciągu 10-20 lat trzecią najważniejszą potęgą na świecie będą Indie, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Jan ŚLIWA w tekście „Indie – kolejne supermocarstwo„.
„Indie to potencjalne supermocarstwo. Długo były w cieniu Chin, ale bystrzy obserwatorzy dobrze im się przyglądają. W porównaniu z Chinami mają kilka podobieństw, ale i sporo różnic. Chiny są prawie trzy razy większe, ale duża część Chin jest prawie bezludna. Ludności mniej (1,35 mld), ale o zaledwie 50 mln. Hindusi są średnio o 10 lat młodsi, wyprzedzenie Chin jest więc kwestią czasu. PKB pięć razy mniejszy, ale z pominięciem COVID-19 wskaźniki wzrostu są dobre. Te liczby są ważne, bo przy pojedynku słoni rozmiar gra rolę”.
„Podczas gdy Chiny podkreślają jednolitość, Indie się szczycą różnorodnością. Chiny to jedna czerwona powierzchnia, jeden – największy – język świata. To nieprawda, języków jest więcej, ale lubią się tak widzieć. A Indie to mozaika – 22 języki urzędowe (+ angielski), do tego języki regionalne. Mówionych języków naliczyli 427. Języki północy są indoeuropejskie, pochodzą od sanskrytu i są w miarę podobne, ale drawidyjskie języki południa są zupełnie inne. Dlatego nie udało się ustanowić hindi jako języka ogólnonarodowego, faktycznie łączy Hindusów imperialny język angielski. Do tego dochodzą też liczne religie. Dominujący jest hinduizm, z setkami (tysiącami?) bóstw, ale też buddyzm, dżainizm, islam. Podobnie jak Chiny, Indie to nie zwyczajne państwo narodowe, lecz państwo-cywilizacja o wielowątkowej tradycji liczącej tysiące lat”.
.”Pod względem międzynarodowym Indie są od czasu bolesnego rozwodu tradycyjnie skonfliktowane z Pakistanem. Oba kraje posiadają broń atomową, głównie z myślą o sobie nawzajem. Spór z Chinami dotyczy wsparcia dla Tybetu i Dalajlamy. W 1962 r. doszło do otwartej wojny. Strategicznie dla Indii zagrożeniem jest współpraca Chin i Pakistanu. Chiny budują korytarz komunikacyjny przez Pakistan omijający Indie lub inaczej interpretując – biorący je w kleszcze. Za prezydentury Trumpa Indie jeszcze bardziej się zbliżyły do Stanów, które by je chętnie wykorzystały do balansowania Chin, lecz aktualnie, zwłaszcza przy ewentualnej zmianie ekipy w Waszyngtonie, cały region jest niestabilny. Obserwując aktualną sytuację i trendy, możemy powiedzieć, że za 10–20 lat Wielką Trójkę stanowić będą Ameryka, Chiny i Indie – kolejność do ustalenia. O ile nie nadleci kolejny czarny łabędź lub całe ich stado, a wtedy wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej” – pisze Jan ŚLIWA.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ