Sposób korzystania z mediów sprzyja ich polaryzacji

Chloé Morin

Chloé Morin jest francuską politolog i eseistką, autorką m.in. eseju “La Broyeuse”, w którym zwraca uwagę na konsekwencje, jakie ma dla demokracji polaryzacja mediów. 

.W wywiadzie dla “Le Figaro” zwraca uwagę na związek między sposobem korzystania z mediów, a ich polaryzacją.

Zdaniem Chloé Morin, współczesny system medialny we Francji przypomina maszynę, która przestała funkcjonować, nie zapewniając już tego, co miała chronić – wolności słowa, niuansowania, zdolności do rzeczowej dyskusji czy przekazywania wiarygodnych informacji. “Francuzi podzielają tę obserwację i mają bardzo negatywną opinię o systemie medialnym – jednak bardziej przychylną mediom, z których sami korzystają. Oceniają oni na przykład, że media nie mówią wystarczająco o ważnych tematach, albo że niedostatecznie się dystansują, ponieważ stale każdy kolejny news wypierany jest przez następny” – stwierdza. 

Jak ocenia, “należy przestać szukać kozłów ofiarnych, logiki zbyt często używanej przez krytyków mediów, którzy mają obsesję na punkcie mediów publicznych, dziennikarzy czy miliarderów, a starać się zbadać różne mechanizmy, które są obecne”. “Dziennikarze biorą na przykład udział w zażartej rywalizacji o przyciągnięcie uwagi obywateli. Część wartości ich pracy zależy od liczby czytelników, słuchaczy i widzów, których przyciągną. To popycha ich do sięgania po coraz bardziej dzielące, kontrowersyjne i skandaliczne treści. Trzeba stawiać opór tej pokusie. Wszyscy, z którymi rozmawiałam, opisywali to stałe poszukiwanie równowagi między koniecznością przyciągnięcia jak największej liczby osób a skrupulatną, przemyślaną i zweryfikowaną pracą, która jest konieczna dla debaty i, ostatecznie, dla demokracji” – tłumaczy.

“Różnorodność linii redakcyjnych w różnych mediach jest czymś zdrowym, dopóki żadna nie dominuje za bardzo i dopóki przestrzega się zasad deontologicznych. To, co może być niebezpieczne, to sytuacja, w której pluralizm przechodzi w pewną formę wojny medialnej” – ocenia Chloé Morin.

Zdaniem politolog, “problemem jest nie tyle fakt, że istnieją media bardzo prawicowe – albo bardzo lewicowe – ale zdolność wszystkich mediów do zagwarantowania pluralizmu wewnątrz ich własnej redakcji”. “Coraz więcej mediów wybiera łatwiejsze rozwiązania, skupiając się jedynie na tej części rzeczywistości, która odpowiada im poglądom. To bardzo niebezpieczne” – stwierdza.

“Pokusa radykalizacji czy dania się ponieść emocjom jest bardzo ludzka. Nowy jest natomiast fakt, że odzwyczajamy się od tego, by z tym walczyć. Walczyć z utartymi przekonaniami, wyjść z ideologicznego i społecznego zamknięcia… Wszystkie te wysiłki, które są nieodłączną częścią życia obywatelskiego, nie są już doceniane przez nasze społeczeństwa. Uważam, że siła skrajności spoczywa w rezygnacji osób umiarkowanych, które stopniowo wycofują się z debaty publicznej. Robiąc to, potęgują tendencje, które ich odpychają: polaryzację, upadek jakości debaty, przemoc… Wypada krytykować dziennikarzy, ale system gospodarczy, ideologiczny i technologiczny, w którym ewoluują, coraz mniej skłania ich do wątpliwości, do miary, do niuansu…” – podkreśla politolog.

.“Uważam że każdy ponosi część odpowiedzialności za obecny upadek mediów. Oczywiście, właściciele mediów, władza publiczna i dziennikarze ponoszą część odpowiedzialności za nadchodzącą katastrofę. Nie można jednak zapominać o roli, jaką odgrywa nasz sposób korzystania z mediów, który popycha media do najgorszych zachowań. (…) Dlatego właśnie ważne jest czerpanie informacji z rzetelnych mediów, ale również korzystanie nie tylko z mediów, które myślą tak jak my. Wymaga to wyjścia ze swojej strefy komfortu intelektualnego i zaakceptowania ponoszenia kosztów za dostęp do informacji” – stwierdza Chloé Morin.

oprac. Julia Delanne

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 lutego 2025