Wojskowy Instytut Medyczny jest naszą chlubą, jest perłą w koronie medycyny - Władysław Kosiniak-Kamysz

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podkreśli, że więcej szpitali na wschodzie Polski potrzebuje pomocy i wsparcia Wojskowego Instytutu Medycznego. Jak dodał, Wojskowy Instytut Medyczny jest „chlubą” Polski i odegra kluczową rolę w tworzeniu Komponentu Wojsk Medycznych.
Miejsce, gdzie pacjenci dostają to, co najważniejsze- Wojskowy Instytut Medyczny
.Wojskowy Instytut Medyczny obchodzi 60-lecie powstania tzw. Szpitala przy Szaserów. Z tej okazji Wojskowy Instytut Medyczny – Państwowy Instytut Badawczy i Akademia Wojsk Lądowych zorganizowały konferencję naukową; w jej oficjalnym otwarciu wzięli udział m.in. wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, szef BBN Jacek Siewiera i wiceszef MON Cezary Tomczyk.
Minister obrony podziękował wszystkim pracownikom WIM oraz osobom zaangażowanym w jego powstanie i rozwój. „WIM jest naszą chlubą, jest perłą w koronie medycyny, nie tylko wojskowej, ale medycyny polskiej. Jest miejscem, gdzie pacjenci dostają to, co najważniejsze w leczeniu: nadzieję, pomoc, ratunek, życie. I to się odbywa tutaj od pokoleń, od lat” – zauważył wicepremier.
Przypomniał, że resort obrony postawił przed Instytutem ważne zadanie podczas kryzysu na wschodniej granicy: otoczenie opieką szpitala w Hajnówce i pomoc żołnierzy. „To jest bardzo dobry kierunek, który moim zdaniem musi być rozwijany i o tym będziemy dyskutować, te działania będziemy wdrażać” – zapowiedział.
Zdaniem wicepremiera, więcej szpitali na wschodzie Polski potrzebuje WIM-u. Podkreślił, że szpitale powiatowe nie mają takich zdolności we wszystkich specjalizacjach jak ma WIM, dlatego poprosił, aby Instytut rozszerzył swoją działalność: patronował szpitalom powiatowym i przygranicznym na wschodzie Polski. Dodał, że szpitale w całym woj. podlaskim potrzebują wsparcia WIM-u, m.in. w przeszkoleniu lekarzy czy zapewnieniu „buforu bezpieczeństwa”.
Kosiniak-Kamysz przypomniał, że ministerstwo obrony postanowiło utworzyć Komponent Wojsk Medycznych, „korzystając z doświadczeń pola walki na Ukrainie, które zupełnie zmieniło optykę działania w porównaniu do Iraku i Afganistanu”. Jak podkreślił, ta misja nie obędzie się bez WIM-u.
„Wojskowy Instytut Medyczny będzie odkrywał kluczową rolę w Komponencie Wojsk Medycznych. To też może być nasz symbol, znak rozpoznawczy i sztandarowa działalność w misjach zagranicznych. Ona może być najszybsza, najbardziej skuteczna i też bardzo wizerunkowa. I to jest kolejne zadanie, które chciałbym postawić przed wspaniałym zespołem Wojskowego Instytutu Medycznego” – mówił wicepremier.
Także szef BBN ocenił, że jesteśmy w momencie historii, w którym nie ma możliwości odwrotu czy zamknięcia oczu na konieczność utworzenia dowództwa Komponentów Wojsk Medycznych. „Stajemy w obliczu egzystencjonalnego zagrożenia. Jesteśmy państwem przyfrontowym, ze wszystkimi tego konsekwencjami – również tymi czysto wojskowymi” – zauważył Siewiera.
„My reprezentujemy kulturę zachodnią, w której życie człowieka jest wartością najwyższą. Jego niezależność, jego wolność, ale przede wszystkim respekt wobec wartości jego życia. Gdzie indziej jak nie w Wojskowym Instytucie Medycznym, jak nie w Wojskach Medycznych, właśnie ten szacunek do życia człowieka jest tak jaskrawie widoczny” – powiedział Siewiera.
Szef BBN zwrócił uwagę na konieczność rozwijania warunków pracy personelu funkcjonującego w WIM wraz z każdym kolejnym zadaniem i odpowiedzialnością, które są przed nimi stawiane. Podkreślił, że konieczne jest wsparcie zarówno finansowe, jak i organizacyjne, w tym poprawa warunków pełnienia służby przez lekarzy. „Tylko właściwie zagospodarowane zasoby ludzkie są w stanie wykorzystać swoje zdolności w odpowiedni sposób, tak by móc rozwijać skrzydła doskonałości” – dodał.
Wojskowy Instytut Medyczny – Państwowy Instytut Badawczy z Centralnym Szpitalem Klinicznym Ministerstwa Obrony Narodowej został utworzony w 2002 roku w trakcie reorganizacji wyższego szkolnictwa wojskowego na bazie Centralnego Szpitala Klinicznego Wojskowej Akademii Medycznej. Stał się jednostkę badawczo-rozwojową i publicznym zakładem opieki zdrowotnej. Nadal jednak tę największą i „sztandarową” placówkę służby zdrowia nazywa się popularnie Szpitalem na Szaserów.
Jak reformować system zdrowia?
. Pierwszą linią obrony winna być Podstawowa Opieka Zdrowotna, która przejmowałaby większość interwencji. Obecny sposób finansowania POZ daleki jest jednak od ideału, w którym byłoby opłacalne dla lekarza POZ wykonywanie jak największej liczby procedur (w tym drobnych zabiegów) w praktyce lekarza rodzinnego, podejście holistyczne do pacjenta, podejmowanie szerokich działań z zakresu profilaktyki i modyfikacji stylu życia w kontekście prozdrowotnym. Realnie mamy lekarza rodzinnego jako „buchaltera” systemu, którego zadania w dziedzinie „opieki skoordynowanej” ograniczają się do wypisania skierowania do szpitala (co najszybsze i najwygodniejsze) lub do lekarza specjalisty (co niemożliwe do zrealizowania przez pacjenta w przewidywalnej perspektywie czasowej). Zdarzają się oczywiście chwalebne wyjątki, które nie wypływają jednak z rozwiązań systemowych, wspierających motywację, a raczej z wewnętrznej postawy uczciwych i zaangażowanych lekarzy, zmuszanych jednak realnie do walki z systemem.
Druga linia obrony to dobrze wyposażone w sprzęt i bazujące na wysokokwalifikowanej kadrze medycznej poradnie specjalistyczne oraz ośrodki interwencji jednodniowej. Wydaje się, że za przykładem krajów o wyższym stopniu rozwoju systemów ochrony zdrowia, sporo procedur zastrzeżonych w Polsce jako wyłącznie szpitalne, można by wykonywać w warunkach ambulatoryjnych lub interwencji jednodniowej. Nieracjonalne z punktu widzenia systemu, czyli dobra społecznego, są wielodniowe hospitalizacje diagnostyczne, których długość optymalizuje w szpitalach opłacalność ekonomiczna, a nie faktyczna potrzeba diagnostyczna czy terapeutyczna. Dlaczego lekarze czy ordynatorzy zarządzający oddziałami, są zmuszeni kalkulować i wybierać pomiędzy postępowaniem optymalnym z punktu widzenia sztuki lekarskiej, a nie zawsze „złotym środkiem” z punktu widzenia ekonomiki szpitala?
Trzecia linia obrony to szpitale powiatowe. Szpitale, które poniosły największe straty w ostatnich latach. Szpitale, wyposażone w nowoczesne, ale wcale nie „kosmiczne” technologie medyczne, winny zabezpieczać pacjentów w zakresie problemów podstawowych i statystycznie najczęstszych – z dziedzin: chorób wewnętrznych, chirurgii ogólnej, ginekologii i położnictwa oraz pediatrii, a także – co ważne – wydaje się, że nieodzownie posiadające w swej strukturze szpitalne oddziały ratunkowe oraz niewielkie chociażby oddziały intensywnej terapii, gwarantujące prawidłowe zabezpieczenie pacjentów w stanach zagrożenia życia, bez konieczności dalekich transportów, co się teraz niestety zdarza. Dostępność całodobowej diagnostyki, w tym co najmniej TK, oraz wspomaganie rozwoju telemedycyny i telekonsultacji, w sposób znaczący zmniejszyłoby liczbę transportów do ośrodków wyższej referencyjności oraz – co równie istotne – odciążyłoby SOR-y i oddziały specjalistyczne w dużych miastach, które obecnie w wielu województwach są znacznie przeciążone pracą i niemożliwą do sprawnego zaopatrzenia liczbą pacjentów.
Czwarta i ostatnia linia obrony czyli oddziały kliniczne i wysokospecjalistyczne szpitale wojewódzkie lub do reformy terytorialnej jeszcze wojewódzkie.
„To oczywiście pewien bardzo grubą kreską zarysowany szkic pomysłu na rozwiązania systemowe. Czy takie rozwiązanie ma szansę na sukces i jakie przesłanki musiałyby zaistnieć, aby je zrealizować” – zastanawia się autor tej analizy, Piotr SZETELNICKI, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny i Ratownictwa Górskiego.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB