Zachód zmienia strategię wobec Ukrainy – całkowite zwycięstwo nad Rosją przestało być celem – Politico

USA i część państw Europy „po cichu” zmieniają dotychczasową strategię wobec Ukrainy. Zachód dąży do nie do całkowitego zwycięstwo tego kraju w wojnie obronnej z Rosją, ale maksymalnego wzmocnienia pozycji negocjacyjnej Kijowa w ewentualnych rozmowach pokojowych z Moskwą – powiadomił portal Politico, powołując się na źródła w Białym Domu i służbach dyplomatycznych jednego z państw UE.
Zachód chce by Ukraina się broniła, nie atakowała
.Informacje przekazane przez Politico przytoczył też w najnowszej analizie amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Oficjalnie władze Stanów Zjednoczonych podkreślają, że nie ma mowy o żadnej zmianie dotychczasowej polityki, a USA i cały Zachód wciąż wspierają Ukrainy aż do zwycięstwa militarnego w wojnie z Rosją. W rzeczywistości – zwłaszcza w obliczu problemów z dalszym finansowaniem ukraińskiej armii – Zachód próbuje jednak skłonić Kijów do większego skoncentrowania się na działaniach obronnych, kosztem kolejnych operacji ofensywnych. Te przedsięwzięcia obronne dotyczyłyby nie tylko sytuacji w Donbasie, na wschodzie kraju, ale także m.in. wzmocnienia granicy z Białorusią oraz dalszych inwestycji w siły obrony powietrznej – czytamy na łamach Politico.
W ocenie portalu „przejście do defensywy może dać Ukrainie czas, którego potrzebuje, aby ostatecznie zmusić Putina do akceptowalnego kompromisu”.
„Jest bardzo prawdopodobne, że (skoncentrowanie się) na obronie pozwoliłoby Ukraińcom oszczędzić (własne) zasoby, jednocześnie sprawiając, że przyszłe postępy Rosji stałyby się mało prawdopodobne” – zauważył w rozmowie z Politico amerykański ekspert ds. wojskowości Anthony Pfaff.
„Jedynym sposobem na całkowite zakończenie tej wojny są negocjacje” – podkreślił jeden z urzędników Białego Domu, wypowiadający się pod warunkiem zachowania anonimowości.
Czy USA nadal będzie wspierać Ukrainę?
.Właśnie dlatego, w celu poprawy sytuacji Kijowa w rozmowach z Moskwą, staramy się podkreślać, że wysiłki na rzecz akcesji Ukrainy do NATO mogą zostać przyspieszone – dodał jeden z europejskich dyplomatów, pełniący służbę w placówce państwa UE w Waszyngtonie.
Prezydent USA Joe Biden, który jesienią 2024 roku weźmie udział w wyborach prezydenckich (i może nie być faworytem w starciu z Donaldem Trumpem) stara się uniknąć „złej prasy” w związku z ewentualnymi porażkami Waszyngtonu w polityce zagranicznej. Z tego powodu USA chciałyby nie tylko wybrnąć z trudnej sytuacji związanej z wojną Rosji przeciwko Ukrainie, ale także jak najszybciej doczekać się zakończenia konfliktu Izraela z palestyńską organizacją terrorystyczną Hamas. A już w szczególności nie na rękę byłoby Waszyngtonowi rozszerzenie się tej wojny na cały region Bliskiego Wschodu, np. w wyniku otwarcia kolejnego frontu w Libanie, gdzie działa proirańskie ugrupowanie zbrojne Hezbollah – zauważyło Politico.
Administracja Bidena podejmuje starania, by przeforsować w Kongresie przyjęcie pakietu o wartości ponad 61 mld dolarów, przewidzianego na wydatki związane z pomocą dla Ukrainy. Propozycja ta spotyka się jednak ze sprzeciwem dużej części Republikanów, którzy uzależniają wsparcie Kijowa od radykalnej zmiany w polityce imigracyjnej państwa.
27 grudnia Waszyngton ogłosił ostatni tegoroczny pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy o wartości 250 mln dolarów, zawierający m.in. amunicję i elementy systemów obrony powietrznej. Według zapowiedzi Białego Domu jest to ostatnia transza uzbrojenia, jaką Stany Zjednoczone przekażą bez uchwalenia nowych środków przez Kongres.
Imperializm wciąż będzie odnawiać się w coraz silniej wypowiadanych żądaniach wobec innych
.Ciche starania Zachodu, by wojnę na Ukrainie zakończyć rozejmem a nie zwycięstwem wolnego świata, jest niestety obecnie coraz bardziej widoczne. Rośnie jednocześnie presja, w tym presja tzw. autorytetów, aby Ukraina odstąpiła od obrony swojego terytorium. „Z oczekiwaniem, że wycofa wojska, po prostu się podda i zatrzyma wojnę, w której przecież nie ma wielkich szans, choćby z uwagi na zaminowane tamy czy elektrownie atomowe w strefie wojny, nie mówiąc już o broni atomowej w rękach Putina – jako wciąż stosowany argument bezpośredni, który ma przekonać Ukrainę do poddania się” – pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Eryk MISTEWICZ, dziennikarz, prezes Instytutu Nowych Mediów.
Autor artykułu zaznacza, że (prawie) każdy (głównie Zachód) chce końca tej wojny. Rynki finansowe i świat finansów, które ledwo zaczęły odzyskiwać wyporność po pandemii. Linie lotnicze, które muszą omijać wielkie zamknięte obszary (koszty paliwa, czas przelotu plus jakże modna ekologia). Trzeci Świat pozbawiony zbóż z wielkich pól Ukrainy. Aż po francuskich producentów musztardy, zmuszonych ogłosić radykalny wzrost cen za sprawą braku gorczycy z Ukrainy. I oczywistości: galopujące ceny produktów spożywczych, paliwa, energii w całej Europie. Idące w ślad za tym protesty społeczne, coraz silniej uderzające w rządy, osłabiające je do granic, zmuszające do użycia wojska i policji do rozpraszania demonstracji.
„Równocześnie kolejni politycy chcą przejść do historii jako ci, którzy zatrzymają tę wojnę. Emmanuel Macron, Franciszek, Xi Jinping, Viktor Orbán – każdy widzi się jako rozjemca. Każdy z podobnym pomysłem: wstrzymujemy wojnę, zatrzymujemy wojska tam, gdzie są, wytyczamy linię na mapie i mrozimy ten konflikt. I już – pokój uzyskany. Bystro! Bez odszkodowań, bez pociągnięcia do odpowiedzialności sprawców gwałtów, mordów, masowych grobów, porwań, grabieży. Po prostu zatrzymujemy tę wojnę – i już. Świat czeka, aby wrócić w te koleiny, w których był” – zaznacza.
Dla autora jest jednak oczywiste, co byłoby dalej. Z Rosją, która odsapnie, odpocznie i za cztery czy pięć lat zbierze się w sobie i ruszy na nowo. Eryk MISTEWICZ dodaje, że taka już – w wielkim uproszczeniu – natura imperializmu rosyjskiego, co widzimy od 300 czy 250 lat. Który to imperializm – jeśli Rosji nie podzielić na mniejsze kraje, nie oddzielić od regionów zajętych przemocą – wciąż będzie odnawiać się w coraz silniej wypowiadanych żądaniach wobec innych.
Prezes Instytut Nowych Mediów, że nawet zmiana władzy w Rosji nie zakończyłaby dziejowej niesprawiedliwości, jaką jest i będzie inwazja na Ukrainę.
„Załóżmy – w całej Rosji powstawać zaczynają obywatelskie grupy oporu. Dla uproszczenia nazwijmy je: Obywatele Rosji. Nielegalne, antyputinowskie, antywojenne struktury. Chcące pokoju, zakończenia wojny na Ukrainie, demokratycznych zmian w Federacji Rosyjskiej. Milicja namierza, wyłapuje, pałuje, ale ruch rośnie w siłę. Wykorzystuje internet, niezadowolenie w średniej wielkości miejscowościach. Nawalny zostaje uwolniony z kolonii karnej a lego wystąpienie już z Moskwy, gdzie przybywa w niezrozumiały sposób (historycy wrócą do tej kwestii po 20–30 latach, deliberując, czy udział mieli w tym omonowcy, wagnerowcy czy też oligarchowie), transmitują wszystkie światowe stacje telewizyjne. Nawalny ogłasza siedmiopunktowy plan dla Rosji” -opisuje autor.
Ten plan mógłby zawierać zakończenie wojny tam, gdzie ona w tej chwili się zatrzymała i rozliczenie bezpośrednich winnych zbrodni dokonanych na Ukrainie. Zapowiedź powołania specjalnego trybunału do osądzenia sprawców, działającego na podstawie specjalnych przepisów.
„Szybko okaże się, że przepisy wymagają nowelizacji, co znacząco spowolni prace trybunału. Ostatecznie zostanie skazanych dwóch szeregowców, szybko popełnią samobójstwa” – pisze Eryk MISTEWICZ.
Jak zaznacza autor: „Zachowanie prawa weta Rosji względem członkostwa Ukrainy w NATO” byłoby kluczowe dla międzynarodowej pozycji Rosji.
Wróciłaby także zgoda na wolne media, na zgromadzenia obywatelskie, wolne związki zawodowe. Plan przyspieszonych wolnych wyborów z gwarancją 35 proc. miejsc w przyszłym parlamencie dla Obywateli Rosji. Redaktor naczelny opozycyjnego portalu rzuca hasło: „Wasz premier, nasz prezydent”, w wyniku czego Aleksiej Nawalny zostaje prezydentem.
Planiści reżimu byliby degradowani, rozpoczęłoby się rozliczenie ludzi, którzy zdefraudowali środki przy okazji operacji specjalnej. Tu Nawalny wskaże, czy ostrze krytyki zostanie wycelowane bardziej w „siłowików” czy „wagnerowców”, tak aby mógł oprzeć swoje nowe rządy na jednej z tych konkurujących dotąd grup. Rosja to zbyt duży i poważny kraj, aby nie postawił wszystkiego na odbudowę swego potencjału militarnego, roztrwonionego w wyniku operacji specjalnej Putina.
W tym scenariuszu obywatele Rosji zostają uhonorowani Pokojową Nagrodą Nobla. Zachód odetchnął z ulgą. Tylko znów ci Polacy, Litwini, Ukraińcy…
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB