Piotr ARAK: Ameryka przed "nocą oczyszczenia"

Ameryka przed "nocą oczyszczenia"

Photo of Piotr ARAK

Piotr ARAK

Dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Przed Ameryką może nie być prawdziwego katharsis ze względu na zamiatane przez lata pod dywan problemy społeczne, które często mają wymiar rasowy. Chyba że uda się obecnej administracji stawić im czoło i zaproponować duże zmiany w podejściu państwa do obywatela – pisze Piotr ARAK

Płonące sklepy i posterunki policji, burzone pomniki, rozkradane sklepy i przemoc panująca na ulicach. To nie opis filmu „Noc oczyszczenia” (The Purge), w którym nowi ojcowie założyciele tworzą autorytarny reżim w Ameryce, którego jednym z elementów jest to, że raz do roku na jedną noc następuje ogólnospołeczne katharsis, kiedy to można kraść, niszczyć, bić i zabijać bez konsekwencji prawnych. Dzisiaj nielegalne, ale podobne czyny mają miejsce w wielu miastach.

Ponad 40 mln Amerykanów straciło pracę przez pandemię koronawirusa. Część stanów zamknęła restauracje i punkty usługowe, inne to rekomendowały. Amerykanie starali się zostać w domach, co spowodowało historycznie największy wzrost bezrobocia. Pracę tracili przede wszystkim pracownicy sektora usługowego – restauracji, hoteli i miejsc rozrywki, czyli tzw. nisko opłacane białe kołnierzyki. Spowodowało to wzrosty stopy bezrobocia w USA do poziomu 14 proc. na koniec kwietnia, z czego wśród Afroamerykanów osiągnęła ona poziom 19 proc., a Latynosów 16 proc.

Warto przypomnieć, że jeszcze w marcu bezrobocie w Stanach Zjednoczonych było na poziomie 4,4 proc. Jednak bez pracy może pozostawać znacznie więcej osób, niż wynika to z oficjalnych danych na temat bezrobocia. Za bezrobotnego uznaje się osobę pozostającą bez pracy i aktywnie jej poszukującą. Definicja ta nie uwzględnia jednak osób, które obecna sytuacja zmusiła do zmniejszenia wymiaru zatrudnienia lub które utraciły pracę bez możliwości poszukiwania nowej. A pandemia, która zamroziła aktywność gospodarczą, wymusiła różne formy całkowitej lub częściowej bierności zawodowej.

Ekonomiści z chicagowskiego oddziału Systemu Rezerwy Federalnej zaproponowali ostatnio bardziej pojemny miernik niewykorzystania zasobów pracy, który nazwali U-Cov. Obok bezrobotnych uwzględnianych w oficjalnej stopie bezrobocia oraz zatrudnionych w niepełnym wymiarze, chcących zwiększyć wymiar zatrudnienia i poszukujących pracy w ostatnim roku, obejmuje on dodatkowo osoby zatrudnione, ale przebywające na bezpłatnym urlopie oraz te, które formalnie pozostają bez zatrudnienia, ale nie poszukiwały ostatnio pracy.

Wskaźnik bezrobocia U-Cov w kwietniu został oszacowany aż na 30,7 proc. Oznacza to, że w kwietniu niemal jedna trzecia gotowych do pracy Amerykanów miała problemy ze znalezieniem zatrudnienia w zadowalającym ich wymiarze. Oficjalne dane o bezrobociu obejmują tylko część rzeczywistego spadku zatrudnienia w tym kraju.

Wiele osób, które straciły pracę z powodu pandemii, nie poszukiwało od razu nowego zatrudnienia, ponieważ sądziło, że w sytuacji ogólnego zamrożenia gospodarki wstrzymano procesy zatrudniania lub że lockdown wprost zabrania im poszukiwania pracy. Takie osoby nie zostały uwzględnione w standardowym mierniku bezrobocia.

Wykresy z rynku pracy, zwłaszcza biorące pod uwagę inne osoby bez pracy, jawią się jako artefakty statystyczne. Najlepszy tydzień na Wall Street był też najgorszy na main street. Największe wzrosty na giełdzie i odbudowa wartości przedsiębiorstw szły niestety w parze z ogromnym wzrostem liczby bezrobotnych.

Jeżeli 1/3 Amerykanów w szczytowym momencie była bez pracy i najpewniej odsetek ten był większy wśród osób czarnoskórych, to było to jedną z przyczyn zamieszek, które wybuchły w wielu miastach USA. Drugim powodem rozruchów było też to, w jaki sposób ochrona zdrowia działa w przypadku Afroamerykanów i Latynosów.

Nawet przed demonstracjami wywołanymi śmiercią George’a Floyda śmiertelność na COVID-19 wśród Afroamerykanów wynosiła 50,3 na 100 tys. mieszkańców – w porównaniu z 20,7 dla białych, 22,9 dla Latynosów i 22,7 dla Azjatów. Chociaż czarni Amerykanie stanowią zaledwie 13 proc. populacji USA, stanowią prawie jedną czwartą zgonów na COVID-19 w kraju, zgodnie z danymi CDC (Center for Disease Control and Prevention).

Badania potwierdzają również, że Amerykanie o niższych dochodach są bardziej podatni na zarażenie wirusem i śmierć z powodu tej choroby, co wskazuje, że zarówno rasa, jak i pieniądze mają znaczenie, jeśli chodzi o rozprzestrzenianie się infekcji i jakość leczenia.

Afroamerykanie mają także wyższe wskaźniki umieralności na cukrzycę, nadciśnienie i choroby serca niż inne grupy społeczne. Każda z tych przewlekłych chorób zwiększa ryzyko śmierci pacjenta chorego na COVID-19.

Wiele osób może sobie zadawać pytanie, dlaczego, skoro istnieją problemy społeczne, nierówności itp., w amerykańskiej debacie publicznej tak rzadko pada argument budowy państwa dobrobytu podobnego jak w krajach Unii. Część wyborców jest temu przeciwna, mając na uwadze historyczną konfrontację USA – ZSRR i traktując państwa europejskie jako socjalistyczne. Wyborcy amerykańscy nie chcą dawać pieniędzy biednym, bo są oni postrzegani jako leniwi – to jeden z elementów „amerykańskiej wyjątkowości” (American exceptionalism), ale to nie jest też pełna odpowiedź na postawione pytanie.

Instytucje polityczne wynikają ze szczególnych cech historii USA. Formacja USA jako federacja niezależnych terytoriów często stwarza przeszkody dla scentralizowanej polityki redystrybucyjnej. Względna stabilność USA oznacza, że nadal podlega XVIII-wiecznej konstytucji.

Gdy wojna światowa i rewolucja zmiotły stare monarchie w Europie, na początku XX wieku powstały nowe konstytucje, które zastąpiły stare reżimy, były bardziej ukierunkowane na zasadę większości, a mniej na ochronę własności prywatnej.

Ponadto układ przestrzenny USA – a w szczególności niska gęstość zaludnienia – sprawiał, że rząd USA nigdy nie był zagrożony przez rewolucję socjalistyczną. Wiele instytucji europejskich albo było bezpośrednio wdrażanych przez grupy rewolucyjne, albo było odpowiedzią elit na groźby przemocy ze strony ludu. Rezultatem stało się welfare state.

Obok wymienionych czynników warto odnotować także to, że uprzedzenia rasowe są jedną z przyczyn ograniczających redystrybucję w USA. Mniejszości częściej są ubogie i wymagają wsparcia od białych Amerykanów. O ile ten argument już dzisiaj nie pojawia się otwarcie, o tyle jeszcze w pracach wpływowego w kręgach konserwatywnych ekonomisty Jamesa Buchanana – tak.

Buchanan widział społeczeństwo jako pierwotną krainę twórców (przedsiębiorców) nieustannie obleganych przez „zabierających” (wszystkich innych; po angielsku to o wiele ładniejsze – takers). Jego język opisu relacji społecznych był nacechowany emocjonalnie, ostrzegał rzekomą „ofiarę” przed „pasożytami” i „drapieżnikami”.

W przypadku USA i badań poparcia dla redystrybucji jest tak, że pochodzenie rasowe jest najważniejszym predyktorem tego, czy się ją popiera, czy się jej sprzeciwia. Fragmentacja rasowa w USA i nieproporcjonalna reprezentacja mniejszości wśród biednych wyraźnie powstrzymuje rozwój polityki społecznej w USA. Historia uczy, że biali wyborcy nie chcą płacić na mniejszości korzystające z pomocy państwa. Dzisiaj ci, którzy pomocy od państwa nie dostają, wystąpili na ulice przeciwko systemowi. Radykalna lewica może temat podgrzewać, ale nie da się powiedzieć, że problem nie istnieje.

Protesty z USA dość szybko przeniosły się do Europy. Po śmierci George’a Floyda, z rąk policji na jednej z amerykańskich ulic, wiele osób o zróżnicowanym pochodzeniu etnicznym wyszło na ulice Francji, Niemiec i innych krajów. Rasizm i polaryzacja polityczna sprawiają, że dzięki działaniom także lewicy w Europie problem rozlewa się na państwa, które pomimo utrzymywania wielu instytucji społecznych zmagają się z systemowymi problemami wynikającymi z szans awansu społecznego.

Dzisiejsze konflikty są zarzewiem tego, co będzie czekać Zachód w kolejnych latach – czegoś, co wielu określa jako „neomediewalizm” – nadejście nowego średniowiecza, czyli epoki, w której fragmentaryzacja i izolacja kulturowa poszczególnych grup społecznych staje się coraz bardziej widoczna. XX wiek się skończył i zaczęło się coś nowego, nieznanego lub znanego zbyt dobrze.

Jak pisze Grzegorz Lewicki: „Pax Europaea i Pax Romana powstały w wyniku wyczerpania wojnami. Co więcej, obie struktury dążą do geograficznego poszerzania swoich sfer wpływów. Ponadto obie wchłaniają i mieszają ze sobą ogromną liczbę zróżnicowanych kulturowo ludów”.

Nie będą to spokojne czasy. „Oczekujmy zamachów, alienacji, separatyzmów, gettoizacji i gniewnego krzyku tłumu” – mówi Lewicki. Tak rozwija się historia na naszych oczach w XXI wieku, w którym filmy takie jak „Noc oczyszczenia” niosą wiele prawdy o strachach ukrytych w zachodnich społeczeństwach, ale też o systemowych problemach, które często mają także wymiar rasowy.

Dzisiaj USA stoją przed koniecznością wprowadzania dalszych reform wewnętrznych. W przeciwnym razie będą borykać się z radykalizacją oraz polaryzacją społeczną i narastaniem problemów.

.Jeżeli prezydentowi Trumpowi udałoby się zaproponować odpowiedź na te kwestie podobną do udzielonej przez Richarda Nixona, którego administracja łączyła reformy społeczne z republikańskim podejściem, to miałby zapisane miejsce w historii jako lider unifikujący społeczeństwo Ameryki. Prezydentura Nixona prawie dała światu gwarantowany dochód podstawowy w latach 70. XX wieku. Może Trump zrealizuje podobnie ambitne zamierzenia w obliczu niepokojów, których jesteśmy świadkami.

Piotr Arak

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 czerwca 2020