Prof. Michał KLEIBER: Pandemia – surowy egzamin dla społeczeństw i rządów

Pandemia – surowy egzamin dla społeczeństw i rządów

Photo of Prof. Michał KLEIBER

Prof. Michał KLEIBER

Redaktor naczelny "Wszystko Co Najważniejsze". Profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk. Prezes PAN 2007-2015, minister nauki i informatyzacji 2001-2005, w latach 2006–2010 doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przewodniczący Polskiego Komitetu ds. UNESCO. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Mimo wielu doświadczeń z przeszłości reakcje rządów w USA, Włoszech, Hiszpanii czy Francji były ewidentnie spóźnione, a społeczeństwa tych krajów okazały się nieprzygotowane do akceptacji silnych ograniczeń w swych otwartych sposobach życia – pisze prof. Michał KLEIBER

Obserwując odmienne tempo i zakres rozprzestrzeniania się koronawirusa w poszczególnych krajach, nie sposób powstrzymać się przed refleksją na temat zróżnicowanych w obliczu zagrożenia decyzji politycznych i zachowań społecznych. Zrozumiała jest oczywiście powszechna niepewność co do sposobów walki z zagrożeniem. Mimo że rodzina koronawirusów została po raz pierwszy zdiagnozowana już ponad pół wieku temu jako zaraza atakująca różne gatunki ssaków i ptaków, jej wpływ na człowieka został poważnie potraktowany przez badaczy dopiero w roku 2002, po wybuchu w Chinach epidemii SARS (ang. severe acute respiratory syndrome – poważny ostry syndrom układu oddechowego).

Na niedostatek wiedzy nakłada się obecnie bezobjawowy sposób rozprzestrzeniania się koronawirusa, szalenie utrudniający jego wykrywalność.

Wykrycie go u jednej osoby jest przeważnie zbyt późne, aby skutecznie przeciwstawić się pojawieniu się wirusa u wielu innych osób przebywających w danym momencie w już nawet znacznie oddalonych miejscach.

Nie sposób obecnie przesądzić o rzeczywistych powodach wybuchu epidemii właśnie w Chinach – w popularnych mediach mnóstwo jest najróżniejszych, nierzadko spiskowych spekulacji, którym trudno jednak przypisać udokumentowane podstawy. Co warto jednak zrobić, to poddać analizie zachowanie się poszczególnych państw wobec zagrożenia w tej kolosalnej skali. W Chinach niewątpliwą przyczyną dramatycznego wzrostu liczby zachorowań w prowincji Hubei, a potem w całym kraju były zaniedbania w zakresie higieny życia publicznego i zapewne ukrywanie niewygodnych dla władzy pierwszych objawów epidemii. Biznesowa i turystyczna mobilność milionów osób szybko rozniosła wirusa po całym świecie. Ale wtedy do akcji wkroczył autorytarny rząd chiński, zarządzający m.in. powszechną kwarantannę, przeprowadzenie na masową skalę testów czy urzędowe śledzenie wszelkich międzyludzkich kontaktów z wykorzystaniem wielkich zbiorów danych. Mimo że niektóre z wprowadzonych regulacji były wysoce problematyczne z punktu widzenia przestrzegania praw człowieka, przyniosły ewidentnie korzystne efekty. Jeśli prezentowane obecnie przez chińskie władze dane są rzetelne – w co niektórzy eksperci wprawdzie wątpią – to uznać należy, że przynajmniej pierwsza fala infekcji została w Chinach w zasadzie opanowana, choć oczywiście nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy problem nie powróci po złagodzeniu wprowadzonych zasad.

Ciekawym i ważnym pytaniem w tym kontekście jest to, czy w krajach w pełni demokratycznych władze powinny wprowadzać podobnie drastyczne restrykcje i oczywiście czy społeczeństwa w tych krajach będą chciały się im podporządkować. Potwierdzeniem poważnego potraktowania chińskiej nauczki wydają się kraje azjatyckie, takie jak Korea Południowa, Tajwan i Singapur, gdzie zdecydowane środki zapobiegawcze istotnie i szybko ograniczyły zasięg epidemii. Istotą skuteczności nie były tam przy tym głównie drastyczne metody ograniczające mobilność osób i funkcjonowanie instytucji, ale szybkie rozpoznanie zagrożenia, konsekwencja i zakres stosowanych testów, wysoka dyscyplina społeczna na rzecz unikania kontaktów i dobre przygotowanie systemów ochrony zdrowia, od lat nastawionych na zapobieganie epidemiom. Na Tajwanie na przykład wszystkie podejmowane działania bardzo skutecznie koordynuje, powołane kilkanaście lat temu w związku z epidemią SARS, wyspecjalizowane Narodowe Centrum Dowodzenia Epidemiologicznego; praktycznie wszyscy obywatele mają państwowe ubezpieczenie, a walka z epidemią wspierana jest jednomyślnie przez wszystkie ugrupowania polityczne mimo podobnego do naszego poziomu ich sporów we wszystkich innych sprawach.

Znacznie gorzej jest niestety w wielu państwach demokracji zachodniej – mimo wielu doświadczeń z przeszłości reakcje rządów w USA, Włoszech, Hiszpanii czy Francji były ewidentnie spóźnione, a społeczeństwa tych krajów okazały się nieprzygotowane do akceptacji silnych ograniczeń w swych otwartych sposobach życia.

Pełne kafejki we Włoszech czy nieodwołanie wesołego wiecu tysięcy przebranych za smerfy osób we Francji już w czasie trwania zaawansowanej epidemii to tylko jedne z wielu oczywistych przykładów lekkomyślnych zachowań.

Lepiej ocenić należy zapewne Niemcy, gdzie mimo dużej skali zachorowań powszechność testów, dobrze zorganizowany system ochrony zdrowia i przysłowiowy porządek publiczny skutkuje dzisiaj znacznie niższą śmiertelnością pandemii – według raportu renomowanego uniwersytetu amerykańskiego jest ona obecnie kilkukrotnie niższa niż we Francji i kilkunastokrotnie niższa niż we Włoszech. Pozytywnym przykładem poprawnej reakcji na zagrożenie wydaje się także nasz kraj, gdzie – mimo ewidentnych niedoborów wyposażenia medycznego – zarówno wczesne i zdecydowane działania rządu, jak i odpowiedzialne zachowanie większości społeczeństwa skutkują, miejmy nadzieję, że długofalowo, istotnym ograniczeniem zakresu infekcji.

Skuteczność środków zaradczych zastosowanych w tej grupie państw zależy oczywiście w dużym stopniu od poziomu przygotowania systemów ochrony zdrowia do działań w nagłych i bardzo wymagających warunkach. A w przypadku zdecydowanej większości krajów niełatwo zdobyć się w tej sprawie na pochwałę. W poszczególnych państwach jest oczywiście różnie, ale widać wyraźnie, że powszechny jest niedostatek w zakresie przygotowania systemów ochrony zdrowia na masowe wydarzenia epidemiczne. Warto wziąć sobie głęboko do serca obecne doświadczenie, bo wobec zglobalizowanego świata i rosnącej mobilności ludności wydarzenia podobne do obecnego wydają się być w przyszłości nieuniknione.

Ważną sprawą są działania na rzecz ograniczenia negatywnego wpływu epidemii na gospodarkę – skala zagrożenia jest tu olbrzymia i uzasadnia według niektórych polityków potrzebę uruchomienia systemu osłonowego określanego już nawet mianem nowego planu Marshalla.

W świetle wywołanych pandemią ograniczeń handlowych bardzo krytyczne refleksje ze strony najważniejszych światowych polityków wywołało także narastające od paru dekad uczestnictwo Chin i innych państw rozwijających się w tworzeniu łańcuchów wartości związanych z większością produkowanych dóbr i świadczonych usług na świecie – także tych o fundamentalnym znaczeniu dla globalnego rozwoju i bezpieczeństwa. Coraz częściej przypominane jest w tym kontekście powiedzenie, iż „współpraca międzynarodowa obniża wprawdzie koszty, ale silnie uzależnia od partnerów, w tym także od potencjalnych konkurentów czy wręcz wrogów”. Naturalną tego konsekwencją jest coraz szersze domaganie się powrotu do gospodarczego nacjonalizmu, artykułowane przez najważniejszych polityków potęg gospodarczych, takich jak Stany Zjednoczone, już poprzednio podkreślających negatywne konsekwencje współpracy z politycznie niepewnymi partnerami, ale także bardzo ważnych państw tradycyjnie bardzo otwartych na międzynarodową współpracę, jak Francja czy Niemcy.

Problematyka ograniczania negatywnych skutków pandemii na gospodarkę jawi się w tym świetle jako drugie najpoważniejsze, obok zwalczania samej choroby, wyzwanie stojące przed światem. Trzeba mieć nadzieję, że zakres inicjatyw w tym zakresie podjęty w naszym kraju i jego czekające nas na pewno w przyszłości niezbędne uzupełnienia okażą się dostatecznie skuteczne, wspomagając w przetrwaniu najbardziej narażone na skutki recesji firmy i w utrzymaniu przez nie miejsc pracy oraz minimalizując wszechstronne społeczne konsekwencje czekającego nas nieuchronnie dotkliwego spowolnienia gospodarczego.

Pouczającym problemem, który wszędzie pojawiał się na początkowym etapie zwalczania epidemii koronawirusa, było wspomniane wyżej szukanie w poszczególnych państwach szerokiego zrozumienia dla restrykcji szalenie ograniczających wolność obywatelską w zachowaniu osób i grup społecznych oraz w prowadzeniu działalności gospodarczej w konfrontacji z przewidywanymi pozytywnymi konsekwencjami zastosowanych środków zmniejszających rozmiary epidemii. Zamykanie granic jest tu czytelnym przykładem dylematów tego typu.

Analizowany od dawna obywatelski dylemat „wolność a bezpieczeństwo”, znany w ostatnich latach z dyskusji na temat funkcjonowania internetu, znajduje teraz swój dotkliwy wyraz w warunkach zwalczania obecnej pandemii.

Zamknięte granice są zaś symptomem jeszcze jednego istotnego problemu wywołującego bardzo poważną refleksję. Nie sposób bowiem nie zadać sobie pytania o znaczenie obecnej sytuacji dla współpracy międzynarodowej i procesów globalizacyjnych w ogólności, a spójności Unii Europejskiej w szczególności.

Czy fakt, że dla swojego bezpieczeństwa praktycznie wszystkie państwa członkowskie Unii zdecydowały się w obliczu zagrożenia epidemicznego zamknąć swoje granice, nie świadczy o utrzymującym się powszechnym przekonaniu, że to właśnie tradycyjne rozumienie powiązań społeczno-gospodarczych w ramach poszczególnych państw zapewnia najlepsze bezpieczeństwo swym obywatelom? Trzeba mieć nadzieję, że to odczucie nie przeszkodzi w przyszłości w realizacji dzisiaj dotkliwie brakującego, a w przyszłości niezbędnego elementu polityki unijnej, czyli wzmocnienia współpracy w zakresie ochrony zdrowia publicznego. Pamiętajmy bowiem, że zaraźliwe patogeny nie znają granic, a wspólna, zharmonizowana walka z nimi jest niezwykle ważnym elementem skutecznego stawiania im czoła.

Ważne znaczenie we wszystkich działaniach i komunikatach ze strony władz mają także ich wiarygodność i konsekwencja. I dlatego tak szkodliwe dla opanowywania sytuacji są wszelkie próby jej wykorzystywania dla doraźnych celów politycznych, podważające zaufanie do decydentów. Z natury rzeczy działania takie akcentują często tylko hipotetyczne niedostatki w podejmowanych działaniach władzy, a zawsze podważają jej wiarygodność i tym samym wspólnotową skuteczność. Ważnym warunkiem zmiany tego stanu rzeczy jest oczywiście pełna gotowość władzy do wysłuchiwania sugestii opozycji, artykułowanych w konstruktywny sposób.

.Zbiorowa mądrość to u nas niestety niepopularna, ale – szczególnie w trudnych sytuacjach – ciągle bardzo aktualna idea. Polityczne spory, w demokracji przecież niezbędne, można zaś będzie wznowić po zniknięciu zagrożenia.

Michał Kleiber
29 marca 2020 r.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 marca 2020