
Najbardziej przerażająca jest cisza
Hiszpania przegrała swój czas. Według oficjalnych źródeł zarażonych jest już blisko 18 000. Liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła 800. Jesteśmy na wojnie. Nie wiemy, co będzie dalej – pisze z Hiszpanii Renata ACOSTA
Cisza, najbardziej przerażająca jest cisza. Bez dzieci idących do szkoły, bez samochodów, pod których kołami stukała źle położona klapa studzienki kanalizacyjnej. Bez kobiet głośno dyskutujących pod osiedlowym sklepem. Po prostu cisza.
Sytuacja w Hiszpanii nie narastała stopniowo, nie budziła się groza, nie wykluwała się świadomość…
Pierwszy przypadek koronawirusa – 1 lutego. Bawarski rubaszny turysta na maleńkiej La Gomerze 2000 km od Madrytu. Powszechną wesołość budziły medialne doniesienia, skarżył się, że jedyne, czego mu brakuje na kwarantannie, to piwo. Dalej – kwarantanna hotelu na Teneryfie, bo zarażony włoski lekarz nie chciał stracić już zapłaconych wakacji. Lokalnie wzbudziło to oburzenie, w mediach podniecenie… Wciąż nie grozę.
26 lutego – zdiagnozowany zostaje pierwszy przypadek w Hiszpanii lądowej. 36-letnia Włoszka, turystka, czuje się świetnie…
I nagle przychodzi marzec. Zaczynają się pojawiać kolejne przypadki… Przed kamery wychodzi Fernando Simon Soria, epidemiolog i szef Centrum Koordynacji Alarmowej w Ministerstwie Zdrowia. Z absolutną stanowczością zapewnia, że Hiszpanii koronawirus nie grozi, że będzie najwyżej kilka przypadków, że władze poszczególnych prowincji są przygotowane, że nie trzeba żadnych dodatkowych działań i środków.
Mijają kolejne dni. Pojedyncze przypadki śmierci pojawiają się w całym kraju. 4 marca do Hiszpanów dociera, że ich ministrem zdrowia jest urzędnik z politycznego nadania, Salvador Illa, filozof i członek Partii Socjalistów Katalonii. Budzi się delikatny niepokój, ale władze wciąż zapewniają, że wszystko jest w najlepszym porządku.
6 marca wiemy już, że zarażonych jest kilkaset, ofiar śmiertelnych kilkadziesiąt. Rząd nie podejmuje żadnych działań. Nie ma żadnych zabezpieczeń. Wciąż trwają masowe zgromadzenia, wydarzenia sportowe, ulice są pełne ludzi…
Na 8 marca planowane są wielkie manifestacje z okazji Dnia Kobiet, organizowane przez ruchy feministyczne. Już słychać głosy, że powinno się je odwołać. Nikt jednak nie ma odwagi podjąć takiej decyzji.
Manifestacje odbywają się we wszystkich dużych miastach. W samym Madrycie gromadzi się 120 tysięcy ludzi. W manifestacji uczestniczą Irene Montero – minister do spraw równości – i żona premiera Sancheza – Begona Gomez. Kilka dni później okazuje się, że na manifestacji obie zaraziły się koronawirusem.
W poniedziałek 9 marca zaczyna się odwoływać zgromadzenia masowe. W internecie zaczyna krążyć nagranie, na którym znany już wszystkim epidemiolog Fernando Simon Soria, wybuchając nerwowym śmiechem, ogłasza 49 przypadków śmierci. W sobotę 14 marca rząd postanawia w końcu włączyć się do działania. Rozważa się wprowadzenie stanu wyjątkowego. Nie ma jednak na to zgody, oponuje Pablo Iglesias Turrión, pierwszy sekretarz skrajnie lewicowej partii Podemos, prywatnie partner zarażonej już koronawirusem minister Irene Montero.
Negocjacje trwają. Premier Sanchez zapowiada kwarantannę. Nieoficjalnie słyszymy, że prezydent Katalonii Quim Torra uznaje, że na wprowadzenie stanu wyjątkowego naruszy jego wolność, i rzuca słuchawką. Dopiero w niedzielę 15 marca społeczeństwo zaczyna odczuwać strach. Ulice pustoszeją. Wszyscy czekają na konsensus i podpisanie dekretu o stanie wyjątkowym, bo dopiero wtedy rząd może przejąć kompetencje szefów prowincji i włączyć się do działań. Przedłuża się, ale w końcu jest, przy desperackim wsparciu opozycyjnej prawicy.
Orędzie premiera Sancheza. Pierwszy raz widzimy go bez charakterystycznego uśmieszku. Ogłasza kwarantannę. Maksymalne restrykcje. Zamknięcie większości instytucji, barów, restauracji i wszystkich sklepów poza tymi z artykułami pierwszej potrzeby i aptekami. Obowiązek zachowania odległości minimum 1 metra. Ograniczenie transportu. Zamknięcie granic. Opuszczenie miejsca zamieszkania możliwe wyłącznie wtedy, gdy to konieczne – jeśli ktoś idzie do pracy lub do najbliższego sklepu spożywczego. Zakaz przemieszczania się samochodem w dwie osoby…
Na wszystko to jednak jest już za późno. Zarażonych są tysiące, ofiar setki. Brakuje respiratorów. Służby rozpaczliwie alarmują, że nie mają środków ochrony osobistej. Służba zdrowia jest przeciążona. Ludziom z lżejszym przebiegiem choroby już nie robi się testów. Na konferencjach prasowych występują umundurowani generałowie sił zbrojnych.
Gdy to piszę, według oficjalnych źródeł zarażonych jest już blisko 18 000. Liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła 800. Szef służby zdrowia Aragonii nie może powstrzymać łez, dziękując osobom prywatnym za maseczki i rękawiczki… Służba zdrowia nie miała już nic…
.Zmarł pierwszy funkcjonariusz Guardia Civil, 37-latek, bez żadnych wcześniejszych problemów ze zdrowiem… Zmarła pierwsza pielęgniarka opiekująca się chorymi z wirusem… Znajomy inżynier ogłosił akcję „Respira padre” (Oddychaj, tato). W garażu buduje respiratory, do których zgodnie z odgórnym nakazem już nikt nie podłącza staruszków… Jesteśmy na wojnie. Nie wiemy, co będzie dalej… I ta cholerna cisza…
Renata Acosta
Los Christianos, Teneryfa, 19 marca 2020 r.