Piotr ORAWSKI: Piękno muzyki (7). "Die Kunst der Fuge"

Piękno muzyki (7). "Die Kunst der Fuge"

Photo of Piotr ORAWSKI

Piotr ORAWSKI

Muzykolog, nauczyciel i dziennikarz. W Trójce spędził jedenaście lat. Kolejne jedenaście lat zawodowej aktywności to Polskie Radio BIS. Po zmianie formuły programu trafił do Dwójki, swego naturalnego środowiska radiowego. Był tam do samego końca, realizując swoje wielkie marzenie młodości - wieloletni cykl codziennych audycji, w których opowiadał o skomplikowanych i fascynujących zarazem dziejach sztuki dźwięku. www.piotrorawski.pl

OD REDAKCJI: Dzięki uprzejmości Pana Rafała, mamy przyjemność jeszcze raz podróżować poprzez świat muzyki, który przez wiele lat w niezwykły sposób opisywał Piotr Orawski – człowiek z ogromną wiedzą i pasją muzyczną, którą przekazywał radiosłuchaczom. Polecamy Państwu ten cykl.

Sztuka fugi jest czymś oczywistym i zarazem nieoczywistym. Biografowie Bacha mówią – nie bez racji – że jest to suma wiedzy kontrapunktycznej Jana Sebastiana i jego doświadczenia polifonii jako sposobu muzycznego myślenia. Myślenie ma w tym przypadku charakter zasadniczy, bo wszelką twórczość w tradycji romantycznej kojarzymy zwykle z aktem kreacji artystycznej w rozumieniu historii sztuk niemal wszystkich, a tym razem mamy do czynienia z czymś zgoła innym, z wielkim traktatem o sztuce dźwięku, napisanym dźwiękiem.

Jak odnieść do siebie dwie największe syntezy twórczości Bacha? Wielką Mszę h-moll i Kunst der Fuge? Są to światy osobne, ale zarazem dopełniające się w rzeczywistości, której my ogarnąć nie możemy, nie umiemy, nie potrafimy. Jak można porównać coś, co jest abstrakcją muzyczną i niemal matematyczną, z czymś, co ma kształt wyznania wiary tak żarliwego, jakiego w historii sztuki dźwięku wcześniej nie było?

Właśnie to zestawienie uzmysławia nam sens sztuki Bacha. Teologowie od dawna, od czasów słynnego zdania cesarza Tertuliana – Credo quia absurdum – próbują pogodzić wiarę i wiedzę, często na zasadzie niedorzeczności, choć ostatnio bardziej na zasadzie zgodności, nikt jednak nie wie, na czym ostatecznie ta zgodność miałaby polegać. Też nie jestem tego pewny. Wiem jednak, że w dwóch wielkich dziełach Bacha z czasów, kiedy już odchodził, zapisał muzyką zdumiewającą zgodność wiary i wiedzy. I Msza h-moll, i Sztuka fugi napisane są tym samym językiem, językiem polifonii, a więc wielogłosowości rozumianej jako esencja pojmowania muzyki jako takiej od czasów Leonina i Perotina. Różnica jednak polega na tym, że Msza h-moll jest muzyczną modlitwą, a Sztuka fugi traktatem o naturze i polifonii, i muzyce jako fenomenowi brzmienia, bez jakichkolwiek odniesień pozamuzycznych.

Dlaczego w gruncie rzeczy jest to ten sam język? Raz bardziej zmysłowy i ku Bogu skierowany w swojej barokowej zmysłowości, a kiedy indziej ascetyczny, surowy, odwołujący się do wielkich nurtów europejskiej filozofii, myśli, refleksji nie tylko estetycznych. Zapisać kilka linii melodycznych w dwudziestu utworach bez podania składu zespołu, bez określenia jego brzmienia, co jest istotą muzyki, zostawić to wykonawcom? To nie jest work-in-progress. To jest coś zupełnie innego. To jest esencja sensu samej muzyki bez względu jak ona brzmi.

Wielkość Sztuki fugi polega na tym, że obojętnie jak to wykonamy – na klawesynie, organach, fortepianie, orkiestrze mniejszej lub większej, zawsze brzmi tak samo fascynująco, bo Bachowi udało się dotrzeć do takich obszarów muzycznych sensów, które nie potrzebują zmysłowych wcieleń.

Odwrotnie jest w Wielkiej Mszy h-moll. Tam też polifonia jako taka może być brzmieniową abstrakcją, doskonałą w swej konstrukcji, idealną, ale ona służy komuś innemu – jest śpiewem ad majorem Dei gloriam. Jest modlitwą, smutkiem i radością, jest wiarą, jest czymś, co zawsze mnie zachwyca, bo ja tej łaski nie otrzymałem, łaski wiary, ale dzięki muzyce Bacha mogę poczuć, czym ona może być.

Nie tylko zresztą Bacha. Od lat wielkim wzruszeniem dla mnie jest Wielka Msza c-moll Mozarta, niedokończona, wykonana za jego życia tylko raz, w przepięknym kościele Opactwa św. Piotra w Salzburgu. Kiedy byłem tam i słuchałem w muzycznej wyobraźni Wielkiej Mszy c-moll Mozarta, zrozumiałem, jak wiele jest dzieł niedokończonych i jak wyznaczają one jakość ludzkiej twórczości. Nie trzeba dokończyć, żeby dzieło było znaczące, żeby weszło do panteonu arcydzieł naszej kultury.

Dopiero tam, w Salzburgu, zrozumiałem to w całej pełni. Sztuką fugi jest nie tylko muzyczna abstrakcja, także coś, co od dawna, od początku Wieków Średnich, a może i jeszcze wcześniej miało być naszym zachwytem nad rzeczywistością, której pojąć nie umiemy, ale która w naszym życiu znacząco jest obecna. Dobrze, wiara może nie jest konieczna, ale jest potrzebna jako twór naszej kultury, jako sens – nawet jeśli jest bez sensu. Bach tego uczy i Mozart też. Ufajmy mądrości Starych Mistrzów. Nawet jeśli się mylili.

Piotr Orawski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 października 2014