Prof. Ewa THOMPSON: O Wschodzie i Zachodzie. Od nowa

O Wschodzie i Zachodzie. Od nowa

Photo of Prof. Ewa THOMPSON

Prof. Ewa THOMPSON

Literaturoznawca, profesor literatury porównawczej i slawistyki na Rice University w Houston. Autorka książek "Trubadurzy imperium. Literatura rosyjska i kolonializm" (2000) i „Zrozumieć Rosję. Święte szaleństwo w kulturze rosyjskiej” (1987).

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autorki

Europa Zachodnia potrzebuje Wschodu, aby odbudować swoją wiarę w to, że idee mają konsekwencje. A Europa Środkowa potrzebuje nie tylko finansowej pomocy Europy Zachodniej (bardzo zresztą przesadzonej w wyobrażeniach Niemców czy Francuzów), ale również jej rozwagi politycznej – pisze prof. Ewa THOMPSON

Dla współczesnych ludzi Zachodu główną wartością jest samo życie – życie wygodne, dostatnie, życie w rodzinie (w sensie „reszta świata mnie nie obchodzi”) lub bez rodziny (człowiek Zachodu ceni sobie możliwość wyboru), życie usiane podróżami po egzotycznych krajach i uczestnictwem w coraz to bardziej ekscytujących imprezach masowych. Tak jak w musicalu „Skrzypek na dachu” człowiek Zachodu nieustannie wznosi toast „L’Chaim!” (Żyjmy!). Akompaniuje mu gigantyczny przemysł rozrywkowy.

Siła napędowa tego życiowego entuzjazmu wciąż wywodzi się z dwóch źródeł, które kiedyś umożliwiły powstanie zachodniej cywilizacji: z filozofii greckiej oraz chrześcijaństwa.

Sposób organizacji społeczeństwa, instytucje, obyczaje, głód wiedzy, zmiany na lepsze i zdolność do dobrowolnego zrzeszania się i współpracy to dary tych właśnie źródeł.

Powtarzam, Zachód działa w znacznej mierze dzięki rozpędowi, który dały mu chrześcijaństwo i starożytna Grecja. Zwłaszcza zdolność do pokojowego zrzeszania się jest owocem chrześcijaństwa. Europa Karola Wielkiego to zaczątek Wspólnoty Węgla i Stali, potem UE. Ponieważ zachodnie chrześcijaństwo wchłonęło grecką epistemologię, można skrótowo powiedzieć, że bez chrześcijaństwa nie byłoby Zachodu.

Tzw. świat Zachodu należy jednak podzielić na Amerykę i Europę. Tak z grubsza, bo ogniska zachodniej cywilizacji istnieją i na innych kontynentach.

W Europie Zachodniej procent osób publicznie wyznających katolicyzm lub protestantyzm się zmniejsza. Z drugiej strony epistemologia grecka była i jest negowana od kilku stuleci. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, co by się stało, gdyby procent chrześcijan w społeczeństwach Europy Zachodniej spadł praktycznie do zera. Obawiam się, że tego rodzaju spadek byłby początkiem powrotu do dżungli, czyli do typu społeczeństw, w których głównymi łączami są strach, podejrzliwość i przemoc.

Zachód amerykański też korzysta z tego rozpędu, ale tutaj przynależność do różnorakich Kościołów (zwłaszcza protestanckich) jest wciąż wysoka, a więc bezpośredni kontakt ze źródłami cywilizacji utrzymuje się. Protestanckie formuły życia są wciąż obecne w małych miasteczkach w USA, jak również w suburbii, czyli na rozległych terenach podmiejskich. Instytucje polityczne Ameryki są wciąż konfrontowane (w dyskusjach naukowych i publicystycznych) z przemyśleniami filozofów greckich. Tak jak Zachód europejski, Zachód amerykański odznacza się silnym poczuciem wolności, ceniąc wolność bardziej chyba niż jakakolwiek społeczność w przeszłości (wyjątkiem jest polska rzeczpospolita szlachecka, ale o niej dyskutanci nie słyszeli). Spór o granice i rozumienie wolności toczy się w Ameryce bez przerwy. Los Ameryki jako cywilizacji zachodniej oparty jest na amerykańskiej (wyobrażonej) samowystarczalności.

* * *

.Wśród politycznych obyczajów, które wyrosły z tych chrześcijańsko-greckich korzeni, są umiejętność i tradycja współpracy obywateli ze sobą. W społeczeństwach Zachodu nie trzeba się bać, że stojący obok mnie człowiek jest wrogiem, który może mnie dźgnąć w plecy nożem lub zabrać mi to, co mam. Wzajemna ufność jest wysoce niedocenianym produktem schrystianizowanych społeczeństw i kluczową przyczyną sukcesu świata zachodniego w gospodarce i polityce. Karykaturalnym przeciwieństwem tych obyczajów są powszechny strach i podejrzliwość, w których żyli mieszkańcy krajów okupowanych przez Sowietów, od członków politbiura do niedożywionego wyrostka w hotelu robotniczym.

Zlatynizowana Europa Wschodnia ma te same korzenie, ale jej rozwój został zniekształcony przez przegrane wojny. Poza spektakularnym zubożeniem i zmianami społecznymi należy zaliczyć do strat również utratę zdolności współpracy dla wspólnego dobra, który to zwyczaj jest teraz mozolnie odbudowywany. Mimo że instytucje i zwyczaje łacińskiego Wschodu zostały zniekształcone przez wydarzenia historyczne, spory procent obywateli na Wschodzie wciąż uważa, że – używając słów Richarda Weavera – idee się liczą i mają konsekwencje. W przeciwieństwie do Zachodu Europy wartości chrześcijańskie i greckie są na Wschodzie traktowane poważnie przez sporą część społeczeństwa. W Polsce zwłaszcza roi się od kół pielęgnujących idee chrześcijańskie. Każda parafia jest takim kołem (co nie oznacza, że Wschodowi brak cynizmu i promocji carpe diem).

* * *

.I tu dochodzimy do ważnego rozdźwięku. Podczas gdy dwie wyżej naszkicowane formy cywilizacji zachodniej mają te same korzenie, Zachód nie przyznaje się do bliskiego pokrewieństwa ze Wschodem. Dla Zachodu Wschód wciąż jest oddzielnym kontynentem, czekającym na zapłodnienie przez mędrców Zachodu. Mimo wielu pozorów humaniści ze Wschodu nie mogą liczyć na to, że ich przemyślenia będą uważnie studiowane na Zachodzie. Ich teksty są nieomal zawsze pomijane. To nieświadomie być może pielęgnowane przez myślicieli Zachodu lekceważenie sprawia, że Wschód jest bardzo słabo rozumiany na Zachodzie, a wartości, które Wschód reprezentuje, nie są brane poważnie przez zachodnich decydentów. Np. poczucie solidarności, które motywowało Jana Sobieskiego w 1683 roku, jest wciąż traktowane serio na Wschodzie, ale nie na Zachodzie. Bezinteresowna pomoc jednego państwa drugiemu wykracza poza te polityczne i filozoficzne ramy, w których granicach myślą i rozumują ludzie Zachodu. Z kolei postawa Rejtana (wciąż zrozumiała dla np. Polaków, nawet jeżeli jej nie pochwalają) odczytywana jest na Zachodzie jako przejaw niezdolności do panowania nad sobą.

Tak więc stosunek Zachodu do Wschodu jest w najlepszym wypadku protekcjonalny: musicie się od nas uczyć i odrzucić te wartości, w które wierzycie. Odradza się mit Europy Karola Wielkiego, tzn. Europy Zachodniej, która uważa Europę Wschodnią za oddzielną część świata: Europa, Azja, Europa Wschodnia, Afryka…

Gdyby istniała solidarność z Europą Wschodnią, decydenci mediów zachodnich inaczej by podeszli do informowania o Wschodzie. Informacje o nim pojawiają się w zachodnich mediach jedynie wtedy, gdy wydarzy się coś nagannego, sensacyjnego: jakiś polityczny skandal lub ktoś doniesie o kurczaku z dwiema głowami. Ot, ciekawostki z krajów, w których nic ważnego się nie dzieje. Upadek komunizmu został zagospodarowany z punktu widzenia światopoglądu Europy Zachodniej i USA, nie zaś z punktu widzenia polskich myślicieli, którzy wciąż traktują serio koncept sprawiedliwości i niesprawiedliwości. Dlatego właśnie zburzenie Muru Berlińskiego, a nie powstanie Solidarności uważa się za kluczowy moment powrotu Wschodu do wolności ekonomicznej i politycznej.

* * *

.W interesie Wschodu leży, aby granica pomiędzy nim a Zachodem znikła. Na początek konieczna jest obustronna świadomość, że ona istnieje. Im więcej się o niej będzie mówiło i im silniejsza będzie Europa Wschodnia, tym ta granica będzie słabsza. Trzeba też pamiętać, że wizerunek każdego państwa za granicą nigdy nie będzie się pokrywał z autowizerunkiem. Należy więc odróżnić sprawy pierwszorzędne od drugorzędnych. Sobieskiego i Rejtana Zachód prawdopodobnie nigdy nie zrozumie, ale traktowanie Europy Środkowej jako bezkształtnej masy, bez narodowych profilów, musi się zmienić i powoli się zmienia (jestem umiarkowaną optymistką).

Trzeba nad tymi zmianami współpracować, rozszerzać je, pogłębiać, popularyzować. Trzeba przestać być uczniami najnowszych filozofów Zachodu. W językach angielskim i niemieckim brakuje paruset książek na temat polskiej historii i kultury. Trzeba te książki napisać. Trzeba pracować bardzo intensywnie, aby te luki wypełnić. Społeczeństwa Zachodu tego nie zainicjują, bo wciąż żyją w rozkosznym poczuciu bezpieczeństwa, którego nikt, kto doświadczył życia w komunizmie, nie zna.

.I tu dochodzimy do tezy, która wydaje się banalna i utopijna. Europa Zachodnia potrzebuje Wschodu, aby odbudować swoją wiarę w to, że idee mają konsekwencje. A Europa Środkowa potrzebuje nie tylko finansowej pomocy Europy Zachodniej (bardzo zresztą przesadzonej w wyobrażeniach Niemców czy Francuzów), ale również jej rozwagi politycznej. Społeczeństwa zachodnie są wciąż silne, ale są również przeżarte samobójczymi filozofiami ponowoczesności. Na Wschodzie, czyli w krajach byłego komunizmu, wiara w to, że warto walczyć o sprawiedliwość, jest wciąż żywa. Ta wiara jest konieczna, aby łódź europejska nie wywróciła się za parę pokoleń. Inicjatywę zamazywania granic między Wschodem a Zachodem muszą jednak podjąć przede wszystkim mieszkańcy tych ziem, które wciąż, w pojęciu wielu zachodnich Europejczyków, nie mają swojej historii.

Ewa Thompson
Tekst opublikowany w nr 18 miesięcznika opinii „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 2 czerwca 2020