Roger SCRUTON: Co było największym grzechem komunizmu?

Co było największym grzechem komunizmu?

Photo of Roger SCRUTON

Roger SCRUTON

(1944-2020) Brytyjski konserwatywny filozof, pisarz, redaktor naczelny The Salisbury Review. Autor ponad 40 książek z dziedziny filozofii, krytyki literackiej, eseistyki politycznej i kulturalnej oraz powieści. Założyciel Conservative Philosophy Group. Odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Polacy dzięki wsparciu Kościoła katolickiego zyskali centrum, wokół którego skupił się opór wobec komunistycznego reżimu. Pozwoliło to na wpuszczenie odrobiny światła pod całun, jakim partia okryła cały kraj – pisze Roger SCRUTON

We wrześniu ubiegłego roku grupa studentów z Eton zdołała zaaranżować tajne spotkanie z Władimirem Putinem na Kremlu. Prezydent Federacji Rosyjskiej zapytał ich, jak udało im się to osiągnąć. Studenci odpowiedzieli, że nie organizowali spotkania przez swoją uczelnię, ale dzięki współpracy z wieloma organizacjami, do których należą. Putin, zdziwiony, zapytał: „Jakie to organizacje?”.

Pytanie to wywołało do tablicy w najprostszy możliwy sposób kwestię tego, co Rosjanie utracili podczas dziesięcioleci trwania reżimu komunistycznego, a także prezydentury Putina oraz innych, którzy żelazną ręką próbowali zarządzać Europą Wschodnią. Ludzie żyjący w czerwonym reżimie zostali pozbawieni najważniejszej spośród wszystkich wolności; wolności do zrzeszania się w imię wspólnych celów, w tym — kompletnie bez celu. Pytanie to przywołało również problem tego, czym obywatele świata anglosaskiego cieszą się w szkołach takich jak Eton, która nie jest jedynie prywatnym stowarzyszeniem ludzi oddanych edukacji i pozostających poza ścisłą kontrolą państwa, ale jest też dachem, pod którym miejsce dla siebie znajdują setki mniejszych inicjatyw: kluby, stowarzyszenia, grupy studenckie, teatry, fundusze — elementy zdrowego, normalnego społeczeństwa obywatelskiego.

Gdy komuniści przejmowali władzę na Węgrzech w 1948 roku, Janos Kadar, minister spraw wewnętrznych, otrzymał zadanie likwidacji każdego stowarzyszenia w kraju, nad którym kontroli nie sprawowałaby partia. W ciągu zaledwie roku zniszczył w ten sposób ponad pięć tysięcy organizacji. Kościoły, szkoły, organizacje religijne i dobroczynne, po których przyszła kolej na drużyny sportowe, kluby szachowe, orkiestry, grupy teatralne, instytucje kobiece… Wkrótce krajobraz życia społecznego stał się całkowicie martwy, nie przetrwała żadna organizacja obywatelska. Zakładanie prywatnych fundacji charytatywnych stało się nielegalne. Nie było też żadnej grupy ludzi, której wolno byłoby przechowywać fundusze na rzecz pomocy innym. Wszystko musiało być zatwierdzane przez partię komunistyczną, która zawłaszczyła wszystkie wysiłki obywatelskie i użyła ich do osiągania swoich własnych, partykularnych celów.

Czechy i Słowacja również utraciły swoje obywatelskie dziedzictwo. W krajach tych nie uchowała się żadna organizacja o charakterze edukacyjnym, poza tymi, które miały charakter tajny i których twórcy ryzykowali więzienie w przypadku ujawnienia działalności. Polacy dzięki wsparciu Kościoła katolickiego zyskali centrum, wokół którego skupił się opór wobec komunistycznego reżimu. Pozwoliło to na wpuszczenie odrobiny światła pod całun, jakim partia okryła cały kraj. Katolicki Uniwersytet Lubelski zachował swoją niezależność, choć został całkowicie pozbawiony funduszy. Ośrodki religijne wciąż mogły oferować pewną formę ukojenia dla wiernych. Polacy mimo to ucierpieli jednak od „rozkładu społeczeństwa obywatelskiego”, który nastąpił wskutek działań partii.

Ludzie wykształceni będą wiedzieć z „Archipelagu Gułag” i innych, podobnych studiów coś na temat potwornej ceny, jaką komunizm obarcza życie człowieka, napełniając je cierpieniem. Będą wiedzieć o ludobójstwach i niewolnictwie całych populacji. Czytelnicy „Doktora Żywago” będą świadomi natomiast totalnego chaosu, który był nieodzowną konsekwencją przejęcia przez bolszewików władzy w Rosji, gdy wszelkie prywatne inicjatywy zostały zakazane pod groźbą odpowiedzialności indywidualnej. Wielu ludzi, pochylając się nad tą katastrofą, dostrzeże nieobecność rządów prawa, która była nieuchronnym następstwem wejścia w życie totalitarnego projektu zarządzania, a zarazem stała się przyczyną niemożliwych do naprawy pęknięć i wyłomów w społeczeństwie, które wkrótce dały o sobie znać.

Nie wszyscy jednak są świadomi tego, że komunizm był atakiem na społeczeństwo obywatelskie, ani też nie zdają sobie sprawy z konsekwencji, jakie reżim przyniósł porządkowi politycznemu czy społecznemu. Lekcja, którą dała nam rewolucja bolszewicka, wciąż pozostaje nieodrobiona.

Różnica pomiędzy państwem i społeczeństwem obywatelskim została nakreślona wyraźnie przez Hegla. Marks miał ją z tyłu głowy, gdy argumentował, że w komunizmie zobaczymy „rozkład państwa”. Zanim to jednak nastąpi, pisał, musimy przejść przez „dyktaturę proletariatu”, by zlikwidować opresyjny porządek ustanowiony przez kapitalizm. Ten nonsens był nieustannie powtarzany przez komunistów. Legitymizowali nim zarówno destrukcję społeczeństwa obywatelskiego, jak i wzrost znaczenia państwa, ale też usunięcie i trwałe zniszczenie wszystkich ram prawnych i moralnych, które oddzielały jednostkę od partii. To podstawy, na których zbudowane zostało komunistyczne zniewolenie.

Jednostki pozostawały w izolacji i samotności w roli, jaką wyznaczał im aparat państwa. Praca, miejsce zamieszkania, możliwości życiowe i edukacja były kontrolowane odgórnie, a oko Wielkiego Brata podążało za człowiekiem wszędzie. Normalne formy spędzania wolnego czasu — w pubach, klubach i na zajęciach edukacyjnych, w kościele, w harcerstwie, w formacji muzycznej — stały się albo nielegalne, albo bardzo niebezpieczne.

Jeśli ktokolwiek znalazł się w potrzebie — nie było żadnej grupy, która udzieliłaby pomocy jednostce. We wszystkim, co dotyczyło jednostkowego przetrwania — komfortu, życia, funkcjonowania — człowiek był pozostawiony sam sobie.

.To właśnie jest w moim pojęciu największym grzechem, jaki w sercu nosi komunizm. Grzech izolowania ludzi od siebie nawzajem, z reflektorem skierowanym prosto w twarz — by spokojnie obserwować, jak upadają.

Roger Scruton
Tekst ukazał się w wyd.2 magazynu liderów opinii “Wszystko Co Najważniejsze” [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 27 października 2018
Fot. Shuttestock