Stulecie Europy. Z czego wynika dziś podział kontynentu?
Zachód i Wschód w zupełnie odmienny sposób postrzegają takie zjawisko jak kryzys migracyjny – zglobalizowane spojrzenie, a także postkolonialne poczucie winy sprawiają, że kraje ściany atlantyckiej chętne są przyjmowaniu imigrantów, po części wywodzących się z dawnych kolonii, gdy tymczasem narody drugiej części Europy patrzą na tę imigrację z wrogością, widząc w niej nową inwazję – pisze Philippe FABRY
Unia Europejska przeżywa obecnie pierwszy poważny kryzys tożsamościowy. W odpowiedzi na kryzys migracyjny powstał front państw przeciwstawiających się masowej imigracji. Dziś to Austria, Włochy, Węgry, Polska, Czechy i Słowacja wyznaczają granicę oddzielającą Zachód od Wschodu, choć warto podkreślić, że nie chodzi tu o tradycyjny podział na Zachód i Wschód wzdłuż prostej linii niod Adriatyku po Bałtyk.
Ta grupa krajów może wydawać się dziwna, niejednorodna, nieodpowiadająca naszej zwyczajowej wizji europejskiej geografii. Tak bardzo bowiem jesteśmy naznaczeni podziałem na NATO i Układ Warszawski w czasie zimnej wojny, który to podział każe nam zapominać o dużo starszej i dużo ważniejszej rzeczywistości europejskiej historii – przepaści intelektualnej, filozoficznej i kulturowej, jaka oddziela państwa ściany atlantyckiej i nordyckiej od państw wnętrza kontynentu i tych znajdujących się wokół Morza Śródziemnego.
Przepaść, która rozdziela radykalnie odmienne wizje roli Europy w świecie, jej praw i obowiązków, ma określoną przeszłość, przeszłość kolonialną.
Wszystkie kraje znajdujące się na zachód od linii ciągnącej się od Włoch po Polskę brały udział w europejskiej ekspansji kolonialnej: Portugalia, Hiszpania, Wielka Brytania, Francja, Belgia, Holandia, Dania, Szwecja, Niemcy. W trakcie tego procesu rozwinęły one świadomość misji kolonizacyjnej, konieczności zaprowadzania porządku, a później także pewne poczucie winy i potrzebę odkupienia. Można oczywiście uznać, że i Włochy uczestniczyły w tym ruchu (w Etiopii i Libii), ale był to krótki okres dwóch dziesięcioleci ściśle związany z reżimem faszystowskim i w konsekwencji niemający większego wpływu na włoską mentalność. Ponadto Włochy mają podobne doświadczenia jak ta część Europy, która znajduje się na wschód od linii podziału. Wschodnia Europa nie ma bowiem przeszłości kolonialnej; wręcz odwrotnie, ma przeszłość, w której była kolonizowana.
Europejski Wschód przez długi czas służył bowiem za przestrzeń kolonizacyjną europejskiego Zachodu: Prusy, obejmujące część dzisiejszej Polski, były niemieckim państwem kolonialnym, wywodzącym się z Drang nach Osten i podbojów krzyżackich. Czesi byli poddanymi Królestwa Niemieckiego, Węgrzy – odwiecznymi wasalami najpierw osmańskimi, a później austriackimi. Bałkany długo były poddane Turkom. Reszta należała do Rosji, później także w ramach bloku wschodniego. Włochy aż do połowy XIX wieku same były podzielone między wielkie sąsiednie narody: Święte Cesarstwo Rzymskie, Francję, Hiszpanię, Austrię. Kraje i narody wschodniej połowy Europy rozwinęły w konsekwencji zupełnie odmienny stosunek do świata – ogromne przywiązanie do narodowej niepodległości, zdobytej wielkimi wyrzeczeniami po wielu wiekach obcego panowania, brak zainteresowania jakąkolwiek światową dominacją, jakimkolwiek „brzemieniem białego człowieka” i w związku z tym brak wyczulenia na jakiekolwiek poczucie „rasowej” i cywilizacyjnej winy.
Austria, choć sama miała w swojej historii okres dominacji nad częścią tej wschodniej europejskiej przestrzeni, przynależy do niej, gdyż nie ma doświadczenia kolonialnego poza Europą (nie licząc kilkuletniego epizodu na archipelagu Nikobarów w XVIII wieku). Jest ona wyjątkiem także dlatego, że gdy wielkie kraje Europy Zachodniej i Północnej między XVI a XIX wiekiem dokonywały podboju świata, ona stanowiła najpierw jej przedmurze przeciwko Osmanom, w czasie obu oblężeń Wiednia w 1529 i 1683 roku, później odbijała zajęte przez Turków ziemie w Europie. Historyczna rola Austrii jest bezsprzeczna, nie dziwi więc, że sama postrzega siebie jako rygiel europejskiej tożsamości odmiennej od zachodniego mesjanizmu – Austria nie eksportuje cywilizacji, ona ją konserwuje.
Zachód i Wschód muszą więc w zupełnie odmienny sposób postrzegać takie zjawisko jak kryzys migracyjny, który wybuchł w 2015 roku – zglobalizowane spojrzenie, a także postkolonialne poczucie winy sprawiają, że kraje ściany atlantyckiej chętne są przyjmowaniu imigrantów, po części wywodzących się z dawnych kolonii, gdy tymczasem narody drugiej części Europy patrzą na tę imigrację z wrogością, widząc w niej nową inwazję.
I co zrozumiałe niestety, radykalnie odmienne reakcje na falę imigrantów wywołują niezrozumienie między obiema połowami Europy, potęgujące jeszcze bardziej wrażenie kolonialnej przepaści. Obie części oceniają bowiem swoje wzajemne postawy według niedających się pogodzić punktów widzenia – zachodni Europejczycy uważają według swoich standardów, że wschodni Europejczycy są rasistami, nacjonalistami i populistami odrzucającymi misję państw cywilizowanych, podczas gdy wschodni Europejczycy są oburzeni arogancką i dominującą postawą Europejczyków z Zachodu, a chęć narzucania kwot migrantów odbierana jest jako powrót do minionego już zwasalizowania.
.Wspólne rozwiązanie problemu nie może polegać na prostym poddaniu się jednej połowy Europy punktowi widzenia drugiej połowy. Synteza przeciwnych wizji również wydaje się nieprawdopodobna. Nie jest moją ambicją, aby podsuwać tutaj takie rozwiązanie, ale już samo rozpoznanie sedna problemu może stanowić krok w dobrą stronę – niemożliwe bowiem będzie przezwyciężenie dzielących Europę nieporozumień bez uświadomienia sobie tej europejskiej dualności. Dualności, która nie wyklucza fundamentalnej jedności w duchu dziedzictwa greckiego, rzymskiego i chrześcijańskiego oraz wspólnej tysiącletniej historii. Nie oznacza to jednak, że problemy mogą być traktowane tak, jakby Europa była monolitem, w którym wszędzie panują taka sama mentalność, takie same osądy i priorytety moralne: historia stworzyła dwie Europy, a ich wizje kontynentu – rezultat odmiennych doświadczeń – mają taką samą legitymizację.
Philippe Fabry