Prof. Jacques RUPNIK: Nie ma uniwersalnego modelu społeczeństwa

Nie ma uniwersalnego modelu społeczeństwa

Photo of Jacques RUPNIK

Jacques RUPNIK

Francuski politolog specjalizujący się w kwestiach Europy Środkowo-Wschodniej

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Unia powinna być bardzo ostrożna z próbami ingerencji w sprawy dotyczące społeczeństwa, przede wszystkim związane z wielokulturowością, gender, LGBT – pisze prof. Jacques RUPNIK

.„Druga Europa” – taki tytuł nosił film, który współtworzyłem tuż przed upadkiem Muru Berlińskiego. W latach 1987–1988 podróżowałem po Europie Środkowo-Wschodniej razem z ekipą brytyjskiej telewizji Channel 4, przygotowując dokument o regionie, w którym już widać było zmiany wprowadzane przez Michaiła Gorbaczowa. Odwiedziliśmy kilka państw, przeprowadzaliśmy wywiady z działaczami opozycji antykomunistycznej, m.in. z Lechem Wałęsą, Václavem Havlem, Bronisławem Geremkiem, Györgyem Konrádem, Jackiem Kuroniem, przedstawicielami Kościoła. Nakręciliśmy wiele godzin materiału, z którego powstał nasz sześcioodcinkowy dokument.

Niedawno przenosiliśmy archiwum z tamtymi nagraniami do Biblioteki Václava Havla w Pradze. Także wywiady, które nie znalazły się ostatecznie w filmie, ale które nagraliśmy w czasie naszej podróży. Przy okazji przenosin obejrzałem je po raz kolejny – i uderzył mnie ten niezwykły kontrast między ówczesną rzeczywistością Europy Środkowo-Wschodniej i obecną. Nie było komputerów, w pracy kluczową rolę odgrywały notatnik i ołówek. Ale też rzeczywistość Europy Środkowo-Wschodniej była zupełnie inna niż Zachodniej – szara i depresyjna. Nie działo się kompletnie nic. Dosłownie.

Dziś, gdy patrzy się na Europę Środkowo-Wschodnią, widać, jak wielka zmiana się w niej dokonała w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Po 1989 r. cały region przeszedł spektakularną metamorfozę. W latach 90. polskie PKB stanowiło ok. 40 proc. przeciętnego PKB w krajach Unii Europejskiej. Obecnie wyraźnie przekracza ono 70 proc. Polskie PKB per capita jest już wyższe niż w Portugalii czy w Grecji. Nigdy wcześniej w historii Europa Środkowo-Wschodnia nie rozwijała się tak szybko.

Jednak jej mieszkańcy w dużej mierze zapomnieli o tym, jak wyglądało życie w latach komunizmu. Słychać to choćby w metaforach dotyczących ograniczeń pandemicznych, które regularnie są określane jako „dyktatura sanitarna”. Ktoś, kto wypowiada takie słowa, na pewno nie pamięta, jak wyglądało życie w czasie komunizmu. Podobnie jest z porównywaniem obecnej sytuacji politycznej do takich rządów autorytarnych, jakie mamy na przykład na Białorusi.

W Europie Środkowo-Wschodniej pojawiła się klasa średnia, wyrosły całe pokolenia, które nie pamiętają komunistycznych czasów, a które znają dobrze Europę. Ale widać też, że ten proces zbliżania się Europy Środkowo-Wschodniej do Zachodniej ma swoje granice.

Nie zamierzam trywializować sukcesów, które Europa Środkowo-Wschodnia odniosła po 1989 r., ale też nie można pomijać regresji ostatnich kilku lat, którą wiążę z dojściem do władzy Viktora Orbána w 2010 r. Dziś przebiega on przede wszystkim w wymiarze praworządności. Część polityków w krajach Europy Środkowo-Wschodniej oskarża europejskie instytucje o dyktaturę w tej kwestii, twierdząc, że łamie ona reguły demokracji, narzucając własne zasady. Tylko że to sięganie po porównania niepasujące do rzeczywistości – osoby mówiące o „dyktaturze” wyraźnie nie wiedzą, jak wygląda prawdziwa dyktatura. Można wymienić bardzo długą listę spraw w Unii Europejskiej, którymi nie kieruje się we właściwy sposób. Ale trzeba pamiętać, że członkostwo w UE to była demokratyczna decyzja podjęta w referendum, a każdy kraj jest reprezentowany na forum Unii przez demokratycznie wybranych polityków. Poza tym każdy kraj, który jest niezadowolony z faktu przynależności do UE, może z niej wystąpić. Wystarczy wygrać referendum w tej sprawie.

Coraz częściej widać rozbieżności, choćby w takich kwestiach jak demokracja czy praworządność. A to kwestie zasadnicze. UE nie jest po prostu organizacją zrzeszającą demokratyczne państwa. Kraje wchodzące w jej skład łączą także reguły praworządności, jak niezależne sądy czy niezależny sąd konstytucyjny. Bez niezależnego wymiaru sprawiedliwości cały europejski projekt traci rację bytu. Oczywiście mogą się pojawiać rozbieżności w interpretacjach prawnych – ale nie może ich być w odniesieniu do natury samych instytucji systemu prawnego poszczególnych państw czy zasady rozdziału władz.

Rozbieżności zachodzą też w kwestiach społecznych, przede wszystkim w stosunku do ruchów LGBT. Jednak nie można tych różnic stawiać na tym samym szczeblu co tych związanych z demokracją i praworządnością. UE powinna być bardzo ostrożna z próbami ingerencji w sprawy dotyczące społeczeństwa, przede wszystkim związane z wielokulturowością, gender, LGBT. W Europie Zachodniej jest liberalne podejście do tych tematów, które jednak nie musi być wcale podzielane przez mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej. Tym bardziej że konserwatywny kształt społeczeństwa nie jest zastrzeżony jedynie dla Europy Środkowo-Wschodniej. Także na Zachodzie mieszka wiele osób, które nie podzielają liberalnego spojrzenia na tę sferę.

.Co innego bronić mniejszości przed prześladowaniami – a co innego uznać, że w całej Europie obowiązuje ten sam liberalny stosunek do kwestii społecznych. W tych sprawach nie obowiązuje jeden standard. Nie ma uniwersalnego modelu społeczeństwa. Żeby bronić danego kształtu społeczeństwa, najpierw trzeba ustalić, jaki on właściwie jest – a na ten temat nie było nawet debaty.

Jacques Rupnik
Tekst opublikowany w nr 32 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 stycznia 2022