Sukcesy ostatnich trzech dekad polegały na zbieraniu nisko wiszących owoców. Ale ten model już się wyczerpał. Teraz kraje Europy Środkowo-Wschodniej muszą podjąć strategiczne decyzje. Mogą nauczyć się sięgać wyżej i nadal nadrabiać dystans, ale równie dobrze mogą utknąć w pułapce średniego dochodu – pisze Jan FIDRMUC

W 1989 r. opadła żelazna kurtyna przebiegająca od Bałtyku do Morza Czarnego. Zmycie tej paskudnej blizny z kontynentu otworzyło mieszkańcom Europy Środkowo-Wschodniej drogę do „powrotu do Europy”. Jednak po 45 latach separacji, dyktatury i złego zarządzania kraje postkomunistyczne były zubożałe i okaleczone. Koniec eksperymentu socjalistycznej gospodarki naznaczyły galopująca inflacja i szybko rosnące bezrobocie.
Dzisiaj kraje Europy Środkowo-Wschodniej mają pełne prawo być dumne z tego, co osiągnęły. Większość z nich stała się członkami Unii Europejskiej, a ich dochody znacząco wzrosły. Bank Światowy obecnie postrzega większość Europy Środkowo-Wschodniej jako kraje o wysokim dochodzie. Inflacja jest pod kontrolą, natomiast bardziej niż z bezrobociem nowe kraje członkowskie muszą obecnie borykać się ze sprowadzaniem pracowników z zagranicy. Większość miast Europy Środkowo-Wschodniej pozbyła się już swojego nudnego, szarego wizerunku. Teraz te miasta są nowoczesne, kolorowe i tętnią życiem.
Kraje Europy Środkowo-Wschodniej zawdzięczają swój sukces gospodarczym i instytucjonalnym reformom, które wdrożono w latach 90., oraz obecności licznej, taniej i wykwalifikowanej siły roboczej. Geografia również pomogła: położenie blisko kluczowych obszarów przemysłowych Europy Zachodniej stanowiło istotną zaletę. Zachodni kapitał przepływał na Wschód, a produkowane towary były eksportowane na Zachód. Przestrzeń pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym wkrótce zapełniły linie montażowe zachodnich korporacji. Wydaje się, że najwyraźniejszy przykład stanowi Słowacja: jest ona światowym liderem w produkcji samochodów (w przeliczeniu na osobę), mimo iż żaden z tamtejszych producentów samochodów nie jest rodzimą firmą.
Czy teraz, kiedy około dwóch trzecich zaległości w stosunku do poziomu Europy Zachodniej zostało nadrobione, możemy oczekiwać, że uda się wkrótce zapełnić pozostałą część luki? Są podstawy, by w to wątpić.
Jeszcze przed kryzysem spowodowanym pandemią COVID-19 wzrost produktywności został spowolniony we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Jednak (mimo iż sytuacja na rynku pracy jest napięta) wynagrodzenia nadal wzrastają. Ten rozdźwięk pomiędzy produktywnością a wzrostem wynagrodzeń stopniowo osłabia konkurencyjność gospodarek środkowoeuropejskich. Jeśli ten trend się utrzyma, międzynarodowe korporacje przeniosą się gdzie indziej – dalej na Wschód lub całkowicie poza granice Europy.
Spowolnienie produktywności jest zjawiskiem ogólnoeuropejskim, jednak w krajach Europy Środkowo-Wschodniej sytuację dodatkowo pogarsza ujemny przyrost naturalny i załamujący się rynek pracy. Trzydzieści lat temu siły roboczej było pod dostatkiem, jednak obecnie jest inaczej. Wskaźniki urodzeń dramatycznie spadły i niedługo populacje w całym regionie zaczną się kurczyć. Ponadto najlepsi, najinteligentniejsi, najlepiej wykształceni pracownicy nie zawsze zostają w swoich ojczystych krajach. Zamiast wykorzystywać swoje umiejętności w Pradze, Budapeszcie czy Warszawie, wnoszą swoje pomysły i pomagają budować dobrobyt we Frankfurcie, Londynie czy Paryżu.
Sukcesy ostatnich trzech dekad wynikały ze zbierania nisko wiszących owoców. Ale obecnie kraje Europy Środkowo-Wschodniej znalazły się w punkcie zwrotnym: mogą nauczyć się sięgać wyżej i nadal nadrabiać albo wpadną w tak zwaną pułapkę średniego dochodu. Aby tego uniknąć, wymienionym poniżej obszarom należy nadać wysoki priorytet.
Co należy robić? Cały region musi wykonać trzy zadania:
1. Wsparcie dla innowacyjności i edukacji. Zbyt długo modus operandi krajów Europy Środkowo-Wschodniej polegał na importowaniu kapitału i zaawansowanych technologii z Zachodu i eksportowaniu towarów i usług, których produkcja opierała się na taniej sile roboczej (lub nawet na eksportowaniu samych pracowników). Nasze kraje muszą stać się producentami, a nie importerami technologii. Ośrodkom akademickim i badawczym należy stworzyć warunki, w których będą mogły aspirować do tego, żeby przewodzić innym, a nie za nimi podążać. Wysoce specjalistyczna praca musi być należycie wynagradzana: wykształceni w kraju studenci i naukowcy powinni mieć powody, aby zostać, a ci, którzy wyjechali w przeszłości, powinni znaleźć powody, aby wrócić. Nie da się osiągnąć tego wszystkiego bez większego wsparcia rządowego dla szkolnictwa wyższego i nauki.
2. Redukcja nierówności pomiędzy regionami. Europa Środkowo-Wschodnia ma największą różnicę w dochodach w całej Unii Europejskiej. Stolice i inne większe miasta są bogate i dobrze prosperują, a mniejsze miasta i tereny rolnicze zostają w tyle. Najlepsi i najinteligentniejsi pracownicy wyjeżdżają – albo do dużych miast, albo za granicę. Aby to zmienić, należy przede wszystkim poprawić stan dróg i linii kolejowych. Firmy nie przeniosą swoich siedzib na słabo rozwinięte tereny, jeśli nie będą one miały dobrych połączeń z sieciami transportu i dystrybucji. Należy podjąć działania na rzecz równości edukacji na wszystkich szczeblach, aby pracodawcy przenoszący się do tych regionów znaleźli dużo wykwalifikowanych pracowników. Instytucje rządowe nie powinny być wszystkie skoncentrowane w stolicy, ich bardziej równomierna redystrybucja w całym kraju pomoże wyrównać różnice pomiędzy regionami. Dodatkowo za organami państwowymi podążą firmy z sektora prywatnego pracujące dla organów państwowych.
3. Polepszenie jakości instytucjonalnej i środowiska biznesowego. Aby przyciągnąć przedsiębiorców, prowadzenie interesów powinno być łatwiejsze. Oznacza to zmniejszenie obciążeń biurokratycznych, uproszczenie i uczynienie systemu podatków i dotacji bardziej przejrzystym oraz kategoryczne odesłanie korupcji i nepotyzmu do przeszłości. Uczyni to z Europy Środkowo-Wschodniej atrakcyjne pod każdym względem miejsce dla działalności firm zagranicznych – przede wszystkim dla działalności w zakresie badania i rozwoju – nie tylko ich linii montażowych. Pozwoli to także rodzimym firmom wzrastać i się rozwijać. Sprowadzanie zagranicznych firm jest bardzo dobre, jednak posiadanie rodzimych odpowiedników takich firm, jak Amazon, Hyundai czy Samsung, byłoby lepsze.
Jan Fidrmuc
Tekst publikowany w ramach projektu „Dekada Europy Centralnej” realizowanego z Giełdą Papierów Wartościowych w Warszawie.
