Prof. Janusz ODZIEMKOWSKI: Początki II Rzeczypospolitej

Początki II Rzeczypospolitej

Photo of Prof. Janusz ODZIEMKOWSKI

Prof. Janusz ODZIEMKOWSKI

Historyk, profesor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, były kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

Na przełomie października i listopada 1918 r., po 123 latach niewoli, Polacy zaczęli przejmować władzę w kraju z rąk austriackich i niemieckich okupantów. W atmosferze radości, entuzjazmu, świadomości przeżywania wielkich chwil ówczesne pokolenie przystępowało do budowy zrębów niepodległej ojczyzny. Początki II Rzeczypospolitej nie były jednak wolne od niepokojów społecznych, wywołanych rozmiarami powojennej nędzy i podsycanych przez komunistycznych agitatorów – pisze prof. Janusz ODZIEMKOWSKI

Problemy młodego państwa. Początki II Rzeczypospolitej

.Ziemie, które miały wejść w skład II Rzeczypospolitej, należały – poza byłym zaborem pruskim i Górnym Śląskiem – do najbardziej zniszczonych przez wojnę światową części Europy. Przez wiele regionów Polski front przechodził kilkakrotnie, pozostawiając po sobie pas zniszczeń. Reszty dopełniła rabunkowa polityka okupantów i rosyjska taktyka „spalonej ziemi” zastosowana podczas odwrotu armii carskiej w 1915 r. Przemysł, rolnictwo, komunikacja były w ruinie. Straty materialne Polski szacowano na olbrzymią kwotę 15,5 mld zł międzywojennych, a po dodaniu strat pośrednich – na 27 mld zł. Była to równowartość mniej więcej dziesięciu rocznych budżetów II Rzeczypospolitej. Do tego dochodził niedostatek fachowych kadr, opieki medycznej, żywności, środków finansowych niezbędnych dla odbudowy zniszczeń, ogromne zubożenie i wykrwawienie społeczeństwa.

Powstające w tak trudnych warunkach młode państwo, spajane z ziem trzech zaborów, musiało poświęcać ponad 40% szczupłego budżetu na cele wojskowe. Polska odradzała się bowiem „w huku armat”. W Galicji i na Wołyniu od pierwszych dni listopada toczono wojnę z Ukraińcami, na południu nabrzmiewał konflikt z Czechami, od wschodu nadciągała Armia Czerwona. Na zachodzie, po wybuchu powstania wielkopolskiego, narastała groźba inwazji niemieckiej. Dlatego budowie gmachu II Rzeczypospolitej od początku towarzyszyły energiczne wysiłki zmierzające do sformowania oddziałów wojska. W dawnych garnizonach rosyjskich i austriackich, w powiatach, w dużych i mniejszych miastach powstawały kompanie, bataliony, szwadrony, baterie. Do szeregów zgłaszali się ochotniczo peowiacy, legioniści, żołnierze byłych Korpusów Polskich na Wschodzie, wojskowi z byłych armii państw zaborczych, studenci, uczniowie szkół średnich, harcerze, młodzież ze wszystkich warstw i grup społecznych. Brakowało broni, mundurów, ekwipunku, medykamentów. Z pomocą pospieszyło wycieńczone wojną społeczeństwo, ofiarowując bieliznę, żywność, lekarstwa, przechowane w domach mundury i elementy oporządzenia wojskowego. Zgłaszających się do służby weteranów wojennych i niewyszkolonych ochotników łączyły zapał i gotowość do walki w obronie odrodzonej ojczyzny.

Polacy przejęli po okupantach szczupłe zapasy amunicji, broni i ekwipunku wojskowego, dalece niewystarczające w obliczu rysujących się zagrożeń zewnętrznych. Wielkim rozczarowaniem dla polskich polityków i społeczeństwa był brak spodziewanej pomocy w sprzęcie i materiale wojennym ze strony zwycięskich mocarstw Ententy, które uznały w 1917 r. odrodzenie niepodległego państwa polskiego za jeden z głównych warunków przyszłego traktatu pokojowego. O pomocy dla Polski dyskutowano, radzono i przez kilka miesięcy nie uczyniono nic konkretnego. Esme Howard, przychylny Polakom dyplomata brytyjski i członek Misji Międzynarodowej w Polsce, w liście do ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Arthura Balfoura z 26 marca 1919 r. tłumaczył tę zwłokę podejrzeniami rządów zwycięskich mocarstw, że Komitet Narodowy Polski, uznany przez Ententę za przedstawicielstwo państwa polskiego, „(…) działa raczej w interesie sił reakcyjnych w Polsce i wielkich właścicieli ziemskich. Obawiano się, że nazbyt pospieszne wysłanie do Polski materiału wojennego będzie sprzyjać (…) powstaniu rządu reakcyjnego i może być sprzeczne z interesami, a nawet oczekiwaniami narodu polskiego jako całości”. Z drugiej strony zdawano sobie sprawę, że Polska pilnie potrzebuje zaopatrzenia w obliczu możliwej inwazji bolszewickiej. „Te dwa sprzeczne punkty widzenia powodowały znaczne wahania co do przekazywania Polsce dostaw broni i amunicji, które były pilnie potrzebne, aby umożliwić rządowi obronę przed prawdopodobną inwazją bolszewików na wschodzie, a świadomość, że rząd polski był tych dostaw pozbawiony, niewątpliwie zachęcała różnych sąsiadów do podjęcia ofensywnej akcji wojskowej przeciwko Polakom na różnych frontach”. Esme Howard oceniał, że widoczna niechęć mocarstw Ententy do zapewnienia Polakom zaopatrzenia postawiła Rzeczpospolitą w okresie grudzień 1918 r. – styczeń 1919 r. w krytycznej sytuacji.

Dzięki usilnym staraniom do wiosny 1919 r. Polska zdołała zakupić z własnych skromnych środków niewielkie ilości używanej broni, sprzętu i amunicji we Włoszech, w Austrii oraz na Węgrzech. Braki wyposażenia i front wojny polsko-ukraińskiej, stale wymagający uzupełnień, ogromnie utrudniały organizację i szkolenie Wojska Polskiego. W listopadzie i grudniu 1918 r. niemal każdy oddział jako tako uzbrojony wysyłano do walki z Ukraińcami. Ta wojna przyciągała uwagę społeczeństwa i sfer politycznych. Gazety regularnie informowały czytelników o obronie Lwowa. Umysły rozpalała rodząca się legenda Orląt Lwowskich, opisy walk dzieci i kobiet na barykadach miasta. Wiele formacji ochotniczych wręcz żądało od dowództwa natychmiastowego wysłania pod Lwów. Najbardziej zniecierpliwieni potrafili bez wiedzy przełożonych opuszczać szeregi formacji, w których pełnili służbę, aby zaciągnąć się do oddziału idącego na odsiecz „miastu zawsze wiernemu Rzeczypospolitej”. Bywało, że sami oficerowie, pragnąc jak najszybciej osiągnąć gotowość bojową oddziału i wyruszyć na front, po cichu „werbowali” żołnierzy z innych formacji bez wiedzy ich dowódców. Takie postępowanie, jako szkodliwe dla organizacji wojska i godzące w dyscyplinę, ostro napiętnował gen. Antoni Listowski w rozkazie nr 5 ze stycznia 1919 r.

Wymuszone położeniem kierowanie do walki pojedynczych batalionów, kompanii, szwadronów, baterii utrudniało ekonomiczne gospodarowanie szczupłymi zapasami i opóźniało proces formowania wielkich jednostek – brygad i dywizji Wojska Polskiego. W połowie grudnia 1918 r. na obszarze Królestwa i Galicji Zachodniej znajdowało się w różnym stadium organizacji 29 pułków piechoty, 11 pułków jazdy, 35 baterii. Dopiero 21 stycznia 1919 r. Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego (dalej NDWP) mogło wydać rozkaz zorganizowania 1 i 2 Dywizji Piechoty Legionów.

Niebezpieczeństwo inwazji bolszewickiej

.W gorączkowej atmosferze walki, pracy, zmagania się z niedostatkiem broni, amunicji i biedą, jaką pozostawiła po sobie wojna światowa, początkowo mniej uwagi poświęcano niebezpieczeństwu inwazji bolszewickiej. Tymczasem bolszewicy już od lata 1918 r., kiedy narastały symptomy rychłego załamania Cesarstwa Niemieckiego i jego sojuszników, przygotowywali się do przerzucenia płomienia rewolucji na zachód. W sierpniu Lenin, przemawiając na wiecu Pułku Warszawskiego, sformowanego z żołnierzy polskich dawnej armii carskiej, stwierdził: „Sądzę, że my, zarówno polscy, jak i rosyjscy rewolucjoniści, pałamy teraz jednym pragnieniem: uczynić wszystko, aby obronić zdobycze pierwszej potężnej rewolucji socjalistycznej, po której nieuchronnie nastąpi szereg rewolucji w innych krajach”.

Była to zapowiedź eksportu rewolucji na wszystkie ziemie byłego imperium carskiego, a następnie na całą Europę. Wprawdzie 29 sierpnia 1918 r. Rada Komisarzy Ludowych wydała dekret unieważniający traktaty rozbiorowe jako sprzeczne z prawem narodów do niepodległości, nie miał on jednak znaczenia w kontekście rzeczywistych dążeń Lenina. Dla wodza rewolucji prawo narodów do samostanowienia przestawało obowiązywać, jeśli stało w sprzeczności z interesem rewolucji proletariackiej. Nie miały też znaczenia granice, bowiem: „Celem socjalizmu jest nie tylko zniesienie rozdrobnienia ludzkości na małe państwa (…) nie tylko zbliżenie, lecz zlanie się narodów”.

11 listopada 1918 r., kiedy w Warszawie zrzucano okowy okupacji niemieckiej, zgromadzeni na konferencji w Moskwie działacze SDKPiL podjęli decyzję o skierowaniu wszystkich sił partii do Polski, aby wzniecić tam rewolucję. 13 listopada, zaledwie w dwa dni po rozbrojeniu Niemców w Warszawie i zawarciu w Compiègne rozejmu kończącego działania zbrojne na frontach wojny światowej, Wszechrosyjski Centralny Komitet Wykonawczy anulował traktat brzeski i wszelkie zobowiązania, które zawierały rezygnację Rosji z ziem wchodzących w skład byłego imperium carskiego. Równocześnie wezwał „lud pracujący” tych obszarów do bratniego związku z robotnikami i chłopami Rosji i obiecywał pomoc zbrojną w walce o ustanowienie na tych terytoriach władzy robotniczo-chłopskiej.

18 listopada 1918 r. w Woroneżu Lew Trocki, Ludowy Komisarz Spraw Wojskowych i Przewodniczący Rewolucyjnej Rady Wojennej Republiki, rzucił hasło rozpoczęcia ofensywy rewolucyjnej na zachód: „Przez Kijów prowadzi prosta droga do połączenia się z rewolucją austriacką i węgierską, podobnie jak przez Psków i Wilno prowadzi droga do połączenia z rewolucją niemiecką. Ofensywa na wszystkich frontach! Ofensywa na zachodnim froncie, ofensywa na południowym froncie, na wszystkich rewolucyjnych frontach!”.

W końcu listopada oddziały Armii Czerwonej podjęły marsz w ślad za wojskami niemieckimi, które zgodnie z warunkami rozejmu zaczęły wycofywać się na granice z lipca 1914 r. Wraz z bolszewikami szedł rewolucyjny terror i ideologia nakazująca mordowanie wrogów klasowych. Szła pogarda dla jednostki i ludzkiego życia, gloryfikacja masy i walki klas. Hasła znoszenia granic i łączenia narodów w jednym szczęśliwym państwie robotników i chłopów. W Europie, jaką zamierzali budować bolszewicy, nie było miejsca dla Polski z jej kulturą, tradycją i uporczywym dążeniem do niepodległości.

Dywizja Litewsko-Białoruska (DLB)

.Jako pierwsza zaznała „dobrodziejstw” nowego ustroju ludność zamieszkująca tereny byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wydarzenia, do jakich doszło na tych ziemiach pod koniec 1918 r., dały początek Dywizji Litewsko-Białoruskiej (dalej DLB). Zaczęto ją formować w Królestwie, zanim jeszcze pojawiła się myśl o organizacji dywizji legionowych. Ona też, jako pierwsza dywizja Wojska Polskiego, stawiła się na powstającym froncie wojny z Rosją bolszewicką.

Pułki, które weszły w skład DLB, były organizowane dzięki samozaparciu i ofiarności Polaków zamieszkujących jeden z najuboższych, najbardziej przez wojnę światową zniszczonych regionów II Rzeczypospolitej i wspieranych w swoich wysiłkach przez część społeczności białoruskiej. Dywizja była formowana w miejscowościach oddalonych od wielkich aglomeracji i głównych szlaków komunikacyjnych Królestwa Kongresowego, a jej podstawową bazę rekrutacyjną stanowiły tereny litewsko-białoruskie pozostające wówczas poza administracją władz państwa polskiego.

.Z uwagi na położenie militarne musiała wyruszyć na front częściami, zanim osiągnęła gotowość bojową i otrzymała podstawowe wyposażenie. Traktowana nieufnie przez polskie dowództwo i Naczelnego Wodza, w niedługim czasie zyskała renomę jednej z najlepszych dywizji Wojska Polskiego. Do końca zachowała swój ochotniczy charakter, a koleje wojny sprawiły, że w jej szeregach służyli żołnierze z różnych stron Polski oraz liczna grupa ochotników Białorusinów.

Janusz Odziemkowski

Fragment książki: Razem przeciw zniewoleniu, wyd. Wydawnictwo Naukowe UKSW, Warszawa 2024 [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 października 2024