Prof. Józef BREMER SJ: Wolna wola – kognitywistyczna puszka Pandory

Wolna wola – kognitywistyczna puszka Pandory

Photo of Ks. prof. Józef BREMER

Ks. prof. Józef BREMER

Jezuita, filozof, profesor nauk humanistycznych, były Rektor Akademii Ignatianum w Krakowie i były Kierownik Zakładu Kognitywistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego

Ryc. Fabien CLAIREFOND

Argumentacja przeciwników wolnej woli przeradza się w niekończący się regres – pisze prof. Józef BREMER SJ

.Pozostawmy na boku trwające od Platona (Fedon), poprzez św. Augustyna (Wyznania), do czasów współczesnych filozoficzne rozważania na temat wolnej woli i przyjrzyjmy się jej z innego punktu widzenia – kognitywistyka – kładąc nacisk na jeden z jej elementów składowych, czyli neuronauki. Samo mówienie o czymś tak wymykającym się wszelkiej naukowej obiektywizacji, jak wola ludzka, było do lat 60. oznaką nienaukowości. Wynikało to z dominacji behawioryzmu. 

Temat wolnej woli pojawił się na nowo w naukach przyrodniczych oraz humanistyczno-społecznych dopiero po publikacji twardych danych eksperymentalnych, dostarczonych przez neurobiologa Benjamina Libeta, które okazały się sprzeczne z potocznym doświadczeniem, wedle którego nasza świadomość własnego działania pojawia się później aniżeli potencjał gotowości (PG). Od tamtego czasu wykorzystuje się je jako argumenty w debacie o ludzkiej wolnej woli.

Benjamin Libet zadał sobie pytanie o relację czasową pomiędzy decyzją o konkretnym działaniem (np. poruszeniem palcem), a pojawieniem się potencjału gotowości. Pojawia się on przy świadomym podjęciu każdej ludzkiej decyzji o wykonaniu dobrowolnego działania i można go zmierzyć za pomocą elektroencefalografu. Badacz zamierzał wykazać wolność naszej woli, dlatego był przekonany, że świadome podjęcie decyzji będzie poprzedzało potencjał gotowości. Uzyskany przez niego wynik pokazał jednak, że uśredniony PG zaczynał się na 250–350 milisekund przed czasem wskazywanym przez badanych jako moment uświadomienia sobie woli ruchu. Pozwoliło to odkryć stany mózgu stanowiące warunek do zaistnienia treści w świadomości. 

Fakt, że potencjał gotowości narasta, zanim człowiek podejmie świadomą i umyślną decyzję, stał się dla wielu neuronaukowców podstawą do wniosku, że ludzka wola nie jest wolna, lecz zdeterminowana przez neurologiczne procesy wywołujące PG. Sam Libet był dość powściągliwy w wyciąganiu wniosków filozoficznych na podstawie wyników własnych badań. Zamiast deterministycznej konkluzji wprowadził tzw. weto, mówiące o możliwości zawetowania podjętej decyzji i zatrzymania działania do 200 milisekund przed jego wykonaniem. Jest to również naukowy termin możliwości rewizji podjętej decyzji. W praktyce oznacza to, że kiedy zaczyna się pojawiać podświadomy PG do zakupienia papierosów, to na 200 milisekund możemy zatrzymać kupno. I mimo iż badani byli w stanie zapobiec zamierzonemu ruchowi w ostatniej chwili, Libet uznał, że nie mamy wolnej woli w inicjowaniu naszych ruchów, lecz jedynie możliwość zawetowania tych działań („wolne weto”).

Kolejne istotne badania przeprowadziła w 2016 r. grupa skupiona wokół Johna-Dylana Haynesa w Berlinie. Określiła ona okno czasowe po wzroście PG, w którym zamierzony ruch może zostać odwołany na polecenie, potwierdzając tym samym wyniki uzyskane przez Libeta. Głównym udoskonaleniem było użycie w badaniach niedostępnego jeszcze w czasach badań prowadzonych przez Libeta funkcjonalnego obrazowania mózgu rezonansem magnetycznym (fMRI)

Wyniki powyższych badań sprowokowały zwolenników braku wolnej woli do wyciągnięcia wniosku o braku wolnej woli w ogóle i do kwestionowania tym samym ludzkiej odpowiedzialności. Co więcej, niektórzy z neurobiologów wysuwają nawet postulat, by znieść prawo karne. Autorzy tych wniosków zapominają jednak o kilku istotnych rzeczach.

Samo istnienie Libetowskiej funkcji weta wyznacza wyraźne granice pozornego determinizmu. Być może świadomy umysł nie jest nam potrzebny do wypracowania decyzji o działaniu, lecz np. do zawetowania go w ostatniej chwili przed uruchomieniem działania. Ponadto eksperyment Libeta odnosi się do bardzo prostych czynności motorycznych (np. ruch palcem), a nie do złożonych, długofalowych decyzji, wymagających racjonalnej lub etycznej oceny, do których zaangażowane są inne obszary mózgu aniżeli te, w których mierzy się PG (m.in. obszary kory nowej). Dochodzi do tego problem wiarygodności wniosków uzyskanych za pomocą fMRI, który ujawnił eksperyment z martwym łososiem. Jego autorzy, Craig Bennett i George Wolford zwracają uwagę na niebezpieczeństwo fałszywych trafień w interpretacji danych uzyskanych w fMRI. Z każdego zestawu skanów mózgu naukowcy uzyskują do 130 tys. „wokseli” (pikseli trójwymiarowych lub „wolumetrycznych”), które następnie przeczesują w poszukiwaniu sygnałów wskazujących, że coś dzieje się w określonym obszarze mózgu. Dane z fMRI mają jednak dużo naturalnego szumu, a przy ilości danych generowanych w pracy przypadek może prowadzić do całkowicie szalonego wniosku, że mózg martwego łososia coś spostrzega.

Nie zgodzę się także co do wniosków wysnuwanych w odniesieniu do potencjału gotowości. Włączanie do niego działań motywowanych etycznie staje się bezzasadne w przypadku zaniechania rozpoznania jego skutków. Jeśli podniosę rękę, to może to oznaczać gest powitania lub zamiar uderzenia. W obu przypadkach działanie poprzedza PG i w obydwu przypadkach jest on identyczny. Oznacza to, że znając jedynie PG, nie mogę przewidzieć, czy zamierzam powitać czy uderzyć. W tak znaczeniowo skomplikowanym działaniu muszą odgrywać rolę czynniki inne niż PG, przykładowo w uznaniu za własne narzucanych z zewnątrz wartości kulturowych, które z kolei są reprezentowane w pewnych strukturach mózgu. Można przypuszczać, że w społeczeństwie, w którym przyjazny gest ręką uważa się za dobre maniery, takie działania zdarzają się częściej aniżeli w społeczeństwie osób atakujących się nawzajem, i to w zasadzie o biologicznie bardzo podobnych mózgach. 

W związku z powyższym widać, że jako ludzie nie działamy tylko na podstawie przyczynowości zdeterminowanej biologicznie, lecz raczej na podstawie racji i motywów. Gdy Fryderyk Chopin zasiadał do komponowania utworu muzycznego, jego organizm został wprowadzony przez PG w odpowiedni tryb aktywacji. Nie zdeterminowało to jednak, jakie melodie aktualnie komponował.

Na nasze działanie składa się z wiele czynników, z których mózg i jego „powiązania” są oczywiście ważnym, bo koniecznym warunkiem, ale bynajmniej nie wystarczającym czynnikiem. Oprócz nieświadomego PG rolę odgrywają również świadome rozważania, szukanie możliwości i powodów, których zależności pojawiają się w innych obszarach mózgu niż BP. Istnieją motywacje społeczne, kulturowe i religijne, które determinują ludzkie działania. Działanie to nie tylko funkcja woli. Ponadto w swoich argumentach przeciwko wolnej woli neuronaukowcy często nie traktują poważnie jednego ze swoich najważniejszych odkryć – neuroplastyczności mózgu, który zmienia się, gdy jest używany.

Kiedy niektórzy neurolodzy i neuronaukowcy, tacy jak Francis Crick, Gerhard Roth czy Wolf Singer, twierdzą, że nie ma wolnej woli, to powinni być przekonani, że nie robią tego z własnej woli, ale z powodu konieczności warunkowanej ich procesami neuronalnymi. Jaki wobec tego ma być efekt wyrażenia ich zdania, skoro ich przeciwnicy także nie mają wolnej woli? W jaki sposób ich argumentacja powinna skłonić zwolenników wolnej woli do zmiany zdania i przykładowo doprowadzić do otwarcia więzień, skoro rzekomo nie są zdolni do takich aktów woli? Argumentacja przeciwników wolnej woli przeradza się w niekończący się regres.

Rozważmy jeszcze założenie, że mamy absolutną, totalnie niezdeterminowaną wolną wolę. Byłaby to wola, która nie zależy od niczego: całkowicie oderwana wola, wolna od wszelkich przyczynowych związków z mózgiem i z innymi przyczynami. Taka wola byłaby szalona, niezależna od naszego ciała, naszego charakteru, naszych myśli i wrażeń, naszych fantazji i wspomnień. Innymi słowy, byłaby to wola niezwiązana z czymkolwiek, co każdego z nas czyni konkretną osobą.

Jeśli teza wybitnych neuronaukowców, że jako ludzie nie mamy wolnej woli, a zatem nie ponosimy odpowiedzialności za swoje działania, znajduje tak szerokie echo w mediach, to można założyć, że służy ona powszechnej tendencji w naszym społeczeństwie do przerzucania odpowiedzialności na innych, do powstrzymywania się od osobistej inicjatywy, aby w miarę możliwości obwiniać innych za nierozstrzygnięte problemy, zamiast rozwiązywać je na własną odpowiedzialność.

.Zmierzenie się z problemem wolnej woli człowieka otwiera prawdziwą puszkę Pandory z najtrudniejszymi pytaniami o bycie człowiekiem i o nasze codzienne rozumienie samych siebie. Uzyskane odpowiedzi wprawdzie często się wykluczają lub zachodzą na siebie, niemniej jednak podobnie jak w micie o Pandorze, na dnie puszki jest nadzieja na coraz to adekwatniejsze zbliżanie się do zagadnienia wolnej woli. Próby poznania natury działania człowieka prowokują mnie bardziej do koncepcji o stopniach swobody, na które składają się wewnętrzna wolność decyzji, zewnętrzna wolność działania, wolność przekraczania siebie w kierunku czegoś większego i wreszcie wolność twórcza. A wspomnianą nadzieję widzę chociażby w zastąpieniu pojęcia wolnej woli pojęciem wolności osobistej czy osoby. To nie jakaś odosobniona wola działa w nas. To my działamy całą swoją osobą, która jest plastyczna i zmienna, podobnie jak plastyczny jest mózg. 

Józef Bremer SJ
Tekst opublikowany w nr 45 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 17 listopada 2022