Katalonia, czyli dramatyczne konsekwencje praworządnych wyroków sądu
Atmosfera wśród mieszkańców Barcelony i paru innych dużych miast Katalonii jest bardzo napięta i nikt nie wie, co wydarzy się w najbliższym czasie – pisze prof. Michał KLEIBER
Ostatnie wydarzenia w Katalonii jawią mi się jako fatalne ukoronowanie doświadczeń zebranych przeze mnie w trakcie wielokrotnych zawodowych pobytów w Barcelonie. O narastającym konflikcie i emocjach wśród mieszkańców tego pięknego regionu Hiszpanii przekonywałem się od wielu lat, a silnym dodatkowym zwiastunem kłopotów było katalońskie referendum sprzed dwóch lat.
Po ostatnich wyrokach Sądu Najwyższego w Madrycie, skazującego dziewięciu głównych inicjatorów separatystycznego referendum na niezwykle wysokie kary, od 9 do 13 lat bezwzględnego więzienia, za próbę złamania konstytucyjnego zapisu o jedności państwa, stało się zupełnie jasne, że sytuacja w Katalonii nie zmierza do uspokojenia nastrojów. Wręcz przeciwnie, gwałtowność demonstracji ponad półmilionowej rzeszy zwolenników pełnej regionalnej autonomii, blokujących lotnisko, linie kolejowe i autostrady, strajk generalny w Barcelonie i płonące barykady na ulicach, liczne aresztowania rebeliantów i setki poszkodowanych w ulicznych przepychankach są czytelną zapowiedzią dalszej eskalacji konfliktu.
Smutną konstatacją jest to, że skądinąd absolutnie uprawnione decyzje sądu w Madrycie okazują się całkowicie nieskuteczne z punktu widzenia szans na rozwiązanie regionalnego konfliktu.
Niewygodna prawda jest bowiem taka, że przy olbrzymim poparciu społeczeństwa Hiszpanii dla działań potępiających katalońskich separatystów mniej więcej połowa mieszkańców regionu popiera autonomię, jest gotowa do daleko idących działań na jej rzecz, nie wyłączając działań sprzecznych z prawem, i uważa skazanych przywódców walki o autonomię wręcz za bohaterów narodowych.
W dodatku mimo braku przesłanek do uznania, że surowe wyroki sądu podjęte zostały w wyniku politycznych manipulacji władz centralnych, takie podejrzenia są w Katalonii i tak powszechne. Sprzyja temu fakt, że niebawem odbędą się w Hiszpanii czwarte w ciągu ostatnich czterech lat wybory, zwołane w napiętej atmosferze, zaledwie parę miesięcy po poprzednich, które nie doprowadziły kraju do politycznie stabilnej sytuacji. A to chyba nie jest dobra wiadomość, ponieważ reprezentujący partię socjalistyczną aktualny premier Hiszpanii Pedro Sánchez, dotychczas deklarujący gotowość do negocjacji z katalońskimi separatystami, może okazać się po wyborach skazany na koalicyjną współpracę ze skrajnie krytycznie do nich nastawioną nacjonalistyczną partią Ciudadanos. A to oznaczałoby zapewne zasadniczą zmianę pojednawczego nastawienia obecnego premiera z nieprzewidywalnymi konsekwencjami dla Katalończyków.
Na razie premier lokalnego rządu w Katalonii Quim Torra określa decyzje Sądu Najwyższego jako „wielką farsę i coś niezwykle haniebnego” oraz deklaruje aktywne działania na rzecz przeprowadzenia drugiego niepodległościowego referendum i przygotowanie „dobitnie uzasadnionej propozycji utworzenia republiki katalońskiej”. Minister spraw wewnętrznych Hiszpanii zapowiada zaś skierowanie do Katalonii znacznych krajowych sił policyjnych i oddziałów żandarmerii w celu wyeliminowania dalszych demonstracji zakłócających życie regionu.
Emocjonalnie silny wpływ na sytuację ma ponadto dodatkowa decyzja Sądu Najwyższego dotycząca wznowienia sprawy ekstradycji głównego sprawcy referendalnego kłopotu sprzed dwu lat, czyli ówczesnego premiera rządu w Barcelonie Carlesa Puigdemonta, który przebywa na emigracji w Belgii i w odpowiedzi na wyroki powiedział, że „najwyższy czas działać z nieznanym nigdy wcześniej zdecydowaniem – dla demokracji, dla Europy, dla Katalonii”. Po czym oddał się w ręce belgijskiej policji, przekonany, że kraj ten ponownie odrzuci hiszpański wniosek o ekstradycję.
W istocie konflikt już dawno przeniósł się na poziom ponadpaństwowy, stając się ostatnio tematem obrad Rady Europejskiej. Sprawa separatystów skazanych w sumie na prawie sto lat więzienia z pewnością trafi niebawem do hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego, a potem zapewne do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Silnym konstytucyjnym argumentom władz Hiszpanii rebelianci konsekwentnie przeciwstawiają przekonanie o formalnej wyższości idei samostanowienia narodów – idei wprawdzie pięknej, ale w przypadku Katalonii trudnej do korzystnej interpretacji.
.Atmosfera wśród mieszkańców Barcelony i paru innych dużych miast Katalonii jest bardzo napięta i nikt nie wie, co wydarzy się w najbliższym czasie – trudno nie trzymać kciuków za podjęcie racjonalnych negocjacji władz centralnych z rządem katalońskim, ale na razie na to się nie zanosi.
Michał Kleiber