
Mądrość łagodzi konflikty i szuka rozwiązań
Zachęcam do podejmowania aktywnych poszukiwań dobrych rozwiązań nawet w sytuacjach pozornie bez wyjścia. Poszukiwania tego, co nas wciąż łączy – pisze prof. Michał KLEIBER
Nie trzeba być przesadnie uważnym obserwatorem rzeczywistości – w Polsce i na świecie – aby dostrzegać olbrzymią liczbę dzielących ludzi agresywnych sporów, emocjonalnych konfliktów czy wręcz terrorystycznych i militarnych zagrożeń. Pełna diagnoza tego stanu rzeczy jest niezwykle złożona, ma bowiem skomplikowane korzenie historyczno-kulturowe z jednej strony, a społeczno-gospodarcze z drugiej.
Do przyczyn dzisiejszych problemów zaliczyć trzeba jednak powszechną dostępność wszelkich, często silnie stronniczych bądź wręcz fałszywych informacji, które uruchamiają u wielu osób, grup społecznych i całych narodów silnie emocjonalne poczucie prawdziwych bądź tylko rzekomych niesprawiedliwości i bycia ofiarą niezawinionych przez siebie społecznych nierówności. Z jednej strony zostają w ten sposób wyolbrzymione zadawnione problemy, a z drugiej nagłaśniane są nowe pola możliwych konfliktów.
Wobec skali prowadzonych sporów zdolność do poszukiwania rozwiązań kompromisowych urasta do rangi olbrzymiego wyzwania. To, co proponuję, to abyśmy głębiej zastanowili się nad znaczeniem symbolicznej metody tzw. „trzeciej drogi”, pojęcia wprowadzonego przed laty w trakcie poszukiwania drogi łagodzenia grożącego całemu światu konfliktu socjalizmu z kapitalizmem.
Oto spór między zwolennikami sfederalizowanej Unii Europejskiej a rzecznikami wspólnoty państw narodowych. Czy można wyobrazić sobie dalszy rozwój sytuacji bez znalezienia jakiejś trzeciej drogi odwołującej się do punktów wspólnych obu tych wersji i racjonalnych uzgodnień w sprawach spornych?
Świat wielkiej polityki obfituje w przykłady, wręcz domagające się pilnego znalezienia kompromisowych rozwiązań.
Rozpatrzmy narastający w świecie i bynajmniej nie tylko akademicki spór pomiędzy postępującym upodmiotowieniem każdego z nas (individual empowerment) a tzw. gospodarką współdzielenia (shared economy). Z jednej strony to wspaniałe, że (prawie) każdy z nas może dzisiaj być panem swojego losu – może uczyć się, pracować, komunikować się z całym światem i w rezultacie żyć w sposób w olbrzymim zakresie zgodny z własnymi upodobaniami. Z drugiej jednak strony coraz popularniejsza staje się koncepcja tzw. gospodarki współdzielenia, powszechnie już uważanej za niezbędną wobec rosnącej populacji Ziemi (z 2,5 mld w roku 1950 do przewidywanych prawie 10 mld sto lat później), postępującej urbanizacji skoncentrowanej w wielkich metropoliach (zwiększenie się w tym samym okresie stu lat liczby miast zamieszkałych przez ponad 10 mln ludzi z 2 do zapewne 30), ograniczonych zasobów naturalnych bogactw czy potrzeby ochrony środowiska naturalnego.
Z europejskiej perspektywy „trzecia droga” w tej sprawie wymagałaby m.in. wyważenia relacji między udzielaniem politycznego wsparcia dla wizji rozwoju mierzonego wyłącznie za pomocą PKB a empatyczną troską o solidarność i społeczną kohezję, skutecznością działań na rzecz ochrony środowiska, minimalizujących równocześnie związane z tym ewentualne niedogodności życia ludzi, czy wreszcie szerokim wsparciem dla idei dobra wspólnego i kultury promującej pozamaterialne cele życiowe.
Inny przykład: potrzeba pogodzenia „kalifornijskiego” libertynizmu i „chińskiego” autorytaryzmu w sprawach zarządzania światem cyfrowym. Wobec znaczenia sieciowej komunikacji spór pomiędzy tym pierwszym podejściem, marginalizującym problemy internetowych fałszerstw i manipulacji o potencjalnie olbrzymim zasięgu, a drugim, opowiadającym się bezwzględnie za autorytarną ingerencj%