
Polska - historia z happy endem
Tradycje parlamentarne w Polsce liczą sobie 550 lat. Po 30 latach demokracji i 15 latach w Unii Polska nie jest ani „młodą demokracją”, ani „nowym członkiem” UE. Nasza wolność i demokracja nie są importem z Zachodu. Mamy wszelkie powody, by historię Polski widzieć jako historię zwycięstwa, historię z happy endem – pisze prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI
Z początkiem maja, jak zawsze co roku, świętujemy rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja. Ale 1 maja w tym roku mija także 15. rocznica przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Czas więc na bilans i refleksję, o które trudno bez odwołania się do naszych doświadczeń historycznych.
Celem Konstytucji 3 maja, uchwalonej zresztą nie do końca zgodnie z regułami, było wzmocnienie struktur państwa w obliczu śmiertelnego zagrożenia dla niepodległości. Polacy stanęli wówczas przed dylematem, jak zachować wolność wewnętrzną, wolność obywatelską, a jednocześnie uratować wolność narodową i uchronić państwo. Żeby go rozwiązać, sięgano także po ekspertyzy ówczesnych gwiazd intelektualnych, francuskich filozofów – Gabriela Mably’ego i Jeana-Jacques’a Rousseau. Tak powstały „Du gouvernement et des lois de la Pologne” i „Considérations sur le gouvernement de la Pologne”.
Interwencja armii rosyjskiej, sprowadzonej przez konfederatów targowickich, występujących w imię rzekomo utraconych wolności, położyła kres reformie państwa. Ostatecznie w 1795 roku Polska została całkowicie podzielona między mocarstwa ościenne.
Trauma zaborów kształtowała mentalność Polaków. Trudno się dziwić, że po porażkach kolejnych prób odzyskania niepodległości pojawiały się pesymistyczne samooceny. Stanisław Koźmian, jeden z konserwatywnych historyków krakowskich, pisał: „Naród, który utworzył był państwo polskie, nie był w należyty sposób obdarzony zmysłem politycznym, to jest zbiorową zdolnością rozwijania, wzmacniania i zachowania kształtu państwowego; albo że jeżeli go miał niegdyś na tyle, aby utworzyć państwo, a nawet znacznie je rozszerzyć, ale nie miał go dosyć, aby je należycie wzmocnić i zabezpieczyć; lub też, że zmysł polityczny w tym narodzie stępiał”.
Ta opinia nie docenia państwotwórczych zdolności Polaków, którzy stworzyli funkcjonujące przez parę wieków imperium – i to imperium o republikańskim, wolnościowym ustroju wewnętrznym. W XVII wieku było ono głównym rywalem i wrogiem Rosji. Polska przegrała rywalizację z Rosją w XVIII wieku – ale nie przegrała przecież ze słabym przeciwnikiem, o czym przekonali się także Francuzi w 1812 roku oraz Niemcy w latach 1941–1989. Jeszcze pod koniec XVII wieku polskie wojsko odnosiło spektakularne zwycięstwa nad armią rosyjską.
Współcześni historycy twierdzą, że to właśnie opór Polaków przyczynił się do klęski rosyjskiego imperium w roku 1917. Opór Polaków przyczynił się także w walny sposób do upadku kolejnej wersji imperium rosyjskiego – Związku Sowieckiego. Imperium habsburskie – inny zaborca Polski – rozpadło się w 1918 roku. Trzeci udziałowiec w tej zaborczej spółce, Prusy, to również już tylko historyczna przeszłość. Tymczasem Polska staje się znowu liderem Europy Środkowo-Wschodniej i każda dekada europejskiego pokoju i współpracy oznacza dla nas odzyskanie utraconej rangi wśród narodów europejskich.
Polacy rzadko pamiętają, że również inne narody – także te wiodące w Europie – przeżywały trudne chwile. Paryż, stolica Francji, został zdobyty w 1870 i 1940 roku, a w 1914 roku wojska niemieckie dotarły niemal do paryskich przedmieść. Nie tylko ostatni król Polski musiał abdykować i dokończyć swego żywota w Petersburgu – podobny los spotkał ostatniego cesarza Francji. W Wersalu ogłoszono powstanie II Rzeszy. Ale także Niemcy dwukrotnie w XX wieku poniosły klęskę, i to sromotną – w 1918 i 1945 roku.
Dziś – mimo II wojny światowej i sowieckiej dominacji, która była jej skutkiem – mamy wszelkie powody, by historię Polski widzieć jako historię zwycięstwa, historię z happy endem. Po 30 latach demokracji i 15 latach w Unii Polska nie jest ani „młodą demokracją”, ani „nowym członkiem” UE. Tradycje parlamentarne w Polsce liczą sobie 550 lat. Nasza wolność i demokracja nie są importem z Zachodu.
Ceniąc swoją wolność, Polska zawsze czuła się częścią większej cywilizacyjnej całości – choć podobnie jak Francja, nie byliśmy i nie chcieliśmy być częścią Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Po upadku komunizmu było dla nas oczywistością – i nie wynikało to tylko z kalkulacji gospodarczych czy politycznych – że powinniśmy zostać członkiem UE i NATO.
Jednak dzisiejsza Unia zmaga się z problemem pogłębiającej się nierównowagi na kontynencie – gospodarczej, ale i politycznej. Jest ona źródłem coraz większych napięć i frustracji. Niestety, Francja, jak się zdaje, ciągle trzyma się formuły, która staje się coraz bardziej anachroniczna, zgodnie z którą politykę europejską można kształtować głównie, a nawet wyłącznie, dzieląc się przywództwem z Niemcami. Pojednanie francusko-niemieckie było i jest podstawą integracji europejskiej. Dzisiaj jednak nie jest to już podstawa wystarczająca dla całej Unii.
Polska z zadowoleniem odnotowała, że to zmiana stanowiska Francji umożliwiła rewizję dyrektywy gazowej i objęcie regulacjami europejskimi Nord Stream 2, projektu rosyjsko-niemieckiego o wielkim negatywnym znaczeniu geopolitycznym. Zgadzamy się także z Francją, że potrzeba bardziej socjalnej polityki europejskiej. Jednak musi to być polityka realistyczna – trudno oczekiwać szybkiego wyrównania poziomu opieki społecznej w całej Europie. Popieramy również postulat wzmocnienia ochrony granic zewnętrznych Unii. Polska całkowicie wypełnia swoje zobowiązania, jeśli chodzi o granicę wschodnią. Jesteśmy za podnoszeniem zdolności obronnych Unii, jeśli będą one komplementarne w stosunku do NATO. Chcielibyśmy, żeby polskie firmy i instytuty badawcze współpracowały z francuskimi w projektach finansowanych z przyszłego Europejskiego Funduszy Obronnego.
.I w ogóle jesteśmy przekonani, że Francja mogłaby odegrać kluczową rolę w przywracaniu równowagi i spójności politycznej w Europie. Do tego jednak, naszym zdaniem, niezbędne są także lepsza współpraca polsko-francuska oraz większe i bardziej empatyczne zaangażowanie się Francji w Europie Środkowo-Wschodniej.
Zdzisław Krasnodębski
*) Tekst publikujemy równolegle w jęz.polskim w nr 13. magazynu opinii „Wszystko Co Najważniejsze” i w jęz. francuskim w ogólnofrancuskim dzienniku opinii „L’Opinion”.